środa, 6 stycznia 2016

15!

No i znowu z poślizgiem, jak ze wszystkiem zresztą ostatnio.

Wciąż nie wiem ile nasza Laurencja waży i mierzy, ale w połowie stycznia mamy wreszcie umówiony termin szczepinia MMR więc będzie okazja. Tak, do tej pory nie udało nam się zaszczepić, bo albo jakieś katary przechodzimy albo brakuje szczepionki.

Przy okazji... jeden z wyników naszej pamiętnej sesji ;) Nie mogę wyjść z podziwu dla pani fotograf, że jakimś cudem udało jej się uchwycić taki laurencjowy uśmiech! Chyba jedyny w czasie całych 4 godzin trwania sesji!

Po raz kolejny nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo Laura się zminiła w ciągu zaledwie 30 dni. Największą zmianą jest umiejętność chodzenia. Miesiąc temu ledwo dreptająca Laura dzisiaj biega :) A jak się przy tym zaśmiewa :)) Biega, obkręca się, schyla się głową w dół i podziwia świat do góry nogami patrząc sobie przez nogi :) wyobraźni jej nie brakuje. Będąc u dziadków opanowała też wchodzenie po schodach. Zawsze staraliśmy się ją po prostu trzymać od nich z daleka, raz jednak pozwoliłam jej do nich podejść i Laurencja zupełnie nagle rozpoczęła wspinaczkę. Skoro już nauczyła się wchodzić, chcieliśmy też nauczyć ją schodzić ze schodów. No i owszem, kuma o co chodzi, ale cierpliwości do schodzenia tyłem starcza jej średnio do połowy schodów. Resztę woli pokonać zamachując się koptykiem do przodu, a wiadomo jak to się może skończyć. Przy okazji zaliczyła też pierwszy upadek ze schodów, a jakże. 

Laurencja w swojej miejscówce :) Uwielbia tam przesiadywać

Boże, ile się strachu najadłam. Niestety zdarzyło się to przy mnie. Weszłyśmy po schodach, Laura szła obok mnie, chciałam sprawdzić telefon, obejrzalam się, a Laura była już na ich skraju. Zupełnie niespodziewanie musiała zawrócić podczas gdy ja myślałam, że idzie za mną. To kolejna dla mnie lekcja, że po Laurencji można się spodziewać dosłownie wszystkiego i nie mogę spuścić jej z oczu nawet na sekundę. Laura zrobiła krok i poleciała w dół, a ja za nią. Schody na szczęście nie były wysokie i wyłożone miękkim dywanem, ale to zawsze około 6-7stopni, które porządnie ją wystraszyły, a mnie jeszcze bardziej. Na szczęście nie stało jej się zupełnie nic, nie miała nawet żadnego siniaka. Przeraziłam się jednak nie na żarty. Miałam nadzieję, że i Laura wyniosła z tej sytuacji pewną lekcję i nie będzie się zbliżała do schodów. Eh ja naiwna. Minęło od upadku może z pół godziny, a Laura prowadzona za rączkę znowu próbowała nóżką zrobić krok w powietrzu.

Sylwestrowa piżamówka

Pięknie bawi się sama. Ma tyle zabawek, a najbardziej zajmuje ją... pusta butelka (koniecznie z zakrętką!), pusta szminka i krótki sznurek koralików choinkowych :] Koraliki wiesza sobie na szyi, butelkę i pomadkę do znudzenia odkręca i zakręca. 


Mówi niewiele. Właściwie mam wrażenie, że w kwestii mowy trochę się cofnęła, bo mówiła już przecież "dziadzia", "dede", "jaja", a teraz głównie "mama" i od święta "baba". Rozumie jednak wszystko doskonale i to zarówno po polsku jak i po turecku. Reaguje na prośby o buziaka, gdy tylko słyszy coś o pożegnaniu typu "do zobaczenia" po polsku czy turecku od razu macha łapką "bye bye", na pytanie ile ma problemów łapie się za głowę i nią kręci :D Uzbrajamy się więc w cierpliwość i czekamy :) Mimo to nie ma najmniejszego problemu by wyrazić siebie i pokazać czego chce lub nie chce. Pokazuje łapką i bardzo wymownie mówi "hm", a jak się jej nie da tego czego pokazuje to lament gotowy. Gdy nam coś podaje mówi natomiast coś jak "al". To po turecku "weź/trzymaj", ale nie jesteśmy pewni czy mówi to świadomie. Gdy chce iśc spać, ciągnie do mnie i do wszystkich pozostałych macha łapką bye bye :)))

Laurencja idąca w tany ;) Jej faworytem jest ostatnio gimnastyka z Myszką Mickey. Dzięki Ci Boże za Disney Junior.... ;)

Je już praktycznie wszystko oprócz mięsa i ryb. Te natychmiast wypluwa. Apetyt ma różny, ostatnio trochę gorszy. Czasem zje jajecznicę z całego jajka, do tego chlebek suchy, który sama skubie i z masełkiem ode mnie. Czasem muszą za nią chodzić krok w krok z łyżeczką, żeby zjadla choć trochę. Zaczęłam też podawać jej herbatkę, na razie rumiankową. Głównie chodziło mi o to by podać jej coś ciepłego, gdy wracamy zmarznięte ze spaceru lub w mieszkaniu jest chłodno. Herbatka jej smakuje, ale największą przyjemnością Laurencji jest żebranie ode mnie kawy :] Chyba pójdę za przykładem Agaty i zacznę przygotowywać jej słabą inkę, choć nie jestem pewna czy nie jest na to za wcześnie. Może i wcześnie, ale codziennie wyżebruje ode mnie te 3-4 łyki kawy z śmietanką :) Poza tym uwielbia pić wodę, z czego bardzo się cieszę. Sok też wypije, ale bez fajerwerków.


Od wczoraj podaję jej jedzonko na talerzu. Zorientowałam się, że jesteśmy mocno do tyłu z nauką samodzielnego jedzenia. Kupiłam więc fartuszek, zestaw sztućcy i wczoraj Laura dostała porcję makaronu pod nos. Była zachwycona! Ma co prawda problem by nabić jedzenie na widelec, ale bez większego problemu trafia nim do buzi. Dzisiaj podam jej kaszę z warzywami, którą będzie jadła łyżeczką, ciekawa jestem jak sobie poradzi :)


Wciąż karmię ją piersią, ale tylko w nocy i w ciągu dnia przed spaniem. A śpi już tylko raz dziennie, w południe mniej więcej 1,5h. Z jednej strony mam ochotę odstawić ją od piersi, z drugiej żal mi jej to zabierać. Laura cycusia uwielbia, ja w sumie też lubię karmić, ale fajnie byłoby odzyskać wolność, wiadomo :) Poza tym troszkę boję się jak sobie poradzimy z nią w nocy bez cycka, jeśli odstawienie nie poskutkuje u nas lepszym spaniem. Spanie to u nas temat rzeka. Ostatnio co noc mamy jakieś przygody. Do mniej więcej 3-4 Laura śpi w miarę ok, czyli budzi się 1-2 razy, ale po dostaniu cycka daje się szybko ululać. Jednak po 3 coś jej się przestawia, nie wiem czy do tej pory wysypia się już czy coś jej się chrzani, ale budzi się, cycka, a potem świruje. Siada na łóżku, więc ja też się podnoszę, żeby pobujać ją w łóżeczku. Wtedy ona nagle kładzie się z zamkniętymi oczami (!) i leży tak przez 1-2 minuty. Już się cieszę, że zasnęła i kładę się obok by wreszcie zamknąć oczy, a ona wtedy znowu siada i ryczy. Czy ktoś coś z tego rozumie??? W łóżeczku bywa, że bujam ją z dwie godziny, w czasie których sama co chwilę zasypiam, głowa mi leci, ręka spada z łóżeczka... normalnie dramacik. W dodatku niemal za każdym razem, gdy już mam nadzieję, że zasnęła, bo nie rusza się od dłuższej chwili i zwalniam bujanko, Laurencja od razu się ożywia, wali giczałami w ściany łóżeczka, skrobie siatkę paznokciami. Najczęściej szlag mnie trafia, ale od 3 dni spłynął na mnie jakiś taki święty spokój. Z cierpliwością zmagam się z nią co noc i nawet nie krzyczę ;P Poza tym wieczorami jestem miła dla męża, a wczoraj nawet obejrzałam z nim film! No dobra, miało być o Laurze, nie o mnie, ale dumna z siebie jestem no, choć nie mam pojęcia skąd mam na to wszystko siły i czasem zastanawiam się kiedy to się na mnie odbije, przewrócę się ze zmęczenia i nie wstanę. Oby tylko to nastąpiło w weekend co by H mógł przejąć pałeczkę opieki nad dziecięciem ;)



Co jeszcze... Laura uwielbia pieski :) Cóż, to po mamusi. U dziadków aż piszczała z radości na widok naszej jamniczki i huskiego. Z jamnikiem obchodzi się dość brutalnie - ciągnie za wąsy, za ogon, ale Tequilla nasza to usposobienie wyrozumiałości więc wszystkim torturom poddaje się potulnie, a gdy ma dość ucieka pod stół :) Husky z kolei doprowadza Laurę do spazmów radości, na sam jego widok mała aż krzyczy :) Oczywiście z tak dużym psem nie za bardzo wychodzi zabawa, ale wystarczy, że musknie jej sierść i jest cała szczęśliwa :))) Na pieski mówi "bibi", nie mamy pojęcia skąd jej sie to wzięło.

Uwielbia przytulaski i rozdawanie buziaków pod warunkiem, że odbiorca całusków cieszy się wystarczająco głośno :) Miniony miesiąc to jednak niezaprzeczalnie miesiąc miłości do taty. Gdy tylko tata wychodzi z pokoju jest płacz, a gdy wracając z pracy pojawia się w drzwiach, Laura od razu rzuca to co ma w rączce i biegnie z otwartymi ramionkami. Wczoraj dosypiałyśmy rano po ciężkiej nocy i obudziłyśmy się, gdy H już wyszedł do pracy. Laura od razu wybiegła z sypialni krzycząc "baba, baba" :) 

Generalnie wszystko na duży plus, tylko to spanie cholerne pozostaje... Wczoraj wymacałam jej wychodzącą dolną lewą 4 i 5. Na pewno jej doskwierają, bo Laura znowu zaczęła atakować nas zębami. Podaję jej przed spaniem nurofen, ale jak widać niezbyt działa. A może to nie o to chodzi, no bo przecież zęby czy nie zęby jeszcze się nie zdarzyło, żeby przespała ciągiem dłużej niż 4h :(

Wiem, wiem, będzie lepiej. O tym myślę i tego się trzymam ;)

17 komentarzy :

  1. Nie wiem czemu ale Twoj blog mi sie nie aktualizuje... :( zagladm tu ot tak, co kilka dni i wtedy widze nowy post. Masz jakas rade dla mnie?? Swoja droga moj blog tez sie chyba z nowym postem jakos nie pokazuje....:(
    Wracajac jednak do wlasciwego tematu- Piekne zdjecie/a Kasiu Jakie masz sliczne oczy!!! One normalnie swieca ze zdjecia, o usmiechu Laurki nawet nie wspomne- cukiereczek sliczny :*
    Mysle, ze malutka rozwija sie dobrze i jest madrym dzieciaczkiem- jedzenie zalapie w mig, schody jak widac rowniez a odwazna natura jeszcze nie raz da Wam sie we znaki ;) Panienka lubi eksperymenty ;)) przyprawiajac Matke o palpitacje serca ;)))Co do mowy- moze maly leniwiec?? Potem jak sie rozgada to uszy Ci zwiedna :) Co do kawy- nie spotkalam sie z tym nigdy- pijesz slodzona?? Moze kakao tez by jej smakowalo?
    Pozdrawiam was serdecznie i zycze lepszych nocy....one kiedys nadejda...naprawde :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę właśnie, że jest jakiś problem. Twój blog również się nie aktualizuje. Podpytam H czy jest na to jakaś rada, bo sama średnio to wszystko ogarniam ;)
      Oj, dziękuję za te wszystkie komplementy :***
      Odważny eksperymentator - nie brzmi to dobrze dla troskliwego serca matki :D Jeśli chodzi o mowę to się nie martwię. Laura na codzień wystawiona jest na aż trzy języki, nie dziwota więc, że potrzebuje więcej czasu by to wszystko sobie poukładać. Jestem spokojna tym bardziej, że widzę, iż rozumie te same polecenia w dwóch językach, czyli zdaje się, ze wszystko idzie dobrym torem. A jak to było z Twoimi dziećmi?
      Kawę, owszem, piję słodką i z śmietanką, nie chwaląc się robię naprawdę pyszną ;P nic dziwnego, że Laurencji smakuje :D W sumie dobry pomysł z kakao. Muszę spróbować, dzięki! :*

      Usuń
  2. Miło poczytać, tyle wspaniałych wiadomości. U nas z jedzeniem też bywa różnie, ostatnio ledwo co udaje mi się podać małej. 90% idzie do kosza, ale przecież nie przywiąże małej do krzesełka i nie zmuszę do jedzenia. Z jedzenia najciekawszy jest talerz i możliwość rozgniatania miękkich warzyw/owoców rączkami.

    A jeśli mowa o spaniu.. ile macie drzemek w ciągu dnia? My wcześniej też mieliśmy problem, ale kładłam Nadię nawet 3-4 razy. Potem usypiałam ją 4 godziny.. Teraz kładę ją raz dziennie, zawsze między 11 a 12, jak potem jest jeszcze zmęczona to ją zabawiam. I problem zniknął, wystarczy 10 minut i mała zasypia na rękach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również wychodzę z założenia, że na siłę nie warto karmić. Jeśli dziecko będzie głodne, to zje i tyle w temacie. Laura też lubi mielić łapą w talerzu, ale na razie (odpukać!) bardziej rajcuje ją próbowanie nałożenia jedzenia na łyżkę/widelec.

      Co do drzemek... z dwóch właśnie zeszłyśmy do jednej, mniej więcej półtoragodzinnej, między 13 a 15. Wtedy Laura jest śpiąca. Najczęściej zasypia wieczorem bez problemu. Problem pojawia się w nocy, bo budzi się co najmniej 3 razy, w tym raz na dłużej :S

      Usuń
  3. Maly kamikadze z Laurencji! ;) My mamy schody z tarasu, co prawda to tylko 3 stopnie, ale zakonczone betonem i zawsze mialam wizje, ze Potwory spadaja i roztrzaskuja sobie o niego glowy. Na szczescie oboje jakos grzecznie nauczyli sie schodzic kurczowo trzymajac sie szczebelkow poreczy. :)
    Mowa Laury sie nie przejmuj. Ma jeszcze czas. A to "cofniecie" obserwowalam tez u Nika. Kiedy uczyl sie nowych slow, na jakis czas porzucal stare, ktore juz znal. Po jakims czasie wracaly w juz nieco zmienionej formie. ;)
    A co do niejedzenia miesa, czytalam kiedys, ze wiekszosc dzieci za nim nie przepada, bo ich organizmy zwyczajnie potrzebuja go bardzo niewiele. :)
    Co do spania nie pomoge za bardzo. Wiekszosc rodzicow musi po prostu znalezc "sposob" na swoje dziecko. ;) A probowalas kombinowac z drzemka? Moze jest troche za pozno i Laura jest w nocy wyspana? Moje Potwory w czasie przerwy swiatecznej spaly w dzien po 3 godziny, a potem rano do 7 i w rezultacie lazily po nocy, Bi budzila sie po dwa razy na siusiu, przychodzili do naszego lozka, itd. ;) Albo odwrotnie, moze trzeba drzemke opoznic? Moj kolega kiedys opowiadal, ze pediatra polecila im przeniesc drzemke corki z 11 na 13, zeby mala lepiej spala. Podobno przy wczesniejszej byla troche przemeczona wieczorem i skutkowalo to gorszym snem. Dzieci to naprawde dziwne stworzenia. ;)
    A inke mysle, ze spokojnie mozesz Laurze juz dawac. Ja robilam pol kubka lurowatej inki, a reszte zalewalam mlekiem. Nie powinno jej raczej zaszkodzic, to jest raczej mleko o smaku inki. ;)
    A, bym zapomniala! Zdjecia z sesji sa piekne! Jacy Wy wszyscy ladni, cala trojka, normalnie napatrzec sie nie mozna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U rodziców to właśnie są schody bez poręczy... Jezzzu, Agata, myślałam, że zemdleję z przerażenia. Nie mogłam uwierzyć, że nic jej się nie stało, nic! Nawet siniaka się nie dorobiła!
      Wiesz, ja się tym mięsem zupełnie nie przejmuję. Sama nie za bardzo za nim przepadałam jako dziecko, a ryby zaczęłam jeść grubo po 10. roku życia. Temat nawinął się, bo H, wychowany nad morzem i przyzwyczajony do świeżych ryb w menu obiadowym, marudzi, że Laura to prawie wegetarianka :)
      Z tą cholerną drzemką już za bardzo nie wiem co kombinować. Laura śpi raz w ciagu dnia, niedługo, bo niecałe 2h i mniej więcej w południe, od ok. 13. Jeśli przesunę ją wcześniej to nie dociągnie do wieczora, jeśli położę ją później to z kolei będzie mi brykać do 22... Pozostaje jeszcze opcja odstawienia cycka, tylko boję się co zrobimy jeśli to się nie sprawdzi, a przecież cofnąc tego kroku już nie będzie można... Poza tym muszę chyba dojrzeć do tego kroku psychicznie ;)
      Inkę spróbujemy! Sama zresztą też lubię :D
      Ah, dziękujęmy :) Sesję polecamy, bo pamiątka cudowna, tylko dość męcząca.

      Usuń
  4. Moze do Laury docierają te łyki kawy w nocy? :D hyhy tak myślę sobie, że u nas swojego czasu było podobnie, ale już nie potrafię sobie przypomnieć powodu, bo to zaledwie kilka nocy było. Trzeba kombinować. Zmienić godzinę drzemki może? Albo właśnie spać dalej od Laury? ;) o tym jeszcze napiszę, ale Kuba Np. śpi lepiej, od kiedy jest w swoim pokoju. Moze za głośno chrapałam:p
    Poza tym - śliczni jesteście! I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, pewna nie jestem, ale aż trudno mi w to uwierzyć! To są naprawdę łyczki, 3-4, poza tym w międzyczasie Laura zalicza drzemkę, z którą nie ma problemu. Czekam z niecierpliwością na Twój post jakubkowy!
      Dziękujemy :*

      Usuń
  5. Witam w nowym roku i życzę aby byl sprzyjajacy :)
    Kochana, w swieta byla okazja zeby naprostowac u nas pewne sprawy i odstawilam Riczi od piersi i odtąd przesypiamy cale noce! Mimo choroby i zabkowania.Trudno mi bylo podjac ta decyzje, , zresztą jako matka karmiąca dobrze wiesz o co chodzi, ale kiedyś to musialo nastąpić. Ostatnie miesiace to byla dla mnie meczarnia bo malutka chwytala i trzymala poers zabkami co sprawialo bol i doprowadzalo do szewskiej pasji.Diszlam wiec do wniosku ze dziecko bedzie szczesliwsze bez mojego mleczka ale zamiast sfrustrowana matke bedzie mialo w niej ukojenie.Mimo tego ze minely dwa tyg mala jeszcze się o cyca dopomina ale idzie ku lepszemu.A cala reszta to tak jak u was...rozrabiaka! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! Gratulacje!!! Pewnie, że lepsza uśmiechnięta mama! U nas ząbkowanie na razie nie jest dużą przeszkodą w cyckaniu. Czasem Laura mnie ugryzie, ale zdarza się to naprawdę rzadko... Poza tym przyznaję, że chyba jeszcze nie dojrzałam do tej decyzji psychicznie ;)

      Usuń
  6. Witam w nowym roku i życzę aby byl sprzyjajacy :)
    Kochana, w swieta byla okazja zeby naprostowac u nas pewne sprawy i odstawilam Riczi od piersi i odtąd przesypiamy cale noce! Mimo choroby i zabkowania.Trudno mi bylo podjac ta decyzje, , zresztą jako matka karmiąca dobrze wiesz o co chodzi, ale kiedyś to musialo nastąpić. Ostatnie miesiace to byla dla mnie meczarnia bo malutka chwytala i trzymala poers zabkami co sprawialo bol i doprowadzalo do szewskiej pasji.Diszlam wiec do wniosku ze dziecko bedzie szczesliwsze bez mojego mleczka ale zamiast sfrustrowana matke bedzie mialo w niej ukojenie.Mimo tego ze minely dwa tyg mala jeszcze się o cyca dopomina ale idzie ku lepszemu.A cala reszta to tak jak u was...rozrabiaka! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjęcie tańczącej Laury mnie rozbawiło i wzruszyło i do tego pewnie kręcąca pupka i jak cudnie się uśmiecha cudna ona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) kręcąca pupka, obrót w prawo, obrót w lewo, przysiad :)

      Usuń
  8. Na pewno Laura w końcu się rozgada :) Ma jeszcze czas, a dzieci dwujęzyczne zaczynają troszkę później, bo wiadomo, że mają już od początku trudniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy to przypadek, ale Antek nad ranem też jest niespokojny. Nawet nie odkładam go do łóżeczka, bo musiałabym wstawać co 30min. Kiedy śpi z nami owszem, kręci się bardzo, ale w gruncie rzeczy śpi. Też jeszcze karmię ;) Czasem męczy mnie to bardzo, ale w czasie kiedy Antek choruje, albo wychodzą mu zęby i nie chce jeść, pierś jest wybawieniem. Odstawienie nie jest równoznaczne z przesypianiem nocy - właśnie w święta widziałam się z koleżanką, ktora przeklina, że odstawiła młodego (a ma 7mscy), bo teraz musi wstawać w nocy robic MM, a młody budzi się tak samo często jak budził się do czasu odstawienia. Co więcej - łatwiej było uspokoić przy piersi i szybciej zasypiał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci, że schody plus dzieci, to jest mój mały zajob... My co prawda nie mamy, ale te na klatce schodowej brrr. Eliza to było spokojne dziecko, ale Lila... Ona najchętniej by po nich biegała, a ja dostaję zawału.
    Uśmiech Laury z sesji- przepiękny, taki niewinno-zalotny :)
    Noce, noce... ja się już czasami nie łudzę, że w końcu prześpię całą (!!!), całą, cholera jasna, noc.

    Ale fajnie Mała tańczy, Lila tak zasuwała przy Bałkanicy, przypomniała mi się teraz, i aż westchnęłam... jak to dawno było :(

    OdpowiedzUsuń