sobota, 6 grudnia 2014

U Was Mikołajki, a u nas...

Najpierw słowo o Mikołajkach.

Jedno.

Uwielbiam! :-) Od zawsze 6 grudzień oznaczał dla mnie tak naprawdę rozpoczęcie świętowania. Jeżeli świąteczny nastrój nie włączał mi się wcześniej, 6 grudnia wszystkie moje bożonarodzeniowe receptory reagowały ze zdwojoną siłą. 6 grudnia to jest dla mnie dzień pełen magii, nieważne czy za oknem pada śnieg czy nie (choć pamiętam białe Mikołajki jak z bożonarodzeniowej pocztówki!), a to wszystko zawdzięczam moim rodzicom. 

Moja mama wraz z rozpoczęciem grudnia zaczyna dekorować świątecznie dom i włączać kolędy. Tata zaczyna palić wieczorami w kominku i instalować w ogrodzie światełka. Odkąd pamiętam 1 grudnia dostawałam od mamy kalendarz adwentowy z czekoladkami. Raz trafił mi się taki wypasiony, w którym zamiast czekoladek były drobne zabawki i inne pierdołki typu temperówka, gumka do mazania, itp. Jezzu, jak on mi się podobał! Wszystkie kalendarze pieczołowicie zbierałam po to, by w następnym roku przystroić ściany mojego pokoju. A w latach 90. kalendarze były o wiele ładniejsze, wiecie? Teraz trudno jest dostać taki z ładnym obrazkiem. W mojej rodzinie wszystkie te tradycje trwają do dziś. Wczoraj rozmawiałam z mamą przez telefon. W tle słyszałam kolędy. Mama poinformowała mnie, że kalendarze adwentowe dla mnie i H. już czekają (H. od kilku lat bardzo sprawnie ogarnia obydwa i za cholerkę nie potrafi ograniczyć się do jednej czekoladki dziennie) :-) Zamknęłam oczy i już czułam zapach domu. To są właśnie takie chwile, dzięki którym wiem, że po prostu MUSZĘ być w domu na Święta. Nawet gdybym mieszkała na drugim końcu świata, po prostu MUSZĘ wrócić. 


Czy u Was też stawia się buty na parapecie, żeby Mikołaj miał gdzie zostawić prezenty? Dzień przed Mikołajkami to był dzień pucowania butów. Bo w brudnych, rzecz jasna, Mikołaj prezentów nie zostawia, ewentualnie rózgę. A butów do czyszczenia miałam zawsze dwie pary - jedne szły do postawienia na parapet w naszym domu, druga para jechała do domu babci. Kiedy już byłam starsza uwielbiałam późnym wieczorem wychodzić na spacer i spoglądać na buty postawione w oknach domów. Możecie się śmiać, ale u nas wszyscy podporządkowują się tym tradycjom. Moi rodzice też czyszczą swoje buty i dobrze wiedzą, żeby lepiej o tym nie zapominać. Moja mama kiedyś o to nie zadbała i rankiem 6 grudnia spiesząc się do pracy wsadziła nogę do kawioru w kozaku :D

6 grudnia to był też dzień, w którym ubierałam swoją choinkę w moim pokoju. Sztuczną, ale piękną! Co roku na inny kolor - czerwony, złoty, biały... Oprócz tego, na kilka dni przed Świętami tata przywozi zawsze prawdziwą choinkę. Ba, chojnę! Musi być ogromna, gęsta i koniecznie pod sam sufit, żeby wszystkie nasze bombki się na niej zmieściły, a mamy ich od groma i co roku przybywają nowe :D

Od kiedy wyjechałam na studia, Mikołajki spędzam poza rodzinnym domem. Nie ma już tego uroku, ale zawsze wrzucam coś H. do buta, choćby małą czekoladkę. No i ubieram choinkę. W Stambule ubierałam taką miniaturkę, ale była! W tym roku odpuściłam sobie choinkę i dekorowanie mieszkania, bo i tak cały grudzień spędzimy w Polsce. Ale już od przyszłego roku nieważne gdzie będziemy, ze względu na córcię zadbam o wszystkie te tradycje. Chcę, żeby miała takie wspomnienia z dzieciństwa jak ja. To skarb na całe życie.

Mała Kasia z mamą po ustawieniu butów na parapecie :)


A jak my spędziliśmy Mikołajki?

Tym razem trochę nie po chrześcijańsku :D

Pisałam kiedyś, że Turcy wierzą w moc 40 dni liczonych od narodzin dziecka. Jeszcze do niedawna dziecko przed ukończeniem 40 dni nie było wyprowadzane z domu, a kiedyś tam (mam nadzieję) jeszcze dawniej nawet kąpane. Kiedy opowiadaliśmy ludziom o dolegliwościach naszej Laury, o kolkach itp. często słyszeliśmy, że minie, gdy Mała skończy 40 dni. Wtedy też zwołuje się kobiety z okolicy i odmawia modlitwy zwane Yasin za zdrowie i pomyślność dziecka. Modlitwy prowadzi jedna kobieta, czasem żona imama, czasem po prostu ktoś, kto potrafi czytać Koran w oryginale (a nie jest to takie proste). Modlitwy polegają na odśpiewaniu wersetów ochronnych z Koranu. Dziecku przynosi się też upominki - tradycyjnie pieniądze lub złote monetki. Dalsze osoby kupują ubranka.

Jako osoba obserwująca to z boku mogę powiedzieć, że takie modlitwy mają swój urok, swoją moc :) Samo słuchanie tych śpiewów wprawia człowieka w melancholijny nastrój. Modlitwę Yasin odmawia się w celach ochronnych z różnych okazji. W zeszłym roku odmawialiśmy takie za H. gdy szedł do wojska.

Umówiliśmy się z H., że Laurę wychowamy w duchu obydwóch religii, że będziemy obchodzić zarówno święta muzułmańskie jak i chrześcijańskie. Że Laura będzie znała obydwie religie i kiedyś tam, jeśli będzie odczuwała taką potrzebę, zdecyduje, którą chce wyznawać. Z racji, że modlitwy te mają za zadanie zapewnić dziecku ochronę, nie widzę w nich nic złego.

Od narodzin Laury teściowa planowała te modlitwy. Przyznam, że drżałam z niepokoju jak Mała to zniesie - 1) w takim tłumie, 2)w tłumie, w którym każdy będzie chciał Ją dotknąć i ponosić, 3) bez płaczu przez minimum 2 godziny. Przez laurowe kolki modlitwy przesunęliśmy na dalszy termin, ale teraz w perspektywie naszego wyjazdu do Polski teściowa ponownie zaczęła namawiać nas na to przedsięwzięcie. Ostatecznie padło na dzisiejszy dzień. 

Przyznaję, że byłam cała zestresowana, bo bywają takie dni, gdy Laura tylko śpi i ryczy. I często uspokojenie Jej nie bywa wcale takie łatwe. A ja nie chcę karmić w tłumie obcych bab i nie mam też ochoty słuchać miliona pięciuset rad, że płacze bo Jej zimno/bo głodna/bo chora. Do tego wszystkiego w modlitwach tych biorą udział same kobiety, więc nie mogłam nawet liczyć na obecność H. No ale raz kozie śmierć - założyłam, że jeśli będzie wyć to po prostu zmyjemy się do domu.

Jak było? Ha! Allach chyba się nade mną ulitował i zesłał na moją córkę jakieś cudowne objawienie! Na początku Laura z zaciekawieniem rozglądała się dookoła. Po mniej więcej pół godzinie zaczęła wydawać z siebie pojedyncze jęki-zawodzenia typu "łe" i buzia w podkówkę, a potem znowu rozglądanie się :-) Czułam zbliżający się ryk. Gdy "łe" zaczęło się przeciągać, zwinęłam Małą do sypialni teściów i tam zrobiłyśmy sobie maraton karmieniowo-lulaniowy. Lulanie szło nam całkiem nieźle, bo kobiety zaczęły już swoje śpiewy, które działały na Małą uspokajająco :) Niestety niektóre kobiety przyszły z dziećmi, które bawiły się w pokoju obok i co chwilę coś zrzucały, albo trzaskały drzwiami. Laura więc zapadała w letarg po to, by za chwilę się wybudzić. Potem znowu wybrałyśmy się na spacer między ludzi. Na końcu zasnęła (bez płakania!!!!) w moich ramionach. No anioł, nie dziecko!

Żeby była równowaga, gdy tylko goście zamknęli za sobą drzwi zaserwowała nam ryk, że od razu włosy stanęły nam dęba. Moja córka chyba lubi tureckie spędy :-o !!!

Tak, mamo! Nigdy nie zgadniesz jak się zachowam!


22 komentarze :

  1. Modlitwy modlitwami ale minka Laurusi bezcenna;)) Slicznosci z tej Twojej coreczki. Pozdrawiam!
    Maminka

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :D mina bezcenna. I komentarz również. Fajnie, że o tym piszesz, można poznać inną kulturę, no i fajnie, że z H. znaleźliście taki kompromis, bo jeśli chodzi o różnice kulturowe, to nie jest łatwo. Widzę, że znów - Laura zaskakuje Cię tak samo jak mnie Jakubek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że zaskoczy mnie również we wtorek w samolocie :D te nasze dzieci są nieprzewidywalne!

      Usuń
  3. Jaka sliczna Laleczka :) a balwankowa bluzeczka w Turcji ;) super!!
    Czasami martwimy "sie na zapas" - moze lepiej isc na zywiol? :)
    Pieknie opisalas swoj rodzinny dom- nie dziwie sie, ze zawsze chcesz TAM spedzac swieta!
    Te pierwsze z Laura beda wyjatkowe i dla Was i dla Dziadkow :)
    Mam nadzieje, ze zdasz nam relacje z Polski , ze masz u Rodzicow dostep do kompa i netu??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście. Nie przezylabym bez internetu całego miesiąca :) a moi rodzice w chwili, w której zaczęłam wyjeżdżać do Turcji na dłużej bardzo się skomputeryzowali :)

      Balwankowy bodziak to łup z ostatnich zakupów w supermarkeci :) prawda, że cenniejszy niz paczki makaronu, o których natychmiast zapomniałam na widok świątecznych ciuszków z F&F :)

      Tak, te Święta będą super wyjątkowe. Czekam na nie od stycznia, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży.

      Usuń
  4. Śliczna jest !! Słodka minka ;)) a co do Twojego komentarza u Nas- to takiego zastoju u Nas nie było.. niepokoi mnie nawet jak dwa dni się nie załatwia.. ale bardziej martwi mnie to jej spinanie i prężenie- spina się tak, a czasem nawet kupki nie widać.. tylko ją to męczy.

    Pierwsze święta z maleństwem będą okresem nie zapomnianym.. aż czekam i czekam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dwa dni to nie powód do zmartwienia - wyluzuj! Ja na początku też tak schizowalam, ale teraz już wiem, że niepotrzebnie. Mnie lekarz powiedział, żeby niczego nie podawać, bo dziecko samo sobie ureguluje. Chyba, że się bardzo męczy to można podać czopek, ale też niezbyt często, chyba góra raz w tygodniu.

      Usuń
  5. Hahhaa oj Laurkaaa.... Ważne, że umiała się zachowac przy gościach :)

    Wiesz, u nas to samo z tymi 40. dniami. W ogóle ta 40-tka jest związana z narodzinai czlowieka i ze smiercią też. P{rzez 40 dni się kogoś oplakuje.
    Skąd się wzięła ta liczba, wiesz? Bo ja nie bardzo.

    Pozwolisz Kasiu, że Cię zapytam.. Ty jesteś z północy Polski?
    Bo drugi raz u kogos czytam to z czyszczeniem butow, a u mnie w Rzeszowie nigdy czegos takiego nie bylo.
    U nas zostawia się list do Mikołaja w oknie. Rano an parapecie będą wymarzone prezenty.
    Czegoś ciekawego dowaiduję się i o polskich zwyczajach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co wiem 40 ma znaczenie symboliczne szczególnie w chrześcijaństwie. 40 dni pościł na pustkowiu Chrystus. 40 dni trwał biblijny potop. 40 dni i nocy przebywał Mojżesz na Synaju. 40 dni i nocy wędrował Eliasz na górę Horeb. O 40 dniach mówił Jonasz, gdy nawoływał do przemiany mieszkańców Niniwy. Przez 40 dni nękali Izraelitów Filistyni zanim zostali zwyciężeni przez Dawida. Wreszcie przez 40 lat błąkał się po pustyni naród wybrany zanim wszedł do Ziemi Obiecane. A islam jako ostatnia religia wiele z tych wydarzeń uznaje. U nas okres żałoby również trwa 40 dni i w ten 40. Dzień odmawia się modlitwy za duszę zmarłego.

      Pochodzę z kujawsko-pomorskiego :) list faktycznie zostawia się u nas na parapecie albo w bucie, ale to po to by Mikołaj przy okazji zostawiania prezentow zabral list i przekazał go Gwiazdorkowi, co by ten wiedział co przynieść na Boże Narodzenie :D

      Usuń
    2. Kasiu dziękuję. Będę do Twojej odpowiedzi często wracać.
      Powinnam o tym wiedzieć.

      Usuń
  6. Świetnie się CIebie czyta :) Doskonale opisujesz dwie kultury - tak różne a tak podobne :))) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Po takim komentarzu od razu chce się pisać więcej :) nssze kultury są dokładnie takie jak piszesz - inne ale tak do siebie podobne.

      Usuń
  7. U nas Mikołaj zostawia prezenty pod poduszką, a co parę lat przychodzi sam w odwiedziny....w domu rodzinnym tata zawsze był przebrany za Mikołaja ale nie pamiętam czy wtedy jakoś hucznie obchodziliśmy święta, w moim domu jest to magiczny okres...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie też przychodził ale w Boże Narodzenie. Piękne są to święta w Polsce...

      Usuń
  8. Raz w roku nikt nas nie musial gonic do czyszczenia butow :) 6 grudnia przychodzil sw. Mikolaj a 24 grudnia Gwiazdor :)

    We Wloszech tradycja ta nie istnieje :( Choinka stoi u nas juz od tygodnia - w tym roku ubralismy znacznie szybciej niz mamy to w zwyczaju, wlasnie ze wzgledu na Stefka i nasz wyjazd do Polski. Chcialam aby mogl sie nacieszyc drzewkiem :)

    A jak u Was nastroje przed podroza? Zwarci i gotowi? Spakowani?

    My za tydzien o tej porze powinnismy byc juz prawie w Tczewie. Poki co walczymy z synowskim smarkiem, a ja juz zachodze do glowy jak sie spakowac.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie też tradycyjnie dostawaliśmy kalendarz Adwentowy i mama daje nam go do dziś :) Uwielbiam takie tradycje, niestety tak jak napisałaś, dzisiejsze obrazki na nich to już nie to co kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma co Laura wie kiedy zachować klasę hahhaha. Co do Mikołajek u nas prezenty zostawia Mikołaj pod choinką, albo w butach. I choinka już ubrana tylko śniegu nie ma, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna jest:) mina łobuziary !

    OdpowiedzUsuń
  12. U nas prezenty umieszczało się pod poduszką, a jeśli chodzi o choinkę, to ubieraliśmy ją wieczorem 24 grudnia :) Jak nasza córcia wyjdzie z brzuszka, to na pewno będziemy dbać o to, by Święta były dla niej niezapomnianym przeżyciem, mimo iż oboje jesteśmy niewierzący, wychowywano nas w duchu chrześcijańskim.

    PS: Piękną masz córeczkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Slicznota! A jaki ma slodki bodziaczek w balwanki! :)

    Fajnie, ze udalo Wam sie z H. znalezc kompromis co do religii i kultur. Wiem, ze z moim malzonkiem byloby z tym ciezko, wiec ciesze sie, ze jestesmy oboje katolikami. :)

    Piekne mieliscie tradycje w Twoim rodzinnym domu! Nie dziwie sie, ze nie wyobrazasz sobie Swiat daleko!

    U nas tez pucowalo sie buty, ale stawialismy je przy drzwiach. :)

    PS. Mam nadzieje, ze Laura podczas podrozy sprawowala sie nienagannie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawa ta tradycja 40 dni... coś w tym musi być :)

    OdpowiedzUsuń