Mamą jestem od 6 dni. Laura to naprawdę dziecko anioł. Nie jest jakoś specjalnie wymagająca. Pięknie śpi, pięknie je, robi kupki i siusiu, pępek ładnie się suszy, ogólnie miód cud i orzeszki. W ciągu dnia głównie śpi. Staram się karmić ją na żądanie, choć ta moda nie dotarła chyba jeszcze do Turcji. W szpitalu kazano nam budzić małą co 2 godziny na karmienie. Wydało mi się to trochę torturą dla małej, ale H. skutecznie nastraszony, z zegarkiem w ręku pilnował pory karmienia. Mała czasem się obudziła, czasem jednak nic nie dawało klepanie po policzkach, łapanie za nosek, pukanie w piętki czy otwieranie pieluszki. Przecież nie jestem w stanie wlać jej na siłę mleka do buzi, uważam, że jeśli będzie głodna, da nam znać. Tym bardziej, że gdy sama się obudzi, pięknie pokazuje, że ma ochotę na cycka i wówczas, natychmiast go dostaje. Kupki są takie, jakie powinny być, najczęściej 3 duże na dobę choć zdarza się więcej. Ja mam cycki pełne mleka. Czy to wszystko nie świadczy o tym, że mała się najada i wszystko jest ok?
Otóż dla pani pediatry nie.
Już w szpitalu powiedziała nam, że z racji na nasze grupy krwi (moja 0 Rh+ i H. B Rh+) Laura jest w grupie podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o żółtaczkę. Kazała nam przyjechać w czwarty dzień po porodzie na kontrolę.
Czwartek to był również dzień, w którym musieliśmy pokazać się z małą w ośrodku zdrowia by pielęgniarka mogła pobrać krew. Pobierała ją z piętki tak nieudolnie, że myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi z żalu. To jakieś obowiązkowe pobieranie, na kartkę z pięcioma kółeczkami wielkości opuszka małego palca dorosłej osoby. Krew noworodka ma pokryć dokładnie wszystkie pięć kółeczek i co więcej, przebić na drugą stronę kartki (!), bo inaczej badanie będzie nieważne. Pielęgniarkę miałam ochotę pierdalnąć w twarz, Laura płakała żałośnie, po prostu męczarnia. Całe piętki ma przez to sine, bidulka moja. Pielęgniarka zważyła też małą i wyszło 3400 (opuszczając szpital Laura ważyła 3300, czyli straciła 100g). Bardzo mnie to ucieszyło, że odzyskała swoją wagę urodzeniową - czyli moje mleko jej służy. Po pobieraniu krwi Mała była tak wykończona, że od razu zasnęła.
Do pediatry zdecydowaliśmy się więc pojechać po południu, tak by Malutka mogła trochę dojść do siebie i bym mogła ją w spokoju nakarmić. Tuż przed wyjazdem zauważyliśmy, że białka jej oczu są trochę zażółcone. Jej skóry nie jestem w stanie ocenić, bo jeśli chodzi o cerę wdała się mocno w tatę i ma dosyć ciemną karnację. H. od razu spanikował (w ogóle panikuje od narodzin Laury i to na każdy temat :-S), ja starałam się go uspokoić, że żółtaczka to nic takiego, przechodzi ją przecież większość dzieci. To jednak niezbyt go uspokoiło. Na wizycie pani doktor zachowywała się śmiertelnie poważnie, miała grobową minę i mówiła tak, jakbyśmy rozmawiali o nieuleczalnej chorobie. Powiedziała, że muszę ją karmić co 2 godziny, że mała jest niedożywiona i przez to poziom bilirubiny wzrasta (w czwartek wyniósł 14,7, a tutaj od 15,5 kierują do szpitala na fototerapię). Zapytaliśmy też o mocz, bo raz w pampersie znaleźliśmy trzy ciemnopomarańczowe plamki. Risercz w internecie przyniósł nam dwa wytłumaczenia: 1) krystalizacja moczu przez pieluszkę, 2) plamki krwi spowodowane obecnością moich hormonów w jej ciele. Pani pediatra podsumowała: "Tak, to też dlatego, że jest niedożywiona". Mała podczas osłuchiwania ją słuchawkami, rozbierania przez pielęgniarkę itp. bardzo się rozpłakała, co pediatra skwitowała, że płacze, bo jest BARDZO głodna i że mam ją natychmiast nakarmić. Poza tym zważyła Laurę na swojej wadze i wyszło 3200g, czyli Mała straciła kolejna 100g. Któremu pomiarowi wierzyć???? Myślałam, że mnie tam szlag trafi. Wzięłam Laurę na ręce i wyszłam z gabinetu by poszukać pokoju do karmienia. H. został dłużej by porozmawiać z pediatrą.
Zanim ją nakarmiłam, odkryłam w pampersie kupę-giganta, która to z całą pewnością była przyczyną płaczu Malutkiej. W niedzielę, czyli jutro, mamy jechać na kolejną kontrolę poziomu bilirubiny.
H. jest cały zestresowany, ja po powrocie ze szpitala aż się rozpłakałam. Z żalu i ze złości. Wiem przecież, że żółtaczka to nic poważnego i że dotyczy zdecydowanej większości dzieci. Ja naprawdę robię wszystko by przystawiać Laurę do piersi jak najczęściej. Notuję każde karmienie i wychodzi ich mniej więcej 12 na dobę. Po mniej więcej 15-20 minut, wieczorem nawet 40. Mała pięknie śpi (to wg pediatry też przez podwyższoną bilirubinę). Ale usłyszeć tyle razy, że Twoje dziecko jest niedożywione lub za mało karmione to jak dostać siarczysty policzek. Poczułam się obwiniana przez pediatrę, że celowo głodzę swoje dziecko... W domu oczywiście każda ciotka, kuzynka, teściowa pospieszyła z inną wersją pomocy. Już usłyszałam, że to przez to, że odmawiam jedzenia grochu i fasoli moje mleko jest za chude, a to, że powinnam Małą dopajać wodą z cukrem... No same głupoty po prostu. Przecież ja mam cycki pełne mleka! Mała chętnie ssie! Dopiero rozmowa z mamą i konsultacja z polskim lekarzem pediatrą sprawiła, że się trochę otrząsnęłam z tego szaleństwa. Chociaż mama i polski lekarz to jakby zupełnie przeciwny biegun w stosunku do tureckiego frontu. Ci twierdzą, że wszystko jest w normie i że mam małą karmić tylko na żądanie, bez wybudzania, bo co mi to da, że Mała pociągnie kilka razy i znowu zaśnie.
Moje postanowienie na teraz: karmić Małą jak najczęściej się da. W niedzielę jedziemy na kolejny pomiar bilirubiny, jeśli okaże się, że będzie trzeba zostać w szpitalu, to po prostu to zrobimy. Nie będę się dała zaszczuć lekarzowi i wciągnąć w jakiś głupi wyścig z bilirubiną, bo za chwilę z tych nerwów jeszcze stracę pokarm i to dopiero będzie tragedia. Żeby uspokoić trochę H., który jest zeschizowany na maksa (przejęty bardzo rolą ojca i mocno zestresowany, co też mnie mocno martwi, ale to już inny temat) i gotowy posłuchać każdej rady przychodzącej z rodziny oraz który całe wieczory spędza robiąc risercz na temat głupiej żółtaczki, zgodziłam się podać małej wodę. Bez cukru. Podajemy jej trzy strzykawki dziennie. Polska lekarka powiedziała, że nie zaszkodzi, więc dla świętego spokoju jej podaję. Może siuśków będzie więcej to i tą cholerną bilirubinę szybciej wydalimy. H. wybudza małą co 2-3 godziny na karminie. Trochę mi jej żal, nie tak to sobie wyobrażałam, ale z drugiej strony czy to jej nie zaszkodzi jeśli będzie spała ponad 3h bez karmienia?
Z racji, że jestem młodą mamą każdy tutaj czuje się w obowiązku udzielić mi kilku rad, a ja tylko łapię się za głowę. Przede wszystkim jednak nie dam sobie wmówić, że moje mleko jej nie wystarcza, bo po prostu nie wierzę, że jest wygłodzona. Jest pogodnym, spokojnym noworodkiem. W ciągu dnia najczęściej sama budzi się co 2,5h, wieczorem po kąpieli kładę ją około 21 po długim karmieniu i Laura śpi do mniej więcej północy. Czasem musimy ją wtedy wybudzić. Na kolejne karmienie budzi się sama i jest to mniej więcej o 3 w nocy. Potem dociąga do ok. 5:30. Wówczas też jest już najczęściej wyspana i po karmieniu ma oczy jak 5zł więc oglądamy sobie wschód słońca, słuchamy pierwszego ezanu, plotkujemy, itp. Dzisiaj w nocy nawet tata do nas dołączył :) Po mniej więcej półtorej godzinie udaje mi się ją uśpić i wtedy śpi nawet do 10.
Czy według Was to jest ok?
Powiem Ci tak.jazdę z bilirubiną miałam z Daśkiem trzy miesiące, ale to był problem z moim mlekiem więc tego nie wliczajmy. Dwóch pozostałych synów też miało żółtaczkę i jak przy Niuńku pomogło leżenie na słoneczku (wpadające przez okno) to Niko miał jeden dzień naświetlania. Żółtaczka sama jeśli nie rośnie bilirubina schodzi koło trzech do pięciu dni.
OdpowiedzUsuńHmm niestety nie znam się na tym.. ehh za dwa m-ce będę miała te same wątpliwości pewnie.. ale z tego co czytam to wydaje mi się ,że to na pewno nie przez to , że mała jest głodna.. jakiś absurd skoro ładnie je od Ciebie .. więc 3mam kciuki, aby sytuacja się rozjaśniła i żeby poziom bilirubiny spadł:)
OdpowiedzUsuńKochana przede wszystkim Gratuluję tego Aniołka!! Czytałam ostatni wpis szybko na telefonie i nie dałam rady już skomentować ale bardzo się ucieszyłam że już tulisz swojego Szkrabka:) co do karmienia- na żądanie to najlepszy sposób, maleństwo poza tym ma malutki żołądeczek i wie ile potrzebuje, dowodem jest to że nie masz problemu z pokarmem. Dopiero jeżeli zaczęłaby mocno chudnąć to byłby powód do zmartwienia. A poza tym jesteś matką i wiele rzeczy podpowie Ci instynkt. Wiem że to wszystko przede mną dopiero ale czytając wpis myślisz bardzo rozsądnie i na pewno małej nie zaszkodzisz. Pozdrawiam Cię kochana i podziwiam że jesteś twarda i nie dajesz się zwariować!:)
OdpowiedzUsuńKochana bardzo Cię proszę, nie stresuj się tak! Jesteś wspaniałą mamą, a oni niech się wypchają sianem. Mi też kazali budzić Hanię na jedzenie, efekt był taki, że wymiotowała po takim jedzeniu i przestałam to robić. I jakoś nic jej się nie stało, ma 3 miesiące a już prawie podwoiła swoją wagę urodzeniową! Ja nie jestem za tym, żeby budzić dziecko, a już na pewno nie co 2 godziny!! To barbarzyństwo normalnie, przecież noworodek, maleństwo takie musi spać. Ach, się wkurzyłam na tę pediatrę;//
OdpowiedzUsuńBilirubina spadnie na pewno, tym bardziej, że karmisz swoim mlekiem. A czytałaś może o wystawianiu dziecka na słońce, gdy ma żółtaczkę? Ja nie praktykowałam, bo nie miałam w szpitalu jak, ale słyszałam, że pomaga;)
Pobierania krwi współczuję, ja na szczęście nie widziałam, jak to robili. To chyba na badanie przesiewowe pobierali na kartonik, na fenyloketonurię itd., przynajmniej u nas tak jest.
Współczuję, że H. taki zdenerwowany wszystkim, przez to Ty jeszcze bardziej na pewno denerwujesz się wszystkim;/
Kochana, to wszystko minie, z każdym dniem będzie lepiej, Laura jest cudowna i na pewno nic jej nie jest i nie będzie;) "Dobre" rady niech Ci jednym uchem wlatują a drugim wylatują, bo oszalejesz;)
Bądź dobrej myśli, buziaki;))
Te "dobre" rady, to jednym uchem wpuszczaj, drugim wypuszczaj, w międzyczasie zapewnij, że to Twoje dziecko i wiesz, co masz robić :) Mnie na szczęście ta fala uszczęśliwiania dobrymi radami jakoś ominęła, choć miałam taką jedną namolną koleżankę- co ciekawe, Eliza jest starsza od Jej córki, ale to Ona mnie chciała służyć radą :) Bo przecież wiadomo- robiła wszystko lepiej niż ja :)
OdpowiedzUsuńNo a teraz do konkretów:
Ciężko powiedzieć, które waga podała prawidłowy wynik- teraz najlepiej byłoby Małą zważyć na tej samej wadze za jakiś czas i wtedy będzie można rzetelnie porównać te pomiary.
Eliza miała bardzo, bardzo wysokie stężenie bilirubiny, więc czasami nie jest to tylko zwykła żółtaczka, i o tym też trzeba pamiętać. U nas nie miało to nic wspólnego z grupą krwi- zresztą do dziś nie wiadomo, dlaczego ta żółtaczka była aż tak intensywna. W każdym razie maluszek rzeczywiście jest przy żółtaczce ospały- tyle, że u nas zaleca się (a przynajmniej 8lat temu tak było) budzenie co 3godziny. Na Waszym miejscu trzymałabym rękę na pulsie z tą bilirubiną, ale póki co- nie panikowałabym. Laura, uważam, tą bilirubinę ma jeszcze na stosunkowo niskim poziomie.
H. jest na pewno bardzo przejęty, ale to i dobrze, i fajnie. Znacznie gorzej jak facet się niczym nie przejmuje i zdaje totalnie na żonę. A tak możecie razem podyskutować, zastanowić się i nie musisz mi wszystkiego tłumaczyć.
Gdybyś miała jakieś pytania odnośnie żółtaczki, to pisz.
Ściskam i dużo zdrówka Wam życzę!
Lo ludziska, polska i turecka to widze sa zupelnie rozne szkoly!
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze niemal kazde dziecko nabawia sie zoltaczki w pierwszych kilku dobach po porodzie. U mojej Bi wystarczylo wystawianie na slonce. U Nika, tak jak u Laury, poziom bilirubiny byl juz powaznie zawyzony i pierwsza rada pediatry w szpitalu, to dokarmiac MM. Pamietam, ze bylam o to wsciekla, bo tak jak Ty, mialam nawal mleka, Nik akurat ssal co 1.5-2 godz. i balam sie, ze zaburze laktacje! Ale co robic, dla dobra dziecka, dokarmialam. W trzeciej dobie zycia, poziom bilirubiny Niko mial jednak tak wysoki, ze skierowali go na naswietlania. Pediatra przyznala jednak, ze to bardziej na "zas", bo byl wlasciwie na pograniczu (ale bij-zabij, nie pamietam ile dokladnie mial jednostek), ale poniewaz planowali wypis na nastepny dzien, stwierdzili ze lepiej go ponaswietlac, zeby nie przedluzac pobytu w szpitalu... U nas calodobowe naswietlanie skutecznie zbilo bilirubine i juz potem nie wzrastala.
Za to z karmieniem, nie sluchaj nikogo i zaufaj instynktowi! Z moich obliczen wynika, ze nawet jesli Laura wazy 3200g to stracila tylko okolo 6% wagi urodzeniowej. Granica to jest 10%. Po urodzeniu Bi, dopiero w 4 dobie dostalam pokarm, wiec Mala stracila niemal tyle i pediatra tez straszyla mnie, ze bede musiala ja dokarmiac. Na poczatek jednak musielismy jezdzic na kontrole wagi co 2 dni przez pierwsze 2 tygodnie. Oczywiscie jak tylko "przyszlo" mleko, Bi zaczela przybierac jak szalona i w wieku 2 miesiecy byla powyzej siatek centylkowych! ;)
I nie sluchaj bzdur, ze Twoje mleko jest "chude", czy nie sluzy Laurze! Sama sie tego nasluchalam, szczegolnie od wlasnej matki (ale i tesciowej), bo Bi byla strasznie rozdartym niemowlakiem. Wszyscy oczywiscie twierdzili, ze ciagle placze, bo napewno jest glodna. Porazka... Skoro Laura siusia, robi "zdrowe" kupki i ma okolo 12 karmien na dobe, to wg. mnie wszystko jest z nia w porzadku!
Trzymajcie sie z H. i nie dajcie sie zwariowac!
Aha, takie krysztalki w pieluszkach znajduje dosyc czesto, szczegolnie w Pampersach!
Moja rada wiec, to dopajajacie Laure woda skoro to nie szkodzi I wystawiajcie ja do okna, na sloneczko. I mam nadzieje, ze obejdzie sie bez naswietlan. A z karmieniami, olej wszystkie "ciocie dobra rada" I juz! ;)
To jest tragedia czasem, u mnie na początku było tak (w sumie do teraz tak jest) , że jak tylko Mała płacze to oczywiście jest głodna, więc padają komentarze "daj jej cycka", "a może głodna" itd. Wkurzające to, ale już zlewam. Jeśli dziecko wesołe, dobrze sypia, kupka i siusiu jest to się najada. Nie masz co się martwić, jeśli chodzi o spadek wagi to na początku waga spada i jest to normalne, ale w ciągu tygodnia powinna się odbić i wrócić do urodzeniowej albo nawet większej. Więc spokojnie, myślę, że wszystko jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńCo do żółtaczki to moja nie miała, ale w szpitalu leżałam z dziewczyną, której córka miała żółtaczkę i też przez to dużo spała. Ona starała się Małą co jakiś czas jednak wybudzać, ale ona nie za bardzo chciała wtedy jeść. Ale aby zbić poziom bilurbiny (i u tej koleżanki podziałało) najlepiej jest wystawić dziecko na słońce, nie tak bezpośrednio oczywiście. Rozbierz Laurę do samego pampersa i postaw w łóżeczku lub potrzymaj na rękach przy oknie, z którego będzie świeciło na nią słońce (oczywiście nie na główkę). Słońce rozbija bilurbinę. Nie za długo, trochę niech się pogrzeje i powinno pomóc
O matko jedyna. Po raz kolejny potwierdza sie, ze co kraj to obyczaj. Ste troche sie w szpitalu poopalal, ze wzgledu na wysoka bilirubine. Tlumaczyli nam na oddzaile, ze wzrost bilirubiny moze byc zwiazany z mlekiem matki i Stefek mial raz moje mleko odstawione na 48h. Bilirubina moze powodowac ospalalosc. Sa dwa rodzaje bilirubiny posrednia i bezposrednia - jedna jest spoko, druga mniej. Nie pamietam juz jednak dokaldnie co i jak.
OdpowiedzUsuńCo do jedzenia to ciezko powiedziec, ale na pewno nie uwazam, ze glodzisz corke. Jesli raz sie nie obudzi na jedzienie to przeciez nie bedzie tragedi. Nasz syn na Intenswynej Terapii karmiony byl co 3h, pozniej gdy wazyl ok. 2 kg w nocy zarzadzono mu 6h przerwe i z takim rytmem karmienia zostal wypisany do domu. Karmimy co 3h, w nocy przerwa 6h (24 - 6)...Stef to sobie pieknie przestawil i 6h drzemki urzadzal sobie od 21 - 3. A po miesiacu w domu nie budzil sie juz w ogole w nocy i jechala do 5 - 5:30 rano - wazyl wtedy ok. 3kg. Szybko odpuscil sobie i posilek o 6 rano i budzil sie na zarlo dopiero ok. 8 - poczatkowo bylismy lekko z tego powodu zestresowani. Pediatra stwierdzila, ze spoko, ale jesli sie nie obudzi do 8 to wybudzac, bo moze mu za mocno cukier spasc.
Co do wagi to trudno powiedziec, ktora jest prawidlowa. Wystarczy, ze sie dziecko ruszy a juz moze wyjsc co innego. Poza tym jedno moglo byc z pelnym zoladkiem a drugie z pustym, jedne przed wyproznieniem a drugie po.
Trzymajcie sie cieplo i nie dajcie zyczliwym radom.
p.s. A odnosnie pobierania krwi ze stopy na kartke - we Wloszech rowniez robi sie cos podobnego (plus pierwsza kupka), ale jeszcze podczas pobytu w szpitalu. Potem probki te przesylane sa do szpitala pedraitycznego na badania pod wzgledem chorb miedzy innymi metabolicznych. Jesli cos wykrywaja dzwonia do Ciebie aby stawic sie na ponowne badania kontrolne i w razie czego szybko zdiagnozowac chorobe i zaczac leczenie. Nie wiem czy u Was o to samo chodzi.
UsuńKasiu, napisz jak wynik badania. Spadła bilirubina?
OdpowiedzUsuńBuźka!