Uwielbiam czytać na blogach posty o ciążowych i dzieciowych hitach i kitach. Wierzę, że dzięki nim udało mi się uniknąć wiele zakupowych pomyłek. Po dwóch miesiącach bycia mamą udało mi się wygenerować swoją własną listę. Oto ona:
Hity:
1. Może zacznę niezbyt oryginalnie, ale kopertowe bodziaki to naprawdę super sprawa! I wcale nie tylko dla noworodków. Nasza pączusia ma już 2-ce, a wciąż lubię Ją w nie ubierać. Rach-ciach i bodziak założony, bo przekładanie tych normalnych przez głowę nie zawsze jest proste... w szczególności, gdy dziecię wije się i drze w niebogłosy. Ale.. no właśnie. Bez tego "ale" się nie obejdzie. Trzeba uważać na dekolty, bo te często gęsto bywają w tych koperciakach okropnie głębokie. Tak jak jestem zdecydowaną przeciwniczką przegrzewania, tak zdarzyło mi się przebierać Małą w środku nocy, bo nie dawało mi spokoju, że jest taka wygogolona pod szyją :-]
2. Jak już jesteśmy w temacie ubranek to równie dobrze sprawdziły się u nas na samym początku pajacyki z wmontowanymi niedrapkami. Tak naprawdę to nienawidzę niedrapek i wszelkich rękawiczek. Może przesadzam, ale wydaje mi się, że dziecko - takie bezbronne, jest wręcz ubezwłasnowolnione w tych cholernych rękawiczkach. Poza tym to ustrojstwo wciąż spada. Niestety na samym początku nie dało nam się ich uniknąć. Dziecięce paznokcie bywają ostre jak żyletki. Nasza córcia wciąż się gdzieś zadrapywała, czasem nawet do krwi. H. widząc poharataną buźkę córci gotowy był rzucić się na mnie z pazurami, bo gdy tylko mogłam, cichaczem ściągałam Jej rękawiczki. No, ale do brzegu. Moim trochę przypadkowym odkryciem okazały się pajacyki z wmontowanymi rękawiczkami, czyli taką dodatkową zakładką materiału przy mankietach. Chcesz - odwijasz i zakładasz rękawiczkę, nie chcesz - zawijasz i otwierasz rękawek. Polecam!
3. Idąc dalej tropem tekstyliów - daszek ochraniający przed słońcem do fotelika samochodowego. Używamy fotelik Maxi Cosi Citi. Nie wybierałam go osobno - był częścią naszego zestawu wózkowego 3w1. Już tak na marginesie, ale jestem z niego bardzo zadowolona. Jest wygodny, poręczny, z tego co się orientuję dość bezpieczny i przede wszystkim - Laura go uwielbia. Czasem, gdy już nie wiemy jak Jej dogodzić, wkładamy ją do fotelika i bujamy. Tak, tak - za bujaczek też może służyć. Problemem w czasie jazdy i nie tylko okazało się tylko... słońce. Nasza córcia co prawda jest pół-Turczynką, ale jej stosunek do słońca i upałów jest typowo polski :-] no nienawidzi, gdy słońce razi Ją w oczy. Zaczęłam więc na turecki sposób zasłaniać Ją pieluszkami lub chustą, ale strasznie mnie to wkurzało, bo raz, że wiejsko wyglądało to jeszcze szmaty przez cały czas zjeżdżały z fotelika. Aż tu pewnego dnia odkryłam przez przypadek w szafie zapomniany bonus do fotelika - tak, był dołączony do zestawu. Bawełniany czarny daszek. Od razu zamontowałam wynalazek do fotelika i się zakochałam. No bomba! Nie dość, że wygląda bardzo estetycznie, to jeszcze super się sprawdza. Ochrania nie tylko przed słońcem, ale i przed wiatrem. Od tamtej pory już nie zdjęłam go z naszego fotelika. Nie wiem czy można go kupić osobno, ale jeśli tak - polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
4. I z maminych akcesoriów - koszule do karmienia "z dziurkami". Znaleźć dobrą koszulę do karmienia to niełatwa sprawa. Guziki, zatrzaski i kopertowe dekolty według mnie są zbyt skomplikowane jak na stan mojego ogarnięcia w środku nocy. Ale taka dziurka to już inna sprawa. Myk - odchylam i już cycek na wierzchu. Myk - i schowany. O to chodzi! I do tego udało mi się obejść bez misiów, słoników i innych słodkości oraz babcinych koronek. Na porodówce czułam się nawet trochę kobieco. Koszule używam do dziś i patrząc na ceny piżam do karmienia takich na zimę - ze spodniami i długimi rękawami, zaczynam myśleć na obcięciem koszuli do długości bluzki i zestawieniu jej ze spodniami od innych zwyczajnych piżam.
5. A teraz z innej beczki. Pierogi :) Co prawda po porodzie w kwestii kulinariów miałam do pomocy teściową, ale teraz, gdy nasz Orzeszek ma już 2 miesiące, wciąż (często) zdarzają się dni, w których córcia jest dosłownie nieodkładalna i wówczas nie mogę zrobić nic. NIC - rozpoczynając od ugotowania obiadu i kończąc na pójściu do toalety. No a żołądka nie da się oszukać. Wtedy też wyciągam porcyjkę ulepionych własnoręcznie pierogów. Jest ochota na słodkie? - Proszę, oto z serem. Na wytrawne? - Do wyboru: z mięsem i ruskie. I jeszcze je pałaszując wzruszam się na myśl jak to je lepiłam - z brzuchem pod nosem, na ostatnich nogach, przeklinając, sapiąc i pocąc się w sierpniowym upale. Ale warto było. Ba, już wtedy wiedziałam, że warto, choć H. i teściowa niemal się na mnie obrazili, że biorę pod uwagę ewentualność, że nie będziemy mieli co jeść. Ja jednak wyznaję zasadę - przezorny zawsze ubezpieczony, no i ta przezorność bardzo mi się opłaciła.
6. A teraz ze spraw kosmetycznych. Maltan - maść na sutki. Jest faktycznie tak dobra jak mówią. Te, które są już mamami wiedzą, że początki karmienia bywają ekhm... dość dramatyczne. Jest krew, ból i pot. I Maltan. Posmarowana po każdym karmieniu odczuwałam super ulgę. Pamiętam jak bałam się co zrobię, gdy maść się skończy, bo przywiozłam sobie tylko jedną tubkę :) Na szczęście, gdy byłam mniej więcej w połowie, przestałam odczuwać potrzebę jej używania. Mimo to wciąż jest u mnie w użytku choć już tylko raz - na noc. Dosłownie balsam dla wyciumkanych sutków :-]
7. Pociągając jeszcze wątek kosmetyczny - maść na rozstępy Elancyl. Chwalę, choć w kwestii rozstępów podobno sporo mają do powiedzenia geny. Ja mam to szczęście mieć te dobre, ale z tymi cholerami nigdy nic nie wiadomo. Wolałam więc nie ryzykować i trochę zainwestować w dobrą ochronę. Maść tu w Turcji jest dość droga. Nie wiem ile kosztuje w Polsce, ale pewnie mniej. W każdym razie u mnie się bardzo sprawdziła - zero rozstępów. Jest bardzo wydajna - wciąż nie skończyłam tubki, którą używam od początku 4. miesiąca ciąży. Z tą różnicą, że teraz smaruję sobie cycki. Jednym słowem warto.
8. I ostatnia pozycja w tym zestawie - kosmetyki do pielęgnacji bobasa Bubchen. Zachęcona pozytywną opinią Eweliny i piękną skórą Jej córeczki, kupiłam szampon, płyn do kąpieli i mleczko do ciała. Rezultat? Piękna gładka skórka. No skórka niemowlaka! Do tego łagodny zapach i podobno dobry skład (polegam na opinii mądrzejszych).
A teraz nieuniknione kity:
1. Wydekoltowane pajacyki. Podobnie do kopertowych bodziaków, nadziałam się kilkakrotnie na pajacyki, które okazały się mieć dekolt prawie do piersi. I powtórzę się - tak jak nie jestem za przegrzewaniem, tak nie mogłam w nocy zasnąć spokojnie myśląc o tym, że Laura jest tak poodsłaniana, tym bardziej, że wiadomo - przykryć Ją po samą szyję kołderką nie mogę. No kit!
2. Karuzela Fehn. Niby niemieckie, a taki bubel. Karuzelę wybierałam długo, oj bardzo długo. Tak długo, że w końcu ubiegł mnie nasz znajomy robiąc Małej prezent. I tak, mając już jedną karuzelę w ręce, stwierdziłam że nie warto inwestować w drugą. Cóż, to się jeszcze okaże. I choć jak przysłowie mówi - darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, tak z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że trafił mi się bubel. I problem w sumie nie tkwi w marce czy tym konkretnie modelu tylko w mechanizmie. Otóż karuzela jest najprostsza - z jedną zaledwie melodyjką. Ale to nawet i by starczyło, tylko to cholerstwo jest nakręcane. Czyli tak czy inaczej muszę sterczeć przy łóżeczku i co chwilę dokręcać mechanizm. Jedno nakręcenie starczy mi na ekspresową wizytę w kibelku. No shit!
3. Bujaczek-leżaczek Mamas&Papas Tokio Tea Party czy jakoś tam. Dałam się zmylić renomie firmy. Chciałam coś prostego, z melodyjką, ewentualnie wibracją. No i kupiłam. Oczywiście jako niedoświadczona mama nie zwróciłam uwagi na dwie najważniejsze kwestie - czy to się buja i czy oparcie jest regulowane. Otóż nie i nie :( Laura uwielbia bujanie. Wibracje nie robią na niej większego wrażenia. A oparcie to po prostu dramat. Niby producent zapewnia, że leżaczek jest przeznaczony dla dzieci od urodzenia, ale gdy tylko położyłam w nim Laurę od razu zrozumiałam, że to wielka pomyłka. Laurka - wówczas 3-dniowa - niemal siedziała (!) w leżaczku. Same zobaczcie:
Oparcie jest zdecydowanie za wysoko podniesione dla takich maluchów, poza tym jest całkowicie płaskie i po minutce nasza córcia była już niebezpiecznie przechylona w jedną stronę. Pasy trzymają tylko pupkę, ale cały tułów wraz z główką zwisa po bokach. No dramat. Poza tym oparcie jest proste jak decha - z pewnością nie można nazwać leżaczka wygodnym, w którym dziecko miałoby ochotę się zdrzemnąć. Bubel został szybko schowany, a my zaczęliśmy rozglądać się za czymś nowym. No i kupiliśmy jeden z modeli Chicco - prosta konstrukcja, tym razem bez melodyjek i wibracji, ale za to fajnie wyprofilowane, z miękkimi podusiami, trzystopniową regulacją oparcia i bujane. Nie mogę powiedzieć, że nie ma wad, ale jest to zdecydowanie bardziej udany zakup.
4. Chusta Pentelka. Jeśli któraś chce się przezornie zabezpieczyć w średniej jakości chustę, żeby wypróbować czy będzie w ogóle pasowała Wam i dziecku to odradzam. Ja właśnie nie chciałam za bardzo inwestować w chustę i kupiłam taką tańszą, byle by służyła nam do wyjścia do sklepu. Niestety teraz już wiem, że kupiłam prześcieradło nie chustę. Ustrojstwo jest dla mnie za długie, a materiał sztywny. Oczywiście do tego wszystkiego należy też dodać mój brak wprawy w wiązaniu. Z instruktażem z youtube nie daję rady. Wiem niby dokładnie jak ją wiązać, ale nie potrafię dobrze naciągnąć szmaty i ostatecznie i tak muszę Małą podtrzymywać ręką, a przecież nie o to chodzi.
Na razie to tyle!
No i znowu się zakompleksiłam, bo ja to raczej z tych, co to się opinią innych nie sugerują, i jak sama się nie przekonam, to nie uwierzę :)
OdpowiedzUsuńHmm, body kopertowe u nas było niemal musem, bo Lila tak się potrafiła obsrać, przepraszam- tak potrafiła nawalić, że zdjąć body przez głowę (przy całych plecach uwalonych) to była jazda bez trzymanki :) My akurat nie mieliśmy takich, które byłyby zbyt wydekoltowane, ale trafiło się parę egzemplarzy, z coccodrillo, z tysiącem zatrzasków, że oboje z Marcinem dumaliśmy "co by tu do czego przypiąć" :)
Maltan- my best friend :) Gdyby nie on, pewnie dziś nie miałabym sutków :)
A pierożki- ja kiedyś (przed Lilą długo długo) miałam taką fazę, że prosiłam mamę i pół zamrażarki (ja ich lepić nie potrafię) i miałam potem do wyboru, do koloru :)
Ja też raczej z tych, co to muszą się o wszystkim przekonać na własnej skórze, co doprowadza H. do białej gorączki.
UsuńMartus, jak to pierogów lepić nie potrafisz? W życiu nie uwierzę ! Ty taka kuchara! Chyba raczej potrafisz, tylko jeszcze o tym nie wiesz :)
A takie megakupencje nam też się czasem zdarzają. I potwierdzam - jazda bez trzymanki :)
O tak kopertowe bodziaki i pajace zaponane na przedzie to byl zdecydowanie moj hit (minus, podobnie jak u Ciebie, za czasami zbyt duze wyciecia przy szyi). Niedrapek nie stosowalismy i w rezultacie syn czasami wygladal jakby sie z Edwardem Nozycorekim spotkal, ale nie mialabym mu sumienia zakladac w upaly rekawiczek.
OdpowiedzUsuńPizamka - fajna. Ja nie zdarzylam sobie nic kupic - kuzynka meza na dzien przed porodem znalazla mi zwykle koszule z guziczkami. Jedna bardzo lubie ;)
Daszek pierwsza klasa. Nie mialam pojecia, ze takowe istnieja.
Co do rozstepow to niby sa uwarunkowane genetycznie. (Moja mama nie miala, siostra tak)...ja nie mam ani na brzuchu ani na piersiach, ale na posladkach (z tym, ze to nie po ciazy) i kurde sama nie wiem czy ja mam sklonnosci czy tez nie. Nie widomo co by bylo gdybym ciaze donosila?!
Bujaczek rzeczywiscie niefart. My mielismy zwykly, bez bajerow, ale z regulowanym oparciem - marka Chicco (komplet do pozyczonej gondoli).
W chuste nainwestowalismy (w sumie to dostalismy w prezencie od mojej babci). Wybralam dluga, elastyczna bo dla wczesniaka taka najlepsza. Wszystko pieknie, elegancko, wygodnie, ale dla mnie ona jest strasznie dluga - no, ale ja chudzielc pospolity jestem, wiec to moze dlatego? W kazdym razie mojemu mezowi polmetrowy ogon nie merdal jak nosil w niej syna.
O daszku też bym się nigdy nie dowiedziała gdyby nie był częścią zestawu.
UsuńMoja chusta jest tkana. Żałuję teraz, że nie zdecydowałam się na elastyczną - podobno łatwiej się ją wiąże.
Dziękuję za super rady :) już sobie na liście odhaczyłam jakie pajacyki i jaka maść :) ten krem na rozstępy kosztuje w PL koło 100 zł więc niestety ale jak dla mnie ciut przy drogo. Ale zawzięcie smaruję się Palmersem i oliwką Babydream fur mama więc może obędzie się bez nowych rozstępów bo te co mam są pozostałościami po efektach jojo :-(
OdpowiedzUsuńno nic - pozdrawiam :)
No to w Turcji krem wychodzi podobnie, ale wciąż myślę, że warto zainwestować, bo pomimo niepozornej tubki, jest bardzo wydajny. Tak jak pisałam - wciąż używam tej samej, którą zaczęłam w 4.mc.
UsuńU nas pajacyki byly najlepsze do spania. Body to byl standard bo maly zadko mial tak wielka wpadke. Bujaczek to dostal pozniej chyba tak kolo 3mc. Wtedy dziecko bardziej mobilne jest(przynajmniej u nas). Mlody lapal za zabawki w palaku i sie podciagal do siadu. Karuzele tez do tego wykorzystywal mial taka z samolotami i je lapal i trzymal albo machal lapka aby sie sama zakrevila, ale muzyki z tego nie lubil zawsze w ryk uderzal jak to slyszal.
OdpowiedzUsuńCo do kremow to ja mialam jakis z guarana po porodzie. Teraz nie moge niczego takiego znalezc w normalnej cenie a byl swietny.
Jak ja czekam na ten moment aż córcia zacznie onteres się aktywnie zabawkami. Ns razie tylko spogląda i szybko się nudzi. W bujaczku wytrzymuje do 5min...
UsuńTyle roznych fajnych i mniej fajnych produktow jest na rynku, ze dobrze wymienic sie opiniami :)
OdpowiedzUsuńGdy Mloda byla mala mialam to szczescie, ze dostalam duzo nowosci z Niemcowa- np. Pampersy!!! - 22 lata temu to bylo COS!!!! z Mlodym bylo juz lzej :)
Wiem jednak jedno, ze nie wszystko co bzyka, swieci, gra- lub jest super-duper potrzebuje baby badz mama.
Masz rację. Na rynku jest mnóstwo produktów zupełnie smieciowych, czyli zbędnych, ale niedoswiadczonej mamie trudno to ocenić. Dlatego właśnie warto wymieniać się opiniami.
UsuńNie wyobrażam sobie życia bez pampkow! Toż to musiał być horror! Teraz co prawda pieluchy wielorazowe są znowu modne, ale umówmy się - daleko im do zwykłych tetruszek!
Oj ta chusta to jest porażka, ja kupiłam od razu taką droższą, chociaż strasznie bałam się, że się nie przyda. Na szczęście się myliłam. A ten bujaczek to faktycznie dramat! Co do hitów to Maltan jest super i bardzo mi pomógł na początku :)
OdpowiedzUsuńNo chusta to moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Teraz przy okazji pobytu w Polsce zamierzam coś na to poradzić;)
UsuńSzkoda, że leżaczek okazał się takim niewypałem, sama interesuję się firmą Mamas& Papas i wózek od nich to moje marzenie..ale jak widać poszczególnym produktom trzeba się przyjrzeć dokładniej.
OdpowiedzUsuńO bodziakach kopertowych już słyszałam więc sama kiedyś takich będę szukać :) a te z rękawiczkami to genialny pomysł, ale pewnie ciężko je kupić.
Nie orientuje się czy takie ubranka z rękawiczkami - zakładkami są w Pl trudno dostępne. U nad w Turcji jest tego naprawdę sporo, nie tylko pajacyki ale też bodziaki. A mamas&papas ogromnieogromnie mnie zawiodło. Aż nie mogę uwierzyć, że taka firma wypuściła taaaki bubel.
UsuńCo do bujaczka, huśtawki my mamy british star huśtawkę z melodyjkami i sama się buja rewelka, ale siedzisko jest też nie odpowiednie dla maluszków ja wkładałam poduchę by było dobrze, bo to masakra była. Co do maści na sutki to ja używałam Bepanthenu do pupki i na sutki dwa w jednym. Ba i jeszcze mam parę tych hitów i kitów. Zobaczymy czy lista się zmieni.
OdpowiedzUsuńU mnie wciąż dochodzą nowe pozycje :) musimy się wymieniać wiedzą. Wierzę,ze dzieki takim postom udalo mi się uniknąć sporo zakupowych wpadek.
UsuńMaltan faktycznie świetna maść, mnie bardzo pomogła. My mamy leżaczek-bujaczek Fisher Price i córka go bardzo lubiła, nadal ją do niego wsadzam czasami, ale już chce uciekać z niego, więc to tylko na moment ;)
OdpowiedzUsuńZ tymi bujaczkami to jest trochę patowa sprawa. Kiedy dziecko jest już ba tyle duże, że zaczyna się w nich dobrze czuc, bawic i samodzielnie spędzać czas to za chwilę z miego wyrasta. Moi rodzice w Polsce kupili dla nas nowy bujaczek, zobaczymy jak się sprawdzi.
UsuńJa miałam bubel w leżaczku ale okazało się, że źle wlozyliśmy te druty i tak wysoko się wydawało - dopiero przy drugim dziecku się skapłam :)
OdpowiedzUsuńHaha, nieźle :) do naszego nie było nawet dołączonej instrukcji obsługi, może też coś pokrecilismy :)
UsuńPrzepraszam, ze to napiszę, ale nie rozumiem rodziców, którzy zamiast przyciąć dziecku zbyt długie pazurki, krępują rączki niedrapkami... Mam dwoje dzieci i żadne nie korzystało z tego dziadostwa, korzystaliśmy za to od razu z nożyczek ;)
OdpowiedzUsuńLeżaczek pierwszy syn miał też badziewny i leży w piwnicy. Przypominał Twój. Co prawda oparcie się regulowało, ale jak tylko trochę się je podniosło, to się okazywało, że ma mega wielkie plecy i kilka centymetrów siedziska pod pupką, przez co dziecko zjeżdżało i wisiało zamiast wygodnie siedzieć :/
My Laurze zaczęliśmy obcinać paznokcie bardzo szybko, ale i tak, nawet po obcieciu, byly ostre i Mała się drapala. Teraz zresztą też ma ostre pazurki pomimo że paznokcie już są twardsze i obcinanie nie jest takie trudne. Na początku jednak takie spioszki się sprawdziły, szczególnie w nocy, bo w ciągu dnia je odwijalam i starałam się pilnować.
UsuńJa tez lubie takie posty z cyklu "hity", ale zeby dla zabawy porownac sobie co zdalo egzamin u mnie, a co kompletnie odpadlo. Czasem niesamowite jak roznia sie gusta mam i dzieci! ;)
OdpowiedzUsuńU Ciebie jednak z wiekszoscia listy sie zgadzam. Tez uwielbialam kopertowe bodziaki, chociaz nie mialam ich za wiele. Przy kompletowaniu wyprawki Nika mialam jakies zacmienie i nie kupilam zadnego. Dlatego ubieralam go w rozowe, po siostrze! ;)
Ja z kolei uwielbialam niedrapki, bo moje dzieci mialy paznokietki jak brzytwy, a pamietam, ze na poczatku sa one mieciutkie jak papier (nie wiem jak to mozliwe, ze jednoczesnie tak drapia!) i nawet M. pot splywal z nerwow po czole przy obcinaniu. :) Nikowi tez trafil sie (przypadkiem) taki pajac z wmontowanymi niedrapkami, rzeczywiscie swietna rzecz, bo te rekawiczki wiecznie mi sie gubily w praniu! ;)
Takiej slicznej koszulki do karmienia nie mialam. Spalam w zwyklych, rozpinanych, przy czym zapinalam je tylko na 1-2 guziki, wlasnie zeby w nocy tylko szybko odpiac i przystawic rozdarciucha. ;) A na brodawki stosowalam lanoline, tez swietnie dzialala i nie trzeba jej bylo zmywac przed karmieniem.
A wiesz, ze zaskoczyl mnie ten daszek na fotelik? Bo tutaj wszystkie, ktore widzialam maja bude, nasz tez mial! Chyba dlatego, ze tutaj ludzie biora dzieci na spacery wlasnie w fotelikach, wiec musza miec jak oslaniac maluchy przed sloncem. :)
Masz racje, niektore bodziaki i pajacyki nie wiem kto projektowal, bo dekolty mialy jak dla gwiazdy na czerwony dywan! ;) Ja jeszcze nacielam sie na bodziaki zapinane z tylu, albo dzieczece spodenki z kokardkami lub falbankami na pupie. Kto wymysla takie rzeczy dla dziecka, ktore praktycznie caly czas lezy?!
Nasz lezaczek tez okazal sie beznadziejny. Nie dosc, ze sie nie bujal, to jeszcze juz po miesiacu uginal sie pod ciezarem Bi niemal do ziemi...
Ale karuzelka trafila nam sie fajna. Nie dosc, ze na baterie, to jeszcze z pilotem, wiec mozna bylo ja ponownie wlaczyc nawet z drugiego pokoju. Z tego akurat nie korzystalismy, bo byla tak kolorowa, ruszajaca sie i ogolnie pobudzajaca, ze nasze dzieci w zyciu przy niej nie usnelyby. Nie bylo wiec potrzeby zeby wlaczac ja po cichu i z daleka. ;) Nasza to byla Fisher Price Rainforest, czy jakos tak, w kazdym razie polecam.
Fotelik mam podobny, tej samej firmy ale masakrycznie ciężki jest.
OdpowiedzUsuńZostałam nominowana do Liebster Blog Awards. Teraz ja nominuję Ciebie. Zapraszam do siebie :)
http://la-wendowo.blogspot.com/2014/12/czego-o-mnie-nie-wiecie-czyli-o-tym-jak.html
Dobry wieczór :)
OdpowiedzUsuńZnowu się przywlekłam...
Mam podobną listę,uwielbiam kopertówki,pajacyki z niedrapkami,daszek w foteliku tez mamy,ale innej firmy i tez używam Bubchen.Na sutki Bephanten też dobry!Co do koszuli to własnie taka mi się nie sprawdziła.A bujaczek też mam z M&P inny model,super wypas i gdyby nie to że nie ma regulowanego oparcia to byłabym zachwycona.