poniedziałek, 24 listopada 2014

Stambuł nam nie straszny

Laura ma ostatnio okres cycusiowo-mamowy. Jest po prostu nieodkładalna. Post ten piszę od 4 dni, Ale w skrócie: jesteśmy w domu. 

Wszystkim tym, które obawiają się podróży samochodem z niemowlakiem mogę ze spokojem powiedzieć - nie taki diabeł straszny, jak go malują. U nas w każdym razie większych problemów nie było.

Tak jak przypuszczałam, Laura zasnęła wkrótce po odpaleniu silnika. Oczywiście nie spała przez całą drogę, bo jechaliśmy 10 godzin, ale obyło się bez większych histerii. 

Nastawieni byliśmy na bardzo częste postoje, a tymczasem nie było ich znowu tak dużo. Jadąc do Stambułu, Mała robiła sobie bardzo krótkie pobudki, więc gdy my się zatrzymywaliśmy na siusiu-pauzę czy na kawę, a Ona spała - nie budziłam Jej. Z racji, że z kupą ostatnio u nas cienko, pampka zmieniałam jej co 3-4h, czyli na całą podróż nie wypadło tego znowu tak dużo. Dylemat miałam jedynie z karmieniem. Mała chyba przyzwyczaiła się do częstego przystawiania, gdy walczyliśmy na początku z wysoką bilirubiną i kazano nam Ją wybudzać co 2h. No i bilirubinę zbiliśmy, ale też bonusowo przyzwyczailiśmy ją chyba do częstego przystawiania. Laura budzi się dokładnie co 2h - słowo daję, jak z zegarkiem w ręku - i domaga się cycka. Czy kiedyś Jej to przejdzie? :-)

No, ale powracając do tematu - oczywiście biorąc pod uwagę kwestię bezpieczeństwa planowałam postoje na karmienia. I właśnie z racji na to, że wypadają one u nas tak często obawiałam się, że podróż do Stambułu nie zajmie nam jak to zwykle 8-9 h tylko z 15 :-D Życie jednak trochę zweryfikowało moje plany. Jak już wspominałam, trasa do Stambułu to praktycznie same autostrady i ekspresówki. Tak się złożyło, że podczas naszej podróży głównie byliśmy na nich... sami. Normalnie jeden jedyny samochód na trasie. Możecie mnie zlinczować, ale chociaż miałam wyrzuty sumienia, na takich zupełnie pustych odcinkach wyciągałam Ją z fotelika i karmiłam w czasie jazdy. Nie wydawało mi się to jakoś szczególnie niebezpieczne choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie powinnam tak robić...

W Stambule pierwszy wieczór minął mi głównie na walczeniu z atakiem kolki. Bidulka się namęczyła znowu... Mogę dać sobie głowę uciąć, że nieźle wystraszyliśmy naszych znajomych przed perspektywą posiadania potomka :-D Swoją drogą, pomyślałam jak to dobrze, że jednak nie zdecydowaliśmy się na hotel, bo przy całej sympatii Turków do dzieci, z pewnością ktoś przyszedłby nam zwrócić uwagę. 

Potem było już tylko lepiej. Polski paszport dla Laury i wizę dla H. załatwiliśmy następnego dnia w rekordowym tempie zaledwie jednej godziny. Do konsulatu jechałam pełna obaw, że Mała da tam pokaz możliwości swoich płuc i wystraszy wszystkich dookoła. Liczyłam na to, że zaśnie podczas jazdy i wniesiemy ją do budynku na śpiąco. A tu córcia odwaliła nam dżołka i co zrobiła? Ano, po krótkiej drzemce obudziła się dokładnie w momencie, w którym podjechaliśmy pod budynek konsulatu :-] 

Byliśmy jednak na miejscu wcześnie, konsul i cała świta mieli akurat przerwę na lunch, więc musieliśmy pół godzinki poczekać - H. dostał pierwszy powód by złorzeczyć na polską biurokrację, bo na dole budynku za bardzo nie było gdzie czekać, a na dworze mocno wiało. Na szczęście pani z recepcji na widok naszego Orzeszka strasznie się nami przejęła i załatwiła nam ciut szybsze wejście. Tzn. mogliśmy wejść do konsulatu wcześniej i w osobnym pokoju poczekać na konsula. Niby niewiele, ale dzięki tej chwili udało mi się ponownie uśpić Małą. Oczywiście na śpiąco wygląda po prostu przeanielsko, więc wszyscy byli dla nas bardzo mili i co najważniejsze, pomocni. H. pobił rekord w tempie otrzymania wizy - tym razem trwało to raptem godzinkę. P

Zdecydowaliśmy wyruszyć w drogę powrotną następnego dnia rano - w ten sposób zyskaliśmy jeden wieczór towarzyski. Fajnie było posiedzieć troszkę ze znajomymi. Wszystko bardzo ułatwił mi teść, który wybrał się w tą podróż razem z nami, by H. nie musiał prowadzić auta przez całą drogę sam. Początkowo mieliśmy go odstawić na miejscu w Stambule do jego znajomych, ale ostatecznie tak jakoś wyszło, że został z nami. Jestem mu bardzo wdzięczna, bo bardzo pomagał mi z Laurą wciąż ją przejmując. Mogłam więc w spokoju zjeść śniadanie, spakować nasze rzeczy czy wypić herbatę.

W drodze powrotnej Mała już troszkę marudkowała. Robiliśmy więc częstsze postoje i kładłam ją na tylnym siedzeniu by mogła sobie odpocząć. Nie było jednak tragedii.

Jednak to co najważniejsze z naszego pobytu w Stambule to kwestia spania. U znajomych mieliśmy do dyspozycji łóżko małżeńskie, w którym przyszło nam spać w trójkę. Laura prześlicznie przespała te dwie noce wtulona we mnie. Sama sobie odnajdowała cycka i zasypiała ponownie. Pierwszy raz od czasu porodu "przespałam" całą noc bez wstawania. Przespałam wstawiam w nawias, bo oczywiście budziłam się, gdy Mała zaczynała się wiercić, ale nie musiałam wychodzić z ciepłego łóżka i ją usypiać - po prostu wypas!!! Po powrocie do domu stwierdziliśmy z H., że nie ma chyba co się męczyć i upierać z kładzeniem jej do łóżeczka, więc stawiamy na luz i robimy tak - wieczorem tradycyjnie ją usypiamy i kładziemy do łóżeczka, podobnie jak za każdym razem gdy się obudzi. Potem ja idę spać i po kolejnej pobudce zabieram ją do naszego łóżka. Jakoś dajemy radę, choć spanie przez całą noc na boku z ręką wyciągniętą do góry jest mało wygodne (czyt. nad ranem jestem cała połamana), ale wciąż dzięki takiemu rozwiązaniu śpimy znacznie dłużej. Nie wiem czy czasem nie strzelamy sobie w piętę, ale chyba nie ma się co spinać. Może brakowało jej mojej bliskości? Tak czy inaczej, w nocy się tulimy. Gdyby nie ból kręgosłupa nad ranem to nie mogłabym na to powiedzieć złego słowa. No, ale coś za coś, nie? :)

Droga do Stambułu minęła nam głównie tak

W drodze do konsulatu

Wjeżdżając na most na Bosforze

Między Europą a Azją

Levent - jedna z najnowocześniejszych dzielnic Stambułu

Orzeszek w czasie przystanku


Stambuł w taką pochmurną pogodę nie jest najpiękniejszy. My też nie mieliśmy czasu by powłóczyć się po mieście, ale musicie wiedzieć, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w życiu widziałam. Poniżej wrzucam kilka fotek, na tego dowód :)

Wysiadając z promu na Bosforze

Sułtański pałac Topkapi

Widok z Bosforu na Błękitny Meczet i Hagię Sofię

Widok na zabytkową część miasta

23 komentarze :

  1. No jesteście bohaterki! Super, że wszystko załatwione i za chwil parę będzie wielkie pakowanie do dziadków na święta. To dopiero będzie wyprawa! No, ale Wy już wprawieni w boju więc dla Laury to będzie kaszka z mleczkiem. W Stambule byłam raz w życiu, nie zwiedziłam Haga Sopfii chociaż o tym marzyłam - była zamknięta i do dzisiaj nie mogę sobie tego darować, bo kolejny raz ze względu na dzieci długo się mi nie zdarzy.
    Musisz kiedyś pojechać za mnie jak Wasz kochany Orzeszek podrośnie, popstrykać zdjęcia i pokazać je ma blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, zdjęć to ja mam całą masę! Gdy mieszkaliśmy w Stambule uwielbiałam włóczyć się po mieście więc wszystkie zabytki oblecialam parę razy plus oprowadzalam po nich każdego, kto mnie odwiedzil z Polski :) pogrzebie i wrzucę, a Ty wybierz się koniecznie, bo Hagia Sofia jest przecudowna.

      Odliczam już dni do tej świątecznej wyprawy :))

      Usuń
    2. Ooo super, dzięki!

      Usuń
  2. Brawo Laura! Uff, jednak dobrze, że to już za Wami :)
    A Laura jest obłędna- te pobudki co 2godziny widać głównie po policzkach :)
    Ściskam Was mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po policzkach i moim bolącym kręgosłupie :)

      Usuń
  3. No tak myślałam, że jesteście już po podróży:) ja też karmiłam Kubę w czasie jazdy, choć wiedziałam, że tak nie można. Ale tak zyskaliśmy dużo czasu i spokoju. A co do łóżeczka, ja to odkryłam już dawno temu i nie wyobrażam sobie teraz latać do łóżeczka. I u nas podobnie. Kuba zasypia w wózku (łóżeczko jest chwilowo nieaktywne), a w nocy na karmienie biorę go do siebie. Dziś nawet przespał dłużej niż powinien i o godzinie 6 jestem mega wyspana :p Laura prześliczna! Ma taką minę mędrkowania:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My u moich rodziców wyprobujemy patent z wózkiem, w domu nie mamy na to miejsca.

      Usuń
  4. Super, że wróciłyście całe i zdrowe i że wszystko załatwione :)
    Myślę, że większość mam ma taki moment, że przytrzyma chwilę dziecko na rękach podczas jazdy. Mi się to też z 2 razy zdarzyło, jak się Kalina darła w niebo głosy i za nic nie szło ją uspokoić.
    Cieszę się, że wróciłaś !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) ja też się cieszę, że wszystko załatwione. Teraz wystarczy spakować walizki i będziemy gotowi do drogi.

      Usuń
  5. Od czego tu zaczac??
    sliczna Mama!!
    slodki Orzeszek
    piekny Istanbul
    fajny Tesc

    To tak w skrocie :)
    Oczywiscie nie pochwalam karmienia w aucie- ale no wlasnie, kiedys nawet pasow nie bylo a jeszcze zyje ;) Mysle, ze w Turcji nadal na pewne rzeczy patrzy sie troche inaczej ;)
    Wiem, ze sytuacja temu sprzyjala :)
    A propos wspolnego spania- robilismy podobnie- do pierwszego karmienia w lozeczku- potem juz przy cycu :) I wilk syty i owca wyspana :)))
    Teraz nic tylko pakowac, planowac i za chwilke ruszac w podroz- fajnie tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, Lux - w Turcji na wiele rzeczy patrzy się zupełnie inaczej. Wiele osób wciąż przewozi dzieci na kolanach nie kupując nawet fotelika. Oczywiście skutki bywają fatalne...

      Usuń
  6. Jaka ona kochana :)
    Dobrze, że wam podróż minęła spokojnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana i super grzeczna - przynajmniej w podróży;)

      Usuń
  7. Ciesze się bardzo, że podróż Wam przebiegła miło i sympatycznie bez większych stresów super tak trzymać !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby podróż do Polski minęła nam równie spokojnie.

      Usuń
  8. Świetny ten Wasz Orzeszek :) podziwiam, że wybraliście się w taką długą podróż... nie wiem czy sama bym się tego podjęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, naprawdę nie ma się czego bać, chociaż sama to ja również jeszcze długo nie wybiorę się z Laurą w podróż :)

      Usuń
  9. Prosze jaka z Panny Laury podrozniczka! Wymarzona! W rodzicow sie wdala, ot co! ;)

    Super, ze wszystko poszlo gladko i mega szybko! Nie ma nic gorszego niz spedzac godziny w urzedach, szczegolnie z malenkim dzieckiem. :)

    Co do karmienia w podrozy, nie tlumacz sie! Jestem pewna, ze wzielas pod uwage wszelkie mozliwe scenariusze, a skoro Wasze auto bylo jedynym na drodze, nie widze zadnego wiekszego ryzyka (chociaz czytalam juz blogi dziewczyn, ktore by Cie chyba rozszarpaly za podobne wyznanie! :P).

    Ze spaniem, uwazam, ze kazda rodzina ustala sobie wlasne rytualy i najwazniejsze, zeby wszyscy jej czlonkowie byli zadowoleni. :) My balismy sie strasznie, ze mozemy ktores z dzieci przygniesc, szczegolnie, ze M. byl po nockach wykonczony i spal ja zabity. No a ja, przyznaje, ze lubie sie wygodnie ulozyc. Odkladalam wiec moje ssaki cierpliwie do kolyski. :) Ale za to z Nikiem uzywalismy automatycznego bujaka, ktory zreszta polecam kazdym mlodym rodzicom, bo dzieki niemu jako tako sie wysypialismy. Ale tez spotkalam sie z krytyka, ze to przyzwyczajanie dziecka do bujania, itd. To co pasuje jednaj rodzinie, wcale nie musi pasowac drugiej. I vice versa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Egzamin na podróżnika Laura ma za 2tygodnie (yuhuu, jak ten czas leci:)). Z tym karmieniem gryzlam się z wyrzutami sumienia...
      Podziwiam Cię za wytrwałość w odkladaniu dzieci do łóżeczka. Też tak chciałam, ale pokusa niewstawania jest silniejsza :)

      Usuń
  10. Jak widac strach ma wielkie. Pamietam jak my przezywalismy 600km z dwulatkiem i tez nas milo zaskoczyl.
    Karmienia co 2 godziny nie zazdroszcze.U nas bylo nieco prosciej, bo jak szpital oddal nam syna to byl nastawiony na jedzenie jak w zegarku co 3h a w nocy dluzsza 6h drzemka (jedyny feler byl taki, ze musielismy go 3 razy dziennie wybudzac by 30 minut przed posilkiem podac zelazo a czasami mlody byl tak glodny, ze ciezko bylo go przetrzymac).
    Rytualy spania sa moim zdaniem kwestia indywidualna danej rodziny. Stefano zwykle przesypia cale noce...budzi sie jedynie gdy cos mu dolega (bol brzucha, katar czy zly sen). Kiedys bralismy go do siebie, ale jak tylko zasnal odkladalismy do lozeczeka. Obecnie zrobilismy sie leniwi - bierzemy go do siebie i tak spimy do rana. Nie zdarza sie to czesto tym bardziej moze powinnam go odkladac, ale najzwyczajniej w swiecie mi sie nie chce...

    Super, ze wszystko udalo sie zalatwic :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, że daliście radę!

    Moje marzenie to zobaczyć kiedyś Stanbuł :)

    Co do spania z dzieckiem, cóż, w ciąży mówiłam, że absolutnie nie, ale jak przy ząbkowaniu musiałam po miliard razy wstawać w nocy do Małej, to tak mi się odechciało, że zaczęłam ją brać do nas. Wysypiam się bardziej, ale oczywiście jestem cała połamana i powykręcana :)

    A jedzenie co dwie godziny to, Kochana, tak szybko raczej nie przejdzie :) Moje dziecie do dziś (pół roku) co 2 godziny je pierś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No i po wszystkim. Super że macie to już za sobą.

    Chyba nie jedna z nas ma takie coś na sumieniu-dziecko na rękach podczas jazdy. Choć ja starałam się wykorzystywać moment na kamienie jak staliśmy w korkach. Ale... mam coś na sumieniu jednak to nie było zamierzone. Kiedyś gdy straszak miał 4msc wracalam z nim z Olsztyna do Wawy ok 200km. Całą podróż przespał więc postojów nie było. Po dojechaniu do wawy okazało się że dziecko zapielam pasami w foteliku ale już fotelika zapomniałam przypiac pasami samochodowymi:/ to dopiero mmie wyrzuty sumienia zjadały. Cholerny pośpiech i gapiostwo:( na szczescie nic złego się nie wydarzyło.

    Słodki okruszek:)

    Jejku ale piękne widoki:-O
    A podróż do Pl długo wam zajmnie?

    Ps. Ja też śpię z bąblem w łóżku, a co-też chcę się "wyspać":-P

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale jesteście dzielni! Co do spania - robimy od początku dokładnie tak jak opisałaś - pierwsza tura w łóżeczku a po pobudce do łóżka :)

    OdpowiedzUsuń