piątek, 11 lipca 2014

Ratunku!

Czytam, że u Was jest gorąco, ale to co mamy tutaj w Turcji przechodzi ludzkie pojęcie. W słońcu jest pewnie z 50 stopni. W ogóle nie wytrzymuję na zewnątrz, nawet w cieniu. Jak tylko słońce mnie dosięgnie czuję palący żar. Wspomagam się klimatyzacją, ale wiem już z doświadczenia, że łatwo z ustrojstwem przesadzić w drugą stronę i przeziębienie murowane. Niestety, gdy tylko ją wyłączam, zaczynam odczuwać duchotę. Nogi i palce u rąk puchną mi w oczach. W ogóle czuję się jak taka opuchnięta klucha. W akcie desperacji biorę kilka razy dziennie zimny prysznic. Moim wrogiem nr 1 jest suszarka do włosów, wrogiem nr 2 piekarnik i kuchenka. A to dopiero połowa lipca! Aaaaaaaa!!!!

Poza tym staram się wciąż ogarnąć mieszkanie po naszym powrocie. Tzn. mieszkanie już ogarnięte, nawet drugi raz, ale stos do prasowania niestety się nie zmniejszył. Dawkuję je sobie chyba zbyt małymi porcjami, bo zanim zdążę zmniejszyć rozmiary stosu, dokładam już kolejną górę wysuszonego prania. A to, że przy takich upałach przebieramy się czasem kilka razy dziennie wcale nie ułatwia sprawy...

Jednocześnie przeżywam złoty okres w pracy. Jak zwykle przypada na moment, kiedy mam inne rzeczy do zrobienia/niezbyt dobrze się czuję. Tak właściwie zaczął się już podczas wizyty w Polsce i trwa nadal. Nie, żebym narzekała, bo przypływ gotówki dobrze nam zrobi, ale zlecenia sypią się jedno za drugim, a komputer cholera jasna też grzeje! Staram się jednak wykorzystać dobry moment, bo jak to bywa w chyba każdym wolnym zawodzie - bywają okresy, że człowiek nie nadąża z robotą, a bywają też i takie kiedy tygodniami czeka się na zlecenie. 

Obiecałam pochwalić się moimi zdobyczami z Polski. Nie będę tu pokazywać laktatora, termometru, podkładów poporodowych i innych dupereli sanitarno-higienicznych, które sobie przywiozłam (tak, tego wszystkiego tutaj po prostu NIE MA). Pokażę Wam jednak kilka rzeczy, z których wyjątkowo się cieszę i które bardzo mi się podobają :) 


Pierwszym z nich jest poducha-rogal. Kupiłam ją za śmieszne pieniądze z Allegro za radą mojej koleżanki, która niedawno została mamą. Tak naprawdę miałam ochotę na tą wielką poduchę Cebuszkę, ale raczej trudno byłoby nam zmieścić ją do bagażu. Ten rogalik jest średniej wielkości i z założenia ma służyć do karmienia. Mnie służy już teraz. Super dopasowuje się do moich pleców wspierając właśnie ten odcinek, który mi doskwiera, czyli krzyż :) Nie wiem jak sprawdzi się przy karmieniu, ale gdy ustawiam go sobie na boku wygląda to całkiem obiecująco i wciąż mam wsparcie pleców. Podobno świetnie sprawdza się też dla dzieci, które wciąż niestabilnie siedzą. Ogólnie ma wiele zastosowań, ma antyalergiczne wypełnienie (dla mnie bardzo ważne, bo kicham na wszystko) i ściąganą poszewkę. Jeszcze w Polsce wpadł w oko mojemu tacie, który zaczął mi podbierać poduchę. Teraz sam myśli o takim zakupie ;)

Reszta łupów pochodzi ze sklepu, o którym już wcześniej słyszałam wiele dobrego, ale gdy tylko odnalazłam w nim dział dziecięcy, po prostu skradł moje serce. Myślę tutaj o sklepie Kappahl. Gdybym miała więcej czasu i pieniędzy wykupiłabym chyba całą ich kolekcję, bo tak naprawdę wszystko mi się w nim podoba :) Uwielbiam taki prosty styl. Ubranka nie dość, że są po prostu śliczne, są też dopracowane do każdego szczegółu. Wszystkie zamki, zatrzaski, naszywki są poobszywane tak by nic nie uwierało dziecka. Ubranka wykonane są z super mięciutkiej ekologicznej bawełny. Naprawdę przyjemnie takie rzeczy kupować.

Pierwszy raz miałam okazję odwiedzić ten sklep wykorzystując ostatnie minuty przed seansem w kinie. Złapałam więc za sukienkę i kocyk. 





Kocyk w ciepłym beżowym kolorze jest po prostu strzałem w 10. Jest leciutki jak piórko, ciepły, ale bez przesady, można go zwinąć do naprawdę niewielkich rozmiarów i idealnie pasuje do naszego wózka i pościeli. Z pewnością posłuży nam podczas wszelkich wyjazdów i spacerów.

W domu na spokojnie przejrzałam stronę sklepu i następnego dnia z rana zarządziłam ponowną wyprawę do przybytku :) po to by upolować:

super mięciutki i ciepły kombinezon.


Oczywiście na nim się nie skończyło, bo miałam wreszcie czas by spokojnie pobuszować po dziecięcym dziale :) Wybrałam więc bluzeczkę, która jak sądzę będzie też na początku służyła Laurze jako sukienka oraz kilka par śmiesznych malutkich rajtek :)


Przy kasie okazało się, że jedne rajtki będą gratis - takie wiadomości lubię najbardziej :D 

Najbardziej cieszę się z kombinezonu. Zawsze marzyłam o takim miśku. Myślę, że obskoczymy w nim całą turecką zimę. 

Od razu dostałam też kartę stałego klienta i rabat na kolejne zakupy. Szkoda, że nie będę mogła go wykorzystać, ale poinstruowałam polskich dziadków dokąd mają się kierować, gdyby zachciało im się dzieciowych zakupów ;-)

Żałuję jedynie, że nie ma tej sieci w Turcji i że w Polsce nie działa sklep internetowy, bo z pewnością porobiłabym ciuszkowe zapasy.

4 komentarze :

  1. W Turcji nie maja termometrow??? To jak oni mierza temperature???

    Mam nadzieje, ze poducha sie sprawdzi. Mnie tylko draznila, wygodniej mi bylo karmic bez niej. ;) Ale przyznaje, ze dla malucha, ktory siedzi, ale od czasu do czasu go "zachwieje", to swietna rzecz. :)

    Ciuszki cu-dow-ne! Szkoda, ze tej firmy tutaj (chyba) nie ma...

    Temperatur Ci nie zazdroszcze. Przy tutejszych 34 stopniach w ogole na dwor nie wychodze, przemykam tylko z budynku do auta. I masz racje, ze z klima trzeba uwazac. To chyba przez nia Nik cigle lapie katar (w lecie!). Szczegolnie, ze my mamy taka wsadzana w okno, wiec chodzac po domu, przechodzi sie co chwilka przez strumien lodowatego powietrza... Ale bez niej to czlowiek nie da rady funkcjonowac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Termometry są :) chodziło mi bardziej o akcesoria typu podkłady poporodowe, majtki siateczkowe itp. Tego w ogóle tutaj nie ma. Turczynki przez cały polog przechodzą na podpaskach. A termometr bezdotykowy i laktator kupiłam w Polandii że względu na ponad dwukrotnie niższą cenę.

      Z klimą naprawdę trzeba uważać. Niestety nie mogę wytłumaczyć tego mojej mamie, która podczas każdej wizyty w Turcji funduje mojemu tacie przeziębienie upierajac się by klimatyzacja działała całą noc. Choroba murowana.

      Usuń
  2. Współczuję upałów, naprawdę...Mi końcówka ciąży przypadała na zimę więc było dużo łatwiej. Ciuszki po prostu piękne! : )Pewnie będzie ich coraz więcej: )
    Mi w przeciwieństwie do poprzedniczki - poducha do karmienia bardzo się przydała - do dzis twierdzę, że to mój najlepszy wyprawkowy zakup. Ciągle korzystam, nie do zdarcia.
    Pozdrawiam Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciuszkowe zakupy uważam za zakończone (jeśli uda mi się wytrzymać ;)), bo mamy ich już tyle, że nie jestem pewna czy Laura zdąży je wynosić. Teraz jak coś mi się bardzo podoba, to staram się chociaż kupić większy rozmiar.

      Poduszka wydaje mi się bardzo wygodna. Zobaczymy jak się sprawdzi przy karmieniu.

      Usuń