Dzisiaj przypada podsmumowanie kolejnego miesiąca, ale najpierw śpieszę donieść co u nas nowego.
Przede wszystkim niestety nie mam tyle czasu wolnego ile przypuszczałam. Teściowa (chwała jej za to) przejęła całkowicie gotowanie, ale to głównie ja zajmuję się Laurą. Z pomocą laurowej cioci :) Druga sprawa, że Laura i tak zawsze ciągnie do mnie, mała przylepka. Z kolei na czas jej jedynej w ciągu dnia drzemki przypadają powtórki Gotowych na wszystko, a ja ten serial po prostu uwielbiam. Mogę oglądać milion razy te same odcinki i zawsze będę się podśmiewywać. Najchętniej obejrzałabym wszystkie 8 sezonów od początku z H., ale ten sugeruje się chyba jak większość facetów oryginalnym tytułem, w którym występuje słowo "housewives" czyli według mojego upartego małżonka jest to serial dla bab i koniec.
Ale do brzegu.
Z mojego spotkania z nianią jestem całkiem zadowolona. Pani Ania okazała się przesympatyczną osobą, pełną energii, chyba mniej więcej w moim wieku. Sama jest mamą dwójki dzieci. Gdy do niej przyjechałam, na odbiór czekała ostatnia dwójka dzieci, w tym 18-miesięczny chłopczyk, który wciąż tak się do niej przytulał, że aż zapytałam czy to jej własne :) Pani Ania zajmuje się dziećmi w 2-pokojowym mieszkaniu całkowicie dostosowanym do opieki nad maluchami. To tak właściwie taki prywatny żłobek - jeden pokój jest urządzony jako sala zabaw, w drugim dzieci śpią. Będę zostawiała Laurę tylko na 2h dziennie, ale bardzo mnie zainteresowało jak dzieci są usypiane, bo w pokoju-sypialni nie było ani jednego łóżeczka, tylko materace poukładane na podłodze. Pani Ania powiedziała, że siada przy tym, które ucieka najbardziej, śpiewa kołysanki i dzieci zasypiają. Góra po tygodniu wszystkie wiedzą,że to pora i miejsce by zasnąć i żadne jak dotąd jej problemu nie sprawiało. Nie wiem jak Laura by się zachowała, może przy obcej osobie nie odstawiałaby takich cyrków jak przy mnie... Pani Ania jest jednak tak obłożona, że do września nie ma za bardzo szansy by zostawiać ją dłużej, może więc do tego czasu pozbędziemy się drzemek w ciągu dnia i problem sam się rozwiąże. Bardzo cieszy mnie to, że jest to sprawdzona osoba. Jak wcześniej wspominałam, namiar na panią Anię dostałam od mojej wrocławskiej koleżanki, która posyła do niej swoją córeczkę od kiedy tylko ta skończyła roczek. Mogę więc chyba być spokojna. Pani Ania naprawdę wzbudziła moje zaufanie. Myślę, że Laura będzie się u niej dobrze czuła. Do południa jest jeszcze pare maluchów w jej wieku. Startujemy w połowie lutego, jestem ogromnie ciekawa jak Laura odnajdzie się wśród dzieci :)
A teraz o 16-miesięcznej Laurencji.
W sumie za wiele się nie zmieniło. Wciąż przeżywamy mega kryzys zębowy. Wychodzą jej wszystkie czwórki na raz i chyba dolne piątki, z tego co udało mi się podejrzeć. Dolne czwórki mamy już widoczne. Laura wciąż grzebie sobie paluszkiem w buzi. Widać, że dziąsła ją porządnie bolą, bo tak jak nigdy nie było problemu z myciem ząbków, tak teraz Laura jęzorkiem blokuje mi dostęp do bocznych ząbków czyli musi ją to boleć.
Z nocami bywa przeróżnie. Jak dotąd jednak nie przespała ciągiem ani jednej. Ha! Nie przespała ciągiem dłużej niż 4h :] :] :] Tak jak zasypia około 21 tak pierwszą pobudkę mamy w okolicach 23... Trochę śpi z nami, trochę u siebie w łóżeczku. Gdy się budzi, przystawiam ją do cycka, a jeśli nie zaśnie ląduje u siebie w łóżeczku. Czasem grzecznie wtedy kładzie się i zasypia, czasem jednak bardzo jej się to nie podoba więc wracamy do naszego łóżka. Wkładam ją wtedy między nas i ilekroć Laurencja usiądzie, kładę ją z powrotem. Po mniej więcej 30-40 minutach zasypia wcześniej rozdając nam na zmianę buziaki :))))
W związku z wychodzącymi zębami ma znacznie mniejszy apetyt. Nie przejmuję się tym jednak. Wierzę, że dziecko nie da się zagłodzić, zresztą gdy Laura jest głodna, natychmiast daje o tym znać popłakując albo pokazując paluszkiem na to, na co ma ochotę. Niestety ta dieta jest bardzo monotonna. Uwielbia makaron, ziemniaki, ryż i chleb. Suchy oczywiście. Ale największą jej miłością są frytki. O matko, aż się trzęsie gdy je widzi. Opracowuję więc przeróżne patenty by były możliwie jak najmniej tłuste i pocieszam sie, że fryta to w końcu też warzywo ;P
Teraz o zabawie. Uwielbiam patrzeć jak się pięknie potrafi bawić sama! Bardzo lubi Lego, które dostała na Boże Narodzenie. Super, bo na Wielkanoc mam już schowane kolejne dwa zestawy. Nie tylko rozwala to co my zbudujemy, ale też rozkminiła jak łączyć klocki. Na razie najbardziej kręcą ją te najmniejsze, z których układa wieżę. No i uwielbia zestawową parkę - chłopka i dziewczynkę :) Przez większą część dnia chodzi z nimi w rączce :)
Laurencja w pierwszych prawdziwych butkach |
Hitem ostatnich tygodni jest też gra w piłkę nożną, która chyba najbardziej cieszy H. :) Śmiejemy się po co mu syn skoro córcia tak garnie się do piłki :) Jest w tej zabawie niestrudzona, my padamy na twarz, a ona wciąż podchodzi do nas z piłką w łapkach. Zaśmiewa się w głos, gdy tata pada na bramce i gdy krzyczymy "goool!" i bijemy brawo :)
W tym miesiącu kupiliśmy też dla Laury pierwsze poważne butki. Co prawda na spacerach wciąż jest nieuruchomiona w wózku, ale martwiłam się, że marzną jej stópki w attipasach, gdy jeździmy na zakupy do ch i tam Laurencja puszczana jest już wolno po sklepowych korytarzach. Nie chciałam nic bardzo ciepłego i wysokiego, bo zima powoli zbliża się ku końcowi (insallah!). Postawiliśmy więc na sportowe butki, które będzie mogła ze spokojem ponosić też wiosną. Turecka babcia zarządziła, że pierwsze buciki będą prezentem od niej i tak też się stało :) Przy okazji zakupiliśmy też obowiązkowe u niani paputki. Buciki bardzo się Laurze spodobały, wciąż je oglądała i była cała dumna, że ma takie fajne obuwie :) Faktycznie wygląda w nich niesamowicie pociesznie, a jak fajnie zasuwa w nich po korytarzach :) Rośnie nam córcia, oj rośnie...
Po raz kolejny ponawiam prośbę o poprawę w spaniu, a będzie cud miód orzeszki...