Nie wytrzymałyśmy z Laurą w Krakowie i zdecydowałyśmy się odwiedzić polskich dziadków. Już od dawna chciałam się do nich wybrać, ale ciężko mi było zostawić męża :) Za każdym razem, gdy doprowadzał mnie swoim malkontenctwem do granic wytrzymałości, odgrażałam się, że wyjedziemy, ale gdy w końcu zdecydowałyśmy się pojechać, H. nagle zmienił się w męża-do-rany-przyłóż, więc cięęęężko było go zostawić samego i teraz mocno tęsknimy :)
Zostajemy jednak do niedzieli i cieszymy się każdym dniem.
Przyjechałyśmy pociągiem. 6 godzin trochę mnie niepokoiło, tym bardziej, że H. próbując podstępnie odwieźć mnie od pomysłu wyjazdu przedstawiał najczarniejsze scenariusze jak taka podróż z dzieckiem może wyglądać :) A tymczasem nie było tak źle.
Miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że dziecku podróżującemu na darmowym bilecie przysługuje oddzielne miejsce w pociągu, czyli razem miałyśmy całe dwa fotele. To oczywiście mocno ułatwiło nam podróż, bo mogłam posadzić Laurę w foteliku samochodowym i tam też ją uśpić, co udało mi się dwukrotnie choć na krótko :) Nasz pociąg miał oznaczenia jako dostosowany do niepełnosprawnych i kobiet z dziećmi. Zadzwoniłam na infolinię i zapytałam co to znaczy. Dowiedziałam się, że pociąg składem się zupełnie nie różni, wejście jest wąskie i po schodach więc o wygodnym wjechaniu wózkiem mogę zapomnieć, w wagonie jest jedynie miejsce do ustawienia wózka inwalidzkiego i tam też ostatecznie zostawiłam złożony wózek. A, w składzie był też specjalny wagon dla rodzin z dziećmi. Okazało się jednak, że ten przybytek to zwyczajny wagon, taki sam jak wszystkie pozostałe, jak pan z infolinii zaznaczył - nawet bez przewijaka. Jego wyjątkowość polega tylko na tym, że PKP lokuje w nim tylko rodziny z dziećmi i kobiety w ciąży. Dla mnie była to o tyle przydatna informacja, że wiedziałam już którego wagonu powinnam unikać. Już widziałam to w myślach: w bólach i pocie uda mi się w końcu uśpić dziecko po to by za chwilę inne obudziło je swoim rykiem :S :S :S Wybrałyśmy więc najzwyklejszy wagon dla dorosłych bezprzedziałowy, czyli taki do którego nie będzie co chwilę właził konduktor trzaskając drzwiami :-]
Laurencja podróż rozpoczęła dokładną eksploracją foteli i najbliższego otoczenia. Nim się obejrzałam, stolik kawowy był już rozłożony, a córka moja mocowała się z podłokietnikiem. Potem udało mi się uspokoić małego szutnika w foteliku i miałam na 40 minut spokój. Później posadziłam małą do fotelu obok i ustawiłam przed nią torbę z zabawkami. Inauguracją zabawy było wywalenie ulubionego gryzaka w przerwę między fotel a okno.... Nie pytajcie jak się napociłam próbując to gówno wyciągnąć spod fotela i jednocześnie zastanawiając się co wyciągnę OPRÓCZ celu poszukiwań. Na samą myśl o tym co ludzie zostawiają pod fotelami robiło mi się słabo...
Później Laura długo, długo, dłuuugo nie chciała zasnąć. Wolała przyglądać się podróżnym, ciumkać ściągacz mojej sukienki, pokrzykiwać i piszczeć na cały wagon :) Padła dopiero na 40 minut przed Poznaniem, a ja razem z nią :D
W Poznaniu czekali już na nas dziadek z babcią i dzięki Bogu, bo za cholerę nie dałabym tam sobie rady sama. Poznański dworzec to jedna wielka P-O-R-A-Ż-K-A. Przede wszystkim myślałam, że od kiedy za ileś tam milionów powstał nowy dworzec, zwany potocznie chlebakiem, a obok niego wielkie centrum handlowe, to stary dworzec zgodnie z obietnicami został wyłączony z użytku. A tymczasem gdzie wysiadłyśmy??? Ano na starym dworcu. Czyli takim bez wind. I ruchomych schodów. Żeby wydostać się z peronu dziadek musiał zakasać rękawy i zabrać się za naszego Mutsego... Oznakowania żadnego, nie wiadomo w którą stronę się kierować, po prostu jedna wielka rozpacz. Wyjście z dworca oczywiście przez centrum handlowe - piękne, nowe, świecące i wypachnione. Nie trzeba się długo zastanawiać by zrozumieć co było priorytetem w tej inwestycji...
Poznań - miasto know how Voucher do kibelka PŁATNEGO w centrum handlowym Wchodząc zapytałam panią pilnującą czy za papier toaletowy można płacić kartą |
Jak to wszystko się zmienia!!! Widzę też, że moi rodzice o wiele lepiej sobie z nią teraz radzą.
Chwilo trwaj!
Szkoda tylko, że H. nie ma z nami... :)
Oj jak milo :) super, ze zdecydowalas sie na taki wyjazd- to taka generalna proba i jak widac calkiem ok ;)
OdpowiedzUsuńZa H. tesknisz... On pewnie za Wami rowniez :( ale.... nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo ;)))
Wypoczywaj, ciesz sie chwila i daj Dziadkom nacieszyc Sie Laurka :)
Milego pobytu! :*
Też jestem zdania, że taka mała dawka tęsknoty dobrze nam zrobi. Dlatego też byłam nieugięta w decyzji o wyjeździe :)
UsuńDziadkom sprzedaję Laurę bardzo chętnie, tym bardziej że widzę, że mają z tego przyjemność, a i dziecko szczęśliwe, uśmiechnięte :)
Cudownie, że podróż się Wam udała my pierwszą podróż pociągiem miałyśmy w ub roku na majówkę :)
OdpowiedzUsuńUdała się całkiem nieźle. Oby podobnie było z powrotem :)
Usuń''czy za papier toaletowy można płacić kartą?'' - padłam. Szczerze przyznaję, że w centrach handlowych, poza klimą na całęgo, najbardziej właśnie wkurzają mnie płatne toalety. Śmiech na sali. We Włoszech nigdy się z tym nie spotkałam. Tutaj teraz nawet w Lidlu mogę się wycikać za darmo!
OdpowiedzUsuńCo do PKP, to my będziemy korzystać już za niecały miesiąc. Wiem też, że PKP dysponuje wagonami z salami zabaw dla dzieci, ale ma ich pewnie dwa na krzyż i kursują pewnie do Trójmiasta.
Ja pierwszy raz się spotkałam w Polsce z płatnymi toaletami w centrum handlowym i po wszystkich innych "atrakcjach", które zafundował nam dworzec miałam już tego miejsca serdecznie dość. Szkoda, że o takie nowoczesne rozwiązania nikt nie postarał się na choćby peronach... Gdyby nie dziadek, musiałabym prosić się pracowników by ktoś łaskawie przeprowadził mnie z dzieckiem przez tory... normalnie wstyd dla Poznania!
UsuńWagon z salą zabaw brzmi niesamowicie, aż niewiarygodnie :) Koniecznie zdaj relację jeśli przyjdzie Wam podróżować tym przybytkiem :)
Jeszcze nigdy nie jechaliśmy dzieciarnią PKP, jedynie zabytkową ciuchcią w Rabce.
OdpowiedzUsuńNie jest źle, ale po bilety radzę zdecydowanie wybrać się do kas, bo obsługa strony internetowej woła o pomstę do nieba!
UsuńHeh, tata niezły cwaniak :)
OdpowiedzUsuńAch, ach- już widziałam jak Ci dobrze, i podtrzymuję- ZAZDROSZCZĘ!
Bawcie się dobrze. Buziaki
Oj było dobrze, było... Do następnego razu :)
UsuńCzym częściej będziecie tam bywać tym szybciej się do niej przyzwyczają...a maleńka na pewno skorzysta z tych wakacji :)
OdpowiedzUsuńObydwie sporo skorzystałyśmy. Ja odpoczęłam, Laura zaprzyjaźniła się z dziadkami :)
UsuńLaura z dziadkami to Ty matka wypoczywaj:)
OdpowiedzUsuńWypoczęłam :) Była nawet chwilka z bezalkoholowym karmi :D
UsuńZ Laury prawdziwy aniołek :) Dzielnie zniosła podróż :) Mamę też podziwiam za odwagę ;) Ja byłabym cała spanikowana podróżując samotnie z moim dzikusem. Chociaż ostatnio Gabi coraz częściej mnie zaskakuje i potrafi się ładnie zachować kiedy sytuacja tego wymaga, tylko w domu przedziwne pomysły przychodzą jej do głowy a mi przydałaby się dodatkowa para oczu ;)
OdpowiedzUsuńMała rozłąka dobrze Wam zrobi ;)
Skłamałabym twierdząc, że nie miałam żadnych obaw, ale córcia pozytywnie mnie zaskoczyła. Rozłąka faktycznie dobrze zrobiła choć z racji na trochę niespodziewaną wizytę gościa z Turcji, nie zdążyliśmy wykorzystać tego potencjału ;)
UsuńLaura jest cudna, a jak widać podróż pociągiem z maluszkiem wcale nie musi być zła ;)
OdpowiedzUsuńMamy tę samą koszulkę z serduszkiem <3
A wiem, że mamy taką samą, bo kupiłam ją zaraz po przeczytaniu u Ciebie relacji z zakupów w H&Mie :D
UsuńJejku, gratuluje odwagi! Dla mnie samej jazda pociagiem to zawsze byla przygoda (nie mowie tu o kolejce podmiejskiej), a pamietajac o tych wszystkich utrapieniach, w zyciu nie wybralabym sie pociagiem z dzieciakami! :)
OdpowiedzUsuńPlatne toalety w Polsce to jakas paranoja! Bedac w Kraju ostatnim razem bylam w ciazy, wiec musialam z tych przybytkow korzystac dosc czesto i zawsze mnie to bulwersowalo! Tutaj, w USA czy to dworzec, lotnisko, supermarket czy malutki sklepik, toalety sa za DARMO!
Padlam z tego "na polu"! Tak mowi moj maz, a ja oczywiscie uzywam "na dworze". Do przyjazdu tesciow Potworki poslugiwaly sie tymi zwrotami naprzemiennie. Teraz, po 3-miesiecznym slyszeniu w kolko "na polu", "na pole", itd., o "na dworze" zapomnialy i nie moge im go im z powrotem wtluc w male lepetynki! :)
No ja też weteranem PKP nie jestem, ale jak się bardzo czegoś chce to człowiek gotowy jest podjąć różne wyzwania ;)
UsuńPrzyznaję z ręką na sercu - pierwszy raz spotkałam się z płatnymi toaletami w centrum handlowym i po tym dziadostwie na dworcu tak mnie to wkurzyło i jednocześnie rozśmieszyło, że nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać...
"Na polu" to mój hicior... jako dziecko miałam koleżankę z Krakowa, taką co oczywiście wychodziła na pole... rany, ile mi zajęło rozkminienie o jakie pole chodzi... oczywiście jako dziecko ze wsi rozumiałam to nadto dosłownie :D
Podziwiam, podróż z małym dzieckiem bez taty, czy też w ogóle drugiej osoby - podziwiam. To strasznie jest męczące, ale dałyście radę :) Fajnei że odwiedziłaś rodziców. Kasia, jaki Ty masz teraz skarb. Masz rodzinę blisko - (6 h jest do pokonania), masz męża, dziecko. Szczęściaro ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, Malwinko :* Fakt, jestem szczęściarą, muszę sobie o tym częściej przypominać :)
UsuńPodziwiam za odwagę i jazde pkp z dzieckiem. Ja bym się nie zdecydowala, a dokładnie mowiac to stałam przwd takim wyborem i wolalam juz nigdzie nie jechać. ...W moich rodzinnych stronach tez się wychodzi "na pole" :-D
OdpowiedzUsuńKorzystaj poki masz opieke dla malej! Trochę Ci tego zazdroszczę.
Hehhe, ja też byłam pełna obaw, bo pkp kojarzy mi się raczej mało przyjemnie, ale oprócz kwestii kupowania biletów było naprawdę całkiem nieźle.
Usuń