I kolejny tydzień za nami. W Krakowie wciąż czujemy się bardziej jak turyści, ale pomału przyzwyczajamy się do myśli, że my tu nie przejazdem :-]
Weekend rozpoczęłyśmy z Laurą... szczepieniem. Już na koniec marca przypadała nam ostatnia dawka żółtaczki, skojarzonej i pneumokoków. Trochę się tego nazbierało. Szczęśliwie udało mi się znaleźć całkiem fajną przychodnię dosłownie tuż obok naszego mieszkania. Poszłam zorientować się jak to wszystko wygląda i wyszłam bardzo zadowolona. Za największy plus przychodni uważam "strony" :) Tak, ja na początku też nie wiedziałam o co kaman, gdy rejestrując córkę zostałam zapytana na którą stronę :) Okazało się, że w przychodni praktykują podział dzieci na chore i zdrowe i tak w jednej części budynku mamy stronę "chorą", a w innej "zdrową". Fajne, nie? :)
Oczywiście szczepieniem bardziej schizowałam się ja niż, jak przypuszczam, Laura. Do tej pory zawsze chodziliśmy na szczepienia z H., którego zadaniem było trzymanie córki. Do mnie należało tylko pocieszanie po fakcie. Nie było jednak tak źle - kazano mi posadzić Laurę na kolana bokiem i delikatnie złapać ramię i nóżkę. Mała z zainteresowaniem spoglądała przez okno na przejeżdżające tramwaje, a pielęgniarka szybko siup i było po pierwszym zastrzyku. Potem zmiana strony i to samo. Laura prawie nie zorientowała się co się dzieje, zapłakała krótko i było po krzyku. Po wyjściu z gabinetu już śmiała się w głos, więc obyło się bez traumy - Laury i mojej.
Po szczepieniu kazano nam jeszcze poczekać 15 minut na wszelki wypadek by sprawdzić reakcję Laury po szczepieniu, co też bardzo mi się spodobało. Troszkę inaczej to wygląda niż w Turcji :-] W międzyczasie podjechała do szczepienia dziewczyna z 7-tygodniowym bobaskiem. Dziecko kruszynka, przeraźliwie krzyczało przy szczepieniu. Dziewczyna pobiegła "po" do pokoju karmień by uspokoić szkraba, ale chyba nie bardzo jej to wyszło, bo wrzaski małej roznosiły cały budynek. Gdy wyszła, spojrzałam na jej zmęczoną twarz i pomyślałam sobie " jak dobrze wiem co teraz czujesz" :D hehhe, jak fajnie jest mieć już takie większe niemowlę... ufff... jak dobrze, że te trudne początki są już za nami ;-)
Na kolejny piątek mamy jeszcze Heameo coś tam influenzae i pneumokoki. I tak jak mogę trochę ponarzekać na turecki jak zwykle olewczy stosunek do szczepień tak w kwestii pneumokoków niestety im nie dorównujemy! Że co, przepraszam, ile to kosztuje?! Około trzech stówek???? Początkowo ta kwota mnie nie przestraszyła, bo pomyślałam, że skoro zaliczyliśmy już 2 z 4 dawek, to pewnie przypadnie nam zapłacić jakąś połowę. No to nieźle się zdziwiłam, gdy uprzejma pani na infolinii naszej przychodni powiedziała mi, że niestety to cena za jedną dawkę. A w Turcji 100% refundowana i do tego obowiązkowa!
No, ale teraz o przyjemnych sprawach..
W weekend, zgodnie z planem, zaliczyliśmy Kazimierz. Fajnie tam! Lubię takie klimatyczne miejsca i stare kamienice. Zawsze zastanawiam się jakie historie się w nich wydarzyły... H. też się podobało i nawet Laurencja nie marudziła. Nie robiliśmy jakiegoś wielkiego planu, po prostu trochę pobłądziliśmy po uliczkach. Pogoda była przepiękna. Laura zaliczyła swoje pierwsze chwile na dworze bez czapki :)
Na Kazimierz z pewnością jeszcze wielokrotnie wrócimy. Mamy do zaliczenia zapiekanki z Okrąglaka, które wszyscy tak chwalą :) Na Placu byliśmy, zapiekanki widzieliśmy i czuliśmy. Domyśliliśmy się też, że to musi być jakiś lokalny przysmak, bo kolejka do nich długa na 20m! Ale że głodni nie byliśmy, poszliśmy dalej.
Już obmyślamy plan na kolejny weekend choć pogoda się nieco popsuła i strasznie u nas wieje. Obstawiamy jeden z kopców albo Wisłę... albo targ śniadaniowy :)) Jest co robić w tym Krakowie!
Weekend rozpoczęłyśmy z Laurą... szczepieniem. Już na koniec marca przypadała nam ostatnia dawka żółtaczki, skojarzonej i pneumokoków. Trochę się tego nazbierało. Szczęśliwie udało mi się znaleźć całkiem fajną przychodnię dosłownie tuż obok naszego mieszkania. Poszłam zorientować się jak to wszystko wygląda i wyszłam bardzo zadowolona. Za największy plus przychodni uważam "strony" :) Tak, ja na początku też nie wiedziałam o co kaman, gdy rejestrując córkę zostałam zapytana na którą stronę :) Okazało się, że w przychodni praktykują podział dzieci na chore i zdrowe i tak w jednej części budynku mamy stronę "chorą", a w innej "zdrową". Fajne, nie? :)
Oczywiście szczepieniem bardziej schizowałam się ja niż, jak przypuszczam, Laura. Do tej pory zawsze chodziliśmy na szczepienia z H., którego zadaniem było trzymanie córki. Do mnie należało tylko pocieszanie po fakcie. Nie było jednak tak źle - kazano mi posadzić Laurę na kolana bokiem i delikatnie złapać ramię i nóżkę. Mała z zainteresowaniem spoglądała przez okno na przejeżdżające tramwaje, a pielęgniarka szybko siup i było po pierwszym zastrzyku. Potem zmiana strony i to samo. Laura prawie nie zorientowała się co się dzieje, zapłakała krótko i było po krzyku. Po wyjściu z gabinetu już śmiała się w głos, więc obyło się bez traumy - Laury i mojej.
Po szczepieniu kazano nam jeszcze poczekać 15 minut na wszelki wypadek by sprawdzić reakcję Laury po szczepieniu, co też bardzo mi się spodobało. Troszkę inaczej to wygląda niż w Turcji :-] W międzyczasie podjechała do szczepienia dziewczyna z 7-tygodniowym bobaskiem. Dziecko kruszynka, przeraźliwie krzyczało przy szczepieniu. Dziewczyna pobiegła "po" do pokoju karmień by uspokoić szkraba, ale chyba nie bardzo jej to wyszło, bo wrzaski małej roznosiły cały budynek. Gdy wyszła, spojrzałam na jej zmęczoną twarz i pomyślałam sobie " jak dobrze wiem co teraz czujesz" :D hehhe, jak fajnie jest mieć już takie większe niemowlę... ufff... jak dobrze, że te trudne początki są już za nami ;-)
Na kolejny piątek mamy jeszcze Heameo coś tam influenzae i pneumokoki. I tak jak mogę trochę ponarzekać na turecki jak zwykle olewczy stosunek do szczepień tak w kwestii pneumokoków niestety im nie dorównujemy! Że co, przepraszam, ile to kosztuje?! Około trzech stówek???? Początkowo ta kwota mnie nie przestraszyła, bo pomyślałam, że skoro zaliczyliśmy już 2 z 4 dawek, to pewnie przypadnie nam zapłacić jakąś połowę. No to nieźle się zdziwiłam, gdy uprzejma pani na infolinii naszej przychodni powiedziała mi, że niestety to cena za jedną dawkę. A w Turcji 100% refundowana i do tego obowiązkowa!
No, ale teraz o przyjemnych sprawach..
W weekend, zgodnie z planem, zaliczyliśmy Kazimierz. Fajnie tam! Lubię takie klimatyczne miejsca i stare kamienice. Zawsze zastanawiam się jakie historie się w nich wydarzyły... H. też się podobało i nawet Laurencja nie marudziła. Nie robiliśmy jakiegoś wielkiego planu, po prostu trochę pobłądziliśmy po uliczkach. Pogoda była przepiękna. Laura zaliczyła swoje pierwsze chwile na dworze bez czapki :)
Laurencji tak dopisywał humor, że odważyliśmy się nawet odpocząć po spacerowaniu w kawiarni :) Tata poraczył się polskim piwkiem, mama kawą i prawdziwą paschą, którą zawsze chciałam spróbować...
... a Laura poręczą wózka :-]
I po co było, matka, brać całą torbę pełną zabawek??? Dziecko zadowoliło się czystą prowizorką.
Na Kazimierz z pewnością jeszcze wielokrotnie wrócimy. Mamy do zaliczenia zapiekanki z Okrąglaka, które wszyscy tak chwalą :) Na Placu byliśmy, zapiekanki widzieliśmy i czuliśmy. Domyśliliśmy się też, że to musi być jakiś lokalny przysmak, bo kolejka do nich długa na 20m! Ale że głodni nie byliśmy, poszliśmy dalej.
Już obmyślamy plan na kolejny weekend choć pogoda się nieco popsuła i strasznie u nas wieje. Obstawiamy jeden z kopców albo Wisłę... albo targ śniadaniowy :)) Jest co robić w tym Krakowie!
Jako dziecko również należałam do przychodni gdzie był podział na stronę ''zdrową'' i ''chorą'' z oddzielnymi wejściami. Fajnie, że ktoś jeszcze to praktykuje :)
OdpowiedzUsuńPneumokoki we Włoszech są bezpłąane jako szczepienie zalecane. U nas każą czekać 30 minut po szczepieniu na reakcę - za pierwszym razem byłam bardzo zaskoczona bo nie kojarzyłam tego z Polski.
Fajnie Wam tam :)
No ja się pytam dlaczego "strony" nie są praktykowane we wszystkich placówkach??? Jak widać, trudne organizacyjnie to to nie jest, a o ile bezpieczniejsze dla dzieci.
UsuńSuper z tą stroną chorzy, zdrowi. My się kisimy ze zdrowym dzieckiem wśród chorych przy 30stopniach w poczekalni.Piękny Kazimierz:)
OdpowiedzUsuńMy też się tak kisilismy w Turcji. Dramacik.
UsuńKazimierz przepiękny. Bardzo nam się spodobał.
Ale rośnie pociecha :)
OdpowiedzUsuńU nas też są dwie strony chora i zdrowa, po szczepieniu pielęgniarka zawsze ma jakieś gadzety dla dzieci czy to lizaki witaminowe czy baloniki czy inne cuda...
Ano rośnie, rośnie i wciąż nas zadziwia :)
UsuńTe opłaty za szczepienia mnie trochę przerażają, kiedy pojawia się myśl o zjeździe :) w Niemczech też wszystko za darmo, nawet lekarstwa. Ale podział na zdrowych chorych kusi! :) jak byłam mała, to może nie było oddzielnych pomieszczeń, ale chorzy szli rano, a zdrowi po południu. W ogóle - Laura taka śliczna, duża już jest :) aż miło popatrzeć na nią (mój Jakub też uwielbia gryźć tą poręcz, grzechotki, czy inne gryzaki wyrzuca za wózek, taka zabawa...). Cieszę się, że pogoda Wam też już dopisuje! Spacery w takiej aurze są samą przyjemnością! I to jeszcze w Krakowie <3
OdpowiedzUsuńNo niestety, Polandia jest trochę do tyłu w temacie szczepień...
UsuńFaktycznie przyjemnie jest spacerować po Krakowie. Wciąż czujemy się jak turyści :D
polecam Kopiec Kościuszki i przy okazji ogród zoologiczny, jeśli lubisz dużo kwiatów i zieleni to będzie Ci się podobało
OdpowiedzUsuńOooOoo Klarka Mrozek u mnie :D Wow :D :D :D
UsuńDziękuję, lubimy ogrody zoologiczne. Na pewno wybierzemy się w te okolice, byle tylko pogoda dopisała :)
Ja często "oprowadzam" znajomych po Krakowie. Sprawdza mi się pomysł wycieczek pieszo-tramwajowych. Komunikacja jest naprawdę OK (zazdroszczą np. moi siostrzeńcy z Ottawy) - a wtedy można rozszerzyć krąg - np. połączyć Kazimierz z Podgórzem - można przejść kładką, a potem wrócić tramwajem do miejsca zostawienia samochodu. Z mniej typowych rzeczy polecam wieżę widokową i cały klasztor w Łagiewnikach (to samochodem). A z kopców - kopiec Kraka (mniej ludzi, tylko z tak małym dzieckiem to chusta/nosidło nie wózek) i jak już tamte rejony to Park Bednarskiego: http://www.parki.org.pl/parki-miejskie/park-im-wojciecha-bednarskiego-w-krakowie i okolicę.
OdpowiedzUsuńZ własnych spacerów z małym dzieckiem (nasze codzienne trasy to właśnie Kazimierz i okolice) zupełnie inaczej jest, a właściwe było w dni powszednie - wtedy jest większy spokój.
Natomiast na weekend polecam Wieliczkę: albo samochodem (15-20 min) albo pociągiem też z dworca głównego - 20 min i wcale nie kopalnię (bo chyba niekoniecznie z tak małym dzieckiem), ale rynek, zamek żupny, a teraz są 2 nowe atrakcje: tężnia solankowa i otaczający ją przyjemny park: http://www.kopalnia.pl/zwiedzanie/teznia-solankowa
Dorota
Ale fajnie takie rady dostawać! Kolejna zaleta blogowania :)) Dziękuję za te wszystkie rady. Właśnie ostatnio myślałam o Wieliczce, bo nigdy nie byłam. Oczywiście miałabym ochotę na kopalnię, ale faktycznie z Laurą jakoś tego nie widzę, będziemy musieli poczekać, aż panna nam trochę podrośnie.
UsuńU nas też jest podział na chorych i zdrowych, zawsze był. Nawet izolatka dla tych z ospą jest :D
OdpowiedzUsuńKazimierz piękny :) Lubie bardzo.
No to macie wypas! Szkoda, że nie jest tak we wszystkich placówkach.
UsuńTak Wam pozazdrościłam Krakowa, że w maju wybieramy się tam naszą trójką na zwiedzanie ;)
OdpowiedzUsuńAhahahah :) Fajnie, Kasiu. Może uda nam się spotkać na jakąś kawkę?
UsuńMoże :) trzeba będzie pomyśleć nad tym :)
UsuńBardzo fajna sprawa z tymi stronami w przychodni. Tak powinno być. Pediatra Kalinki ma dwa gabinety. Ona siedzi w zdrowym i tam przyjmuje na szczepienia i różne konsultacje, a gabinet obok est dla dzieci kaszlących. Ale i tak w poczealni wszyscy są razem :/ Taka logika....
OdpowiedzUsuńKasiu, to co powiesz na spotkanie w Krakowie? My dopiero we wrzesniu tam bedziemy przejazdem, ale bedziemy. No i chcialam tez Kalinke zabrac do zoo w Krakowie :) Moze sie wybierzemy...
marzę, marzę, bo tak mi się już za tą Polską tęskni...
Ciekawa ta logika :D
UsuńJa na spotkanie bardzo chętnie. A kiedy będziecie we wrześniu? A wiesz, Malwina, miałam do Ciebie pisać, bo we wrześniu moja mama i siostra planują wypad do Bułgarii i zastanawiałam się by zabrać Laurę i pojechać tam razem z nimi. Oczywiście liczyłam na spotkanie z Wami :D Szkoda byłoby się tak
minąć.
Oj wiem, co czujesz :)
Hahaha, ale jaja... no to się pewnie miniemy... Wiesz, ja bede w Polsce około miesiaca, wysiadam w Krakowie i stamtąd sie przesiadam do Rzeszowa, więc tak czy siak się zobaczymy. Czy jak przyjade do Polski, czy jak bede wyjezdzac :)
UsuńNo ale pewnie się miniemy w Bułgarii ... :)
Wiem, ze "wyladowaliscie " w Krakowie a ja patrzac na zdjecia mysle, ze to jedna z wycieczek :)
OdpowiedzUsuńMysle, ze teraz zdecydowanie aktywniej mozesz spedzic czas?? Pospacerowac :)
Jak H. w nowej pracy?? Podoba mu sie?? Laurka jak widze szczesliwa w kazdym zakatku swiata- slodki ten Wasz Orzeszek :)
Hehhe, my też nie dowierzamy :D
UsuńOj tak, spacerujemy niemal codziennie - jak tylko nam pogoda pozwala. Ostatnio niestety wieje i wieje więc spacerujemy z Laurą tylko do Bierdronki i z powrotem :D ale na każdy weekend planujemy jakieś wypady, tak jak Wy zresztą :)
H... H. mi się chyba za bardzo spolszczył i nabył naszą sławetną cechę narodową w postaci narzekania :D Zadowolić go to nie taka łatwa sprawa, ale chyba nie jest najgorzej ;-) Praca to praca, nie weekend w spa niestety. Laura z kolei zaaklimatyzowała się tutaj chyba najszybciej z nas wszystkich :)
Kazimierz wciąż przed nami, bo my zazwyczaj w Krakowie tylko przejazdem, ale chyba w końcu go "zaliczymy" :)
OdpowiedzUsuńEh, lubię pashę, ale wiesz, że to jest bomba kaloryczna :) Przynajmniej ta, którą robi moja mama :) Moje dziewczyny też zawsze gardziły zabawkami i wybierały różne cuda w celu zabawy/gryzienia ;)
Zaliczajcie, zaliczajcie, a przy okazji kawkę z nami :)
UsuńE tam, od razu bomba - taki serek? ;-D
W przychodni z mojego dziecinstwa tez byl taki podzial na dzieci chore i zdrowe. Byla nawet izolatka! :) Niestety, w naszej hamerykanckiej juz sie tego nie praktykuje, a szkoda, bo miejsca maja dosyc... :/ Niby rano przyjmuja dzieci zdrowe, a po poludniu chore, ale co z tego, skoro z tego co wiem poczekalnia nie jest dezynfekowana? Poza tym z doswiadczenia wiem, ze kiedy chce umowic sie nagle z chorym dzieckiem, to wciskaja mnie po prostu kiedy maja "okienko", takze w porze wizyt dzieci zdrowych. Nieraz bedac z Potworkami na bilansach, siedzialam w poczekalni z dziecmi wypluwajacymi sobie pluca kaszlem, badz z widoczna goraczka i kiepskim samopoczuciem. :(
OdpowiedzUsuńAle za to pneumokoki mamy obowiazkowe i "darmowe", czyli pokrywane przez ubezpieczenie. :)
O slynnym, krakowskim Kazimierzu slyszalam juz wielkokrotnie, ale nigdy nie bylam. Moze kiedys, jak najdzie nas na wizyte w Polsce. :)
U nas w Turcji żadnego podziału nie było, nikt się nad tym nawet nie zastanawiał, więc to miła odmiana. Szkoda tylko tych pneumokoków, no ale skoro już zaliczyłyśmy dwie dawki to szkoda by to było zaprzepaścić.
UsuńKazimierz piękny. Gdy kiedyś odwiedzicie te strony, możecie sobie urządzić małą ucieczkę od teściów :D
Teraz jest taka fajna akcja której celem jest uświadamianie rodzicom, że pneumokoki są zagrożeniem dla dzieci, a do tego akcja ma cel charytatywny, Fajnie ją wesprzeć http://zdrowie.wieszjak.polki.pl/wiadomosci/wydarzenia/328267,Pokaz-jezyk-pneumokokom.html
OdpowiedzUsuń