poniedziałek, 7 marca 2016

Przeżyć weekend

Wiecie, że od niedawna lubię poniedziałki? Tak, a dokładnie od wtedy, gdy Laura zaczęła chodzić do niani. Nie, nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem tą wyrodną matką, która nie może się doczekać by pozbyć się choć na chwilę dziecka. Wręcz przeciwnie. Bardzo lubię te nasze rodzinne leniwe chwile. Ale... nasza córcia już chyba nie :) 

Ewidentnie ją nosiło. Pomimo wszystkich zabaw, jakie staraliśmy się zainicjować, nudziła się na całego :) Była wkurzona, zirytowana. I uparta. No i "tatowa". Tylko tata i koniec. Mama poszła w odstawkę, więc podczas gdy H. uskuteczniał zabawy i przytulaski, mama leniwie wertowała Facebook ;-)

W ten weekend milion razy przećwiczyliśmy wchodzenie na i do pudełka. Na dywanie i na podłodze. I nie, Laurencji nie odpowiada, gdy asekurujemy ją siedząc na kanapie. Mamy stać na środku pokoju i pomagać księżniczce :)

Swoje 5 minut przeżywają gumowe kręgle. Myślałam, że to trochę zakup-niewypał, ale Laura po prostu oszalała na punkcie ustawiania ich w różnych miejscach i kombinacjach. I pięknie się nimi bawi, do czasu, gdy zaczynają się przewracać. Wtedy jest piiiiiisk i wkurw :) Charakterną mamy córcię, a jakże.

Ten weekend tak w większości minął nam przy akompaniamencie laurencjowego pisku. Sam miód na moje uszy, tym bardziej, że sobotę rozpoczęłam wizytą u dentysty o 8 rano. Po powrocie do domu czułam się, jakbym wciąż była w gabinecie :) A wyszłam z niego mocno zdołowana. Wiem, spóźniłam się, ale wcześniej naprawdę nie było okazji i dopiero teraz zaliczyłam pierwszy porządny przegląd po ciąży. Wiedziałam, że może być źle, ale wyrok mnie chyba trochę przerósł. 7 ubytków, w tym dwa w zębach już leczonych. A liczyć mam po jednym zębie na wizytę, czyli będzie super jeśli wyrobię się do końca roku :-///// Mam pecha jeśli chodzi o sprawy zębowe. Ciąża i karmienie pod tym względem mocno mnie zrujnowały. Najpierw ostre zapalenie dziąseł, teraz zęby jak ser szwajcarski. Dramacik.

Z pozytywów mogę jeszcze tylko dodać, że wreszcie uporałam się z choinką. Tak, wiem, śmiejcie się :) Używam sobie, że jest sztuczna i może stać do wiosny. Po prostu tak jak zawsze bardzo mi się spieszy by ją ubrać, tak nie mogę się zmobilizować by ją rozebrać. Bywało już, że choinką cieszyliśmy się do końca marca, także ten, w tym roku i tak nieźle mi poszło :P 

A dzisiaj wróciliśmy do naszego stałego rytmu. Laura z uśmiechem poszła do niani, ja z uśmiechem na siłownię. Tylko tata bez uśmiechu do pracy ;-P Laura, odpukać, dzisiaj w lepszym humorze. 

Korzystając z okazji, wszystkie kobitki, które mnie czytają - wszystkiego co najlepsze z okazji naszego jutrzejszego święta! Ponoć niby komunistyczne, ale mi się podoba ;-)


7 komentarzy :

  1. Haha kto by pomyślał! Ja tam czekam na weekend z utęsknieniem :) możemy się polenić trochę w trójkę, Jakub łasi się bardziej do R. i właśnie mogę więcej poleżeć do góry wielkim brzuchem! Ale pewnie masz rację, że spędzanie czasu w tygodniu z dziećmi swoje ma. Laura się wtedy wyżywa, ma gdzie rozładować energię, a na weekend nie pozostaje jej nic innego, jak zamęczyć tym Was :) macie towarzyską córkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie lubię poniedziałku - ciężko mi się wbić w rytm. Co do dentysty to Cię nieco pocieszę - może być gorzej niż 7ubytków - ja po ciązy i karmieniu miałam 11!! Ale mam w Polsce świetnego dentystę - zrobił mi wszystko w 2 tygodnie. No, ale na myśl o wydanych pieniądzach, aż głowa boli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, ja też lubię poniedziałki. :) Po niemal samotnej sobocie i niedzieli, w poniedziałek mam czym ręce zająć i z kim czas spędzać. :)
    Krzyki.. skąd ja to znam? Jakby tak nie można było spokojnie powiedzieć o co chodzi, hehe :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, masz prawo czekac na te poniedzialki! Kiedys oddana rodzinie czesto lubie zrobic sobie takie przedpoludnie/ popoludnie wolne od wszystkiego i wszystkich :)
    Mi po sterydach bez karmienia polamaly sie 3 zeby!!! :OOOO
    Wiesz, ze dawniej mowilo sie co ciaza to zab!
    laurka madre dziewczynka- to taki etap rozwoju, nie konczace sie eksperymenty,a milosc do tatusia bedzie rosla i rosla... wiem, mialam, przeszlam ;)
    Buziaki dla was!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuje problemów zebowych.U mnie na szczescie nic złego się nie podziało,chociaz jak słysze opinie o denstystce u której byłam,to zastanawiam się czy nie wybrać się do kogos innego po drugą "diagnoze"
    Poniedziąłki kiedyś lubiłam..od jakiegoś czasu młoda po weekendzie jest tak rozpuszczona przez tatusia babcie ciocie ,ze poniedziałek to jest dzień nie do zniesienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Well, a ja, wyrodna, przyznaję- czasem czekam na te poniedziałki, kiedy wszyscy gdzieś się rozejdą :)Ale fakt faktem- chyba tak to już jest, że dzieci, które poznały już smak zabaw zorganizowanych, trochę za nimi tęsknią.

    Łączę się w bólu- ja mam generalnie mocne zęby, w dobrej kondycji, ale ciąża z Lilą i karmienie... do dziś, jednak też dało się im we znaki.

    U nas Lila ma ostatnio fazę na mamę... Fajne to, słodkie to, no ale... Ile można :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana wcale nie jesteś wyrodną matką ja wprost jestem wniebowzięta gdy Lulcia w poniedziałek maszeruje do przedszkola hehehe, a co do choinki kiedyś u mojej koleżanki stała okrągły rok i pamiętam jak dziś przychodziłam do niej w maju, a ona włączała lampki na choince:)

    OdpowiedzUsuń