U nas szaro-buro i mocno katarowo. Smarkamy wszyscy, a najbardziej Laura. Nie wiem kto ma już bardziej tego kataru dość. U Laury zbliżamy się już ku końcowi, ale Mała zaczyna odmawiać współpracy z fridą, więc zaczyna być coraz ciekawiej.
A na atrakcje nie możemy narzekać. Od piątku wizytuje u nas teściowa z szwagierką :P Miały przyjechać w sobotę, a tymczasem w czwartek dostały wiadomość, że ze względu na spodziewane w sobotę duże opady śniegu ich lot został odwołany. Zaproponowano im lot na piątek, którym ostatecznie przyleciały. Ja tam w te opady śniegu za bardzo nie wierzę. Owszem, zdarzają się w Stambule, ale bardziej prawdopodobny jest dla mnie ukryty overbooking w związku z tym, że w sobotę właśnie rozpoczęły się w Turcji zimowe ferie więc na lotniskach szaleją dzikie tłumy. To niestety standardowe triki w tureckiej obsłudze klienta :] Suma sumarum w piątek późnym wieczorem przyjechały. Laura akurat tego wieczora cudowała ze spaniem, więc postanowiłam ją przeciągnąć, bo i tak pewnie obudziłby ją hałas wjeżdżających walizek.
Gdy przyjechały, Laurę trochę zamurowało :) Ale nasza córcia to niezwykle towarzyska istota, więc szybciutko się rozkręciła i zajęła rozpakowywaniem przywiezionych prezentów. A teściowa poszalała przywożąc nam wszystko to, za czym tęskniliśmy - 2kg baklawy, pide z ziołami, domowy makaron, turecką fasolkę nie do dostania w Polsce, paprykową pastę, turecką herbatę, ba, nawet czajnik do jej parzenia i wiele wiele innych :) Laura zdecydowanie jednak preferuje ciocię ;) Babcia z tego co widzę jest zbyt szałaputna i zdarza jej się dziecko moje wydusić, przydusić, wycałować na siłę, a Laurencja tego nienawidzi więc teraz gdy tylko babcia narusza jej osobistą przestrzeń lub zjawia się niebezpiecznie blisko, głośno wyraża swój sprzeciw :)
H. kazał mi wykorzystać obecność teściowej do bólu, jechać na zakupy, na spacer, spać, malować paznokcie, generalnie odpocząć. Może i głupia jestem, ale dziewczyny, ja tak nie potrafię. Na spacer w taką pogodę (aktualnie non stop pada deszcz, wszędzie jest błoto i kupy brudnego śniegu) zupełnie nie chce mi się iść, na zakupy może i owszem poszłabym, ale poszalałam trochę na poświątecznych wyprzedażach i czuję, że moje konto musi teraz ciut odpocząć. Spać akurat też mi się nie chce, bo Laura od dwóch dni, odpukać w niemalowane, sypia lepiej. Wybudza się, ale potem rano dociąga do 8 więc dramatu nie ma. No więc zwyczajnie za bardzo nie mam co robić, poza tym, dobra, przyznaję, że moje matczyne oko musi czuwać nad poczynaniami teściowej :D
Pewnie ciekawe jesteście jak wygląda moja współpraca z turecką teściową :) Cóż, mamy za sobą wzloty i upadki, ale od już 10 lat muszę chyba powiedzieć, że dogadujemy się całkiem nieźle. Moja teściowa to naprawdę w porządku kobieta, troskliwa mama, domatorka, świetna gospodyni, po prostu dobry człowiek. Ale pochodzimy jednak z dość różnych kultur, jesteśmy inaczej wychowane i stąd czasem zaliczamy te upadki na naszej lini teściowa-synowa. Nie, nie kłócimy się. Teściowa czasem ma jednak w moim mniemaniu głupie pomysły i zwyczajnie obawiam się, że takowy przyjdzie jej do głowy, gdy ja będę beztrosko łaziła po centrum handlowym. Przede wszystkim upiera się co do jedzenia Laury. Wczoraj uparła się by dać jej na obiad jajko na twardo rozdryzdane w jogurcie. No proszę Was bardzo, co to ma być? Jajo & jogurt zupełnie mi razem nie pasują. W życiu bym tego nie zjadła z obawy o żołądkowe rewolucje. Jogurt Laura naprawdę lubi, ale co do jajka to przekonana nie jest. Czasem zje jajecznicę, ale najczęściej wszystko wypluwa. Powiedziałam teściowej, że jajko, owszem, może jej dać, ale z chlebem (ugotowane jajo już czekało, gdy wróciłam z sypialni po położeniu Laury na drzemkę). Niby przytaknęła, a potem, gdy Laura wstała, nagle wystartowała z talerzem jaja w jogurcie. Wyraźnie powiedziałam co o tym myślę, i że się nie dogadamy jeśli nie będzie mnie słuchała, ale ostatecznie odpuściłam, bo przecież znam moje dziecko :) Laura skrupulatnie wypluła wszystko co babcia zdążyła włożyć jej do buzi, a na kolejne próby zbliżenia się z łyżeczką zaczęła niebezpiecznie machać łapką. Moja ci ona! Nie omieszkałam się więc powiedzieć, że wiedziałam, że tak właśnie zrobi i lepiej wyjdzie na współpracy z wnuczką, jeśli będzie mnie jednak słuchała. No i teraz niby słucha, ale nie dalej jak godzinę temu przygotowała Laurze talerz owoców - jabłko, banan, mandarynka. Tym razem zapytała mnie czy może jej to dać, powiedziałam więc, że jak najbardziej jabłko i banan do rączki, ale mandarynkę może dać jej ugryźć nie dając do ręki albo niech posadzi ją wtedy w krzesełku do karmienia, bo Laurencja puszczona wolno z owocem w ręce traktuje wtedy sokiem podłogę w całym salonie. Laura jabłka odmówiła, banana też nie chciała. Ani mandarynki. Odwróciłam się na chwilę, a w międzyczasie moja teściowa na siłę próbowała wcisnąć Laurze mandarynkę do buzi. No hellolłłł!!! Także jak widzicie, to takie pierdołki, no ale trochę mi ciśnienie podnoszą :] Zdecydowanie mogłam trafić znacznie gorzej. Wierzcie mi, tureckie teściowe potrafią być niesamowitymi heterami. Taka najgorsza polska to pikuś przy nich! Uwielbiają się wysługiwać synowymi, oczekują traktowania syna jak królewicza, a przy tym najcześciej są wiecznie chore i umierające. No, moja też uwielbia narzekać na zdrowie, ale ogólnie fajna z niej kobita :)
Zdecydowanie odciążyła mnie w kuchni przejmując całkowicie gotowanie. Dzięki temu zamierzam w ciągu najbliższych dni podciągnąć się trochę z pisaniem :)
Jutro jadę na spotkanie z potencjalną nianią. Po tym jak koleżanka powiedziała mi, że jednak u ich niani, pani Ani, chyba nam się nie uda, bo niania ma komplet dzieci i kolejne czekające w kolejce, mocno się podłamałam. Zaczęłam szukać kogoś innego, rozmawiałam nawet z dwoma kobietami, ale życzyły sobie podwójną stawkę pani Ani... Ostatecznie spróbowałam jednak porozmawiać z panią Anią osobiście, zadzwoniłam i chyba udało mi się ją przekonać do 2h dziennie. Pani Ani zaprosiła mnie więc na jutro by ustalić szczegóły. Trzymajcie kciuki :) Nieopodal rzeczonej niani jest fajna siłownia, może więc będę miała okazję zmniejszyć sobie tyłek ;)
W trakcie przygotowań na przyjazd babci i cioci :) |
Hahah, niezle przeboje z tesciowa. Tez by mi takie zachowanie cisnienie podnioslo. Na sama mysl o jaju wymieszanym z jogurtem dostaje dreszczy. Ja wiem, ze ona na pewno chce dobrze dla wnuczki, ale efekty moga byc odwrotne, bo w ten sposob moze Laure zniechecic do jogurtu.
OdpowiedzUsuńA na jak dlugo tesciowa u Was zostaje?
p.s. U nas szkarlatyna, tak dla odmiany, zeby nudno nie bylo :)
Wizyta niedługa - do 3.02.
UsuńSzkarlatyna??? Rany boskie, to faktycznie macie ciekawie... Zdrówka!!!
Kiedyś musiał nadejść ten dzień, w którym Stefano prztniesie z przedszkola jakieś świństwo, większe od przeziębienia. Humor jest całkiem całkiem, ale niestety nocą swędzenie się nasila. Jesteśmy na atybiotyku i teoretycznie już w środę mógłby wrócić d przedszkola. Zobaczymy
Usuńdo 3 lutego dasz radę :) Ja też mam spoko teściową, ale nie wyobrażam sobie nas dwóch pod jednym dachem!
Oj Kochana, to macie wesolo :)
OdpowiedzUsuńMoze nie uda Ci sie wykonac planu H. ale juz odpoczynek od garow to swietna sprawa! Moge sobie wyobrazic, ze taka kochajaca babcia moze dpoprowadzic Cie do palpitacji serca- "ona chce dobrze- moze H. jadl chetnie jajo z jogurtem ?? i Laurka tez powinna?? ;)"
A tak serio, fajnie, ze przywiozla Wam tureckie specjaly- orginaly zawsze najlepsze!
Trzymam kciuki za nianie- obejrzyj sobie ale ta kobiete dokladnie- wiesz, ja z tych podejrzliwych i Laurka ma trfic w dobre rece!!
Buziaczki :**
Oooo, tak właśnie było! "W Turcji to normalne jedzenie, dzieci je jedzą" grgryegewyurgrw! Nigdy nie słyszałam, ale wiem, że Turcy mają skłonności do dziwnych połączeń typu makaron+jogurt, makaron+ketchup, ryż+ziemniaki itp.
UsuńGorszego polaczenia jak jogut z jajem chyba nie ma!
OdpowiedzUsuńTo ja juz na swoja teściową w takim razie nie narzekam bo akuraat w porównaniu z twoja wypada lepiej ;-)
Hhhehe, no nie brzmi ani nie wygląda to apetycznie :)
UsuńMoja ogólnie jest całkiem fajna, no ale każdy z nas ma te swoje smaczki ;)
Sam tytuł przyprawił mnie o dreszcze, ale to tylko kwestia moich osobistych doświadczeń z wizyt "mamuni" mojego męża...
OdpowiedzUsuńHmm, jajko z jogurtem :) Nie brzmi apetycznie, ale zakładam, że tam w Turcji tak się po prostu jada?
Na całe szczęście macie rezolutną córcię, która potrafi zadbać o własne interesy :)
Hehhhe, prawda? :D
UsuńTak właśnie twierdziła i ja skłonna jestem uwierzyć, ale to wcale nie zmieniło faktu, że nie miałam najmniejszej ochoty nakarmić tym mojego dziecka :)
To tylko pozazdrościć takiej zdrowej relacji z teściową. No i należy Ci się jakiś order cierpliwej synowej czy coś :D
OdpowiedzUsuńWitaj :)Czyli podczas tej całej wizyty, a może raczej nalotu teściowej oczy będziesz miała dookoła głowy ;)
UsuńDzięki, Kasiu!
UsuńBeata, no taka rola synowej :D
Jak rozmowa z pania Ania? Mam nadzieje, ze pomyslnie? ;)
OdpowiedzUsuńHmm... Wizyty tesciowej wspolczuje. Nawet jesli babka jest w porzadku, to jednak obca osoba w domu... A wlasciwie dwie, bo jeszcze szwagierka... Widze jednak duuuzy pozytyw - to NIE 3 miesiace! :D Chociaz, ja podczas wizyty mojej tesciowej akurat bosko odpoczelam od garow. Wladanie w kuchni odstapilam jej z moim blogoslawienstwem. ;)
A w goscine z tureckimi pysznosciami, to bym chetnie wpadla! :)
Zapomnialam dodac, ze jajko z jogurtem brzmi obrzydliwie! Moze rewolucji bym sie po tym nie spodziewala, ale w smaku musi to byc okropne! To jakas turecka szkola karmienia dzieci? ;)
UsuńNo właśnie... W tej kwestii trochę nie możemy się z H porozumieć, bo trudno mu zrozumieć, że jego mama i siostra to dla mnie mimo wszystko obce osoby. W sumie kochany jest, że w stosunku do moich rodziców nie czuje takiej bariery, ale ja jednak jestem polski dzikus społeczny (za takowych nas uważa) i mam swoje dziwactwa ;)
UsuńBoże, 3 miesiace, Agata już Ci to kiedyś napisałam - za to poświęcenie trafisz prosto do nieba, jak bum cyk cyk!
Moja teściowa też ciągle wpycha w Gabrysie jedzenie a co gorsza nie są to banany, mandarynki, jabłka które swoją drogą moje dziecko uwielbia, a słodycze. I te jej argumenty "przecież to jabłecznik to same jabłka, nic jej od tego nie będzie. Nie jest tak że Gabi nie je w ogóle słodkiego, ale wiem że jak zje za dużo to będą problemy z kupką, ale ja mogę mówić swoje a ona swoje. ... U nas choroba na całego, mąż na antybiotyku, Gabi też. Były nawet chwilę grozy bo to pierwsza poważna chroba Gabrysi, była wizyta pogotowia i chwilowy szpital. Całe szczęście puściłi nas do domu i ostro się kurujemy.
OdpowiedzUsuńO matko boska... pogotowie. dziewczyny, zdrowiejcie!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJajko z jogurtem? Fuuu. Moja teściowa na szczęście podziwia moje karmienie Jakuba i się nigdy nie wtrącała. No dobra. Raz. Jak dałam mu jabłko, no bo przecież się zakrztusi! Ale żeby wciskać jedzenie?
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie, jak po wizycie z nianią. Siłownia wypali? :D jak ja bym chciaaała. Hm. Tzn chciałam. Najlepszy sposób na formę, bo w domu to wiele się nie da. Szczególnie u nas :D zastanawiam się za to nad jogą dla ciężarnych, bo powoli wysiada mi kręgosłup. Powodzenia w resztce dni z teściową ;)
Moja też się w sumie nie wtrąca i bardzo jej za to jestem wdzięczna. Na szczęście jej niefajne zapędy w dokarmianiu Laury szybko minęły, uff ;)
UsuńA siłownia no mam nadzieję wypali! Czekam tylko aż ruszymy z niania.