niedziela, 13 lipca 2014

Krzywa cukrowa i inne atrakcje

Z tureckiego nieba leje się przysłowiowy żar, a ja przesiaduję całe dnie przed komputerem zawalona pracą. Zasuwam ile sił w ...palcach, bo na przyszły tydzień zapowiedział się do nas z wizytą nasz przyjaciel ze Stambułu i nie chciałabym wtedy martwić się odłożoną robotą. Cieszę się na to spotkanie, bo w miejscu, w którym mieszkamy właściwie nie prowadzimy żadnego życia towarzyskiego - część zostawiliśmy w Polsce, część w Stambule. 

Ale dzisiaj nie o tym chciałam pisać. W środę byliśmy na badaniu krzywej cukrowej. Pielęgniarka kazała nam przyjechać z samego rana. Oczywiście jak to w szpitalu prywatnym, gdy tylko pojawiliśmy się w rejestracji wsiedliśmy na taśmę produkcyjną - sprawnie odsyłani od jednego punktu do drugiego. Najpierw wysłano nas do apteki ("tej tutaj za wami") po porcję glukozy. Odwracam się i widzę klitkę w korytarzu urządzoną na aptekę - no przyznać trzeba, że wiedzą jak kasę zarobić :) Z glukozą odesłali nas do pielęgniarek, przy których miałam wypić drinka po uprzednim pobraniu krwi. Ogólnie lubię słodkie i choć nie wybrałabym nigdy takiej mieszanki na pierwszy posiłek, wypicie roztworu nie było dla mnie większym problemem. W smaku przypominał mi napój aloesowy z OKF tylko, że bez aloesu :) Potem H. dostał wykład by zabrać mnie teraz do przewiewnego miejsca, nie za bardzo się ruszać i co robić gdyby mi się słabo zrobiło. Ostatnią kwestię podsumowałam H. po wyjściu na korytarz - czyli by przede wszystkim mnie łapał i chronił przed upadkiem. Ze znalezieniem przewiewnego miejsca mieliśmy trochę problem, bo szpitalne klimatyzacje ledwo dawały radę, poszliśmy więc usiąść przy zacienionych stolikach szpitalnej kawiarni. Tam niby wszystko było ok, gdyby nie otaczający mnie zewsząd palacze. Udało nam się jednak znaleźć kącik, do którego papierosowy dym docierał najmniej. 

Pierwsza godzina minęła tak sobie. Nie miałam żadnych objawów na mdlenie czy rzyganie, tylko było mi tak trochę niewyraźnie i chciało mi się spać :) Nie wiem czy to od glukozy czy też od tego, że byłam na czczo i zamiast gorzkiej herbaty, którą zazwyczaj rano piję, wypiłam coś mega słodkiego. Książkę, którą sobie wzięłam, musiałam jednak włożyć z powrotem do torby, bo patrzenie na punkt blisko siebie i jeszcze ze schyloną głową pogłębiało tylko niezbyt dobre samopoczucie.

Gdy stuknęła pełna godzinka, polecieliśmy do pielęgniarek na drugie pobranie krwi.

Dalej kazano nam czekać jeszcze godzinę. Ta minęła mi już trochę lepiej i zaczęłam pozytywnie reagować na śniadaniowe zapachy dobiegające z kawiarni. Tuż przed upłynięciem czasu, byłam już porządnie głodna i nie mogłam się doczekać czegoś do picia. Po trzecim pobraniu krwi wsiedliśmy więc w samochód i H. zabrał mnie na burżujskie śniadanie ;)

Wyniki miały być dopiero po południu więc skoczyliśmy jeszcze na zakupy, kawę i załatwić pierwsze dokumenty, które będą mi potrzebne do złożenia wniosku o tureckie obywatelstwo. Oczywiście najmniej przyjemny był punkt ostatni, gdy dowiedzieliśmy się, że debilni tureccy urzędnicy mają w swoim SYSTEMIE moje nazwisko podane jako jednoczłonowe, podczas gdy w paszporcie i wszystkich innych dokumentach mam nazwisko panieńskie i po mężu. Oczywiście ich system jest jedynym wiarygodnym dla nich źródłem, więc teraz czeka mnie ściąganie odpisów akt urodzenia i małżeństwa z Polandii... No nic, super się zaczyna :S

Potem zlądowaliśmy przed gabinetem doktorka Aliego na umówioną wizytę. Niestety i tym razem nie obyło się bez długiego czekania, a klimatyzacja w poczekalni była odczuwalna chyba tylko przez osoby siedzące dokładnie na przeciwko niej. Byłam już cała spocona, fotele w poczekalni obite jakimś skóropodobnym gównem tylko parzyły nas w tyłki, a moje nazwisko wciąż nie było wywoływane. Pomyślałam sobie, że całe szczęście, że badanie ginekologiczne oznacza tutaj tylko USG przez powłoki brzuszne, bo w innym razie chyba bym się popłakała :-)

Doktorek jak zwykle piorunem zaprosił mnie na USG. Laura fikała w najlepsze, podobno już się obróciła, ale wciąż może sobie pływać w najlepsze więc wszystko może się zmienić. Doktorek zmierzył obwód główki, brzuszka, powiedział, że waży już 1050g, sprawdził ilość wód i długość pępowiny. To wsjo. Na moje życzenie spojrzał jeszcze na szyjkę, ale powiedział, że mam pusty pęcherz i dzisiaj kiepsko widać, bo wychodzi mu 3,9cm. Zajebiście. Oczywiście nie mogłabym sobie podarować i powiedziałam, że mój polski ginekolog zmierzył mi szyjkę przez USG dopochwowe. Doktorek z pokerową miną zapytał tylko jak długa była. Mówię, że 4,2cm więc mam nadzieję, że się jeszcze nie skróciła :> On na to, że jego badanie jest niedokładne, żeby dobrze sprawdzić musielibyśmy też zrobić USG dopochwowe. -!!!!.

Z racji, że zaczęłam 3 trymestr ciąży, zyskaliśmy w gabinecie doktorka bonusowe 3 minuty, które ten poświęcił mi na mega skrótowy opis co się w nim dzieje i co mogę/nie mogę robić. Otóż przede wszystkim mam spacerować (heh, w ten upał i przy takim zawaleniu robotą na pewno to zrobię), NIE WOLNO mi spać na plecach (yhm), mam mierzyć sobie co 2-3 dni ciśnienie i liczyć ruchy dziecka. 

Z tym ciśnieniem to trochę klops, bo nie mam w domu ani w rodzinie nikogo kto posiadałby ciśnieniomierz. Zamierzam więc odwiedzać naszą wiejską pielęgniarkę, no ale raczej nie co 2-3dni, bo naprawdę nie mam na to czasu... A Laura tak jak fikała na całego do wizyty u doktorka, tak od 2 dni rusza się znacznie mniej, właściwie nie kopie, nie skacze jak to miała w zwyczaju, tylko się przeciąga. Albo robi na złość doktorkowi, albo po prostu znosi upały tak jak jej mama :-)

No, to wracam do tłumaczeń. Wczoraj na deser rozwalił się jeszcze mój komputer - brak podświetlenia w ekranie. Wcześniej już miałam problem, bo mi migał i żeby było taniej (!!!) dałam go do naprawy w Polsce. Polski informatyk wykasował mnie na 140zł, usterkę niby naprawił, ale wszystko pięknie działało tylko do czasu powrotu do Turcji - wczoraj jak mi zgasł, to przysięgam, że w ciemnej d**** byłoby jaśniej.... To się nazywa pech, nie?

Edit: Zapomniałam dopisać, że wyniki cukru w normie, czyli mogę ze spokojem cieszyć się polskim miodkiem, który w pocie czoła dźwigaliśmy z Polski :)

9 komentarzy :

  1. Oj powiem Ci Kasia, że nie jestem sobie w stanie wyobrazić tych temperatur u Was. Ja przy 30stopniach u nas już myślałam, że zejdę :) I jeśli kiedyś będę jeszcze w ciąży, to mam zamiar zajść w sierpniu/wrześniu i urodzić na wiosnę, bo lato z brzuchem już dwa razy zaliczyłam :) A doznania w związku z tym- dosłownie- powalające :)

    O widzisz, doktorek omawia chociaż każdy trymestr- ja się z takim czymś nie spotkałam :) A to, co wolno mi było robić, wyznaczało moje samopoczucie, temperatura otoczenia i to, czy miałam lenia, czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Laurze też pewnie gorąco, moje dziewczyny zawsze tak reagowały na upały.

      Usuń
    2. U nas termin na jesień był najbardziej optymalny, głównie ze względu na pracę H. Myślę jednak, że przy drugim dziecku trochę nam się zmieni sytuacja - o tym już wkrótce napiszę coś więcej ;) Zimą z kolei nie chciałam, bo ominęłoby mnie polskie Boże Narodzenie, a tego bym nie przeżyła :)

      Wiesz, omówienie trymestru to zdecydowanie zbyt wiele powiedziane. Doktorek mógłby wziąć udział w konkursie na mówienie na czas - tak zapierdziela... W każdym razie nie dowiedziałam się niczego więcej niż to co wujek Google nauczył mnie już znacznie wcześniej, ale myślę że to głównie z myślą o niezbyt rozgarniętych Turczynkach, co by im przypomnieć w którym są miesiącu (wiem, jestem złośliwa, ale słowo daję, że pomyślałabyś to samo na widok innych pacjentek mojego doktorka :])

      Usuń
  2. Nam upaly nieco odpuscily, wlasnie pioruny wala!!
    Krzywa cukrowa to dla mnie byl prawdziwy koszmar. Przy moich niepowsciagliwych wymiotach utrzymac z zoladku ten plyn to bylo prawdziwe wyzwanie. Slabo mi sie robilo non stop. Na szczescie przychodnia wyposazona jest w specjany korytarz z rozkladanymi fotelami...panie dodatkowo uchylily mi drzwi i dalam rade :)
    Ja mialam rodzic na poczatku sierpnia czyli w najgorszych upalach, ale syn postanowil mnie oszczddzic i wyklul sie w polowie maja. Nawet sobie nie wyobrazam jakby to bylo z brzuchem w upalne wloskie lato, bo juz na poczatku maja ledwo zylam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, jak cudowna byłaby teraz burza! U nas niestety się na nią nie zanosi - wciąż tylko upał i błękitne niebo bez ani jednej chmurki... Ja z domu nawet nie próbuję wychodzić. Zdobywam się na odwagę dopiero po zachodzie słońca, wtedy nie jest tak źle.

      Usuń
  3. U nas jeszcze dzis i jutro po trzydziesci pare stopni i 75% wilgotnosci, a potem ma sie lekko ochlodzic i co wazniejsze, wilgotnosc powietrza ma pojsc w dol. Przez kilka dni bedzie przyjemnie. :)
    U Was badanie krzywej cukrowej to test pelna geba. :) Tutaj nie trzeba nawet byc na czczo i nie pobieraja krwi przed wypiciem glukozy. Pobieraja godzine po wypiciu i dopiero jak to badanie wyjdzie zle to kaza wrocic na 3-godzinny test na czczo. Mnie na szczescie ta przyjemnosc ominela. :) A tutaj z glukozy robia napoj, ktory smakuje jak przeslodzona oranzada, nie taki zly. Dla mnie problemem bylo tylko to, ze byl bardzo zimny.

    Wspolczuje Ci tych temperatur ... Ciaze z Bi przechodzilam idealnie - zima. Tyle, ze oczywiscie trafila nam sie "zima stulecia", ciagle sypalo, a podjazd byl tak oblodzony, ze zawsze balam sie, ze sie poslizgne, przewroce i zrobie krzywde dziecku. A w ciazy z Nikiem latem jeszcze nie bylam az tak wysoko, a i tak pamietam, ze na zewnatrz tylko siedzialam, nawet chodzic za bardzo nie moglam. Na szczescie koniec lata spedzialam 3 tygodnie w chlodnej Polsce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żadna pora roku nie jest idealna na końcówkę ciąży... No, może za wyjątkiem wiosny, ale u nas ten termin odpadł ze względu na pracę H., która wtedy nabiera największego rozpędu w ciągu roku. No i jeszcze wszyscy (dosłownie!) w mojej rodzinie są urodzeni wiosną, więc mamy niezłe nagromadzenie imprez ;)

      Usuń
  4. Oj ten upał cięzka sprawa... U nas jak jest koło 30 stopni to ja już nie daję rady :) Dobrze ,że glukoza wyszła dobrze :) Ja chyba dopiero za miesiąc będę robić.. bo na razie lekarz nic nie wspominał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te badania to chyba zawsze trochę inaczej wyglądają w zależności od lekarza. Razem ze mną glukozę piła sobie kobietka z malutką dopiero piłeczką, żałuję, że nie zapytałam do którego lekarza chodzi. A na blogosferze czytam, że niektóre mają to badanie robione nawet dwukrotnie.

      Usuń