Wróciło nasze szczęście do domu. Przywiozłam ją już teraz, bo w drugim tygodniu września wyjeżdżamy z H. w podróż do Azji, tym razem jeszcze bez Laury, a więc chciałam, żeby spędziła z nami trochę czasu i znowu zatęskniła za dziadkami. I zatęskniła, zaraz gdy pociąg ruszył. Przez pierwsze 40minut musiałam wycierać łzy, tulić i pocieszać, że za dwa tygodnie znowu przyjedzie do dziadzi.
W pociągu Laura spisała się na piątkę. Chociaż mieliśmy opóźnienie i pociąg stał gdzieś w polu prawie 40minut, Laura grzecznie siedziała na swoim miejscu. Czytałyśmy bajki, oglądałyśmy Świnkę Peppę, a na koniec pochłonęła ją bez reszty zabawa lalkami Barbie. Oprócz tego wszystkim dookoła oznajmiła, że jedzie do H. Taaak... jesteśmy na etapie mówienia do nas po imieniu. Staramy się tym nie przejmować. Zakładamy, że to taki etap jej rozwoju i przejdzie. Najczęściej zresztą zwraca się do nas per mamo, tato, ale gdy mówi o nas w trzeciej osobie to nazywa nas Kasią i H. Bywa w tym bardzo pocieszna. Jeszcze w przedszkolu witała mnie okrzykiem: "Moja Kasiaaa!!!" :)
Od wczoraj Laura odkrywa swoje zabawki na nowo. Wszystkie lalki są ciekawe, domek dla lalek to po prostu rewelacja, wszystkie puzzle na nowo stały się wyzwaniem. Poza tym Laura jest strasznie stęskniona towarzystwa innych dzieci, bo u dziadków jest wspaniale, ale brakuje dzieci. Wczoraj zaprosiłam więc naszych sąsiadów z synkiem. Chłopiec ma niecałe 2 lata, ale Laura była zachwycona. Fikali razem w najlepsze.
Najważniejsze jednak co chciałam napisać to - ku pamięci - Laura zaczęła spać w swoim pokoju :-) Do tej pory mówiła, że będzie tam spała, gdy będzie duża. No cóż, teraz wykorzystaliśmy trochę moment, bo naprawdę nie chciało mi się dźwigać łóżeczka turystycznego, w którym spała dotychczas, od moich rodziców, sama i pociągiem. Opowiedziałam jej więc słowem wstępu, że jest już dużą dziewczynką i może spać u siebie. No i śpi. Na razie pół nocy, ale to dla nas ogromna zmiana.