środa, 20 sierpnia 2014

Spacer po Marmaris


Melduję się z powrotem :)

Wszystkich tych, którzy zaniepokoili się moją nieobecnością, chciałabym uspokoić, że u nas wszystko ok (Martuś, jeszcze raz dziękuję za troskę). Jak na upały, które tutaj mamy, czuję się całkiem nieźle. Laura, biorąc pod uwagę jej ostatnią aktywność, chyba też :)

Nie było nas tak długo, bo przez tydzień gościliśmy moją mamę. W piątek dwa tygodnie temu zupełnie przypadkiem znalazłam bilet w dwie strony z Poznania do Dalamanu (zaledwie 40min drogi) za naprawdę śmieszne pieniądze. Wylot miał być w poniedziałek. Mama początkowo stwierdziła, że nie da rady przyjechać. Tego dnia wybieraliśmy się z H. do Marmaris - najbliższego do nas kurortu turystycznego, co by zmienić sobie trochę trasę spacerową. O tym krótkim wypadzie chciałam Wam napisać, bo wakacje w Marmaris ma w swojej ofercie wiele polskich biur podróży. Porobiłam też trochę zdjęć. Gdy już byliśmy na miejscu mama dała sygnał, że jednak chciałaby przyjechać. Oczywiście bilet należało jak najszybciej wykupić, zanim ktoś inny się na niego skusi. Podczas gdy H. szukał miejsca parkingowego, ja na wariata kupowałam mamie bilet lotniczy przez telefon :) Na szczęście, jedna i druga operacja skończyła się sukcesem i od poniedziałku miałam już mamę w domu. 

Niestety nie znalazłam już czasu by napisać o Marmaris, bo weekend przed jej przyjazdem poświęciłam w całości domowym porządkom :) Mama wcześniej nigdy nas nie odwiedzała, chciałam więc pokazać nasze mieszkanko z jak najlepszej strony. 

Z mamą czas mijał naprawdę szybko, bo niemal na każdy dzień zaplanowałyśmy sobie jakąś atrakcję. Byliśmy więc ponownie w Marmaris, wyskoczyłyśmy na zakupy, byłyśmy na bazarku, dwukrotnie nawet wybrałyśmy się na plażę. Plaży się trochę obawiałam, ale odkryłyśmy miejsce, w którym wiał bardzo przyjemny wiatr. Mama się opalała, a ja cały czas siedziałam grzecznie w cieniu pod parasolem. Było przyjemniej niż w domu, wcale nie odczuwałam gorąca. 

Czas całkiem przyjemnie nam mijał, choć na początku troszkę się obawiałam jak wytrzymam 24h przez 7 dni z rodzicielką ;) Mam z mamą bardzo dobrą relację, ale ktokolwiek by to nie był, przebywanie ze sobą non stop przez taki czas na małej powierzchni może być męczące. Było jednak znacznie lepiej niż się spodziewałam :) Mama przywiozła mi polski twarożek, śliwkowe powidła, o których marzyłam i kabanoski :) Starała się mnie we wszystkim wyręczać, głównie w kwestii sprzątania i aż głupio mi było siedzieć tak i patrzeć jak ona zasuwa z odkurzaczem.

W poniedziałek mama wyjechała już do Polski, a ja powróciłam do codzienności. Mama oczywiście nie mogła powstrzymać łez. Ja już zdążyłam się przyzwyczaić do wiecznych powitań&pożegnań, ale widok zapłakanej rodzicielki trudno mi było znieść. Starałam się sobie przypomnieć, że moja mama płakała nawet wtedy, gdy po weekendzie u moich rodziców wracaliśmy z H. do mieszkania w Poznaniu :) Dzień po jej wyjeździe miałam więc wycięty z życiorysu i snułam się tylko po mieszkaniu.

Następnym razem zobaczymy się w grudniu, gdy przyjedziemy już w trójkę do Polski na Boże Narodzenie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że już tak niewiele zostało mi do rozwiązania, ale strasznie się z tego cieszę i nie mogę doczekać. A o Świętach w Polsce marzę każdego dnia :)

Na koniec chciałabym Wam jeszcze pokazać kilka zdjęć z Marmaris. Marmaris leży w miejscu, w którym Morze Śródziemne spotyka się z Morzej Egejskim, w samym dolnym lewym rogu Turcji :) i zaledwie 30km od nas. Jest bardzo malowniczo pomiędzy brzegiem morza a łańcuchem gór.

Wjeżdżając do Marmaris


Jest to najstarszy kurort turystyczny w Turcji, ukochany przede wszystkim przez Anglików. Od kilku lat polskie biura podróży również oferują tutaj wakacje.

Wzdłuż brzegu morza przez całe Marmaris ciągnie się promenada. Gdy przyjechaliśmy do Marmaris było ok. 19 i całe miasto świeciło pustkami - turyści pałaszowali akurat kolację w swoich hotelach. Po mniej więcej godzinie na ulicach, a w szczególności na promenadzie zaczynało być coraz bardziej tłoczno, a ok. 21 mieliśmy już kłopot ze swobodnym poruszaniem się po mieście. 

Słonica na początku spaceru (czyli jeszcze bez zadyszki)

Wzdłuż promenady jest mnóstwo kawiarni i restauracji typu "a'la turecka z English breakfast", od których radzę się trzymać z daleka, jeżeli nie chcecie wyskoczyć z kilkudziesięciu euro za jedzenie, które nie przypomina w niczym prawdziwego tureckiego. Kawiarnie natomiast są już niczego sobie, w szczególności tureckie podróbki Starbucksa ;)

To zdjęcie dedykuję Marcie - specjalnie dla Ciebie je zrobiłam :)

W Marmaris mieści się też jedna z największych marin na Morzu Śródziemnym i idąc dalej promenadą można pooglądać super luksusowe łodzie i jachty, większość z nich prywatna.

Christian Grey na wakacjach ;)


H. podpytywał, którą ma mi kupić na 10. rocznicę ślubu, ale niestety żadna mi się nie spodobała - ja chcę taką z wewnętrznym basenem ;)))


Z racji, że każdego wieczoru promenadą spacerują dzikie tłumy, dookoła jest mnóstwo sklepików dedykowanych typowo turystom z cyklu "mydło-powidło", ale i nie tylko. Można się wyposażyć w turecką ceramikę, a nawet dywany :) 





Podobno najlepszymi tancerkami brzucha na świecie są obecnie Rosjanki, ale jak widać Turczynki nie odpuszczają tak łatwo ;)

Moje ulubione pamiątki z Turcji - lampy z dyni i kruszonego szkła

Miło było pospacerować wśród innych widoków i poprzebywać wśród "innych" ludzi. 

Marmaris po godz. 23 zamienia się oczywiście w wielką imprezownię. Zajrzeliśmy też na tzw. uliczkę barową, która jest jedną z przecznic od promenady. Jest to najsłynniejsze zagłębie imprezowe miejscowości, będąc w jednej dyskotece jest się od razu w 3-4 - taki tam hałas, odgłosy sąsiadujących imprez mieszają się ze sobą. W większości dziewczyny wyginają się na rurach, są też bitwy w pianie i inne atrakcje. Z uczuciem lekkiego zawodu zaobserwowałam, że w większości pracują dziewczyny z Europy lub Rosjanki, oczywiście odpowiednio ubrane (czyt. rozebrane). Pomimo tego, że Marmaris za sprawą turystów jest miastem bardzo tolerancyjnym, to wciąż trudno mi zrozumieć co wyobrażają sobie dziewczyny spacerujące w państwie jakby nie było w 99% muzułmańskim w mini tak krótkim, że widać pół tyłka (i to na stojąco!) lub w sukienkach z siateczki (tak, bez podszewki). Trudno się potem dziwić temu, co Turcy sobie o nas myślą :-S

Uliczka barowa szykuje się do kolejnej imprezowej nocy

Zgodnie stwierdziliśmy, że musimy częściej wybywać do Marmaris, żeby nie zapomnieć o reszcie świata i skorzystać z takich dobrodziejstw jak McDonald's i Burger King ;) I pyszna kawka, oczywiście. 


Za 1,5 miesiąca sezon turystyczny się skończy, ulice Marmaris będą świeciły pustkami, a miasto o 22 pójdzie grzecznie spać. W takie dni my wyjedziemy z Laurą na spacer, a po zadbanej promenadzie z pewnością wygodnie będzie się prowadziło wózek :)

13 komentarzy :

  1. Pięknie wyglądasz z brzuszkiem :-) Mamie na pewno przykro było wyjeżdżać i zostawiać Cię w takim momencie, tuz przed porodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Moja mama zawsze ryczy przy wszystkim pożegnaniach i chyba czas do Bożego Narodzenia strasznie jej się teraz wydaje długi. Przyznam, że mnie trochę też :S

      Usuń
  2. Jaka slonica, ja tam widze zgrabna kobiete z cudnym brzusiem.

    Marmaris pozwolilam sobie juz kiedys przegooglowac (gdy wspominalas o tej miescowosci za pierwszym razem). Piekne widoki :)
    Ostatnimi czasy na urlop wybieramy sie poza sezonem, glownie ze wzgledow oszczednosciowych, choc i unikniecie dzikich tlumow na plazy i ulicach rowniez jest sporym impulsem.
    Wyobrazam sobie dyskotetowa ulice - kilka lat temu bylismy z mezem i jego znajomymi na greckich weselu na Krecie. Dokoptowalismy do tego i wakacje. Chlopaki co wieczor jezdzili do Chersonisos, gdzie dlugiej promenadzie dykoteka graniczyla z dyskoteka. Halas byl taki, ze ciezko to bylo nazwac muzyka i te tanczace pol nagie laski (glownie Holenderki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzuszek ostatnio strasznie mi ciąży, nogi ledwo dają radę mnie udźwignąć, stąd ta słonica :)

      Marmaris jest faktycznie piękne, aczkolwiek w Turcji jest mnóstwo miejsc moim zdaniem piękniejszych :)) A dyskoteki w Turcji to już przykład skrajnej rozpusty :P mamy rury, ringi do damskiego boksu w pianie czy czymś tam, a nawet piętra z szklanymi podłogami (co by ci na dole mieli dobry widok ;))

      Usuń
  3. Ale pięknie tam macie! Fajnie tak czasem wyrwać się gdzieś dalej dla odmiany;)
    A Tobie ślicznie z brzuszkiem, jeszcze chwila i Laura będzie spacerować razem z Wami.
    Twoja mama na pewno przeżywa to, że znowu na tak długi czas się rozstajecie, moja na pewno też by rozpaczała;( Ale fajnie, że i tak dosyć często się widzicie, a święta nie tak daleko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama przeżywa tak każde rozstanie. Niby już się przyzwyczaiłam, ale gdy widzę ją taką zapłakaną sama też się rozklejam.

      Usuń
  4. Na pewno takie chwile z mamą są dla Ciebie bardzo cenne, i dla mamy pewnie też :)

    Przepięknie tam jest! Niech no ja tylko dostanę w łapki paszport, to zacznę planować wojaże po Turcji, droga sąsiadko :)

    Co do Twojego poglądu na skąpe stroje - w zupełności się z Tobą zbadzam. Tak samo jak nie wypada na pogrzeb iść w białym kostiumie, tak samo jak pani młodej nie wypada do ślubu iść w czarnej sukni, tak i w krajach muzułmańskich nie wypada paradować skąpo ubranym. Po prostu. Trochę kultury i trochę rozumu... No a gdy tego komuś brakuje - jest tak jak mówisz - nie ma się co dziwić, bo w ten sposób o człowieku można sobie wyrobić dosyć trafne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy do Turcji - daleko nie masz :) Jest tu naprawdę sporo do zobaczenia i to o każdej porze roku. Sama bardzo żałuję, że mieszkając w Stambule nie wybraliśmy się na wycieczkę do Bułgarii, ale niestety praca męża nie pozwoliła :/

      Wiesz, Turcja i tak jest bardzo tolerancyjna jeśli chodzi o stroje. Same Turczynki też często ubierają się dość skąpo, więc nie trzeba się tutaj jakoś specjalnie zakrywać. Bez problemu można założyć krótką spódniczkę czy szorty, ale turystki, które tu przyjeżdżają swoje ubiory ograniczają do takiego minimum, że ja wstydziłabym się tak pokazać w Polsce i często zastanawiam się, czy one czasem też nie... Bo w Polsce jakoś nie rzucają mi się w oczy panny w siateczkowych sukienkach założonych na samą bieliznę albo szortach tak wyciętych, że widać pół pośladków czy też w t-shirtach tak powycinanych, że chcąc nie chcąc oglądam cały stanik, a tutaj jest takich mnóstwo. Czasem mi przykro, bo to często całkiem fajne dziewczyny, wykształcone, będące nie pierwszy raz za granicą. I chciałabym je pokazać znajomym Turkom jako przykład całkiem porządnych Europejek, ale ich ubiór od razu je przekreśla i to na samym starcie.

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia, tak to jest z mamami, że płaczą i zawsze się o nas martwią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem.. i staram się o tym pamiętać, gdy mama zaczyna swoją litanię, ale w ostatnim momencie, gdy ta zalana łzami znika mi z widoku, przytulam się do H. i już nie potrafię powstrzymać łez :)

      Usuń
  6. No wiesz co! Gdzie tam jakas slonica??? Jest piekna przyszla mama! A brzuszek masz stwierdzam wcale nie taki duzy jak na troche ponad miesiac do rozwiazania. :)

    Dwa pierwsze zdjecia wygladaja wrecz bajkowo! Cudownie tam, nic dziwnego ze turysci wala calymi tlumami!

    A mama nie chciala przyjechac na chwilke jak juz urodzisz? Napewno fajnie bylo Ci spedzic z nia czas, ale jej pomoc pewnie bardziej sie przyda jak Laura bedzie juz na swiecie... Czy H. bierze wtedy urlop? Bo cale dnie we trojke w jednym mieszkaniu rzeczywiscie moglibyscie zapoczatkowac jakas "wojne domowa". :)))

    Co do strojow to moge sobie je tylko wyobrazic, ale tez nie wiem co mysla takie dziewczyny. Wypadaloby w koncu okazac choc troche szacunku w stosunku do kultury panstwa, w ktorym sie przebywa. Maja szczescie, ze Turcy sa tolerancyjni i nikt im nog kwasem nie poleje... Ale nic dziwnego, ze potem europejki sa z gory uwazane za prostytutki. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Agatko. Mnie też się wydaje, że brzuszek mam nie za duży, ale i tak trochę daje mi popalić :)

      Mama podpytywała, czy bym chciała, żeby przyjechała na poród. Stwierdziłam jednak, że nie. Chcę raczej spróbować sama :) Jeśli pojawią się problemy, wówczas będę ją prosiła o przyjazd, ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. H. po moim porodzie zostanie ze mną przez około tydzień. W tym czasie chcę się uchronić przed wszelkimi gośćmi, zobaczymy jak mi to wyjdzie :-]

      Takie dziewczyny przyjeżdżają tu na 1-2 tygodniowe wakacje i wracają do swoich państw, ale ja mieszkam tu na stałe i później walczę na codzień z opinią, którą po sobie pozostawiają. Niestety, ludzie mają tendencję do szybkiego wyrabiania sobie opinii :/

      Usuń
  7. A wiesz, że mam podobnie- mam wprost fantastyczny kontakt z mamą, ale tydzień razem? Też mogłoby być różnie :) Piękne miejsce! No i kawkę widzę, że serwują całkiem, całkiem :)

    Tak jak staram się raczej nie krytykować ubioru innych ludzi, bo wychodzę z założenia: "A co mnie to obchodzi", tak czasem się po prostu nie da, więc rozumiem doskonale Twoje zdanie w tym temacie.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń