piątek, 8 sierpnia 2014

O brakach wyprawkowych i tureckich słodkościach

Szalony Mehmet wreszcie nas opuścił, a wraz z nim odpuściły trochę upały. To znaczy w ciągu dnia jest wciąż upalnie, za to wieje przyjemny wietrzyk i z opcją przeciągu przez całe mieszkanie można nawet wytrzymać bez klimatyzacji. Dla mnie jednak ważniejsze są noce, które tymczasowo są ciut chłodniejsze, tak że przynajmniej nie budzę się spocona. 

Ostatnio codziennie śni mi się pielęgnacja noworodka :D Budzę się z milionem pytań w głowie i od razu wstukuję nurtujące mnie pytanie w przeglądarkę. Puder czy krem? Emolient czy oliwka? Specjalny proszek do prania czy podwójne płukanie? Jezzzzu, ile tego wszystkiego jest. Dzisiaj wzięłam się za przejrzenie dzieciowych akcesoriów i stworzenie mini listy, czego mi jeszcze brakuje. Z ubranek mam sprawę mniej więcej załatwioną, może dokupię jeszcze po jakimś jednym bodziaku i tyle. Ogólnie mam znacznie więcej ubranek z rozmiaru 62 niż 56 i mam nadzieję, że nie okaże się to błędem :] Jest też pare 50, które przyszły do mnie przypadkowo i nie opłacało mi się ich zwracać. Nie kupowałam natomiast jeszcze żadnych kosmetyków, stwierdziłam, że zostawię to sobie na sam koniec, który nota bene pomału się zbliża :D W Turcji najbardziej popularne są kosmetyki Bubchen i myślę o nich poważnie... Chociaż gdy dostaję maila z aktualnymi promocjami z moich ulubionych aptek internetowych, kuszą mnie kosmetyki Klorane i innych bardziej "wyrafinowanych" firm :P Staram się jednak zachować zdrowy rozsądek i myślę sobie, że takiego Bubchena dostanę w każdym lepszym markecie, a Klorane trzeba by zamawiać przez internet - takie uroki życia na wsi. Bazuję głównie na opiniach innych mam, nie mam głowy do analizowania składu wszystkich kremików, oliwek i innych dupereli. 

Brakujące pierdółki to:
- dodatkowe prześcieradło do łóżeczka (Boże, żeby tylko dane nam było je używać :D)
- miękki ręcznik do kąpieli
- wanienka
- kosmetyki
- paka pampków

Potem już mogę iść rodzić :D Serio, ciąża fajna sprawa, ale coraz bardziej niecierpliwie wyglądam jej końca. Mam nadzieję, że Laura nie będzie kazała nam na siebie czekać do października i wykluje się pod koniec września. Już sobie zaplanowałam mycie wszystkich okien i pranie firan na ten czas... Brzuch zaczyna mi trochę ciążyć. Nie pamiętam już jak wygląda moja *** i golę się od dłuższego czasu na pamięć. Niestety coraz gorzej idzie mi też depilacja nóg, a to już problem większego kalibru :S H. ma wprawę w operowaniu maszynką do golenia, ale z depilatorem daleko mu do przyjaźni... Zresztą, gdy tylko widzę jego przerażoną minę na dźwięk pracy depilatora okropnie chce mi się śmiać i nic z tego nie wychodzi :D 

Poza tym tęsknię strasznie, okropnie, przemocno za różowym Carlo Rossi albo Warką Strong. I porządną szklaną zimnej coca-coli wypitą bez wyrzutów sumienia. Tak, wiem, że przed nami jeszcze karmienie itp. ale z dzieckiem po drugiej stronie brzucha można już trochę bardziej pokombinować, jakieś wieczorne odciąganko laktatorem, siup niup, i jedną lampkę można bez szkody dla dzidziorka wypić. A tak to dupa zimna. Tęsknię też za seksem, ale wiecie, takim normalnym bez akrobacji. I za moimi nie-ciążowymi ubraniami. Ehhh... to lato obskakuję w jednych ciążowych szortach i trzech długich sukniach - to są moje stroje wyjściowe. Mieszczę się jeszcze w kilka sukienek, które kiedyś sięgały mi do kolan, ale teraz porobiły się z nich takie miniówy, że aż wstyd się ludziom pokazać. To samo z butami - w użyciu są tylko klapki, bo wszystkie zapinane sandały stały się za trudne w obsłudze.

Ostatnio też strasznie mi ciężko, czuję się jak średniej wielkości słonica. Czasem czuję się jakby mi brakowało powietrza, muszę sobie głębiej poodychać. Po przejściu kilometra albo chociaż wdrapaniu się na nasze drugie piętro, mam zadyszkę jak 90-letnie babcia i do tego nogi się pode mną uginają. Ogólnie strasznie mi ich żal, że muszą taki ciężar dźwigać... H. jednak systematycznie wyprowadza mnie na wieczorne spacery i nie ma zmiłuj się. Nasz szlak ciągnie się wzdłuż morskiej promenady. Wczoraj chcieliśmy zaszaleć i zmienić trochę otoczenie i na wieczór zaplanowaliśmy wyjazd do pobliskiego kurortu - Marmaris, które o tej porze roku pęka w szwach od turystów z wszystkich części świata. Udało mi się ściagnąć H. wcześniej do domu, wzięłam prysznic, pomalowałam paznokcie co by nie czuć się wśród turystek jak zapyziała ślamazara, odszykowani wyszliśmy przed dom, z uśmiechami podchodzimy do auta, aż tu nagle naszym oczom ukazuje się... sflaczała opona. Po krótkich oględzinach w naszej oponie znaleźliśmy gwódź długości niemal 10cm. H. załamał ręce z rezygnacji, bo nie dalej jak tydzień temu mieliśmy dokładnie taką samą przygodę - urok wiejskich dróg :S H. zdjął flaka, zadzwonił po ojca i pojechali wymienić oponę i w sumie sprawnie im to poszło, ale niestety na wyjazd do Marmaris było już za późno. Odbiliśmy to sobie jednak pobliską restauracją i künefe na deser. 

Künefe to kolejny turecki smak, który chcę Wam tutaj pokazać. Gdybyście miały okazję być w Turcji, spróbujcie koniecznie - WARTO :))) W skrócie, jest to deser zdaje się rodem arabski, przyrządzany z cieniutkich nitek makaronowych, które najpierw się praży. Potem do naczynia wsypuje się jedną warstwę nitek, na to nakłada się specjalną odmianę żółtego sera i zasypuje drugą wartswą makaronowych nitek. To wszystko zalewa się syropem cukrowym i zapieka. Künefe podaje się ciepłe, posypane pistacjami, czasem też z gałką lodów. Jak wszystkie arabskie słodycze, jest to deser bardzo słodki, ale też bardzo oryginalny i, naprawdę, nie słyszałam nigdy by komuś nie smakował. Ja uwielbiam!





28 komentarzy :

  1. O kosmetykach postaram się napisać jutro, jak Hania zaśnie rano;)

    Co do depilacji to znam ten ból;D Chociaż nogi i tak łatwiej mi było depilować niż inne rzeczy;) Ale jak się nagimnastykowałam to moje!
    Ciuchy... temat rzeka;/ Przez całą ciążę w sumie prawie nic nie kupiłam, bo stwierdziłam,że nie warto, a teraz nie mam w czym chodzić. Nie mam ani jednej pary jeansów! Dobrze, że są upały, bo jak się nagle zrobi zimno to nie będę miała w czym z domu wyjść... Czekam na wypłatę i lecę zaatakować sklepy;)

    Za seksem też tęsknię hehe, ale jeszcze 2 tygodnie połogu;(( Już całkiem zapomniałam jak to jest zrobić TO normalnie, bez kombinowania;D Wino czeka w szafce, w przyszłym tygodniu mam urodziny i pierwszą rocznicę ślubu, więc chyba czas najwyższy będzie otworzyć, ahh nie mogę się doczekać! W ciąży piłam od czasu do czasu Warkę Radler, która ma 0% alkoholu, dobra nawet. Jest u Was coś takiego? Jak tak to spróbuj, może akurat Ci posmakuje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam takie podejście do ciążowych ciuchów i w sumie dość długo wytrwałam, ale w końcu niestety nie miałam już absolutnie nic w czym możnaby wyjść z domu. Na szczęście odkryłam tani sklep internetowy z taką odzieżą i kupiłam dosłownie 3-4 sztuki by było co na tyłek włożyć :) Teraz zamierzam wytrwać w tej garderobie do końca ciąży, już nie zwracam uwagi na to, że przez cały czas chodzę w tym samym :)

      O, no jak takie okazje się zbliżają to grzechem byłoby nie wypić :) W Turcji w kwestii piwa niestety jest bieda z nędzą - dosłownie 3-4 rodzaje i na tym koniec, a o takim wynalazku jak piwa bezalkoholowe to tu chyba nigdy nie słyszeli (chociaż te ichniejsze piwa to w smaku też jak bezalkoholowe, hehhe), Tłumaczę ich tylko tym, że ostatecznie Turcja jest państwem muzułmańskim więc i tak w sumie to duże szczęście, że jakiekolwiek piwo jest w sprzedaży.

      Usuń
  2. Już niedługo i będzie po krzyku, ostatnie miesiące strasznie się ciągną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooo widzę właśnie, że się ciągną jak flaki z olejem ;) Emocje związane z ciążą już w większości opadły, wyprawka praktycznie załatwiona i na koniec nie ma co robić :P

      Usuń
  3. Künefe jest przepyszne! Sama mogę gorąco polecić, choć nie wiem czy jest dostępne w Polsce...

    I ojj znam ten ból z goleniem się. Nogi dają radę, mimo że czasem już jak jestem 'po' to widzę niedociągnięcia;p a tak to - dziwię się że się jeszcze nie pocięłam przy tych akrobacjach ;) w ogóle jestem ciekawa - jak w Turcji wygląda to ze sklepami? Jest np. taki Rossman?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem czy można dostać kunefe w Polsce, ale może w jakiś lepszych kebabiarniach by było...

      Ogólnie pojęta depilacja doprowadza mnie do rozpaczy. W szczególności gdy po dużej mobilizacji zadowolona tym, że udało mi się wreszcie pozbyć owłosienia siadam w świetle dziennym na balkonie i WIDZĘ wysepkę pod kolanem, na łydce, na udzie....ohhh!

      W dużych miastach nie ma problemu z takimi sklepami. Rossmana chyba otworzyli niedawno w Stambule, ale ogólnie nie jest jeszcze znany. Jego odpowiednikiem natomiast jest bardzo popularna sieć Gratis, dokładnie z takim samym konceptem. Niestety kosmetyki są w Turcji o wiele droższe niż w Polsce i nawet taka Ziaja, która ostatnio weszła ku mojej radości na turecki rynek, tak się tutaj ceni, że aż zwątpiłam czy to oby ta sama firma :S

      Usuń
  4. Ja w ciazy z Bi czulam sie rozpieszczona, bo kupilam sobie jedna pare ciazowych spodni, a potem dostalam jeszcze dwie od siostry. :) Ale to byla zima i jak przyszlo mi chodzic z Nikiem latem to nie mialam sie w co ubrac. W koncu kupilam sobie jedna pare "rybaczkow" i tylko co kilka dni je pralam (dzieki suszarce w 40 minut byly suche), po czym nakladalam z powrotem na tylek. ;)
    Z ubrankami mysle, ze proporcje ilosci do rozmiarow dobre. Dzieci momentalnie wyrastaja z 56, doslownie w ciagu 2-3 tygodni. A 50-tki tez moga sie przydac, szczegolnie w szpitalu i na wyjscie. Moje dzieciaki przy wychodzeniu ze szpitala w noworodkowych ciuszkach doslownie "plywaly", a przeciez nie byly takie male, bo kazde wazylo okolo 3.5 kg... :)

    Co do kosmetykow to sa rozne szkoly, no i kazda mama ma wlasne zdanie. Ja nie stosowalam ani oliwki ani emolientow, bo tutaj sie nie poleca i nie bylo potrzeby. Do smarowania pupy udalo mi sie znalezc swietny (zwykly, supermerketowy) krem z dodatkiem pudru. Na pupiska moich dzieci dziala (bo nadal go uzywam przy Niku) rewelacyjnie. A co do prania to ja tylko na poczatku z Bi uzywalam plynu bezzapachowego i bez barwnikow, a to wylacznie dlatego, ze w ciazy dostalam probki. Potem przerzucilam sie na zwykly plyn i od poczatku pralam jej ciuszki z naszymi. Z Nikiem juz w ogole nie bawilam sie w specjalne plyny i pralam jego ubranka ze wszystkimi. :) Tylko ze mam szczescie i moje dzieci nigdy nie mialy zadnych alergii, ani skornych, ani pokarmowych, mam nadzieje ze z wziewnych tez sie wykreca. :)

    Kunefe wyglada pysznie! Ciekawe czy dostalabym je gdzies w naszej okolicy... Ale nie widzialam tu nawet nigdzie tureckiej restauracji... Pewnie musialabym sie przejechac do Nowego Jorku albo Bostonu. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też zdecyduję się prać ubranka Laury z naszymi, zresztą tutaj w Turcji nie ma nawet za bardzo wyboru w proszkach dla niemowląt - zdaje się, że jest tylko jeden i o ile znam turecką mentalność, podejrzewam, że różni się od innych zwykłych proszków jedynie rysunkiem dziecka na opakowaniu :-] Mam nadzieję, że podwójne płukanie będzie starczyło.

      Ciążowe ubrania od samego początku wydawały mi się stratą pieniędzy i długo się przed nimi broniłam. Niestety w końcu nie miałam zupełnie w czym wyjść z domu, a nawet na balkon :D bo sukienki, które pokupowałam sobie zaraz na początku ciąży, co prawda w pasie były mi wciąż luźne, ale im bardziej rósł mi brzuch tym ich długość (początkowo przyzwoita do kolana) drastycznie się skracała. Ostatecznie zainwestowałam w jedne ciążowe szorty i 3 suknie - nie ciążowe, ale długie i bez przeszyć w talii i to one właśnie były strzałem w dziesiątkę.

      Usuń
  5. Fajnie wygląda to danie :)
    Czekamy razem z tobą :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja poczatkowo pralam w naszym plynie (we Wloszech sa znacznie bardziej popularne niz proszki) do prania i dosypywlam specjalnego proszku do dezynfekcji. Synowi ktoregos dnia wyskoczylo jakies uczulenie na brzuchu...w sumie to nie wiemy czy od chemii czy od potu, ale pediatra stwierdzila, ze im mniej chemii tym lepiej i zamiast dosypywac specyfikow to lepiej podwojnie wyplukac :)
    Nie uzywalismy ani oliwki ani emolientow. Do pupska - Sudokrem, sprowadzony z Polski. Pudru nie chcialam stosowac - gdzies wyczytalam, ze moze podrazniac drogi oddechowe (nie wiem ile w tym prawdy).
    Podczas karmienia mozna sobie pozwolic na male co nieco. Sama na sobie przekonalam sie, ze cala ta dieta matki karmiacej niewiele ma wspolnego z rzeczywistoscia, bo kazdym kraju ''ciotki dorbra rada'' zabraniaja czego innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puder to chyba już jakiś zabytek przeszłości...
      A ciotek dobrych rad strasznie się boję, bo wiem, że nie będę miała do nich cierpliwości i może być gorąco...

      Usuń
  7. My używamy pudru na przemian z kremem. Najważniejsze jest częste zmienianie pieluszek i przemywanie wodą a nie chusteczkami nawilżanymi i z pupką nie powinno być problemów :) Co do emolientów to nie radzę, lepiej wybrać zwykłe kosmetyki. Sama mam AZS i stosuję emolienty, które właśnie są przeznaczone dla osób z problemami skórnymi. To fakt, że skóra niemowlęcia jest delikatna, ale nie ma co jej przyzwyczajać do kosmetyków specjalistycznych jeśli nie ma takiej potrzeby. Nie wiem skąd się wzięło przekonanie (w szkole rodzenia, wśród rodziców), że powinno się stosować emolienty, nie dziwię się, że można oszaleć od tych różnych opinii :) A co do prania to ja piorę w płynie do płukania dla dzieci i nigdy nie płuczę dwa razy :) Nawet przestałam już prasować :P

    Kurcze byłam w Turcji i nie miałam okazji spróbować tego przysmaku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że nie ma co przyzwyczajać skóry dziecka to specjalistycznych kosmetyków. Ja chyba wybiorę w kwestii pielęgnacji skóry Laury i prania ciuszków minimalizm :)

      Kunefe można w Turcji dostać w niemal każdej restauracji, ale takiej prawdziwej tureckiej, nie dla turystów z "English breakfast".

      Usuń
  8. Eh- znajome dylematy i rozterki ciężarnej :)
    Co do odzieży ciążowej- Kochana, już naprawdę niedługo i wrócisz do swojej normalnej garderoby. Ja w obu ciążach starałam się jak najdłużej wybierać takie ubrania, która mogłabym nosić i po porodzie, bo jednak szkoda kasy. Chociaż nie powiem- niektóre ubrania typowo ciążowe tak mnie kusiły, że w końcu poległam :) Na szczęście Lilka urodziła się przed nastaniem zimniejszych dni i udało mi się te ostatnie tygodnie przechodzić w jesiennym płaszczyku- oczywiście rozpiętym :)
    Z kosmetykami nie szalej- im prostszy skład, tym lepiej. A co do prania- musisz obserwować malucha, jak wszystko będzie ok, to śmiało pierz z Waszymi ubraniami.

    Ps. I to podobno jak kuszę słodkościami na blogu... :)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przed nastaniem sezonu zimowego mój obwód w pasie się zmniejszy, bo chyba z wszystkich ciążowych ubrań najbardziej żal byłoby mi kasy na płaszczyk/kurtkę.

      Z praniem tak właśnie zamierzam. Tym bardziej, że nawet nam w dwójkę czasem trudno uzbierać wystarczającą ilość ubrań na pranie.

      Ps. Czasem muszę sobie przez Ciebie ulżyć tureckim przysmakiem skoro takich superowych kawek na próżno mi tu szukać ;)

      Usuń
    2. Na kawkę to ja zapraszam do siebie, co będziesz szukała... A jak Laura podrośnie, to kto wie- Szczecin i Poznań nie są tak daleko od siebie!

      Usuń
  9. Praktycznie wszytsko już masz zostało tak niewiele do kupienia :) to jak długo będziesz używać małych ciuszków zależy jakie duże będzie dziecko, ale warto mieć zapas bo potem cięzko jest kupować w popłochu jak Bobas malutki a na początku jest się nieogarniętym (przynajmniej u mnie tak było). My pierzemy swoje ubrania też w proszku dla dzieci bo ja mam uczulenie na zwykły i chyba nasza też bo w szpitalu dostałą uczulenia od szpitalnych ubranek pranych w zwykłym proszku :( a z tymi ubraniami ciązowymi i szerszymi to nie chce Cie martwić ale tak szybko nie wraca się do swoich rozmiarów, oczywiście zależy ile przytyłaś ale np biodra zostają i musi minąc trochę czasu zanim wrócą do normy. Ale oczywiście życzę Ci z całego serca abyś po wyjściu ze szpitala wbiła się od razu w swoje ulbione sukienki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... pewnie przyjdzie mi poczekać kilka długich miesięcy zanim wrócę do sylwetki sprzed ciąży (chociaż ta też była bez rewelacji..). Na szczęście po porodzie zacznie się jesień i potem zima, a w tym okresie najchętniej ubieram wygodne bawełniane sukienki, więc nie powinno być tak źle. Z zakupem jeansów poczekam do przyszłego roku :)

      Usuń
  10. Lubię czytać Twoje wpisy.. przyjemnie mi sie je czyta ;D hehe
    Ten deser sama bym spróbowała.. jak kiedys zawitam w te rejony to będę pamiętać ;)
    Bardzo mało rzeczy zostało Ci do kupienia ;) I juz lada chwila maleństwo będzie z Wami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie :) miło usłyszeć, że nie przynudzam :))

      Też nie mogę się doczekać porodu, tym bardziej, że 8.mc jak dotąd oceniam najsłabiej i chyba nie ma już co liczyć, że będzie lepiej :-]
      A wyprawkę zaczęłam kompletować bardzo wcześnie, stąd teraz uzupełniam tylko braki.

      Usuń
  11. Z kosmetykami dla dziecka też miałam problem i chciałam wybrać te najdroższe, bo wydawały mi się najlepsze. Jednak zaczęłam na własnej skórze używać kosmetyków Babydream i one skradły moje serce :) Co do ciążowych ciuchów to ja zaopatrzyłam się w parę koszulek i sukienek w większym rozmiarze tak aby mogły mi one posłużyć również w późniejszym okresie, a nie być zakupem tylko na raz :) Ale co by nie mówić to już nie mogę się doczekać jak będę mogła zakładać wszystkie swoje przed ciążowe ciuchy :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kierowałam się myślą by ciążowe ciuchy służyły mi też po porodzie. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
      Kosmetyków babydream niestety w Turcji nie ma, przynajmniej nie widziałam. Królują tureckie marki, którym średnio ufam, jest też pare niemieckich.

      Usuń
  12. Cześć Kasiu, wszystko u Was w porządku? Jak się czujesz? Długo coś nie piszesz... Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, dziękuję za troskę. U mnie wszystko ok, miałam przez tydzień niespodziewanego gościa, stąd mało mnie było w blogosferze. Zabieram się już do aktualizacji :) buziaki

      Usuń
    2. Ufff, trochę mnie nastraszyłaś, bo jakby nie patrzeć zbliżacie się już jednak do mety i nagle... taka cisza!
      Ściskam

      Usuń
    3. Masz rację, choć samej wciąż trudno mi w to uwierzyć :)

      Usuń