Nie wiem co się ze mną stało, że tak odpuściłam sobie blogowanie. Trochę mi się dni rozjeżdżają chociaż zasuwam jak zwykle od rana do wieczora. Niestety nie jestem w stanie sobie niczego odpuścić, żadnego sprzątania, prasowania, obiadu, choć i bez niego mąż by przeżył, w końcu na bezludziu nie mieszkamy, gdzie żarełka nie dowożą. Taka już jestem, sumienie nie daje mi spokoju. Nie potrafię w ciągu dnia położyć się spać, nawet po zarwanej nocy. Poza tym przymierzam się do siłowni, chociaż dni wydają mi się za krótkie, a już zdecydowanie te w weekend. I w tym wszystkim najłatwiej poszło mi zrezygnowanie z pisania. Przykro mi jednak było gdy spoglądałam na ilość postów napisanych w danym miesiącu :( Dziękuję więc Lux za przyjemnego kopa i wracam na blogowisko.
Co u nas?
Jak pewnie domyślacie się po tytule posta nic nowego. Laura nie ustaje w swoich kaskaderskich poczynaniach. Do listy naszych osiągnięć możemy dopisać kolejny upadek - chyba najgorszy ze wszystkich jak dotąd. Co prawda z naszego krakowskiego łóżka, które dzięki Bogu do wysokich nie należy. ALE Laura spadła w środku nocy, podczas słodkiego, beztroskiego snu... A ja byłam tuż obok :( Wszystko zdarzyło się zanim H. położył się spać, a więc tym samym zablokował drugą stronę łóżka :-] Wydawało mi się, że nic nie może jej się stać kiedy śpię obok niej z ręką za jej plecami. Niestety moja córka rozwinęła się jeszcze bardziej w swoich kaskaderskich umiejętnościach i teraz podczas snu potrafi przerolować się przez całe łóżko. Tej pamiętnej nocy spadła głową w kierunku nóg! Oczywiście przerażenie było ogromne. Laura uderzyła w płacz, ja wyskoczyłam z łóżka - rozglądam się, a dziecka nie ma! Znalazłam bidulkę za łóżkiem.... Uspokoić malizny nie mogłam... Niby już, już było dobrze, a za chwilę znowu zaczynała szlochać. Oczywiście panikowanie H. i pytania, czy oby na pewno rusza normalnie rączką/nóżką wcale nie pomagało. Poważnie rozważałam jazdę na pogotowie, bo przy takim berbeciu skąd można wiedzieć czy coś się stało/złamało/zwichnęło. Laura szybciutko zasnęła bujana w swoim łóżeczku, a ja jak nigdy modliłam się by nie spała dłużej niż zwykle. Na szczęście przebudziła się po godzince, a ja z wielką radością zabrałam ją do naszego łóżka, tym razem bezpiecznie już między tatę i mamę.
Od tej pory dopóki H. nie położy się spać, śpimy z blokadą z jednej strony łóżka, w postaci wałka z kołdry. Nie wiem czy zatrzyma ją to w razie "W", ale może chociaż lądowanie byłoby bardziej miękkie?
Laurencja przygotowuje się na jesień :) |
Kolejny uszczerbek na zdrowiu Laurencja zaliczyła podczas wydawałoby się bezpiecznej zabawy zabawkami na podłodze, poobkładana z wszystkich stron poduszkami. A, te poduszki to też ściema, bo Laura potrafi rzucić się nagle do tyłu i trafić czerepem w 5 cm2 bez poduszki :S Tym razem jednak próbując sięgnąć jakąś zabawkę gibnęła się do przodu (co już jej się nigdy nie zdarza!!!) i kompletnie niefortunnie uderzyła policzkiem w kant plastikowego pudła... I płaaaaacz! I siniak na moim ślicznym buziolku!!!! A ja znowu byłam tuż obok.
Nie wiem już co robić. Boję się ją zostawić nawet na minutkę.
A jak ugotować obiad, ogarnąć mieszkanie i w ogóle FUNKCJONOWAĆ??????
Gdy tylko pomyślę o jej raczkowaniu, czy Matko Boska chodzeniu cierpnie mi skóra!
Nie wiem już co robić. Boję się ją zostawić nawet na minutkę.
A jak ugotować obiad, ogarnąć mieszkanie i w ogóle FUNKCJONOWAĆ??????
Gdy tylko pomyślę o jej raczkowaniu, czy Matko Boska chodzeniu cierpnie mi skóra!
Na szczęście dzieci są jakieś bardziej ''gumowe'' od dorosłych. Stefano nonstop wystawia moje nerwy na próbę. Wczoraj scena jak z filmu - stanął jedną stopą na plastikowym samochodzie i była jazda...poleciał do tyłu i upadł na biodro (byłam przerażona). Choćbyś nie wiem jak się starała one znajdą nawet 1mm2 by nabić sobie guza.
OdpowiedzUsuńp.s. Mam wyrzuty sumienia, bo ja jestem w stanie sprzątanie odpuścić ;)
Fakt. Upadając mimo wszystko miewają więcej szczęścia niż dorośli. Gdybym ja tak spadła z łóżka, stękałabym pewnie co najmniej tydzień, a moje dziecię już po 10minutach, ba, nawet i po 5, bryka, śmieje się i gotowa jest spaść ponownie :)
UsuńPerfekcyjna Pani Domu:) jak ja Cię doskonale rozumiem. Tylko czasem wieczorem zastanawiam się czy ma sens takie zasuwanie...co poza satysfakcją? Przecież mąż nie przestanie nas kochać bo jest nie ugotowane czy nie odkurzone. Co robi Laurencja gdy Ty zasuwasz?
OdpowiedzUsuń:)) Ja też się nad tym zastanawiam, tym bardziej, że małżonek mój nieprzyzwyczajony do takiego porządku zdaje się go do końca nie doceniać...
UsuńA Laurencja.. :) co się da robię gdy ona śpi, natomiast wszystkie prace generujące jakiś hałas załatwiam wtedy gdy ona ogląda ulubioną baję w tv :) krzywda jej się raczej nie dzieje. Z uporem maniaka stara się złapać odkurzacz lub mopa gdy objeżdżam jej leżaczek. Będzie pomocnica mamusi jak nic :))
Hahhaah:)moja od srody zasuwa za odkurzaczem.
UsuńBiedna Laura.
OdpowiedzUsuńNiestety taki etap, siniakow i guzów nie unikniemy.Mojej Riczi zdaezylo się dwa razy spaść z lozka i jako właśnie zaczyna chodzic to obija się na każdym kroku. Przy pierwszych razach płakałam bardziej niż ona ale zaczynam się uodparniac
Mnie też jest okropnie przykro, mam wyrzuty sumienia, że nie dopilnowałam, choć staram się zachować spokój i pamiętać, że niestety nie jestem w stanie uchronić jej od wszystkich upadków.
UsuńPisząc Kuba śpi na łóżku, zasłoniety rogalem, a na ziemi dodatkowa poduszka. Drzwi uchylone. Oby nie spadł :D Najlepiej to jakby nasze dzieci ładnie spały w łóżeczkach, to nie byłoby takich cyrków. Ale niestety. Jak Jakubek mi uśnie przy piersi, to nie mam serca, a może i cierpliwości? żeby go przenosić. Obijaniem się nie przejmuj, Zaczął się ten etap i tyle. Teraz trzeba mieć oczy dookoła głowy :) hm... może obieranie ziemniaków przenieś do pokoju, gdzie Laura śpi? :D
OdpowiedzUsuńJa potrafię odpuścić sprzątanie. Kiedy jestem z Kubą sama robię tylko pobieżne porządki, nawet kiedy nie śpi (oczywiście. robimy je wtedy wspólnie), a generalne sprzątanie zostawiam sobie na sobotę, kiedy R. wychodzi z Okruszkiem na dłuższy spacer. Jakby nie patrzeć, lepiej spojrzeć dłużej, uwazniej na dziecko, pobawić się, niż latać z odkurzaczem po całym mieszkaniu ;)
Nie chcę Cię martwić, ale ja wychodziłam właśnie z takiego samego założenia - że usłyszę, gdy się obudzi, bo zawsze, naprawdę zawsze mnie wołała. No niestety, raz nie zawołała tylko zaczęła cichaczem eksplorację łóżka , która skończyła się jak się skończyła..
UsuńJaka słodka dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTych wypadków nie unikniesz, bo żeby być non stop przy malej to musiałabyś zatrudnić panią co posprząta, poprasuje i obiad ugotuje. Każda z nas przerobiła to ze swoimi pociechami. To pierwsze zdjęcie Lauruni cudne!!
OdpowiedzUsuńTak to jest z tymi małymi kaskaderami ;) Gabi potrafi sobie sińca nabić nawet jak jestem toż obok. Wszystko chce robić z takim pośpiechem że czasem zapomina że jeszcze nie potrafi chodzić, a najgorsze w tym wszystkim to że zrobi sobie krzywdę a za 5 minut robi to samo ;)
OdpowiedzUsuńU nas upadki z kanapy, stolu, krzesla, itd. zaczely sie kiedy Potworki byly starsze i potrafily sie na te sprzety same wdrapac. Ale pamietam to co opisujesz z Nikiem. Siedzial, oblozony naokolo poduszkami, a zawsze jak upadl, trafial glowizna tam, gdzie poduszki nie bylo. ;) Potem zaczelam rolowac naokolo niego koldre. Co z tego, skoro albo zle wymierzylam odleglosc, albo moj syn sie dupka przesunal do przodu lub tylu podczas zabawy i znow, lup, potylica o dywan! :D
OdpowiedzUsuńAle to prawda, ze przy raczkowaniu i chodzeniu dopiero zaczyna sie jazda. Nik poczawszy od 8 miesiaca zycia, na prawie kazdym zdjeciu ma siniaki, na czole, policzkach, jak maltretowane dziecko doslownie. :) A ze raczkowal jak rakieta, to kilka razy raczka mu sie powinela, zaryl w podloge nosem i krew mu sie puscila. M. malo na zawal nie zszedl! :D
Dzieci tak mają. Nasza Mała też spadła z łóżka jakiś czas temu, byliśmy w szpitalu - polecam, bo daje to spokój (USG główki, brzuszka). Na szczęście ruchowo jest stabilna i przy siedzeniu nigdy się nie przechyliła, ani przy chodzeniu czy raczkowaniu. Za to zalicza jakieś dziwne historie typu wspięcie się na zabawkę (20cm wysokości), przelecenie przez nią i półfikołek z lądowaniem na buzi. Nie wiem jak to możliwe, ale jednak i siniak gotowy. Chyba to jest taki etap, że nic się nie da zrobić w domu, bo strach odejść na chwilę. Nie mówiąc o wynajdowaniu najdrobniejszych rzeczy i zjadaniu ich i choćbym nie wiem jak odkurzała i sprzątała - nie uniknę :) Powodzenia w dalszych przygotowaniach do chodzenia :)
OdpowiedzUsuńOczywiście ze, bede Ci dawala kopniaka :)
OdpowiedzUsuńCiężki taki czas , gdy maluch staje sie mobilny-czytajac Twoja relacje serce chwilami mi stawalo-biedna Laurka ....pociesze cie tylko-to minie....kiedyś :)