wtorek, 1 grudnia 2015

Halo, halo, tu Wrocław!

Jestem wykończona. Przeprowadzka kompletnie odebrała mi siły choć pomoc miałam naprawdę wielką. Po pobycie u moich rodziców wróciliśmy do Krakowa z moim tatą, który niesamowicie nam pomógł. Po raz kolejny przeraziłam się rozmiarami do jakich urósł nasz "dobytek" i to zaledwie w ciągu 6 mcy, bo przecież przyjeżdżając z Turcji zaczynaliśmy niemal od zera! 

Przeprowadzka była męcząca już od samego początku - trasa do Krakowa zajęła nam nie jak zwykle 6h a ponad 8 - takie korki i inne atrakcje... Laura świetnie zniosła jazdę, jestem naprawdę pod wrażeniem jaka z niej podróżniczka :) W Krakowie pakowanie, sprzątanie, pakowanie, kombinowanie co gdzie spakować, gdzie załadować, itp... Wynajęliśmy samochód dostawczy, który w oka mgnieniu zapełnił się pod sam sufit - nie mam pojęcia jak :) Gdy w niedzielę upchnęliśmy w aucie ostatnią walizkę i z ulgą wsiedliśmy do samochodów myśląc, że ze spokojem w 3h będziemy we Wrocławiu, pojawiła się kolejna atrakcja - dostawcze auto, którym jechał mój tata, leeeedwo jechało :) Załadunek jednak zrobił swoje, poza tym silnik kompletny słabeusz - taki szczegół, który przeoczyliśmy wybierając auto, a o którym następnym razem na pewno będziemy pamiętać. W rezultacie maksymalna prędkość jaką tato mógł rozwinąć to 120 z górki, a przy byle wzniesieniu schodziliśmy do 50-70. O wyprzedzaniu czegokolwiek można było pomarzyć, żeby trzymać się na trasie razem siłą rzeczy też musieliśmy jechać tak wolno. Trasa wlekła się więc jak flaki z olejem. 

Na miejscu od razu zabraliśmy się do pracy i jeszcze tego samego dnia ogarnęliśmy większość rzeczy. Gdy wreszcie zawiesiliśmy prace porządkowe i zabrałam się za usypianie Laury, myślałam, że zaraz padnę na nos - taka byłam zmęczona. Dzisiaj mamy wtorek, a ja wciąż je czuję. 

Nowe mieszkanie jest... wciąż nowe :) Znowu potrzebujemy czasu by się do niego przyzwyczaić. Wydaje się być całkiem wygodne choć jest pare spraw, na które dziwnym sposobem nie zwróciliśmy uwagi podczas jego oglądania, czyli np. brak wszelkich półek/szafek w łazience, brak rolet/karniszy w salonie i w końcu brak Disney Junior w ofercie kablówki! :) Wszystko do poprawki, pomału zmierzamy się z każdym problemem. Pozostaje jedynie jeden-nierozwiązywalny i przyznam, że troszkę mnie przeraża. Nasze mieszkanie jest tuż przy drodze, wszystkie okna są na nią wystawione. Wydawałoby się, że to niezbyt ruchliwa trasa, a jednak. W mieszkaniu wciąż słychać przejeżdżające auta. Do ich głosu już niemal się przyzwyczaiłam choć w sypialni niestety słychać je chyba najbardziej. W ciągu dnia włączam Laurze do drzemki muzykę, bo zdarzają się jeszcze jakieś ciężkie samochody i kopary jeżdżące na pobliski plac budowy... Teraz, gdy wszystkie okna są pozamykane jest to do zniesienia. Boję się jednak co zrobimy latem, gdy będzie gorąco i gdy będziemy chcieli w nocy otworzyć okno... Mam nadzieję, że nie będziemy musieli zmieniać lokum ;P

Cieszy mnie natomiast niezmiernie to, że do rodziców, do których w końcu dość często jeździmy mamy już tylko 3h drogi a nie 6. Że niemal po sąsiedzku mam tu dobrą koleżankę, która ma namiar na sprawdzoną nianię, do której posyła zresztą swoją córeczkę ;) 

Myślę, że szybko się zaaklimatyzujemy, dzisiaj tylko, gdy H. wybył do pracy, a tato mój krótko po nim pożegnał się z nami i pojechał do siebie zrobiło mi się jak zwykle smutno. W domu cicho, Laurusia przylepka wciąż przychodzi się przytulić :)

W czasie tego zamieszania związanego z przeprowadzką nie znalazłam nawet chwili by napisać Wam, że córcia moja kochana CHODZI :))))))))

Zaczęło się niewinnie od 2-3 kroczków, a teraz jest ich już znacznie więcej. Wcześniej Laura za kierunek obierała sobie tylko moje ramiona, a dzisiaj zauważyłam, że gdy chce do czegoś podejść wybiera już transport na nóżkach a nie raczkowanie. Jejjjj jak ona szybko rośnie. Przy tym dreptaniu wygląda oczywiście niesamowicie pociesznie. Często urządza sobie też zabawę - idzie kilka kroczków w moją stronę roześmiana  by przed pokonaniem ostatniego odcinka rzucić się na szczupaka :) Gdy ją złapie zaśmiewa się w głos :)))

Przez przeprowadzkę przegapiłam post podsumowujący 13. miesiąc laurusiowego życia. Do nadrobienia w najbliższym czasie!








15 komentarzy :

  1. Witamy we Wroclawiu!!
    Kochana, mam nadzieje, ze opcja : nastepna przeprowadzka to jakas daleka abstrakcja ;)
    Mysle, ze do wielu spraw, halasow itd mozna sie przyzwyczaic a juz szukanie nowego lokum w tym samym miescie bedzie latwiejsze- ale to tak na marginesie- kiedys ;)
    teraz zycze wam dobrego zadomowienia i zakotwiczenia!!
    Laurka chodzi!!! toz to nowina dnia- za chwilke bedzie biegac :O Boze jak szybko dzieciaki rosna :)
    Sciskam Was mocno- ja tez mam juz bardziej po drodze do Was :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, ja też mam nadzieję, że odległa. Najchętniej to już w ogóle bym się nie przeprowadzała, ale jeśli całe lato mam nie spać to jednak się chyba zmobilizuję ;)

      Laura zmienia się kazdego dnia. Jest niesamowita :)

      Bardzo liczymy na to spotkanie po drodze ;)

      Usuń
  2. No cześć! Wypatrywałam co też tam u Was i taki miły post z rana :) super ze masz juz wszystko za sobą, a to co rzeczywiście będzie na mieszkaniu zawsze wychodzi potem :) my na szczęście mamy mieszkanie świeżo po remoncie to mam nadzieje ze unikniemy problemów z woda i ogrzewaniem, jakie zawsze się przewijały :p ale nie martw się, ja nawet die nie wyprowadziłam, a już szykuję kolejną wyprowadzkę za jakieś dwa lata ;) powód? Trzecie piętro może być jednak utrudnieniem w swoim czasie. Ale na razie nie mogę się doczekać!
    Super, ze będziesz miała do kogo na kawę wyskoczyć! I to z Laurą już chodzącą! Nim się obejrzysz, a będzie hasać również po podwórku ;) milej aklimatyzacji! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehhe, to trochę jak ja. H. wczoraj zajrzał mi przez ramię w ekran komputera i z przerażeniem odkrył, że przeglądam ogłoszenia wynajmu mieszkań... :)

      Usuń
  3. Pierdzioszka kochana! Ach, Ona jest taka słodka ta Wasza dziewczynka. Wielkie gratulacje z okazji osiągnięcia kolejnej umiejętności- że tak powiem, to krok milowy w życiu Laury :) Kasiu! Ja Was szczerze podziwiam. Bo tak jak odrobinkę nawet zazdroszczę- raz Turcja, raz Kraków, teraz Wrocław... tak uwierz mi- nie wiem, czy przeżyłabym choć jedną przeprowadzkę. Ty i tak jesteś silna i twarda babeczka :) Z tą drogą to może być różnie- zależy też pewnie, jak mocny macie sen. My kiedyś na wakacjach mieliśmy pensjonat przy drodze i powiem Ci- lipa totalna. Fakt, że pewnie gorzej spaliśmy bo to nowe miejsce, ale... ciężko było.
    Mam tylko jedną prośbę- zostańcie tam do wiosny, ewentualnie do lata- zorganizujemy sobie wycieczkę do zoo i w końcu się poznamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. I niech Wam będzie dobrze w tym Wrocławiu!!!
      Buziaki

      Usuń
    2. Do lata!!!! Spotkamy sie "po drodze" :)

      Usuń
    3. Ale byłoby super spotkać się w trójeczkę. Albo w jeszcze większym "naszym" gronie :)
      Martuś, dzięki za te komplementy, ale jak mus to mus, wybory nie ma, trzeba się spiąć i jakoś to wszystko przeżyć. Hałas mnie przeraża, zupełnie nie pojmuję jak mogliśmy nie zwrócić na niego uwagi oglądając mieszkanie. Teraz jeszcze się wysypiamy, ale przy otwartym oknie to chyba będzie jazda bez trzymanki... Ale nie martw się :) W razie W znajdziemy inne mieszkanie we Wrocławiu, czyli do zoo możemy się jak najbardziej umawiać ;)

      Usuń
  4. No kochana kruszynka! Gratulujemy!! Z tymi autami w lecie to też ciut mnjejszy ruch. Co by nie było to zaliczacue po kolei najpiękniejsze nasze miasta. No i jak tu nie paść z zazdrości! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje dla Laury! :)

    Fajnie, że już jesteście we Wrocławiu, może kiedyś jakaś kawka nam się uda, w końcu to tylko 100 km nas dzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powodzenia na nowym! :) Brawo dla Laury, gratulacje :) Zdolna dziewczynka, Gabi zaczęła chodzić jak skończyła 15 miesięcy, za kilka dni kończy 18 i biega jak szalona. Czasem zanim zdążę się za nią poderwać jest już w innym pokoju i standardowo zamyka za sobą drzwi żeby mi się schować :) ... Miny Laury normalnie boskie :P chyba coś w stylu "no mama nie żartuj jak to nie ma Disney Chanel" ;) Jest niesamowita, można patrzeć i patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak tak czytam o Waszej przeprowadzce to na myśl o swojej dostaję gęsiej skórki. I brawo dla Laury za kroczki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze - gratulacje dla tuptajacej Laurencji!!! :)

    Wspolczuje przeprowadzki! Sama nienawidze sie pakowac, zastanawiac jak przewiezc to czy tamto... A juz ROZpakowywanie, to w ogole koszmar! Pamietam, ze jak przenieslismy sie do naszego domu, po rozpakowaniu rzeczy codziennego uzytku, zostal nam stos kartonow z mniej uzywanymi bibelotami, dodatkowa zastawa, zmiana poscieli oraz recznikow, itd. Chyba dopiero po 3-4 tygodniach zebralismy sie w sobie, zeby to przejrzec i rozlozyc po odpowiednich szafkach. :D

    A co do odglosow ulicy, to do wszystkiego mozna przywyknac. Moja kumpela, kiedy przeniosla sie z samego centrum miasta na przedmiescia, przez jakis czas spala przy wlaczonym radiu, bo w zupelnej ciszy nie mogla zasnac! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje dla Laury za dreptanie a dla Was za ogarnięcie kolejnej przeprowadzi. Do ruchliwej ulicy chyba można się przyzwyczaić. Ja w Polsce mieszkałam w centrum miasta przy dość ruchliwej ulicy, 50 metrów od kościoła. M. za każdym razem gdy mnie odwiedzał przezywał dzwony kościelne, a mi one wbiły sie tak w codzienność, że nawet nie zauważałam ich dzwięku.

    OdpowiedzUsuń