wtorek, 7 czerwca 2016

20!

Pierwszy tydzień czerwca za nami, a ja wciąż mam moje majowe podsumowanie Laurencji w plecy. Spieszę nadrobić!

Laura, Laurencja, nasz kochany Bączek, zwany także Orzeszkiem. Jest rozkoszna. Zawsze wydawało mi się, że to taki drobny, nieporadny niemowlaczek będzie mnie rozczulał do reszty, ale nie. Udaje się to ponad 20 miesięcznej trzpiotce!

Zmiany widoczne są gołym okiem. Włosy rosną jej jak szalone. Ciemne, ale nie tak jak u typowej Turczynki, ze złotym poblaskiem. Końcówki skręcone w słodkie korkociągi.

Zęby niemal w komplecie.

Stópki rozmiar 20/21 codziennie przeze mnie wycałowywane.

A charakter... O matko. Dziecko nasze charakterne jest od samego początku. Jak się wkurzy to bez kija nie podchodź. A wkurza się coraz częściej :) W ogóle są w niej pokłady takiej złej energii. Nawet podczas karmienia dopada ją czasem nerw i wtedy pręży się i wije, piszczy, a nawet wyrywa sobie włosy. To ostatnie mnie martwi, ale pocieszam się, że to jakiś dziecięcy odchył, który minie ;-)

Poza tym Laura uwielbia się przytulać i rozdawać buziaczki. Po przebudzeniu natychmiast szuka swojego taty, który czasem po całej nocy oklepywania pleców przez małe nóżki dosypia w salonie. Biegnie wtedy do niego i natychmiast ładuje się z kuperkiem na kanapę i słodko się wtula :) Gdy ktoś z nas wychodzi z mieszkania wybucha płaczem. Codziennie rano przeżywamy mały dramat, gdy rozstajemy się z tatą w windzie - on wychodzi na parterze, a my zjeżdżamy na dół do garażu.

Kolejną po nas miłością naszej córki są dzieci wszelkiej maści. Te u niani uwielbia, a na te spotkane po drodze reaguje zatrzymaniem i jakby zaproszeniem do zabawy. Niestety te "obce" dzieci niezwykle rzadko odwzajemniają to zainteresowanie. Żal mi wtedy Laury, bo widzę, że miałaby ochotę się z nimi pobawić :( w szczególności jest to przykre podczas naszych spacerów do parku.

Poza tym wszystko wzbudza jej zainteresowanie. Ptaszki, mucha, mrówki, liście, kwiatki. Wszystko pokazuje paluszkiem, a kwiatki zrywa i mi przynosi. Mam już niezłą kolekcję zasuszonych na pamiątkę stokrotek :)

Weszła też w etap robienia wszystkiego SAMA. Niezbyt chętnie akceptuje naszą asekurację podczas przechodzenia przez progi czy wchodzenia po schodach. Dobrze, że rano, gdy przywożę ją do niani mam zapasowe kilkanaście minut, bo Laura musi koniecznie sama wejść po schodach i często jeszcze ma ochotę to wchodzenie powtórzyć :) Jeść chce sama, zęby myć TYLKO sama. Z tymi zębami to nam się wszystko mocno pokomplikowało. Do tej pory Laura chętnie otwierała paszczę i dawała sobie wszystko wyszczotkować. Teraz jest ryyyyk i wyyycie, bo Laurencja będzie myła sama. No, a wiadomo jakie to jej mycie jest dokładne. Najczęściej najpierw tata przystępuje do ataku, a potem wijącej się Laurze wręcza szczotkę by jeszcze sobie sama pomerdała. Wtedy ewentualnie wraca jej humor ;) W wózku też już niezbyt chętnie siedzi. W Tuli jeszcze w miarę, ale też potrafi odpychać się od nas rączkami. Najlepszym środkiem lokomocji są jej własne nóżki. I to niekoniecznie z trzymaniem za rączkę :S

Z mową stoimy natomiast w miejscu. Tzn. nie pojawiło się nic nowego. Może poza tym, że od ponad miesiąca Laura pięknie mówi "nie ma" i rozkłada przy tym rączki :D Jesteśmy jednak cierpliwi. Śmiejemy się, że Laura za pomocą gestykulacji i odgłosów typu "y-y-y-y" tak pięknie potrafi wyrazić o co jej chodzi, że chyba nie odczuwa potrzeby przemówienia :) Zauważyłam jednak, że od kiedy spędza u niani więcej czasu trochę się rozgadała. Oczywiście nawija po swojemu, ale jest tego znacznie więcej.

Apetyt również bez większych zmian. Z namiętnością pochłania frytki, lubi bardzo wszelkie zupki, poprawiły się też śniadania, ale gorzej jest z drugim daniem obiadowym (jeśli to nie frytki :]). Niania również mówiła mi, że Laura nie chce jeść drugiego dania o ile nie jest to makaron. Cóż robić... dokarmiam ją w domu kolejną zupką, potem jakąś przekąską i jeszcze raz zupką :-]

W menu wciąż dość ważne miejsce zajmuje cycuś. Odkąd zaczęłam pracować wypadło nam karmienie w okolicach drzemki. Docelowo chcę ją karmić tylko w nocy, ale na razie gdy wracamy do domu Laura jest (wydaje mi się) tak wytęskniona, że często domaga się cycka. Nie odmawiam jej, nie chcę jej dodatkowo stresować. Myślę, że niedługo, gdy przywyknie do nowej sytuacji, dojdziemy do samego nocnego karmienia, a potem może z niego w ogóle zrezygnujemy. Chcę jednak by ta decyzja była również jej. Nie chcę by czuła się przeze mnie odrzucona.

Poza tym wszystkim Laura przechodzi małą rewolucję w sposobie bawienia się. U niani nie ma telewizora, a z racji, że spędza u niej większość dnia szybko zaowocowało to spadkiem jej zainteresowania bajkami. Cieszy mnie to, bo od dłuższego czasu martwiłam się, że Laura za dużo ogląda telewizji. Zaczyna też używać w swoich zabawach wyobraźni. Układa sobie jakieś sytuacje ze swoimi ludzikami Lego. Bawi się też bobasem i wózkiem, który dostała na Dzień Dziecka od dziadków. Z tym wózkiem to w ogóle było mnóstwo śmiechu, bo Laura gdy tylko go zobaczyła, wyjęła z niego bobasa, bobasowi zabrała smoczek i włożyła go sobie do buzi, a potem zabrała się za włażenie do wózka. W sumie nie dziwota... to ona przecież jest dzidzia :) Początkowo nie pozwalaliśmy jej wchodzić do wózka, ale nie dało się jej jednak powstrzymać. Na szczęście wózek ma dość solidną konstrukcję i na razie daje radę,. A Laura całkiem sprawnie już do niego wchodzi sama. Gorzej z wyjściem ;-)

Układa też pierwsze puzzle i wreszcie zaczyna przynosić mi książeczki do wspólnego oglądania.
Jest cudowna i kocham ją ponad życie.

A z wieści z frontu... Ostatnio dopisuje mi szczęście i udaje mi się wyjechać z parkingu bez większego problemu. Przez miasto jakoś przemykam zanim na dobre wszystko utknie w korkach o 16. Łatwo jednak nie jest. Wciąż codziennie się denerwuję czy zdążę. Treningi na siłowni zastępuję biegiem do auta. Niania mnie dzisiaj pocieszyła, że gdy skończy się rok szkolny, nie będzie musiała tak wcześnie wychodzić z żłobka, a ja nie będę musiała się tak spieszyć. Ale ja wiem, że i tak będę się spieszyć, bo nie mogę znieść myśli, że moje dziecko będzie tam grubo ponad 8h... Wciąż mam wyrzuty sumienia choć wiem, że robię wszystko co w mojej mocy by szybko zabrać stamtąd Laurę.

Jedna z akcji pt. SAMA. Tu akurat na lotnisku podczas powrotu z Turcji. Laurencja urządziła taki wrzask, że myśleliśmy, że nas aresztują. Po dłuższej rozkmince okazało się, że chodzi jej o plecak. Chciała nieść go sama. To nic, że jak to w podróży, był maksymalnie wypchany i chyba cięższy od samej Laurencji :-]

Tego oto konika nasza córcia też dosiada

Dzidzia

12 komentarzy :

  1. Jaka ona fajna :) w wózku najlepsze! Cieszę się, że korki na razie Was omijają, oby tak dalej. U nas tez puzzle wchodzą do gry i tym bardziej dziwię się, że te nasze dzieci tak szybko rosną, takie mądre się robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ten wózek też mnie rozśmiesza, ale martwię się trochę o jego konstrukcję :)

      Usuń
  2. Zdjęcie w wózku - bezcenne! Ze ona daje radę sie tam wcisnąć! :) A włosy ma juz naprawdę długie i piękne!

    Laura przypomina mi bardzo moja własna pannę. Bi tez nie kwapiła sie do gadania, bo całkiem sprawnie komunikowała sie za pomocą "Y! Y! Y!". :D I przy cycu tez często targala sie za włosy. Czytałam ze dzieci tak dają ujście nagromadzonym emocjom, wiec to raczej normalne. :)

    Z pędem do domu Cię rozumiem. Ja tez czuje sie winna, ze Potworki spędzają ponad 9 godzin poza domem. Ale niedawno u niani Nika zaczęła zostawać maleńka, półroczna dziewczynka. To maleństwo przywożą kilka minut po Kokusiu, a jak przyjeżdżam po synka, to nadal tam jest. Ciężka dola niektórych rodziców i ich dzieci. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcisnąc się daje radę, gorzej z wyjściem. Często kuperek jej się klinuje i wtedy jest wrzaaaask na pomoc. A włosy faktycznie ma długie, ale skubana w ogóle nie pozwala sobie wpiąć jakąś spinkę czy tym bardziej związać je w kitkę chociaż często jej przeszkadzają. Ostatnio nawet ciachnęłam jej trochę grzywkę, bo wciąż miała ją w oczach.

      Jej, takie maleństwo... U naszej niani też jest taka 8mc kruszynka i też zostaje chyba 8h. Nie wyobrażam sobie co musi czuć jej mama...

      Usuń
  3. Kochana nie masz co się obwiniać co do pobytu Laury w żłobku wiesz, że robisz to dla niej i takie jest życie, mnie czeka to rozstanie we wrześniu z moją małą Nusią, a jeszcze ludzie mnie dobijają jak słyszę "Ona taka malutka nie nadaje się do żłobka". I jak tu się nie wk.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie powtarzam, ale i tak jest ciężko... I tak, mnie też tak dobija moja własna babcia. Na wiadomość, że pracę dostałam zareagowała pytaniem "ale chyba na pół etatu, bo Laura taka mała?".

      Usuń
  4. Cudownie <3. Lokiś nasz teraz też wszedł w fazę "wszystko SAM, jem SAM, zęby myję SAM, w ogóle wszystko SAM SAM SAM, a wózek to najgorszy wróg, bo ja chcę chodzić. I to najlepiej SAM." ;) :)))))) A Laurencja i jej zdjęcie w wózku...! Ach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie mam nic przeciwko, żeby SAMA, ale akurat na zęby jestem uczulona więc codziennie mamy małą przepychankę :)

      Usuń
  5. Ale super te zdjęcie w wózku :D Etap "SAMA" wymaga tyle cierpliwości od rodzica hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahah, niezla Laurka :) slodka jak cukierek :*
    Fajne podsumowanie napisalas. Ach jak serce sie rozczula na sama mysl, jaka panienka juz z Orzeszka. Usciski dla was dziewczynki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana. Ja też nie dowierzam, że już tak wyrosła :)

      Usuń