O mamo, 11 miesięcy... Z jednej strony nie pamiętam już jak to było myśleć tylko o sobie, wyspać się i zajmować się tylko sobą, z drugiej jednak wydaje mi się, że przecież jeszcze wczoraj byłam w ciąży :) czyli standardowe rozterki przeciętnej mamy :))
Przede wszystkim muszę chyba przyzwyczaić się, że mój bobasek dawno już wyrósł i jest coraz dojrzalszym dzieckiem. Zabawy są coraz bardziej przemyślane, coraz mądrzejsze. Ogromnie cieszy mnie to, że z coraz większym zainteresowaniem Laura ogląda książeczki. Wykorzystałam moment i w tym miesiącu postawiłam na zainwestowanie w laurową biblioteczkę.Widzę, że Mała porównuje kształty i kombinuje zabawy z dwoma zabawkami na raz, np. z wielkim zainteresowaniem kładzie gryzaki na książeczki i ogląda tą konstrukcję z wszystkich stron albo rozkłada wszystkie książeczki i przerzuca je sobie po kolei. Czasem zabawki potrafią ją tak pochłonąć, że nie ma dziecka przez dobry kwadrans. Największą miłością mojego dziecka jest jednak ewakuacja z miejsca zabaw i radosne brykanie po podłodze, czyli pełzanie, rzucanie ku mojej rozpaczy z wielkim impetem na naszą drewnianą podłogę zabawki (współczucia dla sąsiadów z dołu), podpełzanie do niej i rzucenie dalej. Przy okazji analizowane są wszystkie paprochy na podłodze, czasem uda się obczaić jakiś zapomniany kabel albo pilot, a jak nie to Malizna włazi pod stół i przesuwa krzesła co doprowadza mnie do rozpaczy, bo oczami wyobraźni już widzę poprzytrzaskiwane paluszki. Oczywiście z coraz większym zawzięciem Laura próbuje wstawać podciągając się pod cokolwiek się nadarzy - również ku mojej rozpaczy. Generalnie moje matczyne drżące z troski serce jest ostatnio wystawiane na coraz bardziej ekstremalne doznania. W tym miesiącu Laura odkryła też swoją nową umiejętność - siadanie z pozycji leżącej na brzuszku i robi to non stop. Czasem jednak próbuje sięgnąć coś rączką albo zatrzęsie się z radości gdy się z nią bawimy i zdarza się jej stracić równowagę i walnąć do tyłu. A nie mamy dywanów, sic (które właściciel naszego mieszkania dowozi nam od kwietnia)! Of kors w takiej sytuacji Laurencja podnosi takie larum, że aż bębenki pękają :)
W tym miesiącu zaczęła też nagle rzucać przedmioty za siebie. Bardzo mnie to śmieszy, gdy obserwuję jak się bawi i gdy tylko coś ją znudzi - robi spektakularne siup, zamachuje się do tyłu i już po problemie :D Czasem robi tak też z jedzeniem więc często przy wieczornym rozbieraniu z wewnątrz body wylatują kawałki chlebka, chrupki a czasem nawet drobniejsze zabawki :D
Mała rozwinęła się też kulinarnie :) Wreszcie zaczyna przełykać grubsze kawałki, a wszystko dzięki mojemu odkryciu - kukurydzianym chrupkom. Kiedy Laura zakumała już do czego służą, pokochała je dużą miłością. Staram się nie dawać jej ich bardzo często, bo wydaje mi się, że to taki zapychacz, ale dzięki nim w chwilach kryzysu jestem w stanie uzyskać bonusowe 10 minut! Małą unieruchamiam w krzesełki, daję chrupkę i lecę gotować obiad :) Laura cierpliwie skubie sobie chrupkę, ale nie potrafi jeszcze przesuwać jej sobie w rączce i kiedy wygryzie wszystko to co wystaje z rączki całą resztę ładuje prosto do buzi albo wyrzuca. W pierwszej opcji czasem zdarza się odruch wymiotny, na szczęście chrupka to wynalazek, który szybciutko rozpuszcza się w paszczy i ratuje tym naszego Orzeszka.
Laura uwielbia podjadać nam z talerza i widzę, że chce jeść to co my. Potrafi pogardzić nawet jej ukochaną kaszką, gdy my mamy na talerzach coś co zupełnie jej nie przypomina. Na śniadanie robię więc dla siebie kanapkę, a Laura dostaje chlebek z masełkiem pokrojony w drobną kosteczkę. Jadłyśmy już banana, zupkę z soczewicy, puree z ziemianków w restauracji, a nawet borówki amerykańskie. Jest coraz lepiej, słoiczkowych deserków już nie kupuję. Pięknie pije wodę, najchętniej ze szklanki, ale z butelki też daje radę. Potrafi nawet sama się obsłużyć, gdy znajdzie butlę. Próbowaliśmy też picie z gwinta z butelki i Laurencja świetnie daje sobie radę :) Kubki-niekapki raczej nas więc ominą.
W związku ze zbliżającą się jesienią, a potem zimą, zastanawiam się nad herbatką. Laura pije wyłącznie wodę. Podajecie/podawałyście herbatki swoim dzieciom? Nie wiem zupełnie od czego zacząć? Koperkowa? Jakaś inna specjalność? W temperaturze pokojowej czy ciut cieplejsza?
Po takiej konsumpcji wydawało mi się, że Mała dawno już dobiła do 10kg - ostatnio ważyłam ją 2 miesiące temu i Mała miała wtedy 8,5 kg. Wczoraj wybrałyśmy się do przychodni, a tam waga pokazuje 8900g :S Aż się trochę zmartwiłam, ale pielęgniarka uspokoiła mnie, że w przypadku Laury wszystko idzie w długość - Mała urosła 2,5 cm i mierzy teraz 72,5 :-] Pampki - wciąż jedziemy na czwórkach, ubranka 80-86-92.
Codziennie ćwiczymy też gadanie. Mama&baba&jaja to już kaszka z mleczkiem, teraz pracujemy nad "dziadzia" i "dede" i mamy już kilka sukcesów. Obserwowanie tego jak rozwija się jej mowa jest dla mnie jako filologa naprawdę fascynujące :) Laura, gdy już się rozgada, potrafi wypowiedzieć przeróżne dźwięki, a jak superowo wygina wtedy paszczę!
Co jeszcze, co jeszcze... A tak, spanie :-] Cóż... ostatnio nieśmiało ją pochwaliłam, że znowu śpimy w nocy, ale tak jak się spodziewałam to był tylko taki mały bonusik chyba tylko po to, byśmy doszli do siebie na tyle by się w ciągu dnia nie przewrócić. Na razie jednak, odpukać, zaliczamy po jednej pobudce w nocy o przeróżnych porach. Laura ma w ciągu dnia dwie drzemki, już nie dwu, a jednogodzinne. Muszę się więc mocno streszczać z obiadem itp.
Jest bardzo wymagającym, ale radosnym dzieckiem :) Uwielbiam patrzeć na nią, gdy pochłonięta jest zabawą lub gdy już lekko śpiąca pokłada główkę na moich kolanach i się przytula. Jest małym pieszczochem choć na chwilę obecnę bardziej kręcą ją gilgotki, gonienie i inne harce.
PS. Dzisiaj poczyniła pierwszy krok w raczkowaniu pokonując na kolanach jakieś 30cm :)