środa, 8 października 2014

Pierwszy wspólny tydzień

Ależ ten czas leci! Za nami pierwszy tydzień spędzony w trójkę. Tak naprawdę dopiero teraz łapiemy oddech, bo pierwsze dni po wyjściu ze szpitala minęły nam na nerwowej walce z bilirubiną. Nie wiem co prawda jaki jest teraz jej poziom, ale widać znaczną poprawę. Nawet gołym okiem można zauważyć, że Laura nie jest już takim żółtym kurczaczkiem, białka oczu też wracają do swojej normalnej barwy. W poniedziałek planujemy ponownie pojechać do pediatry by sprawdziła opuchliznę na główce po próżnociągu. 

Od kiedy poziom bilirubiny spadł, H. przestał się tak (no może jeszcze nie całkiem) schizować i wreszcie zaczynamy odczuwać pełną radość z rodzicielstwa. 

Nie chcę się chwalić, ale Laura jest przesłodkim bobaskiem. Przede wszystkim bardzo ładnie ssie pierś, co raduje moje serce. Pierwszy tydzień karmienia zaliczam do dość bolesnych w tym temacie, tym bardziej, że miałam nad sobą H. i pediatrę z batem by karmić ją co bite 2 godziny. Moje sutki przeszły małą drogę krzyżową, ale teraz z każdym dniem jest coraz lepiej. Po pierwszym zaciągnięciu się jest już całkiem ok, w nocy nawet muszę uważać, bo zdarza mi się przysnąć podczas karmienia. 

Jak już wcześniej wspominałam, Laura ogólnie fajnie nam przesypia dni i noce, jedynie nad ranem od godziny przeciętnie 6 urządza mi mały maraton pierś-kupa-przewijanie-pierś-czkawka-pierś-prutki-bujanie&lulanie-łóżeczko,płacz, itp... Przyjmuję to jednak z pokorą, w końcu to noworodek i powtarzam sobie w takich chwilach "sama chciałaś". Gdy już zaśnie, wystarczy, że popatrzę na jej słodką niewinną buźkę i spokojny sen, jakim śpią chyba tylko takie malce, i cała irytacja mi przechodzi. 

Od czasu gdy bilirubina spadła, przestaliśmy też budzić ją co 2h. Teraz Laura tak naprawdę sama reguluje sobie tryb dnia i nocy. Budzi się mniej więcej co 3h. Cycka oczywiście chce za każdym razem. Ostatnio zauważyłam, że zaczęła też czasem traktować go jak smoczek, na co staram się nie pozwalać, ale same wiecie ile ode mnie zależy... :) 

Kilka razy w ciągu naszych maratonów porannych zaczęła też wypluwać cycka i się trochę prężyć, potem płacz i znowu pośpieszne szukanie cycka. Czy to możliwe, że to kolka? W necie wyszukałam, że te zdarzają się dopiero od 6 tygodnia, więc nie wiem już czy coś jej dolegało czy po prostu marudziła. Na wszelki wypadek zweryfikowałam jeszcze raz, ku rozpaczy teściowej, moją dietę i teraz nie jem już nic smażonego, tylko lekkie gotowane dania, makarony, ziemniaki, zupy jogurtowe. Dzisiaj sytuacja się nie powtórzyła, więc może to była przyczyna.

Mamy też za sobą pierwszy spacer :) Minął troszkę nerwowo, bo H. oczywiście zeschizował się z jakiegoś, nie pamiętam już nawet jakiego, powodu. A, przepraszam, pamiętam! Dookoła naszego domu ulice wyłożone są niestety niezbyt równą kostką brukową - tzw. kocimi łbami. Żeby dojść do asfaltu trzeba przejść około 400 metrów. H. puścił focha, że Małą tak trzęsie i już była nerwówka. Staram się w takich chwilach zachować anielską cierpliwość i tłumaczę co i jak, ale czasem nie ukrywam, że sporo mnie to kosztuje. 

Oprócz spacerów H. schizuje się też kąpielami Laury. Kąpiemy ją co drugi dzień - to kompromis między nami. H. trzyma Laurę, a ja ją myję. Nie sposób wyliczyć co niepokoi H, podczas tej czynności - a to że marznie, a to że zamoczę pępek, a to że Mała drze się jak potępieniec... Cała akcja w wodzie trwa tak naprawdę z 3-4 minuty, bo przez to wszystko przyspieszam z całych sił. A i tak już kilka razy powiedziałam mu, żeby wyszedł z pokoju, bo przez jego zdenerwowanie ja też zaczynam się stresować. I ku pamięci, zaliczyliśmy już siku do wanny i siku na mamę. 

Codziennie pstrykamy jej zdjęcia i gdy śpi, stajemy nad nią i zachwycamy się naszym cudem.

Jestem szczęśliwa. 



29 komentarzy :

  1. :) och jaki mily post!! I Mamusia sie "zalapala" :)
    Z dnia na dzien bedziecie sie lepiej poznawac i rozumiec bez slow. Zapomnialam sie zapytac: odbyly sie rodzinne wizyty i pielgrzymki? Czy udalo Wam sie jakos dogadac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to historia na osobny post :)

      Usuń
    2. Haha, no to pisz go czym prędzej, bo ja też jestem ciekawa :)

      Usuń
  2. Mamuśka jaka uśmiechnięta:) super wyglądasz.
    Twój H to zawsze był taki panikarz czy przy Laurze taki się stał?
    Pogoda piękna jak widzę ale my też mamy piękną złotą jesień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) H. sfiksował przy Laurze. Aż cały drży, żeby tylko jego córcię nie spotkał żaden dyskomfort :)

      Usuń
    2. Pomyśl co będzie jak Laura dorośnie i zacznie się sprowadzanie chłopaków. ..mój mężus chce dać kraty do okien:)

      Usuń
    3. Ja właśnie staram się o tym nie myśleć :P

      Usuń
  3. Noooom, pięknie pięknie :)
    Oby tak dalej :)

    A zeschizowany mąż - mój też tak miał. Pamietam jak dowiedział się co to jest ciemiączko i stwierdzil, ze on musi dziecko uchronic i przydaloby sie kupic jakis kask na glowę noworodka! I mówił to całkiem poważnie. ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, nieźle! Dziecko w kasku :) takie cuda to tylko tatusie mogą chyba wymyśleć :D my z H. po początkowej batalii o czapeczkę w domu, toczymy teraz walkę o niedrapki, których ja nie lubię i żal mi Małą tak ograniczać, a H. przez cały czas je zakłada, bo wg niego drapie się po buzi i te ślady jej zostaną. A, i ostatnio usłyszałam, żebyśmy zakładali jej opaskę, bo jeśli jej się ucho podwinie podczas spania to będzie miała odstające.

      Usuń
  4. O rany- no prawdziwy tatuś z Niego!
    Nasze Obie dziewczyny też się na początku kosmicznie darły :) Marcina to nie ruszało, ale ja po prostu umierałam, widząc jak One protestują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, u nas jest odwrotnie. Ja staram się zachować zimną krew i spokojnie kończę np. pielęgnację po kąpieli, a on świruje.

      Usuń
  5. H. widzę wczuł się w rolę taty na całego;D Mój mąż też się schizuje, ale tylko i wyłącznie jak Hania płacze... Coś czuję, że w przyszłości wejdzie mu na głowę a on na to pozwoli, byle tylko nie płakała;))
    Dobrze, że piersi coraz mniej Cię bolą i Mała tak chętnie ssie! Najedzone dziecko to szcześliwe dziecko;)

    A w kąpieli próbowaliście cieplejszej wody? Hania też się tak darła, a okazało się, że woda była za zimna. Musiała mieć 38-39 stopni zamiast 37 i wtedy był błogostan;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzę już, że to będzie córeczka tatusia :D
      Mała ciągnie jak mały odkurzacz, a ja na szczęście mam mleko, choć co chwilę z otoczenia padają pytania czy leci i rady, żebym sobie sprawdzała :S
      Tak, do kąpieli nalewam jej ciut cieplejszą wodę. Ale to dopiero pierwsze kąpiele więc myślę, że się jeszcze nie przyzwyczaiła.

      Usuń
  6. Nie ma co tatuś zwariował u nas też pamiętam pierwszy spacer i nie równy chodnik i panika taty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, i też był wk""" na Ciebie? Bo ja aż poczułam się winna, że drogi wokół domu wyłożono kocimi łbami a nie równiutkim asfaltem.

      Usuń
  7. Z czasem wszystko będzie łatwiejsze i bardziej spokojne, zobaczysz :) Super wyglądasz z wózeczkiem ! Jak wrażenia? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wózek na razie sprawdza się świetnie. Spacer był bardzo przyjemny choć byłoby lepiej bez niepotrzebnego zdenerwowania kocimi łbami :-]

      Usuń
  8. Pewnie śłodko wygląda taki przewrażliwiony tatuś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, w szczególności gdy wpatruje się w swoją latorośl maślanymi oczami.

      Usuń
  9. Poczekaj na kupę na mamę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Na zdjeciu wygladasz na bardzo szczesliwa, mloda mamusie! :)

    A tak w ogole jak sie czujesz fizycznie? Oprocz tych biednych piersi, niestety takie uroki poczatkow karmienia cycem... ;)

    Oj, H. rozpiesci Laure! ;) Ale napisze Ci, ze M. byl kubek w kubek. Pamietam jak z siostra i szwagrem pojechalismy na Polane Chocholowska. Ich mala miala wtedy 9 miesiecy i w polowie drogi zawrocili, bo skonczyl sie asfalt i strasznie trzeslo wozkiem. Ile M. mi sie potem sie nagadal, ze sa przewrazliwieni! A jak urodzila sie Bi, zaliczyl obrot o 180 stopni! Tez nagle zaczelo sie: a moze jej za zimno/goraco/niewygodnie/glodna/cos ja boli... Tyle, ze Bi przez pierwszy miesiac urzadzala nam kilkugodzinne maratony placzu i w sumie do dzis nie wiemy co jej bylo...

    Moja dwojka na poczatku tez urzadzala takie ryki przy kapieli. Odmienilo im sie jak odpadl kikut pepowiny i moglismy ich glebiej zamoczyc. Wtedy zaczeli cieszyc sie kapiela, za to protestowac przy wyciaganiu z wody. :)

    A wiesz, ze Niko bardzo czesto urzadzal takie prezenie sie i ryki przy cycku? Czasem bardziej, czasem mniej, od czasu do czasu przestawal, zeby po kilku dniach znow zaczac. Wkurzalo mnie to strasznie, bo zamiast spokojnie usiasc przy karmieniu, czesto musialam chodzic i bujac go, jednoczesnie majac go przystawionego do piersi. Chodzenie uspokajalo go i zaczynal normalnie jesc. Czasem jednak wystarczylo, ze przelozylam go na druga piers. Nie mam pojecia skad bralo mu sie takie swirowanie, ale skonczylo sie zupelnie okolo 7 miesiaca, kiedy stal sie taki bardziej kumaty. :)

    A co do spacerow, to uspokoj H., ze kazde dziecko lubi co innego. :) Niko np. rzeczywiscie wolal gladkie powierzchnie, tak zeby wozek lekko sie kolysal, ale nie trzasl. Za to Bi na dworze zasypiala tylko jak ja telepalo na wszystkie strony. Jezdzilismy z nia po najwiekszych wertepach! ;)

    Hehe, Bi tez ma tysiace zdjec z pierwszego roku! Az mi zal bylo Nika, bo jemu przypominalo mi sie srednio raz w tygodniu, ze warto byloby pstryknac jakas fotke.

    A jaki masz dla Laury sliczny suwaczek! Idealnie pasuje do szablonu bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, czuję się całkiem dobrze, a na pewno z każdym dniem coraz lepiej :)

      Tak, już widzę, że to "córeczka tatusia" i żeby tylko nie płakała, H. pewnie pozwoli jej na wszystko, a mnie pozostanie rola policjanta.

      Z kąpielą będę trochę eksperymentować, ale pępek mamy wciąż niezagojony. Kikuta co prawda już nie ma, ale zdarza się jeszcze krwawienie więc suszymy dalej.

      To świrowanie przy cycku okropnie mnie wkurza! I tak jak w ciągu dnia Laura to prawdziwy aniołek, tak wraz z zachodem słońca jakby coś ją opętało. Każde karmienie to ciumkanie cycka->odpychanie się od piersi->pisk zmieszany z płaczek->rzucenie się na cycka jak wygłodniały ludojad->oczy jak 5zł. Do tego niesamowity upór by NIE spać. Boże, nie każ mi czekać aż 7 miesięcy na spokojną noc!!!

      Biedny Nikuś :) To chyba taki urok bycia młodszym dzieckiem :-] U mnie i siostry jest z kolei odwrotnie. Ja-dziecko PRL-u mam może z 5 fotografii z dzieciństwa, a moja o 12 lat młodsza siostra całe setki, bo rodzice wpadli w szał odkrywania możliwości nowej technologii :)

      Usuń
  11. Same dobre nowiny!! Ja jeszcze czekam, ale samo czytanie takich wpisów poprawia mi humor:) Cieszę się, że z Laurką wszystko dobrze, i jestem ciekawa szczerze powiedziawszy czy mój partner też będzie, podobnie jak H., tak bardzo się wczuwać :P
    Pozdrawiam kochana i świetnie wyglądasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kasiu. Jeśli Twój partner będzie się tak wczuwać to życzę Ci tylko by nie schizował tak jak H. :)))

      Usuń
  12. pamiętam jak mój W. się schizował na wszystko a pierwsze posiłki z łyżeczki to było wyzwanie dla niego:D z czasem będzie lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, już teraz widzę, że z każdym dniem jest lepiej. H. nabiera wprawy i pewności, ale wciąż też nowe powody do niepokoju :)

      Usuń
  13. Ojej. No to masz przeprawę z H. :D nie dość, że stres, bo pierwsze dziecko i uzasadniona niepewność, nowość, to jeszcze stresujący do tego tata. Dobrze, że R. nie zwariował przy naszym Jakubko. A teraz to w ogóle luz ehm blues. Płacz trzeba przeczekać, zrozumieć. Sama pamiętam, pierwszą kąpiel, gdzie myśleliśmy, że Kuba jej nie lubi, a za drugim razem i do dziś, to sama przyjemność :) dla nas i dla niego. Bo przecież rodzice też muszą być zadowoleni :) samych zadowoleń więc dla Was! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... staram się nie wariować, ale chwilami jest mi ciężko :) na szczęście po krótkim opierdzielu dochodzi do siebie ;)

      Usuń