Mało mnie jest na blogu. Jestem tak zawalona pracą, że czasu starczy mi jedynie na czytanie Waszych wpisów i krótkie komentarze. Chciałabym Wam napisać coś o Ramadanie, który niemal dobił do połowy, ale niestety muszę to odłożyć na później.
Z dobrych wiadomości - odzyskałam komputer. Niestety koszt jego naprawy przyprawił mnie o lekki zgrzyt zębów, tym bardziej, że jest już w wieku zaawansowanym i niedługo przyjdzie pora na jego zmianę więc każda inwestycja w niego wydaje mi się stratą pieniędzy. Brak podświetlenia ekranu wydawał się niewielką usterką, ba, wyszukałam sobie nawet w googlarce możliwe tego przyczyny, które najczęściej ograniczały się do jednej części - zepsuty inwerter (cokolwiek by to było) albo przepalona lampka. Mnie oczywiście podobała się bardziej druga opcja - przepalona lampka brzmiała jak pikuś. Tymczasem turecki spec od komputerów zastrzelił mnie diagnozą pt. "cały ekran do wymiany" co kosztowało tak samo poważnie jak brzmiało... Staram się teraz skupić tylko na pozytywnych stronach sytuacji, czyli faktu odzyskania sprawnego sprzętu wraz z wszystkimi skarbami jakie w nim mam. Wreszcie mogę Wam pokazać zdjęcie naszej pociechy, zrobione jeszcze przez polskiego lekarza:
Trochę nas zaskoczył rozmiar nochalka, nawet podczas badania wydałam z siebie mały okrzyk na ten widok :) Lekarz widząc panikę w moich oczach starał się mnie uspokoić, że wcale nie jest taki duży tylko światło sondy na niego pada ;) Nos naszego dziecka to chyba jedyna część jego ciała, dla której bardzo bym chciała, aby miała najmniej wspólnego z Turcją jak to tylko możliwe :) Nie wdając się w szczegóły, tureckie nosy nie są najpiękniejsze... ;)
Poza tym, przeziębienie minęło, walczę już tylko z resztkami kataru, jest nieźle. Niestety upały trwają dalej i oczywiście ich końca nie widać. Czuję zazdrość :) gdy czytam u Was o burzy albo nadchodzącym ochłodzeniu. U nas o niczym takim nie ma mowy. Na deszcz przyjdzie nam z pewnością poczekać do września. Cieszę się jedynie, że choroba odpuściła więc będę mogła ze spokojem pokąpać się w morzu. Strój kąpielowy sobie nawet kupiłam :) Oj nie było to łatwe zadanie z takim brzucholem... Niby brzuszek to dla ciężarnej powód do dumy, ale jakoś nie uśmiechało mi się pokazywać go innym plażowiczom. Najpierw próbowałam wbić się w strój jednoczęściowy - niestety bez sukcesów ;) Ostatecznie więc stanęło na takim oto
w zabójczym rozmiarze... 44! Jest to moja pierwsza rzecz w tym rozmiarze, bo normalnie wciąż mieszczę się w M-ki, a czasem nawet w S-ki :) Tutaj o wyborze rozmiaru zadecydował nie tyle brzuch co cycki, które do tej pory jeszcze mi nie urosły, ale umówmy się, rozmiar 80DD to nie mandarynki...
W stroju dobrze się czuję i myślę, że posłuży mi również po porodzie do zakrywania sflaczałego brzucha ;) Jak dobrze pójdzie, w tym tygodniu będę mogła już go wypróbować, bo za 2 dni przyjeżdżają do nas znajomi ze Stambułu i w planach mamy również plażowanie.
Oczywiście, żeby było to możliwe czasowo staję teraz na głowie by uwinąć się z tłumaczeniami. Niestety upały nie ułatwiają zadania, a poza tym mam wokół sporo rozpraszaczy - takich jak okropnie (!) brudne okna i firany, znowu sterta do prasowania, kwiaty do zasadzenia, itp.
Poza tym, odpukać w niemalowane, mamy bardzo fajny okres z H. :) Nie, żebyśmy się wcześniej kłócili, ogólnie jesteśmy bardzo zgodni, ale od czasu wyjazdu do Polski znajdujemy dla siebie nadzwyczajne pokłady ciepła i czułości. H. bardzo się o mnie troszczy, nie pozwala mi niczego dźwigać, prawie codziennie wyprowadza na spacer, całuje i przytula :) Trochę za tym tęskniłam, bo H. nie jest osobą zbyt wylewną i zazwyczaj zanim mnie przytuli, dwa razy rozejrzy się dookoła czy nikt nie patrzy :D
Wieczorne spacery stały się z kolei fajnym rytuałem. Mamy już wydeptaną trasę ciągnącą się nadmorskim deptakiem i co wieczór odkrywamy wakacyjny charakter naszej miejscowości. Wczoraj po spacerze spotkaliśmy przed naszym hotelem mojego zaprzyjaźnionego tureckiego tłumacza j. polskiego, który przyjechał do nas z żoną na wakacje. Tak nam się fajnie gawędziło, a to o Polsce, a to o Turcji, że ani się obejrzeliśmy, a zrobiła się godzina 2 w nocy. I wiecie co? Starość nie radość, naprawdę. Gdzie te czasy, gdy potrafiłam imprezować do 4, iść na wykłady na 8 i nie umrzeć? No gdzie??? Wczoraj położyłam się spać przed 3, dzisiaj o godzinie 9 myślałam, że do operacji otworzenia oczu będę musiała poprosić kogoś o pomoc. No spaaaać się chce :) Normalnie strzeliłabym sobie kawkę i jakąś tabletkę przeciwbólową, a tak pozostaje mi tylko przeczekać do wieczora by znów móc położyć się spać :)
Zdjęciem usg absolutnie się nie przejmuj! U Hani też wyszedł mega nochalek a przecież wcale takiego nie ma;)
OdpowiedzUsuńwspółczuję upałów, naprawde;/ odpoczywaj ile tylko możesz;)
Hania ma śliczny nochalek i dla mojego dziecka też poproszę taki ładny, zgrabny polski kartofelek, a nie turecki nochal - bakłażan ;)
UsuńAle ładny strój :) Również współczuję upałów. U nas teraz też mega temperatury, niekiedy wytrzymać nie idzie...
OdpowiedzUsuńDziękuję, strój też mi sie podoba i aż żałuję, że nie wpadłam na zakup takiego modelu znacznie wcześniej. Na opalonym brzuchu od dawna mi już nie zależy, a ten strój, pomijając już powody, super zakrywa brzuch
UsuńMoj gin mowil, ze dwa napoje z kofeina dziennie sa w ciazy dozwolone. Ja tam porannej kawki w pracy sobie nie odmawialam. ;)
OdpowiedzUsuńMam stroj w identycznym fasonie! :) I tez kupilam go w ciazy, z Bi. Mialam plan zeby chodzic na basen, ale po jednym razie zrezygnowalam. Ale stroj zostal. I rzeczywiscie calkiem niezle zakrywa oponke. ;)
Ech, zazdroszcze Wam takiego drugiego "miesiaca miodowego". W moich stosunkach z malzem cos ostatnio nastala ozieblosc... On, tak jak H. nigdy nie byl wylewny, nawet jeszcze jako narzeczenstwo zeby mnie w publicznym miejscu wzial za reke, musialam sie niemal prosic... Ale ostatnio to juz rownie dobrze moglibysmy zamieszkac osobno i nie wiem czy bysmy zauwazyli roznice... :/
Hihi, nie przejmuj sie zadnymi rysami z usg! Po pierwsze, tak jak powiedzial gin, te sondy nieco "wypaczaja" obraz, po drugie dzieci w brzuszku sa zanuzone w wodach plodowych, a wiec "puchna". Po porodzie tak naprawde dopiero nastepnego dnia maluchy zaczynaja wygladac "normalnie". :)
Ten fajny czas z H. To taki niespodziewany bonus :)) cieszę się nim póki mogę. Jeszcze do niedawna złapanie za rękę to było wszystko na co mogłam liczyć w miejscu publicznym, bo wg H. wszystko nie wypada!
UsuńA kawkę czasami też sobie strzelam, choć z racji na temperaturę to ostatnio głównie mrożona :)