poniedziałek, 13 czerwca 2016

Nawet latem

Na szybciutko podsumowanie ostatniego tygodnia.

Mamy problem. Tak, tak, szybko dane nam było odczuć, że Laura wróciła do żłobka. Od środy naszym towarzyszem jest smark i to taki konkretny. W środę odebrałam z żłobka zdrowe dziecko, a wieczorem po kolacji nagle zaczął ciec jej nos. Następnego dnia był już dramat. Smark DOSŁOWNIE do pasa. No ale cóż mogłam zrobić. Pomyślałam - alergia. Zapakowałam jej zapas chusteczek do plecaczka i pojechałyśmy do niani. Niania została uczulona by wycierać laurowy nosek, ale już przez skórę czułam jak to będzie wygladało w praktyce...

Cały dzień w pracy o niej myślałam. Po pracy pędziłam ile sił w nogach, a potem w silniku... Dziecko odebrałam tak zasmarkane, że wyglądała jakby ktoś oblał jej twarz wodą. Zła byłam na nianię jak nie wiem co, choć ta zapewniała, ze wycierały, ale że smark tak cieknie, że wciąż pod nosem jest mokro i że tak w ogóle to "takie coś widziała pierwszy raz w życiu".

Pomyślałam - alergia, bo my wszyscy alergicy, ostatnio pyłki i inne syfy ostro dają mi o sobie znać. A laurowy katar pojawił się tak nagle i bez dodatkowych objawów, że wyglądał mi na typową reakcję alergiczną. Pognałyśmy więc do apteki i wyposażyłyśmy się w lekarstwa. Czy zadziałały - nie wiem. Następnego dnia katar zmalał, ale pojawił się kaszel. Laura kiepsko sypia, budzi ją duszący kaszel. Budzi też i nas. Od kaszlu zdarza jej się wymiotować, w szczególności rano.

Nie wiem już czy to alergia czy zęby czy zwykłe przeziębienie. Szlag, szlag, szlag.
Chyba przez ten katar Laura przez cały czas jest jęcząco-marudząca, zirytowana, znudzona, itd...itp. Apetytu kompletnie brak. Nie był to zbyt udany weekend :(

Kilka razy zabrakło nam cierpliwości i odliczaliśmy minuty do wieczornej kapieli... Wstyd mi gdy to piszę, ale po tygodniu pracy nasze siły i nasza cierpliwość też są mocno ograniczone.

Do tego Turcja przebombała mecz w Euro i mamy małą domową żałobę ;-)

Z dobrych wiadomości natomiast, w tym tygodniu nie utknęłam w korku* ani razu!

*korku, który zatrzymałby mnie dłużej niż na 10 minut :]

A w piątek w ogóle los się do mnie uśmiechnął, bo pod koniec dnia padł nam w pracy internet, a bez niego absolutnie nic nie możemy zrobić. Bardzo lubię moją pracę, ale tego akurat dnia okropnie bałam się, że utknę w piątkowych korkach i znów spóźnię się odebrać Laurę. Nie mogłam więc się nie ucieszyć, gdy stało się, co się stało. Udało mi się wyjść z pracy pół godziny wcześniej i tym samym uciec z centrum zanim wszystko utknęło.

Gdyby jeszcze tylko szczęście dopisało laurowemu zdrowiu...


8 komentarzy :

  1. Dużo zdrówka dla Laury! My z Mężem też alergicy - ja w stopniu mniejszym, On ledwo funkcjonuje :/ najgorsze, że leki prawie nic nie dają. Łucja zaczęła nam ostatnio kichac i trzec oczka - obawiam się, że nasza latorosl odziedziczyla to dziadostwo :( kataru póki co brak...
    Cierpliwość...uch mogłabym stworzyć elaborat na ten temat...Ale tak w skrócie ostatnio mi też jej brakuje i podobnie są momenty, że odliczamy czas czy to do powrotu Męża czy tej kąpieli...w zeszłym tygodniu miałam ostry kryzys ot zmęczenie materiału...i mój kochany Mąż wziął dzień wolnego w pracy, wygonil mnie po śniadaniu z domu i został z małą. Oj przyznam potrzebne mi to było bardzo.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Laura... Biedni Wy! Wiem, jak marudzące dziecko może wyczerpać pokłądy cierpliwości. Oby szybko jej przeszło. Myślisz, że takiemu małemu dziecku wyszłyby już konkretne testy na alergię? Może to oczyściłoby przynajmniej jeden domysł. U nas zębowo się uspokoiło i zastanawiam się właśnie czy przebiły się już te ostatnie piątki. Kuba kategorycznie odmawia pokazania dziąseł :p No nic. Wszystkiego dobrego dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co się orientuję to testy alergiczne można przeprowadzić dopiero jak dziecko skończy 2 lata... A i tak podobno nie dają one 100% pewności. Biedna Laura, że co chwila dopada ją katar. Tylko to takie podejrzane, że dopiero wtedy gdy pójdzie do żłobka...

      Usuń
  3. Och moje bidulki....:* serce sie kraja na chorobe dziecka- objetne z jakiego powodu leci z noska - to naprawde niekomfortowa sytuacja...
    Mecze ogladam, kibicuje wiec rozumie zalobe H.
    Wszystkiego dobrego kochani!! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję bardzo, zdrowia! Dużo, dużo, dużo! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem przez co przechodzicie przerabiałam to z ciągłym katarem i było również podejrzenie alergii na szczęście testy tego nie potwierdziły, a nawracający katar okazał się wciąż nawracającym zapaleniem ucha. I jak dostała antybiotyk na ucho tak katar odszedł w niepamięć. Aż boje się co mnie będzie czekać we wrześniu jak Nusia pójdzie do żłobka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ostatnio z rana mam taki katar, że zastanawiam się, gdzie to się mieści. I też nic mi nie jest. Po prostu leci. :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Laurka... :( Niestety, nawet latem wirusy nie odpuszczają... U nas bez kataru, za to z niewiadomego pochodzenia gorączka. Bi trzymało zaledwie 1 dzień, ale Nik jeszcze przez 3 dni miał wieczorami stan podgorączkowy. :/

    OdpowiedzUsuń