poniedziałek, 17 marca 2014

Brak słów

Wczoraj mąż wlazł mi na ambicję, że wygląd mojego bloga taki ...banalny jest :-) Bo mój mąż, pomimo że z wykształcenia żaden z niego informatyk, uwielbia technologiczne wyzwania. I tak cały wieczór spędziliśmy na modyfikowaniu strony. Nie wiem jak Wam się podoba, ale mnie bardzo :-) Przyjemnie będzie tutaj pisać. Dziękuję Ci, Mężu, za pomoc i wytrwałość w znoszeniu mojego wybrzydzania ;-) 

Ale pomimo tego optymistycznego początku, dzisiaj będzie smutnawo. A wszystko przez aplikację Google News w moim telefonie :-> Ciężarnym odradzam czytanie dalszej części postu. 

Każdy dzień, jeszcze leżąc w łóżku, zaczynam od przeglądu wiadomości. Dzisiaj wśród porannych niuwsów wyłowiłam kolejną wiadomość mrożącą krew w żyłach każdej ciężarnej. W osławionym szpitalu we Włocławku położna przyjmowała ciężarne mając 2 promile alkoholu we krwi... Nie wiem czy to jakaś zła passa w polskich szpitalach? Przecież dopiero w styczniu w tym samym szpitalu zmarły w pełni rozwinięte, gotowe do przyjścia na świat bliźnięta. Nie dalej jak tydzień temu czytałam o kobiecie z Świnoujścia, która w 6m.c. urodziła dziecko na szpitalnym zwykłym łóżku sama, bo od lekarza usłyszała, że "nie jest jedyną pacjentką na tym oddziale". W Limanowej kobieta na 10 dni przed planowanym porodem stawiła się do szpitala na planowane cc, ale lekarze zmienili zdanie co do porodu i ostatecznie dziecko zmarło. Wystarczy wpisać w google hasło "śmierć noworodka" a pojawiają się propozycje: ...w Limanowej, ...w Pleszewie, ...w Końskich, ... w Sosnowcu... I wszędzie przewijają się teksty "zaniedbania personelu medycznego" i "nieumyślne spowodowanie śmierci". Wiecie co, zazwyczaj jestem dumna z tego, że pochodzę z Polski. Od ponad dziesięciu lat jesteśmy członkiem UE, tyle "standardów" wprowadza się do naszego życia na każdym kroku, mamy Rzecznika Praw Pacjenta, nasze społeczeństwo jest jednym z najlepiej wykształconych w Europie. Ale czy w innych krajach europejskich też niemal co miesiąc można usłyszeć o takich tragediach? Skąd w Polakach bierze się taka znieczulica, taki jad, zero współczucia czy empatii? Nie mieszkam w Polsce, więc nie wiem ile uwagi poświęca się takim wiadomościom w mediach - ja mam dostęp tylko do tych internetowych i tutaj widzę, że niewiele. Informacje o Krymie czy zaginionym malezyjskim samolocie pojawiają się codziennie i stanowią ostatnio ok. 70% wszystkich wiadomości. A te o śmierci noworodków tylko w momencie zgłoszenia ich na policję. Potem sprawa cichnie... Wiecie co, mieszkam w Turcji, która dla wielu Polaków jest synonimem państwa trzeciego świata. Sama zresztą pracowałam jako przewodnik polskich wycieczek w tym kraju, więc dobrze wiem jakie jest nasze wyobrażenie o Turcji. Służba zdrowia nie jest w tym państwie doskonała. Z racji na ciążę mam okazję ją teraz dość dobrze poznać. Sposób prowadzenia ciąży jest tu kompletnie inny od naszego polskiego. Wielokrotnie moją pierwszą reakcją przy odkryciu kolejnych różnic jest żal, że nie jestem teraz w Polsce. Że nie mogę iść do polskiego lekarza. Ale jedno mnie tu bardzo uspokaja - w tym kraju nie ma historii o śmierci noworodków w szpitalu. Jeśli takowe się pojawiają, związane są z tym, że kobieta za późno przyjeżdża do szpitala, albo rodzi gdzieś po drodze, albo w domu. Nigdy nie słyszałam, żeby lekarz odmówił zbadania pacjentki, co w rezultacie miałoby przyczynić się do śmierci dziecka. I pod tym względem cieszę się, że jestem w Turcji a nie w Polsce. Owszem, przyznaję, że ciążę wolałabym prowadzić w Polsce, ale sam poród chcę mieć w Turcji, bo tutaj czuję się bezpieczniej. Pewnie trochę panikuję, ale poród w polskim szpitalu kojarzy mi się teraz z małą loterią - czy trafi się porządny lekarz, czy cham ignorujący swoje obowiązki. Z pewnością nigdzie nie jest doskonale, ale to co dzieje się na polskich porodówkach to jakaś paranoja. Bo wydaje mi się, że Polki do chamskiego traktowania, do nieuprzejmych odpowiedzi, do często braku jakiejkolwiek pomocy po porodzie zdążyły się już przyzwyczaić. Nikogo nie dziwi sfochowana położna czy lekarz przychodzący na sam koniec porodu, a czasem dopiero po nim, albo unikanie podania znieczulenia (jakby to był jakiś luksus!). A że Polki to twarde baby - zaciskają zęby i rodzą, a potem często ledwo trzymając się na nogach po cc startują do opieki nad swoim dzieckiem, bo na pielęgniarki nie ma co liczyć. Tylko czy tędy droga? Czy to wszystko trzeba tolerować? Czy to nie prowadzi do jeszcze większego poczucia bezkarności polskiego personelu medycznego???

22 komentarze :

  1. No Kochana- pogratuluj Mężowi! Bo mój- z wykształcenia informatyk, a grzebać przy moim blogu nie znosi, i zasłania się tym, że to nie Jego działka, że On się nie zna itd....

    Co do drugiej części postu... Tak, te informacje mrożą krew w żyłach. I mimo, że sama w ciąży nie jestem, to każdy taki news mnie osłabia i powoduje kluchę w gardle. Myślę, że pod tym względem to my jesteśmy krajem trzeciego świata. Bo Polki dbają o siebie w ciąży ( w większości), doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeniem, nie zwlekają więc z wizytą w szpitalu. A jednak... Jednak tracą swoje dzieci. Ze zdrowych, donoszonych ciąż... Przede wszystkim naszych lekarzy gubi rutyna, zmęczenie (branie dyżurów na potęgę, bo przecież ciągle Im mało i ciągle mało zarabiają) i poczucie, że są panami świata, więc jak taki jeden powiedział, że pani X urodzi naturalnie, to chociaż stażysta by się zorientował, że trzeba natychmiast robić cc, on się nie złamie i do błędu nie przyzna.
    A że kary zazwyczaj unikają (o tym, to osobny post można by napisać), to nie ma co się znowu dziwić, że non stop się słyszy takich błędach w sztuce... Tyle, że jak kasjerka się pomyli, to to też jest błąd, ale czy można Jej błąd porównywać do błędu lekarza?

    Druga kwestia, nie mniej ważna, to ta- na ile rodzące same dają się źle traktować. I mam tutaj na myśli opryskliwe położne, chamskich lekarzy... Znamy swoje prawa, nie boimy się głośno odezwać w sklepie, czy na poczcie, a w szpitalach raptem milkniemy. Zależne od położnej, obolałe, często przerażone...
    Niestety Oni na tym bazują i tak się kręci ta cała machina.
    Przykre, ale jeszcze dużo wody upłynie, nim coś tu się zmieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jak piszesz - najbardziej przerażające jest to, że umierają dzieci ze zdrowych ciąż, donoszonych, czyli teoretycznie powinny bez problemu przejść na ten świat. Trudno się dziwić, że kobieta skupiona jest tylko na tym by urodzić swoje wyczekane dziecko i w imię jego dobra godzi się znieść wszystkie upokorzenia. To takie błędne koło, bo znosząc to wszystko upewniamy lekarzy, że mogą tak postępować. Zmęczenie lekarzy nie jest dla mnie żadnym wytłumaczeniem chamstwa. Pod tym względem Turcja też stoi lepiej od Polski - tutaj lekarze nie mogą pracować w szpitalu i jeszcze prowadzić prywatną praktykę. Albo pracują w szpitalu, albo przyjmują prywatnie. Ale naszym wciąż mało, pomimo że lekarz to w końcu jeden z najlepiej zarabiających zawodów w Polsce.

      Usuń
  2. Faktycznie to co ostatnio się dzieje i co słychać w mediach przeraża i powodu strach i obawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Wygląd bloga jest piękny ;) Bardzo mi się tu podoba i dużo przyjemniej się czyta. Początkowo musiałam się upewnić u kogo jestem ;)

      Usuń
    2. haha, powinnam była dodać wielki napis: to ja - lahana ;-) dziękuję, przyjemnego czytania :-)

      Usuń
  3. Oj, słyszałam o tym w telewizji. Straszne. Nie wiem, co to za położne i lekarze. Strach się bać.
    Zgadzam się z koleżanką u góry, na początku pomyślałam, że to nie na ten blog trafiłam, ale nowy widok jest super. :)
    Pochwal od nas męża :D Pozdrawiam.

    http://czekamynacud.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż pochwalony i wypina dumnie pierś ;-) - dziękujemy.

      Usuń
    2. Niech wypina :) niedługo może zlecą Mu zamówienia na inne blogi ;D

      Usuń
  4. Zdolny maz :) Bede czytac :)

    Zapraszam na swojego bloga.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa oprawa cud malina!

    A ja wchodzilam kilka razy w niedziele i smialam sie, bo za kazdym razem trafialam na inna szate graficzna! ;)

    Niestety, pod tym wzgledem ja tez ciesze sie, ze nie rodzilam w Polsce... Chociaz przyznaje, ze wszedzie zdarzaja sie zaniedbania. Np. teraz, z perspektywy czasu wiem, ze z Bi tez bylysmy o malutki krok od tragedii. Wszystko zalezy od personelu. Niestety, ale tutaj tez lekarz zazwyczaj pojawia sie przy porodzie dopiero na sam koniec. Ja parlam przez 3 godziny i nie moglam "wypchnac" malej. Teraz wiem, ze moje polozne byly po prostu mlode i niedoswiadczone. W momencie kiedy nastapila zmiana pesonelu i dostalam starsza, doswiadczona polozna, widzialam roznice. Dopiero ona porzadnie sie mna zajela, sprawdzila jak pre, dowiedziala sie, ze to juz 3 godziny skurczy partych i natychmiast wezwala lekarza. Ten przyszedl, popatrzyl i zarzadzil wyciaganie prozniowe lub cesarke, bo chociaz Bi byla caly czas monitorowana i wydawalo sie, ze niezle to znosi, to stwierdzil, ze "juz za dlugo to trwa". Tyle, ze przez te 3 godziny to byl pierwszy raz kiedy do mnie zajrzal!
    Z Nikiem za to, nie wiem czy dlatego, ze po pierwszym porodzie mieli w dokumentacji zaznaczone, ze moze byc problem, czy po prostu lekarz mial mniej pacjentek tego dnia, ale byl u mnie co chwila. I kiedy nagle dostalam goraczki i skoczylo tetno Nika, natychmiast powiedzial, ze oczywiscie uszanuje moja decyzje, ale on zaleca cesarke, jak najszybciej...
    Roznie to wiec bywa, tak naprawde zawsze jest sie na lasce i nielasce personelu medycznego. Roznica jest jednak, ze za granica bez problemu dostaje sie znieczulenie oraz w razie najmniejszych watpliwosci wykonuje sie cesarke. W Polsce jest straszny nacisk na porody salami natury i stad te wszystkie tragedie, ktore nie powinny sie zdarzyc przy zdrowych, donoszonych ciazach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haaha, musiłaś trafić na nasze graficzne przymiarki :-) mój mąż wykazał się anielską cierpliwością, bo już już wszystko wydawało się ok, aż tu nagle odkrywałam, że komentarze źle się wyświetlają, że polskie znaki nie tak, itd :-) zmienialiśmy wszystko kilka razy :)
      Mam wrażenie, że w Polsce personel medyczny w ogóle się pacjentami nie przejmuje i tak jak wcześniej pisała Marta - za nic nie chcą przyznać się do błędu czy zaniedbania. W Turcji narzekam na nacisk na cesarki, w Polsce z kolei na poród naturalny... ehhh...

      Usuń
    2. A wiecie- mnie się zdaje- i chyba słusznie, że co szpital, to obyczaj. I mam tu na myśli Polskę właśnie. Bo z tymi porodami siłami natury to nie do końca tak jest. W samym Szczecinie nieoficjalnie szpitale dzielą się na te, gdzie jest parcie na sn, i na te- gdzie bardzo łatwo o cesarkę. I niestety coś w tym jest, bo tam gdzie rodziłam Lilę doświadczyłam tego na własnej skórze. Podobno po cesarce, przy kolejnym porodzie, to kobieta decyduje jak chce rodzić- jeśli wszystko jest w porządku, bo jeśli są jakieś oczywiste wskazania do cc, to nie ma tematu w ogóle. Więc kiedy ja, po pierwszej cc upierałam się na poród naturalny, każdy jeden lekarz a było Ich chyba z pięciu, pukał się w czoło i dziwił, że nie chcę cc. i tak się skończyło cc przez błąd lekarza, ale w ostateczności na dobre nam to jednak wyszło.

      A co mnie wkurza w takim modnym ostatnio stwierdzeniu, że w Polsce jest moda na cesarki? Ano to, że czemu wszyscy tak się dziwią- tyle afer przy naturalnych porodach, tyle nieszczęść, że doczekaliśmy czasów, że w Polsce bezpieczniej jest rodzić przez cc. Oczywiście planowane, bo jak Ci je zaproponują po 30godzinach, to może być średnio już potrzebne...
      Koszmar z tą naszą służbą zdrowia, można by pisać, pisać, pisać...

      Usuń
    3. Mysle, ze cos w tym jest. Moja siostra rodzila w Gdansku. Z trzech mozliwych szpitali wybrala ten, gdzie nie ma nacisku na porod sn oraz gdzie porodowka ma swojego wlasnego anestezjologa, nie bylo wiec cyrkow z dostaniem znieczulenia.

      Usuń
    4. Pewnie, nie można uogólniać. Są przecież i sympatyczni lekarze i położne faktycznie z powołaniem. Przykre to jednak, że tak trudno ich znaleźć. Wkurza mnie ten nacisk na dany rodzaj porodu. Zawsze narzekałam, że w Turcji 80% porodów to cesarki, ale teraz po przyjrzeniu się tematowi porodów w Polsce z bliska, cieszę się, że jestem tu gdzie jestem :-) W szpitalu, do którego chodzę cena za cc i poród sn jest dokładnie taka sama, liczę więc na to, że nie będzie nacisku w żadną stronę :-)
      Agata, w niemal każdej relacji z porodu, którą czytam w naszej blogosferze wymienia się problem z uzyskaniem znieczulenia. A to za wcześnie, a to za późno, a to lekarza nie ma... Po prostu załamać się można, że coś takiego ma miejsce w europejskim kraju w XXI wieku. Rodzącą traktuje się jak nierozumne dziecko przez cały czas wymyślając inne powody, dla których znieczulenia podać nie można.

      Usuń
    5. Nie pamiętam u kogo, ale kiedyś przeczytałam relację dziewczyny, która miała znieczulenie. Później wystąpiły jakieś komplikacje i położna Ją za to obwiniła, bo chciała znieczulenie :) To taki uśmiech przez łzy- bo na Boga, jak osoby, które powinny mieć wiedzę na ten temat, mogą pieprzyć takie bzdury?! Owszem, komplikacje się zdarzają, ale obwiniać za to znieczulenie? To skoro grozi komplikacjami- dlaczego zostało w ogóle dopuszczone do podawania rodzącym. Czy tylko ja nie rozumiem?!

      Usuń
    6. O odzywkach niektórych położnych można by pisać i pisać. Dzisiaj czytałam jakiś artykuł o historii powstania Rodzić po ludzku i tam właśnie podawano niektóre teksty jakie położne serwują rodzącym. Wśród nich było np. "jak rozkładałaś nogi to teraz nie kwicz". Prostactwo i chamstwo bez granic.

      Usuń
    7. A pamiętasz gdzie był ten artykuł? Ja ostatnio zachodziłam w głowę, od kiedy jest ta w mediach ta cała akcja "Rodzić po ludzku", bo to już chyba kawał czasu będzie... Tyle, że... dużo się zmieniło, ale... Ale wciąż za mało. Ja wiem, że na wszystko potrzeba czasu, ale najbardziej dobijają mnie takie paradoksy, że np. jest nowy standard opieki okołoporodowej i okazuje się, że owszem- rodzące o nim wiedzą, a lekarze i pracujące położne jeszcze nie!!! Kiedyś miałam okazję zapytać panią z tej Fundacji, jak to z tym jest i dostałam lakoniczną odpowiedź- że czas, że to się musi uprawomocnić itd... Nie oszukujmy się- dla niektórych lekarzy i położnych czas się zatrzymał i dla nich zawsze coś tam będzie fanaberią rodzących, a nie nowym standardem.

      Usuń
    8. http://metromsn.gazeta.pl/Lifestyle/1,135320,15620384,Sale_porodowe_coraz_ladniejsze__ale_rodzace_wciaz.html#TRCuk tutaj piszą właśnie o tym, że efektów akcji wciąż nie widać :S

      Usuń
    9. Dzięki Kochana, a ten raport to akurat znam, był niedawno link na Fb do niego. No tak, Polska to specyficzny kraj :) Ale grunt, że swoją Fundację mamy :)
      Czekam na nowy post :)

      Usuń
  6. Ja syna urodziłam pięć miesięcy temu i miło wspominam szpital. Ale całą ciążę prowadził lekarz, który tam pracuje. Oczywiście chodziłam na wizyty do prywatnego gabinetu i odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam, że on ma dyżur i będzie przy porodzie. Świadomie podjęłam decyzję i większość moich koleżanek też tak robiło, że wybierało lekarza ze szpitala, w którym chciały rodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, dużo kobiet tak robi. Niestety trzeba mieć ten łut szczęścia, żeby trafić przy porodzie akurat na swojego lekarza- większości to się jednak nie udaje. Zresztą, z tego co czytam, to chyba ważniejsze mieć przy sobie zaufaną położną, bo jeśli nic się nie dzieje, to lekarz pojawia się dopiero przy finale :) Także- cała "robota" spoczywa na położnej, a te- jak wiemy, też bywają różne :)

      Usuń