O, o, o! Właśnie kończę 7. m.c. i gdy patrzę na aplikację z lewej strony bloga, że niby do porodu Lahana's baby zostało tylko 69dni, to przecieram oczy ze zdziwienia. Rany, jak to szybko zleciało! Ale wiecie co, wcale się tym nie smucę. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że niedługo Laura będzie już z nami. Ciąża to być może piękny czas, ale mnie, z natury niecierpliwą duszę, ciekawi już bardziej ten kolejny etap ;)
Dzisiaj zrobię krótkie podsumowanie 7 miesiąca, ale zanim do niego przejdę - krótka aktualizacja co u nas. Przede wszystkim, chyba wychodzę na prostą z pracą. Większe tłumaczenia już pokończyłam, pracuję już nad ostatnimi zleceniami. Jeżeli w najbliższym czasie nie pojawi się jakieś nowe, będę miała chyba kilka dni laby. Aczkolwiek, coraz częściej zastanawiam się, czy oby na pewno chcę tak odpocząć od pracy... Co ja będę całymi dniami robić??? Nasz złoty okres z H. niestety dobiegł raczej ku końcowi... Nie, nie kłócimy się, ale troszkę już nam brak do siebie cierpliwości. Przez 5dni gościliśmy u nas znajomych ze Stambułu. No i fajnie było, trochę odżyliśmy towarzysko, zaliczyliśmy nawet pierwszą w tym roku kąpiel w morzu, co pewnie bez motywacji w postaci gości by nam się nie udało. I chociaż jak na trzech chłopów apetyt mieli naprawdę umiarkowany, to jednak codziennie musiałam się gimnastykować a to z fajniejszym śniadaniem, a to z lepszą kolacją... Poza tym po pożegnaniu gości, zgodnie stwierdziliśmy, że nasze mieszkanie w obecnej postaci jest zdecydowanie zbyt małe na goszczenie więcej niż 1 osoby dłużej niż 1dzień. Mamy jeszcze piętro z dwoma pokojami, które idealnie nadawałoby się dla gości, ale z racji, że ma osobne wejście, wykorzystujemy teraz ten letni czas i je wynajmujemy turystom. Może powinniśmy sobie odpuścić i tam oddelegować gości, ale trochę żal nam było kasy z tych 5dni, które skrupulatnie zbieramy do skarbonki o nazwie "kasa na poród" :] no życie... W każdym razie, pod koniec pobytu gości H. zaczął już trochę na mnie warczeć i kiedy przygwoździłam go w sypialni o co kaman, przyznał, że zmęczony już jest dodatkowymi lokatorami w domu. No ok, ja też byłam, pewnie nawet bardziej, ale jednak emocje trzymałam na wodzy... Teraz gości już nie ma, a H. rzucił się w wir pracy, przez ostatni tydzień siłą rzeczy mocno zaniedbanej. Dom jest teraz dla niego jak hotel - wraca, kiedy ja już śpię, wychodzi, kiedy ledwo otwieram oczy. I dlatego właśnie jeszcze bardziej nie mogę się doczekać narodzin naszej córeczki - zawsze będę miała ją przy sobie. Wiem, może głupia jestem i będę jeszcze tęskniła za chwilą czasu dla siebie, ale ja naprawdę nienawidzę być sama.
A co u mnie ze spraw ciążowych? Ogólnie wszystko na plusie. Problemów żadnych tak właściwie nie mam, co potwierdziła też ostatnia wizyta u doktorka Aliego. Doktorek Ali znowu mnie wkurza swoją nadgorliwością w ustalaniu częstotliwości wizyt. Ostatnio trochę się zgapiłam, bo wyznaczył nam termin po 2 tygodniach od poprzedniej wizyty. Nosz kurde! Rozumiałam, gdy tak cudował na początku ciąży, ale teraz, w 7 miesiącu i to jeszcze przy tak bezproblemowej ciąży..! Od razu zapala mi się czerwona lampka, że nas naciąga, więc teraz, choć znowu mamy się stawić w jego gabinecie za 3tygodnie, przełożę wizytę jeszcze o tydzień. Naprawdę nie chce mi się tak często do niego jeździć. W tym upale czekanie przed jego gabinetem jest zupełnie niefajne, tym bardziej, że ostatnio doktorek olał wszystkich swoich pacjentów i zaczął przyjmować z godzinnym opóźnieniem - po prostu żenada. Nasza wizyta jak zwykle trwała 5minut, z których 4 to badanie USG, ale mała już nie jest taka mała, więc nie idzie jej już tak fajnie podejrzeć. Przybiera na wadze wzorowo, wszystkie parametry wskazują dokładnie na 30 tydzień ciąży, więc naprawdę nie mamy czym się martwić.
A z krótkiego podsumowania:
- mam 8kg na plusie, choć na wadze u doktorka wychodzi 10. Mam jednak porównanie z trzema innymi wagami - swoją w domu i dwoma u naszej pielęgniarki, które wskazują przyrost niższy o 2kg. No niby niewiele, ale o ile ładniej to brzmi ;) Doktorek na ostatniej wizycie po raz pierwszy od początku ciąży zainteresował się moją wagą i skomentował ją, że "może być".
- rozstępów brak i oby tak zostało. Trochę po omacku w 3mc wybrałam sobie krem przeciw rozstępom Elancyl i na razie sprawdza się świetnie. Oprócz tego, że nic nie wskazuje na pojawienie się rozstępów, to jeszcze krem nie ma zapachu i nie jest tłusty, co w takich temperaturach jakie ostatnio mamy jest naprawdę istotne.
- wysypiam się całkiem nieźle. Ok, pamiętam o wskazaniach doktorka by spać na lewym tudzież prawym boku, ale nie zamierzam przesadzać i zabraniać sobie całkowicie leżenia na plecach, które po prostu uwielbiam. W szczególności w nocy, gdy wciąż jest gorąco, rozłożenie się na motylka (nogi i ręce szeroko rozłożone :)) przynosi mi trochę ulgi. Laura skacze jednakowo w każdej mojej pozycji więc myślę, że gdy leżę na plecach nie jest jej jakoś szczególnie niewygodnie.
- cycki przez cały czas w tym samym rozmiarze. Boże, wiem, że to mało prawdopodobne, ale byłabym mega szczęśliwa, gdyby mi nie urosły!
- apetyt mam przez cały czas normalny, bez ochoty na coś szczególnego. Choć w takie upały najchętniej podjadam arbuza i schłodzonego melona. I wciąż nie mogę patrzeć na ryby. No nie mogę i już.
- zgagi, wzdęć i innych atrakcji brak
- pojawiła się słynna ciemna kreska! Ale tak śmiesznie - tylko od pępka w dół.
- pojawiła się słynna ciemna kreska! Ale tak śmiesznie - tylko od pępka w dół.
- doktorek ostatnio uprzedził mnie, że mogą się już pojawić skurcze przepowiadające, ale tych na razie też brak. W razie czego, ściągnęłam sobie jednak do telefonu aplikację liczącą skurcze ;)
- żeby jednak nie było tak cudownie, to jeśli już mam na coś ponarzekać to są to coraz częstsze skurcze w łydkach, które łapią mnie głównie nad ranem. Kurde, okropne to jest. I czuję już nadchodzącą falę bólu, rzucam się do łydki usilnie próbując rozmasować kopytko, a skurcz i tak uderza z całą mocą. Nie wiem, czy mogę to interpretować tak jak normalnie w sytuacji pozaciążowej? Czyli brak magnezu? Biorę przez cały czas witaminki od doktorka, więc chyba wszystko powinno być ok...
Na koniec wklejam zdjęcie brzuszka z porównaniem z poprzednim z 21t.c. Trochę zaniedbałam brzuszkowe fotografie, ale wyjazd do Polski i goszczenie dwóch facetów w mieszkaniu nie sprzyjało sesjom zdjęciowym :) Żeby trochę nadrobić, wskoczyłam nawet w ten sam outfit co na poprzednich zdjęciach, a przy temperaturze ponad 30stopni było to niemałym poświęceniem. Zaczynam żałować, że pierwsze zdjęcie nie strzeliłam sobie w bieliźnie :)
Brzusio już pokaźny, a czas tak szybko leci, aż niewiarygodne :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że lepiej jest między Wami, ale wiem jak mogą być goście męczący i mogą powodować jakieś spięcia i brak cierpliwości.. Czasami tak nie wiele potrzeby by się pokłócić, ale wszystko będzie dobrze :*
Super, że tak fajnie znosisz ciąże :*
Z ciążą jest naprawdę ok, aż mi trochę wstyd mówić, że nic mi nie dolega, bo ludzie w większości oczekują chyba narzekań :)
UsuńZ gośćmi często trudno o cierpliwość:) najwazniejsze to nie dać się zwariować! Cieszę się, że tak dobrze przechodzisz ciąże, sama pamietam przyjemny okres 7 miesiąca:) oby tak dalej! PS. mialam to samo z łydkami, ale na szczęście przeszło. Myślę, że u Ciebie to też kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńTo mówisz, że potem już tylko gorzej? :) Mnie wciąż trudno się przyzwyczaić do wystającego brzuszka, trochę przeszkadza mi przy wstawaniu i gotowaniu :) No i non stop plamię sobie ubranie w tym miejscu ;D
UsuńŚliczny brzusio, waga 8 kg to całkiem niezła, najbardziej się przybiera w ostatnich miesiącach, więc do standardowej 12 powinnaś dojść spokojnie :)
OdpowiedzUsuńJa z Niko przybrałam 6 kg i to było najgorsze moje utrapienie bo jadłam tony, a brzuch nie chciał rosnąć, dopiero się pokazał trochę w 7 miesiącu, tak, że sąsiadki mogły zaplanować, że maluch przybędzie do nas za 5 miechów :)...
Wagą mnie tu mocno stresują, wg lekarza i pielęgniarek 12kg i ani grama więcej, bo inaczej to nie wiem, do kąta mnie chyba wyślą za karę... Trochę mi żal moich nóg, że muszą dźwigać taki ciężar, bo ja do lekkich nigdy nie należałam, a teraz jeszcze taki nadbagaż ;)
UsuńŚliczny brzusio, a Ty na pewno jesteś śliczną przyszłą mamą. A jak samopoczucie? Ból gardła już minął? No tak to z tymi facetami jest- jak tylko przez parę dni trochę lepiej, to potem bum i masz z powrotem to samo... O widzisz- ja czasami lubię pobyć po prostu sama, choć na pewno typem samotnika nie jestem, ale czasami potrzebuję pobyć sama ze sobą. Niestety to mi się już w ogóle ostatnio nie zdarza, ale że towarzystwa dotrzymuje mi Lila, to jakoś nie narzekam :)
OdpowiedzUsuńLubię gości, nawet bardzo, ale chyba każdy to przyzna- mimo wszystko bywa to męczące... Kiedy byłam w ciąży z Lilą, odwiedziła nas kuzynka i spałam z Marcinem na materacu... Boże, nie mogłam się rano z niego podnieść...
Ja wizyty co 2tygodnie miałam dopiero na sam koniec ciąży, więc chyba tylko 2, albo 3 tak mi wypadły. Co innego, kiedy dzieje się coś niepokojącego, ale tak? Naciąganie- rozszyfrowałaś Go.
Dziękuję, Martuś. Tak, przeziębienie z wszystkimi swoimi urokami odeszło w zapomnienie i bardzo się z tego powodu cieszę, bo teraz jest jeszcze bardziej gorąco i nie wiem jak wytrzymałabym z zapchanym nochalem...
UsuńJa też lubię czasami pobyć sama, ba, mogę nawet codziennie zostawać sama, tylko nie na cały dzień... Gdyby dane nam były chociaż wspólne wieczory, żeby człowiek mógł poopowiadać co robił w ciągu dnia, mieć do kogo się odezwać, to zupełnie inaczej by było. A tak - wstaję i jestem sama, kładę się spać - sama. Tego nie lubię :)
A gości uwielbiam, tych, którzy nas odwiedzili szczególnie, bo uwielbiają moją kuchnię i nie szczędzą mi komplementów :) Ale przy gościach nie ma luzu, który jest niezbędny w mieszkaniu by dobrze się poczuć. Zaczynając od ubrania i kończąc na tym jak się siada na kanapie. Dodajmy do tego jeszcze małą powierzchnię naszego mieszkania, w którym naprawdę nie ma gdzie zamknąć drzwi i pobyć trochę samej i człowiek po jednym dniu ma już dosyć.
A z doktorka niezły cwaniak, nie dam się już tak naciągnąć następnym razem...
Fajny brzusio, ja do 30 tc nie wytrwalam choc bardzo chcialam. W 28tc mialam na plusie ok. 9kg. Z tego co slyszalam to wizyty co 2 tygodnie to robi sie dopiero pod koniec ciazy lub gdy sa jakies problemy. Rowniez chodzilam do gina prywatnie, ale wszelkie badania robilam panstwowo a kase bral jedynie gdy robilismy na wizycie USG.
OdpowiedzUsuńPiersi - mi w ciazy i podczas karmienia urosly o kilka rozmiarow a teraz bida z nedza (a taka mialam nadzieje, ze mna zostana) :)
Kiedys strasznie nie lubilam byc sama i w sumie to nadal wole przebywanie w towarzystwie, ale powiem Ci szczerze, ze czasami mam taka wewnetrzna potzrebe pobycia sama ze soba, napicia sie kawy z ksaizka u boku!!
Aż trudno mi sobie wyobrazić, że miałabym już 2-tygodniowe dziecko, ale Twoja historia jest dla mnie przestrogą, że nigdy nic nie wiadomo i lepiej być przygotowanym na wszystko.
UsuńPiersi mnie przerażają... Mojej mamie urosły tak naprawdę sporo dopiero po drugiej ciąży, ale przyznam, że gdyby moje osiągnęły taki rozmiar (85G-H) zdecydowałabym się na operację zmniejszania piersi. Na razie mieszczę się w prawie wszystkie stare staniki, część odpadła, bo zrobiła się za ciasna w obwodzie, ale miseczki wszystkie pasują. Lubię swoje piersi w obecnym rozmiarze i nie chcę by urosły nawet odrobinę choć wiem, że to raczej marzenie ściętej głowy...
Doskonale Cie rozumiem i zapewnie majac fajny satysfakckjonujacy mnie biust tez bym nie chciala aby osiagnal absurdalne rozmiary.
UsuńJaki piekny brzuszek! Rzeczywiscie sporo urosl od poprzedniego zdjecia! :)
OdpowiedzUsuńJa tez mialam skurcze lydek. Kilka razy w nocy... Okropne uczucie, ale po porodzie przechodzi. A ta ciemna linie idaca przez brzuch mialam z Bi, a z Nikiem w ogole sie nie pokazala! :) Zazdroszcze braku wzdec i zgagi. Ja mialam i jedno i drugie, a juz zgaga byla moja plaga, nic nie pomagalo!
Cycki mi w ciazy w ogole nie urosly, za to podczas karmienia - 2 numery! Tyle, ze ja akurat z natury biustu nie mam prawie w ogole, wiec marzylam, ze takie mi zostana. Niestety, teraz wrocilam do swoich "mandarynek"... :)
Co do czestotliwosci wizyt to w Stanach na poczatku sa raz w miesiacu, potem wlasnie cos od 7 miesiaca co 2 tygodnie, a ostatni miesiac juz co tydzien. Moze w Turcji maja taki sam grafik?
Tez nie lubie gosci na dluzej niz 2-3 dni. Nasz domek jest malenki i nie mamy za bardzo warunkow na dlugie wizyty. Plus, tak jak piszesz, trzeba wymyslac cos bardziej wyrafinowanego na posilki, organizowac gosciom atrakcje i czlowiekowi szybko zaczynaja puszczac nerwy... :)
Tutaj w Turcji nie ma chyba w ogóle żadnego grafiku, a doktorek próbował wyjaśnić jedynie 2-tygodniowy odstęp zbliżającymi się świętami i związanymi z nimi dniami wolnymi od pracy, które przypadały akurat na 3. tydzień. Jakby nie można było przełożyć wizytę na PO świętach :S
UsuńA gości uwielbiam, ale na małej powierzchni szybko zaczynają być kłopotliwi. Jak to stare przysłowie mówi - gość jak ryba, szybko zaczyna śmierdzieć ;)
UsuńTe skurcze to mogą być dwie sprawy. Miałam w obu ciążach. Zażywałam magnez z potasem dodatkowo, ale w drugiej ciąży było znacznie gorzej. W pewnym momencie musiałam zrobić test na krzepliwość krwi i wyniki wyszły podwyższone. Gin zapisał mi zastrzyki clexane dwa razy dziennie si skurcze zelżały. Powodem był jakiś skrzep.
OdpowiedzUsuń