Nie mam ostatnio weny ani czasu do blogowania. Niby nic specjalnego się nie dzieje, ale szara codzienność zupełnie wypełnia mój czas - zakupy, gotowanie, sprzątanie, opiekowanie się Laurą, usypianie, prasowanie, ot szara codzienność kury domowej. A tymczasem Laura skończyła 10. miesiąc swojego życia. Coraz częściej spoglądam na nią z niedowierzaniem i ze smutkiem stwierdzam, że traci powoli swoje niemowlęce cechy, a nabiera typowo dziecięce. Buziaczek już taki dzieciowy, nie bobasowy :)
Do nowych osiągnięć z pewnością należy zaliczyć wstawanie. W sumie to może jeszcze nie wstawanie, a spore chęci by to zrobić :) Laura bez problemu podciąga się na kolana i ku mojej rozpaczy natychmiast próbuje wyżej, na nogi. Niestety zazwyczaj nie zaprząta sobie głowy takimi błahostkami jak to by złapać się czegoś porządnie.
Ostatnio jednym z moim głównych zajęć jest więc łapanie dziecięcia w różnych pozycjach i walczenie z siłą grawitacji. Śmieszne to moje dziecko. Rwie się do wstawania, a o raczkowaniu na razie zapomniała, chyba na złość tureckiej babci, która wciąż dopytuje czy już zaczęła, bo przecież tak się z tym spóźniła! Na razie Laura pełza. Super skutecznie, szybko i generalnie świetnie sprawdza się w roli dżdżownicy. A raczkować nie raczy. Podnosi co prawda kuperek do góry, ale nie przebiera kończynami :D
W związku z tym, że dziecko mi się ruchowo niezwykle rozwinęło do osiągnięć możemy też zaliczyć pierwsze dwa upadki z łóżka :-] Pierwszy raz zdarzył się mnie. Laura wybudziła się dość szybko z popołudniowej drzemki, wzięłam ją więc do naszego łóżka do cycka i tam Mała usnęła. Mea culpa, chciałam dokończyć gotowanie obiadu, obłożyłam ją więc z dwóch stron poduszkami i poszłam do kuchni. Po jakiejś godzinie usłyszałam wielkie Ł-U-P!!! i ryyyyyk!!! Nie musiałam tam być by wiedzieć co się stało. Laurencja zazwyczaj od razu woła mnie po przebudzeniu. Tym razem jednak musiało ją coś zainteresować, bo zaczęła się przemieszczać w nogi łóżka i stamtąd poszybować na podłogę. Rezultat - zaczerwienienie na czole. Nie miałam odwagi przyznać się H., bo ten wielokrotnie pouczał mnie bym nie zostawiała Laury samej w naszym łóżku. Skłamczuszyłam więc, że upadek zaliczyła przy próbach wstawania. ALE, że kłamstwo ma krótkie nogi przyszło mi się szybko przekonać podczas pobytu u rodziców, gdy Laura spadła z łóżka pod nadzorem tatusia :D Rano po przebudzeniu zostawiłam ją z H. w łóżku z nakazem zerkania na córkę, a sama poszłam do łazienki. H. jednak nie przyzwyczajonemu do pobudek o 5 rano przysnęło się, a Laura zaliczyła wielkie BAAAM, tym razem z większej wysokości i na dywan, co poskutkowało obtartym czołem. H. mało co zawału serca dostał, a ja po oględzinach dziecka i stwierdzeniu, że jest chyba ok, poczułam nawet w głębi serca ulgę, że zdarzyło się to nie tylko mnie (wiem, okropna jestem). Widząc jak H. się obwinia i przeżywa całe zdarzenie biłam się z myślami, czy mu się przyznać czy nie. W decyzji pomogła mi jednak roztrzepana babcia, która na widok obtartego laurowego czoła wykrzyknęła natychmiast "ZNOWU?!". No i jakie znowu, jakie znowu.... :) Jesteśmy w każdym razie fifty-fifty, oby następnego razu nie było ;-)
Poza tym Laura niezaprzeczalnie jest bardziej kumata. Wydaje mi się, że coraz bardziej świadomie mówi "mama" i "baba". Po przebudzeniu często woła mnie jednokrotnym "mama!" - miód na moje serce :) Bardzo ładnie robi też bye-bye i tańczy przy piosenkach z kreskówek. Pracujemy teraz nad klaskaniem i brawo.
Mamy też zmiany w temacie rozszerzania diety. Co prawda nadal krztusi się dokładnie wszystkim, nawet kaszką manną, którą próbowałam jej podać z owocami. Kupiłam słoiczki z grudkami dla starszaków, o których pisałyście i dooopa. Gdy Laura tylko poczuje jakąś grubszą konsystencję w paszczy, natychmiast zaczyna pluć i niebezpiecznie machać łapami, dzięki czemu pokrowiec fotelika nadaje się do porządnego czyszczenia. Chyba muszę znowu na jakiś czas odpuścić, bo takie jedzenie to i dla mnie i dla niej same nerwy. Początkowo myślałam, że nowy smak jej po prostu nie smakuje, ale to chyba nie to. Dzisiaj spróbuję zblenderować jej danie, którym wczoraj pluła, zobaczymy czy zje. Poza tym papkowe dania, które już zna, zjada z większym apetytem i ... chyba zaczęła zauważać, że się nimi najada. Na widok kaszki cała aż trzęsie się z radości. Nie chcę jeszcze zbyt szybko wydawać werdyktu, ale wydaje mi się, że mój Orzeszek odstawia się od cycka... (yyyyyy!!!!) Do tej pory Laura dostawała cycka zawsze przed spaniem, również w ciągu dnia przed dwoma drzemkami oraz wtedy, gdy się wybudzała ze snu. Niestety od wczoraj Laura cyckiem normalnie gardzi! Nie wiem za bardzo o co kaman, bo zachowuje się jakby go chciała - bierze do buzi, trzy razy pociągnie, potem nagle robi wielkie oczy, spogląda na cycka i wypluwa go z budzi. No ja zupełnie nie wiem co myśleć. Wystraszyłam się nawet, że mleko nie leci, ale nieee, gdzie tam, siurka na całego! Z racji, że cycek był naszym głównym bohaterem w akcji usypiania, nie pytajcie jak ono teraz wygląda... Normalnie mam ochotę walić głową w ścianę. Laura śpiąca, cycka nie chce, ryczy, szlocha, na położenie do łóżeczka reaguje spazmami. Normalnie dramat. Wczoraj po godzinie takiej walki zlitował się nade mną H. i przyszedł ogarnąć córkę. Oczywiście po takim czasie słuchania w różnych intonacjach yyy--yyy--yyy i wyciąganiu & chowaniu cycków pierdyliard razy miałam ochotę wydrapać mu oczy, że tak długo kazał mi radzić sobie samej! Wiecie jednak co było dla mnie najgorsze? Że przy nim Mała natychmiast się zamknęła i zasnęła grzecznie w łóżeczku!!! Wtf się pytam????!!! Przed chwilą położyłam ją na popołudniową drzemkę. Cycka nie ruszyła. W łóżeczku spazmy. Ostatecznie padła przy Mozarcie, którego odpaliłam bardziej dla siebie, żeby nie zacząć walić głową o poręcz łóżeczka. Heeelp! Już się boję co będzie wieczorem....
Wspomnienie wakacji u dziadków |
Spanie natomiast niewiele się zmieniło. Wstajemy co prawda ostatnio ciut później, bo około 6, ale reguły nie ma. Zdarza się i 4:30 i 8 (raz u dziadków, normalnie euforia matki!!!). Czasem przesypia całą noc delikatnie przebudzając się na cycka (dzięki Bogu, że na razie chce go jeszcze w nocy, bo z tego porzucenia z dnia na dzień by mi chyba eksplodowały!), czasem przebudza się o północy, czyli wtedy gdy ja właśnie zapadam w głębszy sen. Bywa, że walczymy z nią do 3 nad ranem :-/// Poza tym mamy dwie drzemki, pierwszą około 2 godziny rano po przebudzeniu i potem około 13, dłuższą, najczęściej 2-godzinną.
Pocieszam się, że to kiedyś minie, że dziecko małe, nierozgarnięte, nie rozumie nawet co się z nim dzieje, ale ciężżżko jest :( Poza tym Laura intensywnie ząbkuje. Mamy dwie dwójki i jedynkę do góry i dwie jedynki na dole, a górna druga jedynka właśnie się wyrzyna. Wydaje mi się, że ostatnio zęby dają jej mocno popalić. Dziecko moje jest nerwowe, szybko się irytuje, popłakuje wydawałoby się bez powodu. Musimy jakoś to przeżyć... dlatego powtarzam sobie : keep calm i wychowuj dziecko ;-)
Oby przeżyć do jutra! ;-)
Pocieszam się, że to kiedyś minie, że dziecko małe, nierozgarnięte, nie rozumie nawet co się z nim dzieje, ale ciężżżko jest :( Poza tym Laura intensywnie ząbkuje. Mamy dwie dwójki i jedynkę do góry i dwie jedynki na dole, a górna druga jedynka właśnie się wyrzyna. Wydaje mi się, że ostatnio zęby dają jej mocno popalić. Dziecko moje jest nerwowe, szybko się irytuje, popłakuje wydawałoby się bez powodu. Musimy jakoś to przeżyć... dlatego powtarzam sobie : keep calm i wychowuj dziecko ;-)
Oby przeżyć do jutra! ;-)