piątek, 27 lipca 2018

Taka tam codzienność


U nas lato w pełni, a Laura choruje :-/ W zasadzie to bardzo dziwna ta choroba, bo objawiła się nagle mega kaszlem i katarem. Kaszel taki, że Juniorka aż wymiotuje. No i sikanie... Co 5 min do toalety. Niestety Furagina nie działa więc dzisiaj ku uciesze Laurencji było sikanie do kubeczka, a potem oddanie produkcji do analizy. Ochhh a tu basen kupiony i słońce świeci... Laura z basenem ma pecha. Najpierw było bardzo gorąco więc go zamówiłam, ale listonosz się spóźniał. Gdy wreszcie dotarł, pogoda się popsuła – zdążyliśmy go tylko nadmuchać i napełnić i tego samego dnia nastąpiło załamanie pogody. Trwało na tyle długo, że w końcu zwinęliśmy basen. Teraz, gdy wreszcie można by go znowu uruchomić, Laura ma problem z pęcherzem... No pech. Laurencja biega więc co chwilę do toalety, a my musimy siedzieć cicho. Tak, bo Laura nie może się skupić, do załatwiania toaletowych czynności musi być idealna cisza. Bajka, choć oglądana milion razy, musi być zatrzymana, a nasze rozmowy przerwane. Inaczej młoda drze się „ciiiichoooo!!!”.

Przez tą chorobę, ale też moje zmęczenie po strasznie intensywnym zamknięciu miesiąca w pracy, od środy w zeszłym tygodniu byłyśmy w domu. Ja ogarniając dziecko i home office, a Laura szalejąc z kredkami i lalkami i urządzając z naszego salonu totalny plac zabaw. Ja nie wiem jak można w tak krótkim czasie urządzić taaaaki sajgon, że można by łopatą zbierać. Moje dziecko w każdym razie potrafi.

Przy tym pojawiło się kilka rozmówek ku pamięci:

1.       Laura ogląda książeczkę.
- Mama, zobacz, piesek. A tu drugi. Dwa piesy. Ja kocham te piesy.

2. Po kwadransie zabawy tekturową ubieranką, Laura odsunęła od siebie papierowe modelki i zabrała się za dekorowanie mamy. Mocuje się z papierowymi kolczykami próbując przyczepić mi je do ucha.

- Chyba stoi... Och, nie chce stoić.3. Tata ogląda z córką bajkę po turecku. W bajce występuje koń. Tata mówi:

- Zobacz, to jest „at” (po tur. Koń”).

Laura na to spogląda na trzymaną w ręce lalkę i nagle ją rzuca. No tak. „At” to po turecku również forma rozkazująca od „atmak” czyli „rzucać” :D

Poza tym Laura jest zakochana na zabój w naszym małym sąsiedzie Piotrusiu. Piotruś jest uroczym nieco ponad rocznym blondynkiem. Jak tylko wychodzi na ogród i Laura go usłyszy, krzyczy „Mój Plotluś!!!” i biegnie do drzwi tarasowych żądając wypuszczenia na wolność. „Plotlusiem” został też nasz zapomniany już dawno bobas. Teraz Laura jest mamusią, przykrywa bobasa kocykiem, wozi w wózku i daje babci (tak, tzn. mnie) do karmienia butlą.


- Mamooo! Pać, jeśtem albuzem!

4 komentarze :

  1. Jaka duża! Co chwilę do Was wpadała, by zobaczyć, czy wracacie, a tu nawet przegapiłam post z początku lipca. Sama u siebie znów coś zaczęłam podpisywać, zapraszam :) fajną atrakcją są dialogi Laury :) ja ostatnio w ogóle tak sobie myślałam, że luuudzie. Cztery lata, zaraz pięć. Potem szkoła i odrabianie lekcji :D ściskamy mocno! I zdrówka! U nas podobnie było z basenem. Ale teraz na szczęście już się unormowało, oby u Was również jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka pannica. Biedna z tym pęcherzem, okropna przypadlosc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki slodki arbuzik! Taki do schrupania! :)

    Podoba mi sie Twoje okreslenie balaganu: "Ze lopata mozna zbierac". Zawsze kiedy patrze na dokonania Potworkow w pokoju, mysle sobie, ze zbieranie rekami zabierze z godzine. Dobry patent bylby z lopata, albo nawet mini-spychaczem. ;)

    Pochwal sie wiekszym kawalkiem ogrodu! :)

    OdpowiedzUsuń