No u nas niestety niezbyt wesoły, bo kompletnie chorobowy. Z tym, że najgorsze już chyba za nami więc wraz z 21.03 jest i światełko w tunelu. W środę Laura po południu zupełnie nagle zaczęła okropnie kaszleć i tym samym zaliczyła swój kolejny pierwszy raz. Pierwszy w życiu kaszel. Bidulka moja, początko bardzo się go bała więc gdy tylko zaczynał się atak kaszlu, Laura uderzała w płacz, który z kolei tylko nasilał kaszel. Pomogło nasze bicie brawo, przynajmniej przestała się bać. Czwartek i piątek spędziłyśmy więc w domu, a posiadówkę rozpoczęłyśmy od wizyty u lekarza. Początkowo nie brałam lekarza pod uwagę, bo jakoś nie pasowało mi by iść do niego tylko z kaszlem. W nocy z środy na czwartek Laura kaszlała jednak tak jakby miała sobie płuca wypluć, z płucek dochodziło szemranie, normalnie jedno wielkie nieszczęście. Zaraz z rana pognałyśmy więc do przychodni, ale pani doktor potraktowała nas trochę ... hmmm, miałam wrażenie, że z politowaniem. Przytaknęła na syropek na kaszel, w który sama już się zaopatrzyłam, potwierdziła psikanie spreyem gardła, które zostało nam jeszcze z poprzedniej choroby, a z nowych zaleceń to poleciła mi... zakraplać dziecku nos solą morską i gdyby była wydzielina, to odciągać, najlepiej Katarkiem. I wrócić za tydzień, jeśli nie minie. Trochę się we mnie zagotowało, ale sama już nie wiedziałam czy to lekarz konował czy ja przesadzam. W piątek wieczorem doszedł oczywiście katar :( I brak apetytu, i senność i ogólne niezadowolenie z życia. Podsumowując, ciężki weekend za nami.
W poniedziałek katar magicznie zniknął, a kaszel jakby zmalał więc po krótkim wahaniu zawiozłam Laurę do niani. Ależ się ucieszyła! :) Gdy po nią przyjechałam była roześmiana, radosna, normalnie cudowne dziecko! I dostałam pierwszą laurusiową pracę - same zobaczcie ;-)
Dzisiaj z kolei niania mi zakomunikowała, że Laura przygruchała sobie chłopaka :D Podobno prowadza się z Mieszkiem za rączkę, ojjj jakbym chciała to zobaczyć :DDD Odpowiedziałam z przekąsem, że laurowy tata na pewno bardzo się ucieszy :-]
Poza tym mam już serdecznie dosyć zimy i tych jej upierdliwych powrotów. Zupełnie nie wiem jak Laurę ubierać do niani, bo gdy ją do niej wiozę jest najczęściej około 5 stopni, a gdy ją odbieram 10. W dodatku muszę brać pod uwagę, że bawią się w pomieszczeniu, ale też dość często na dworze. Mam już wielką ochotę wymienić jej kurtkę na wiosenną i zapomnieć o rajstopach, no ale niestety, poranny chłód jeszcze mi na to nie pozwala. Sama też mam już serdecznie dość zimowych buciorów i tych płaszczy, grubych kurtek i innych pierdół. Jak ja marzę by pognać na siłownię w trampkach i polarku! Mam wrażenie, że od strony logistycznej jazdy do niani będą znacznie łatwiejsze.
Siłownię nie odpuszczam i na ile tylko pozwala mi laurowe zdrowie chodzę codziennie. To już ponad miesiąc jak rozpoczęłam treningi. Miałam nadzieję, że po takim czasie będą widoczne już pierwsze wyniki, ale doopa. Waga stoi w miejscu, wymiarowo prawie się nie zmieniłam. Kilka centymetrów ubyło w biodrach, to tyle. Oczywiście czuję się znacznie lepiej, mam wrażenie, że ciało jakby nabrało jędrności, ale nie oszukujmy się, liczyłam na większe efekty. Nie wiem czy robię coś źle, czy powinnam jeszcze być cierpliwa. Miałam nadzieję, że sport okaże się wystarczający, że obejdzie się bez wprowadzania diety, ale chyba muszę na poważnie zacząć układać menu w wersji light. Problem w tym, że nie umiem gotować tak by dla mnie to było light, a dla Laury i H. pełnowartościowy posiłek. Poza tym u nas w domu chyba nikt nie lubi mięsa gotowanego :S Mam świadomość, że jemy za dużo smażonych dań, ale co zrobić gdy takie smakują najbardziej? Najchętniej wybrałabym się do dietetyka, ale niestety jest to dość kosztowna fanaberia.
W sprawie pracy zostałam zaproszona na drugą rozmowę co na kilka dni poskutkowało u mnie kompetnym mętlikiem w głowie. No ale powiedziało się A, przyszła i kolej na B. Czekam z niecierpliwością, jestem ogromnie ciekawa jakie rezultaty to wszystko przyniesie...
W piątek wyjeżdżamy do moich rodziców na święta. Niby niewiele czasu minęło od poprzedniej wizyty, ale ostatnio dziadkowie za bardzo nie mogli nacieszyć się wnuczką z racji na jej podły humorek i gorączkowanie :S Liczę więc na to, że tym razem dopisze i pogoda i laurowe samopoczucie. Cieszę się, że w tym roku będziemy mogli spędzić Wielkanoc rodzinnie. Rok temu H. akurat zaczynał pracę więc musieliśmy przeprowadzić się do Krakowa bodajże tydzień przed Świętami. Smutno mi trochę było, bo niby tak blisko już byliśmy, tzn. w Polsce, a jednak wciąż nie na tyle by być razem.
Na koniec jeszcze ząbkowa aktualizacja: mamy dolne trójeczki! Czy to znaczy, że niedługo wyśpię się w nocy??? ;-)
Laurencja rozpoczyna dzień od posiadówki z misiami |
Wyśpisz się, wyśpisz... Kiedyś na pewno :)
OdpowiedzUsuńOho, to u nas podobne klimaty- zaczęło się w czwartek. I udupiło nas na cały tydzień w domu z Lilą, o jakże się cieszę- przed świętami :)
Oby kaszel, skoro już miał swoją inaugurację, często się nie pojawiał.
A co d chłopaka Laury... Kiedyś odbieram Lilę, podlatuje do mnie mały Michał i oznajmia: a pani wie, że ja jestem przyjacielem twojej córki. To pani, czy ty? :) Nie mniej jednak- urocze to było :) Ech, dorastają dziewczyny, dorastają :)
Podejrzewam, że kaszel to był chyba jakiś wirus, bo wczoraj, gdy odbierałam Laurę zauważyłam chłopca z dokładnie takimi samymi objawami... Niestety był do tego smarkający... Wiem, że dla pracujących mam katar to nie powód by zostawić dziecko w domu, ale kurde, moje dopiero co wyzdrowiało!!!
UsuńNie prześpisz :D ja to w ogóle uważam, że my jakies poszkodowane z tym snem naszych dzieciaków. Nieźle się dogadują na odległość. Co do kaszlu - u nas jak ostatnio również się pojawił także dostaliśmy tylko syrop i krople do nosa. Osłuchowo było czysto i w sumie to powinnyśmy się cieszyć, że to nic poważnego. Tylko jakby jeszcze można było uniknąć siedzenia u lekarza! Zdrowia dla Was :* i miłego pobytu u rodziców!
OdpowiedzUsuńDokładnie... też tak się czuję. W szczególności, gdy spoglądam na moje inne dzieciate koleżanki, często już podwójne, które elegancko się wysypiają, a opiekują się noworadkami! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie...
UsuńKochana, lepiej dmuchac na zimne- wiesz, ze gdyby laurkowy kaszel przeszedl w zapalenie oskrzeli lub pluc robilabys sobie wyrzuty- wiec dobrze, ze poszlyscie do lekarza!! Zdrowka kochane!!! Oczywiscie rowniez radosnych swiat w rodzinnej atmosferze!!
OdpowiedzUsuńHmmm, slka... moze Ty nie widzisz efektow ale H.?? Bo my kobiety takie krytyczne jestesmy... musisz wiedziec, ze miesnie waza!!
Usciski dla Was!!
Masz rację, dlatego też wolałam jednak pofatygować się do lekarza, choć nic nowego się nie dowiedziałam.
UsuńH.... chyba też nie widzi efektów, przynajmniej nic nie mówi, ale ostatnio jakoś nie klei nam się konwersacja więc może to jest powodem ;-)
Zdrówka dla Laury!!! U nas pierwszy kaszel pojawił się w styczniu i niestety skończył się zapaleniem oskrzeli. Teraz jakieś dwa tyg temut też się odezwał lekki kaszel, nasza lekarka była na konferencji a ja spanikowałam bojąc się powtórki z rozrywki i wezwałam inną lekarkę. Trochę bez sesnu bo zapisała nam antybiotyk na dzień dobry, całe szczęście coś mi podpowiadało żeby go nie podawać i poczekać aż nasza lekarka będzie mogła zobaczyć Gabi. Okazało się że dziecko zdrowe, tylko alergia ją dopadła, bierze kropelki i jest dobrze. Tylko jak tu zaufać lekarzą :/ ... Świetnie że Laurze tak bardzo podoba się u niani i że Ty masz czas dla siebie. To musi być uroczy widok, Laura z chłopakiem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Wesołych Świąt!
Kurde, nie ma to jak matczyna intuicja.
UsuńNo właśnie bardzo bym chciała zobaczyć jak Laura wchodzi w interakcję z dziećmi, ale niestety ukrytych kamer tam nie ma, a z chwilą gdy pojawiam się w drzwiach cała jej uwaga kieruje się w moją stronę :)
Wesołych, wesołych!
Zdrówka dla Laury!!! U nas pierwszy kaszel pojawił się w styczniu i niestety skończył się zapaleniem oskrzeli. Teraz jakieś dwa tyg temut też się odezwał lekki kaszel, nasza lekarka była na konferencji a ja spanikowałam bojąc się powtórki z rozrywki i wezwałam inną lekarkę. Trochę bez sesnu bo zapisała nam antybiotyk na dzień dobry, całe szczęście coś mi podpowiadało żeby go nie podawać i poczekać aż nasza lekarka będzie mogła zobaczyć Gabi. Okazało się że dziecko zdrowe, tylko alergia ją dopadła, bierze kropelki i jest dobrze. Tylko jak tu zaufać lekarzą :/ ... Świetnie że Laurze tak bardzo podoba się u niani i że Ty masz czas dla siebie. To musi być uroczy widok, Laura z chłopakiem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Wesołych Świąt!
Jeśli myślisz o zrzuceniu kilogramów na poważnie to bez odpowiedniej diety się nie obejdzie. Ćwiczenia to tylko 30%, a reszta to dieta. No i dużo biegaj, skacz to najlepszy sposób na spadek wagi.
OdpowiedzUsuńU nas zazwyczaj kaszel plus katar kończy się zapaleniem oskrzeli, więc nie przejmuj się lekarką. Masz prawo iść do lekarza gdy cos Cię niepokoi.
Wszystkiego dobrego na święta - udanego wyjazdu!!!!
Oby do wiosny tej z trampkami i bluzą;-)
Chyba faktycznie będę musiała postawić na dietę, bo treningi mam dość intensywne...
UsuńDziękuję i również życzę Ci wszystkiego dobrego.
I dobrej pogody - bo chyba wszyscy o tym marzymy :)
Ja tez tęsknie za wiosną!Na szczęście od wczoraj czuć i widac jej zapowiedż i mam nadzieje,ze tak już zostanie.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się dzieje,ale ja też ani spadku wagi nie odnotowałam,jest lekki ubytek w tali i o wiele lepsze samopoczucie odkąd ćwicze,ale szczerze powiedziawszy nie tego się spodziewałam.
Nestety,mam złe nawyki po tylu latach życia w GR,lubię późno zjeść kolacje a potem rozłożyć się na kanapie i póki co nie widze żebym podjeła wyzwanie "dieta" No chyba,ze do pracy pójdę ( zanosi się ) i siłą rzeczy mniej będzie okazji do podjadania oraz więcej bieganiny co by ze wszystki zdąrzyć.
Dobrze,że córcia już zdrowa.Wesołych Świat życzymy!
Od niedzieli podobno ma być już 15-17 stopni :D :D :D już nie mogę się doczekać :)
UsuńCzy za GR stoi Grecja? Jeśli tak, mamy chyba podobne nawyki :D My, idąc za tureckim zwyczajem, zjadamy najbardziej obfity w ciągu dnia posiłek około 17, a potem już raczej nic, z tym, że mój mąż późnym wieczorem odpala parzenie herbatki i szuka ciasteczek... Oczywiście odmawiam, ale jednak 1-2 sobie skubnę ;-)
Wesołych Swiąt!
Kochana co do siłowni daj sobie jeszcze 2 miesiące, ja pamiętam jak po pierwszej ciąży chodziłam na siłownie i dopiero mi się wszystko odblokowało po 3 miesiącach, a tak to efektów nie było, ale tak dzieje się często woda zatrzymana w ciele.
OdpowiedzUsuńA myślałaś o jodze? Ja mam zamiar właśnie na jogę w końcu się zapisać, bo moja koleżanka chodziła i tak schudła, że nie sądziłam, że takie cudna na jodze są.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę. U nas też chorobowo, córka kilka dni z gorączką, ale teraz zmierza już ku dobremu...
OdpowiedzUsuńa co do treningu - podziwiam, szczerze, efekty przyjdą na pewno. Powodzenia!
Oj ja do tej pory pamiętam pierwszy kaszel syna. Szybciej biegłam z nim do lekarza niż do porodu jechałam ;D Okazało się na szczęście że to najzwyklejsze przeziębienie a nawet gorączki nie miał. W dodatku pierwsza choroba minęła szybko, lekarz przepisała nam Dicotuss Baby na bazie ziołowej i z tego co pamiętam po 3 dniach kaszlu nie było. powiedziała nam że on działa na każdy rodzaj kaszlu więc teraz jak nie ma gorączki leczymy się już bez wizyty w przychodni.
OdpowiedzUsuń