piątek, 5 maja 2017

2,5-letnia Laura

Jest tak jak się pewnie domyślacie. Istne urwanie głowy. Jestem już tym wszystkim zmęczona i marzę o wakacjach :-) a te też będą w tym roku wyjątkowe, bo pierwsze bez Laurencji. Strasznie mi z  tym ciężko, nie wiem jak uda mi się wyjść ot tak z domu z myślą, że zobaczę Ją dopiero za 2 tygodnie... Laura zostanie u dziadków i choć wiem, że będzie jej tam bardzo dobrze to wcale nie jest mi łatwiej. Z drugiej jednak strony wiem, że potrzebujemy z H. tego czasu tylko dla nas, że potrzebuję się porządnie wyspać (to będzie pierwszy raz od narodzin naszej córci) i oderwać od rzeczywistości. 

Mam tak dość tego pędu, że już ledwo daję radę, o czym coraz częściej przypomina mi moje ciało. Co chwilę choruję albo prawie choruję, wciąż łapię jakieś infekcje, szkoda gadać. Jedno się kończy drugie zaczyna. Ale nie odpuszczam, bo różne kluczowe w naszym życiu sprawy się teraz klarują. Przede wszystkim sprawa domu, o którym marzymy z każdym dniem coraz bardziej. Szukamy, oglądamy, sprawdzamy, obliczamy... Powaga tego wszystkiego tak mnie przytłacza, że czasem aż płakać mi się chce. Gdy pomyślę o kolejnej rozmowie w sprawie kredytu to już czuję gęsią skórę, bo czuję się na nich jak totalny debil. A zrozumieć muszę by przekazać H...

Ale lepiej nadrobię wiadomości o Laurze.

Laura ostatnio strasznie urosła, dosłownie w ciągu 2 miesięcy, co widzę po zdjęciach, po tym jak jej włoski urosły. Jest coraz bardziej samodzielna, a przynajmniej stara się być. Choćby się więc paliło i waliło, muszę poczekać aż Laura SAMA założy buty i SAMA wejdzie do auta, bo inaczej koniec świata. Jest okropnym nerwusem i potrafi mnie nieźle przeczołgać. W szczególności rano, gdy jest śpiąca, a mama nie ustępuje i wyciąga z łóżeczka. Najczęściej kończy się to tym, że nie pozwala nawet mi się dotknąć i całą obróbkę poranną - buzia, zęby, włosy, ubranie musi załatwić tata. Niestety nie zawsze udaje mi się zachować zimną krew i czasem kończy się wrzaskiem :-(

Laurencja gada przez cały czas. Miesza polski, turecki i angielski, ale głównie gada po laurowemu. Łapie nowe słówka bardzo szybko, ale nie chce powtarzać. No chyba, że ma ochotę. Wtedy daje cały popis. Z nowych słówek, które teraz przychodzą mi do głowy jest
pepyl - ang. purple - inaczej na fioletowy nie mówi :-)
bacia - babcia wreszcie się doczekała
pi - śpi - to wtedy, gdy Laura zarządza czas na sen
iś-iś - pić (teraz, zaraz, natychmiast!!!!)
dżik-dżik - ptak
mimi - myszka Minnie :)
mama - to nie o mnie chodzi :] ja jestem "nienie" wciąż niezmiennie :) mama to pojazdy motorowe - hulajnogi, motocykle, czasem też samochody
pappa - kupa :-]
jajo - ulubiona przekąska Laurencji. Taaak... jajowa paranoja jeszcze nie minęła :D

Uwielbia oglądać bajeczki, wyciąga się wtedy na kanapie jak królewna :-) Jednym z jej ulubionych zajęć są skoki z oparcia kanapy - brr, grrr i wrrrrr.... Nie możemy jej tego oduczyć. Chyba jedynym rozwiązaniem będzie wymiana kanapy na taką z oparciem uniemożliwiającym stanie na nim. 

Laura, jak na panienkę przystało, bardzo lubi się stroić. Gdy kupuję jej coś nowego autentycznie się cieszy i natychmiast chce przymierzać, a potem każe się podsadzić do lustra, żeby mogła się obejrzeć. Musiałybyście widzieć te pozy jakie łapie przed lustrem... :D Naprawdę nie wiem czy to kobieca natura daje o sobie znać, bo u mnie tego przecież nie widziała - słowo honoru!

Wciąż hiciorem jest Lego. Teraz Laura bawi się już nie tylko w układanie klocków, ale odgrywa scenki z życia ludków :-) 

Największą zmorą jest jedzenie. Nie widziałam większego niejadka. Codziennie zachodzę w głowę co ugotować dla niej na obiad. No bo ileż można makaronu, ryżu i frytek???? Wcześniej Laura jadła jeszcze placki ziemniaczane, teraz ich również odmawia. Ba, nawet frytkami ostatnio gardzi. Naprawdę nie mam już pomysłów, a gdy do tego przychodzi weekend to jeszcze muszę wymyślać śniadania, a to już totalny dramat. Kanapki nie zje, suchego chleba też nie, owsianki ostatnio nie chce, płatki z mlekiem zostawia - wypija tylko mleko. Na razie jedynym moim pomysłem są naleśniki, ale działają tylko wtedy, gdy czynnie zaangażuję Laurę w gotowanie. Wtedy zje. 

Laura w ogóle lubi gotować ze mną i co chwilę się domaga posadzenia na blacie w kuchni. Jest cała szczęśliwa, gdy trzeba wymieszać jakieś ciasto, a gdy przychodzi pora na wbicie jaja to jest cała w skowronkach :D

Uwielbia tatę i dziadka. Wciąż o nich pyta i się denerwuje, że ich nie ma. 

Majówkę spędziliśmy na raty i oddzielnie. W niedzielę pojechałyśmy z Laurą do dziadków, a H. został w domu. Oboje pracowaliśmy we wtorek więc nic lepszego nie dało się wymyśleć. Jechałyśmy pociągiem i Laura bardzo przeżywała, że wsiadamy do ciuch-ciuch. W pociągu super się zachowywała, muszę ją pochwalić. Miałam okazję zaobserwować jak towarzyskie jest moje dziecko. Szybciutko skradła serca naszych najbliższych towarzyszy podróży, najpierw ukradkowymi spojrzeniami, potem demonstracją wszystkich zabawek. Musiałam trochę interweniować, bo gaduła z niej taka, że wszystko wygada - rozkładając rączki mówiła wszystkim "baba nie ma, ciuch-ciuch dziadzia" :-)

W dziadków największym wyzwaniem było spanie. Nie miałam siły dźwigać laurowego łóżeczka, w którym gdy Mała się zaczyna wybudzać delikatnie ją bujamy i śpimy dalej. U dziadków spałyśmy w normalnym łóżku, Laura od ściany. Było lepiej niż myślałam choć oczywiście wybudzała się. Ale ile przytulasków zaliczyłam w ten weekend! Normalnie miód na serce :-) Najfajniesze były poranki, gdy leniuchując w łóżku oglądałyśmy bajki :-)

Szkoda, że takich chwil w tej całej gonitwie jest tak niewiele, ale może już wkrótce, już niedługo! :-)


5 komentarzy :

  1. Super Laura sobie radzi, a jaka już duża! Co do kredytu, to polecam udać się do jakiegoś dobrego doradcy kredytowego. Moja znajoma się tym właśnie zajmuje-wiem od niej, że jest w stanie wynegocjować lepsze warunki w banku, niż gdy idzie się samemu. A prowizję płaci i to bank (i wcale nie jest tak, że kredyt jest przez ti droższy). Tylko trzeba mieć kogoś zaufanego��

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie urosła Ci ta córka :)
    Współczuję problemów z jedzeniem, to musi być naprawdę ciężkie. Trzeba mieć jednak nadzieję, że w końcu jej się odmieni i zacznie normalnie jeść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowka kochana i realizacji marzen!! Trzymym kciuki za Was!! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. My mamy rówieśnika Laury i widzę sporo podobieństw. Co prawda nie mamy fazy na "sam", ale na "teraz". Ale bajki i lego również lubi.
    Podpisuję się pod pierwszym komentarzem. Sami rozpoczęliśmy budowę domu, a w związku z tym poszukiwania kredytów. Ostatecznie skorzystaliśmy z pomocy doradcy kredytowego. Zadbał o dobre warunki dla nas i odciążył w wielu kwestiach formalnych. Sami byśmy wszystkiego nie ogarnęli. A jak dobrze poszukacie znajdziecie doradcę, który posługuje się angielskim, co pewnie ułatwi sprawę.
    Powodzenia i zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet na tym zalaczonym zdjeciu widac, ze Laura sie bardzo wyciagnela i wlosy rzeczywiscie ma dluuugie! :)

    Co do niejadka, to lacze sie w bolu... Mi sie trafila taka dwojka i nie dosc, ze oboje wybredni, to w dodatku lubia zupelnie co innego! Przy obiedzie zawsze jedno placze, bo nie da dogodzic obojgu! :/

    Jesli chodzi o strojenie, to Laura jest zupelnie jak Bi! Ona tez kazda nowa rzecz musi natychmiast przymierzyc! My mamy lustrzane drzwi w mojej szafie, wiec Bi pedzi tam sie ogladac ze wszystkich stron i stroic miny! I tak samo - ode mnie tego nie podejrzala, bo ja lubie raczej wygodny, zwyczajny styl i najczesciej zakladam pierwsza rzacz, jaka wpadnie mi w rece. Wyglada, ze trafily nam sie corki bardziej kobiece od nas samych, moja Droga! :D

    Decyzji o kupnie/budowie domu gratuluje! Wiem, ze zalatwiania jest z tym od groma i jeszcze troche, a o nerwach w ogole lepiej nie mowic, ale warto. Taki wlasny kawalek ogrodu i osobne cztery sciany, to niesamowita radosc. Taka oaza w codziennej gonitwie... Sama zreszta wiesz, bo Twoi rodzice maja dom. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń