piątek, 9 maja 2014

Wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma

Stęskniłam się za Polską. Od ostatniej wizyty mija dokładnie 5 miesięcy i coraz częściej sprawdzam bilety lotnicze. Wczoraj jednak tęsknota uderzyła we mnie podwójnie, gdy mąż powiedział mi, że dostał bardzo fajną propozycję pracy z Krakowa.

Że też on zawsze tak kusi los!

Do Turcji też przeprowadziliśmy się od tak sobie. H. ma nawyk rozsyłania swojego CV bez względu na to czy jest zadowolony z obecnej pracy czy nie. I tym sposobem  co pewien czas zdarzają się tak atrakcyjne oferty, że wywracają nasze życie do góry nogami, nawet jeśli ostatecznie się na nie nie decydujemy. Dni mijają na gdybaniu, rozważaniu, analizowaniu. Bo taki to już jest ten los złośliwy - jak człowiek chce i szuka to nic nie ma, a jak próbuje się tak od niechcenia, to propozycje sypią się jak z rękawa. I tym sposobem najpierw z wielkopolskiego rzuciło nas do Warszawy, potem do Stambułu, a teraz na południe Turcji. 

Niestety życie tutaj nie jest dokładnie tak kolorowe jak się spodziewaliśmy. Prowadzenie własnego biznesu ma dużo zalet, przede wszystkim jeśli chodzi o swobodę w dysponowaniu czasem, co w naszym przypadku jest niezwykle istotne. Wiadomo, że od czasu do czasu każdy z nas chce zobaczyć swoją rodzinę. Ja tradycyjnie co roku w grudniu. I nie chcę tam jechać tylko na parę dni, bo aż szkoda czasu i pieniędzy na podróż. W ten sposób przysługujący nam urlop minąłby tylko na odwiedzinach u rodziny. A gdzie nasze własne wypady? Awaryjne pojedyncze dni? Nie wiem, może mamy za duże wymagania, ale strasznie nas to zniechęca do podejmowania pracy w korporacjach. Przyjeżdżając tutaj mieliśmy wielkie marzenia, ale już teraz wiemy, że na realizację większości z nich będziemy musieli jeszcze kilka lat poczekać, a nawet nie wiemy czy w ogóle uda nam się kiedykolwiek na ich realizację pozwolić. Wszystko jest pomieszane z poplątanym. Wydaje mi się, że łatwiej nam było żyć z dala od rodziny, w szczególności tej tureckiej. Tutaj też się kłania inna mentalność. Turcy uwielbiają żyć stadnie, problem jednego członka to problem całej familii. A my nie mamy za bardzo ochoty zajmować się problemami innych ludzi. Przynajmniej ja nie mam i widzę, że H. też się tym męczy.

Poza tym, tęsknię za Polską. Za śniegiem. Za odgłosem sów letnim popołudniem. Za polskimi sklepami.  Za ofertami weekendowych wypadów za granicę za śmieszne pieniądze. Za polską kiełbaską na grillu! Czuję się trochę zmęczona tym ciągłym kombinowaniem jak coś ściągnąć z Polski, bo w Turcji tego nie ma lub cena przyprawia o zawrót głowy. Albo koniecznością pamiętania co przywieźć z kraju podczas następnej wizyty.

Kraków jest z pewnością pięknym miastem, szkoda tylko, że tak daleko położonym od miejscowości, w której mieszka moja rodzina. Absolutnie nie chciałabym mieszkać tam z nimi. Marzę raczej o bezpiecznej odległości 100km, tak jak to było w czasach studenckich :) Jednak dla tych wszystkich ułatwień, gotowa byłabym przystać również na Kraków.

Ale...

Jak tylko pomyślałam sobie o kolejnej przeprowadzce, o kasie, którą włożyliśmy w urządzanie obecnego mieszkania, o tym ile trudu kosztowałoby mnie spakowanie tego wszystkiego... Popatrzyłam na dziecięce łóżeczko, z którego zakupu dopiero co tak się cieszyłam i na wózek, który dopiero co ściągnęłam w trudach z Polski... Do tego (a pewnie przede wszystkim) największy sprawdzian naszej nowej lokalizacji dopiero przed nami - sezon letni właśnie się zaczyna. Dopiero pod koniec września będziemy wiedzieli ile zysku przyniesie hotel pod naszym kierownictwem i nowe inwestycje, które poczyniliśmy. Przeprowadzka w tej chwili do Polski byłaby trochę ucieczką bez spróbowania szans tutaj.

Decyzja więc wydawała się jasna, ale tym razem naprawdę ciężko było odmówić. Do tego doszły moje ciążowe hormony, które do tej pory trzymałam w ryzach, i burzowa pogoda, którą mamy od kilku dni i w rezultacie aż się popłakałam.

Chcę urodzić tutaj nasze dziecko, ale coraz bardziej uświadamiam sobie, że chyba wciąż nie znaleźliśmy naszego gniazda na stałe. Że w przyszłości, pewnie bliższej niż myślimy, czeka nas kolejna przeprowadzka. I dobrze, tej się właściwie nie boję. Mam tylko nadzieję, że w chwili, w której dane nam będzie podjąć decyzję, nasza sytuacja nam to ułatwi, czytaj: nie będziemy mieli nic do stracenia.

A gdybania i tak nie uniknę. Siedzę więc sobie teraz na naszym balkonie z pięknym widokiem na morze i rozmyślam, jak by to było jakby nas tu nie było :-]

10 komentarzy :

  1. Rzeczywiście ciężki orzech do zgryzienia, bo z jednej strony tęsknota za Polską a z drugiej oswojenie się już w Turcji. Ale może to i dobrze, że na razie zostajecie tam, gdzie jesteście? Szkoda by było zainwestowanej pracy i pieniędzy, a wiadomo, że własna firma jednak daje "wolność". Poza tym przeprowadzka w Twoim stanie to chyba nie byłby teraz najlepszy pomysł. Ale myślę, że i tak za parę lat (a może szybciej) wrócicie do Polski;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przeprowadzka w moim stanie byłaby naprawdę męcząca, a jeszcze bardziej szukanie tam na miejscu mieszkania. Trudno, Polska musi na nas poczekać choć staram się nie przywiązywać do myśli o Polsce, bo bierzemy też pod uwagę inne państwa. Eghh... a myślałam, że tutaj znajdziemy swoje miejsce na Ziemi :-S

      Usuń
  2. No popatrz- to nasi panowie mają ze sobą dużo wspólnego. Mój mąż też nagminnie rozsyła swoje cv, czasami nawet bez konsultacji ze mną. Momentami, mam wrażenie, że On tego potrzebuje jak adrenaliny, bo ma fajną pracę i myślę, że tak naprawdę, to wcale nie chce jej zmieniać, To chyba daje mu jakieś magiczne doznania w stylu "zechcą mnie? jestem wystarczająco dobry?" itd... Kiedy urodziła się Lila dostał propozycję lepiej płatnej pracy. Może nie o jakąś zawrotną kwotę, powiedzmy, że o moją pensję (niską :)) której teraz nie ma. I też mieliśmy mega rozkminy, bo praca tu na miejscu, ale zupełnie inna- w innych godzinach, z dwutygodniowymi wyjazdami, bez możliwości wyskoczenia w ciągu pracy gdziekolwiek... I okazało się, że jednak kasa to nie wszystko. Tyle, że u nas rozchodziło się właściwie tylko o kasę i o jakieś tam przywileje, że tak to nazwę. U Was wyraźnie widać że chodzi o coś więcej- o Wasze miejsce na ziemi. Także słusznie myślisz, że ten problem do Was wróci. Jesteście młodzi, zdrowi- świat stoi przed Wami otworem, ale... może zobaczcie najpierw co z tego wyniknie w Turcji. Będziecie mieli jakieś kolejne życiowe doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. H. z momentem odejścia z korporacji i rozpoczęcia własnego biznesu zawiesił karierę w swojej specjalizacji i przypuszczam, że poprzez rozsyłanie CV sprawdza czy wciąż może czuć się bezpiecznie na rynku pracy. W każdym razie ze mną też nie konsultuje swoich poczynań i przez to czasem taka oferta potrafi spaść na nasze w miarę spokojne życie jak grom z jasnego nieba. Też się tak pocieszamy, że jesteśmy jeszcze młodzi i możemy zawsze spróbować w innym miejscu i dlatego postanowiliśmy zostać jeszcze w Turcji, choć przyznam Ci, że zaczyna mnie trochę męczyć ciągłe ograniczanie się w zadomowieniu się w pełnym tego słowa znaczeniu. Chciałabym już poczuć, że oto jesteśmy w naszym DOMU, takim który będzie nim również za lat 5, 10 i 30.

      Usuń
    2. Domyślam się. Przychodzi taki moment w życiu człowieka, że chce poczuć się w końcu u siebie. To daje poczucie jakiegoś takiego wewnętrznego bezpieczeństwa. Chociaż tak się zastanawiam, czy to nie zależy też trochę od człowieka. Bo jak słucham znajomych, którzy mimo, że mają już dzieci, ale nie widzą nic przeciwko ciągłym przeprowadzką, to myślę sobie, że tak to trzeba potrafić. I na pewno nie jest to opcja dla mnie :)
      No nic Kasia, życzę Wam, żebyście jak najszybciej znaleźli swoje miejsce na ziemi!

      Usuń
    3. Mnie też się wydawało, że należę do tych osób, ale chyba jednak się pomyliłam :-] Takie tymczasowe życie zaczyna mi coraz bardziej doskwierać. Przyłapałam się na tym, że nawet wybierając nasionka kwiatów macham ręką na te wieloletnie kierując się myślą, że chodzi mi głównie o teraz, bo za rok może nas już tu nie być :-)

      Usuń
  3. Mieszkam w Krakowie. Jest piekny ale rynek pracy to totalny bryndza. Gdybyscie chcieli sie tu zadomowic a Twoj maz odpukac stracilby te prace byloby ciezko. Wiem to po sobie i moich znajomych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie to zabrzmiało - totalna bryndza :) tak po krakowsku :)) Wiesz, Nessie, przypuszczam, że to zależy od profesji. Z naszej branży akurat często pojawiają się propozycje z Krakowa, ale z pracą też jest zawsze mała loteria i trudno coś przewidzieć.

      Usuń
  4. Faktycznie ciężka decyzja i jak na złość propozycja pracy akurat pojawiła się teraz..teraz faktycznie chyba lepiej zostać tam a z czasem może jeszcze zdecydujecie się na zmianę miejsca zamieszkana gotowi na nową przeprowadzkę i urządzanie się od zera.
    Kraków, fajne miasto :)
    Nie martw się odległością, teraz masz więcej km do rodziny a My z M. żyjemy 800km od rodzin :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii spotkań z rodziną to chyba zbyt wiele by się nie zmieniło, bo odcinek prawie 500km nie zachęca do częstych odwiedzin. Trochę mi już przeszło i myślę sobie teraz, że może następnym razem oferta znajdzie się z bliższej okolicy ;-)

      Usuń