poniedziałek, 7 kwietnia 2014

O urodzinach i wyjeździe

Mówiłam, że wraz z nadejściem pięknej pogody zaczynają nas swędzieć pewne części ciała? :) Mnie z każdym dniem swędzi jeszcze bardziej więc siedzę już na walizce gotowa do drogi :) Z racji, że pod koniec ubiegłego tygodnia miałam urodziny, zarządziłam prezent urodzinowy dla całej naszej 2,5-osobowej familii - wyjazd! Kierunek duże miasto, potem może jakiś turystyczny kurort, który teraz jeszcze przed sezonem będzie oazą spokoju. To drugie akurat bardziej pociąga H. niż mnie, bo jak dla mnie nie ma większej oazy spokoju niż ta, w której mieszkamy. No, może byłaby taka bez atrakcji serwowanych nam przez rodzinę H. ;-) W planach mamy Ikeę - tak, trzeba połączyć przyjemne z pożytecznym i raz na zawsze załatwić sprawę łóżeczka. Będziemy łazić po kawiarniach, Starbucksach i może nawet pójdziemy do kina. Osobiście bardzo tęsknię za kanapką ze Subway'a :-D Ogólnie rzecz ujmując, wyrywamy się z wiochy by nacieszyć się dobrodziejstwami metropolii. Wyruszamy w trasę jutro, ewentualnie pojutrze, decyzja zapadnie wieczorem. Muszę sobie trochę odbić niezbyt udane urodziny. 

Pewnie przesadzam, ale znowu dają się we znaki różnice kulturowe. Choć może nie tyle kulturowe co akurat personalne. Pochodzę z rodziny, w której każde święto, czy to Wielkanoc, czy Boże Narodzenia, czy urodziny, imieniny, zdany ważny egzamin czy rocznica ślubu to naprawdę ważne dni, które pieczołowicie celebrujemy. Zawsze jest uśmiech od rana, życzenia i gratulacje gdy tylko zobaczy się solenizanta, mniejszy lub większy prezent, drobne uprzejmości przez cały dzień, a po południu kawa z pysznym ciachem i rodzinne rozmowy. W Turcji oprócz imienin (które są chyba jedynie polską specjalnością) również świętuje się urodziny, rocznice, zdane egzaminy, itd. Są też muzułmańskie święta. Być może nie wiążą się z tak różnorodnymi tradycjami jak święta chrześcijańskie, ale też mają swój własny obrządek. Jednak rodzina mojego męża jest pod tym względem totalnym wyjątkiem. Ja mówię, że świętują na odpierdal. No przepraszam, ale tak jest. Żadnych przygotowań, żadnych ciast, nawet ubioru odświętnego nie ma. Na urodziny biszkoptowy tort bez smaku kupuje się z supermarketu. O prezencie jeśli się w ogóle myśli, to tak na szybko najczęściej w dzień, ewentualnie przeddzień imprezy. Życzenia składają dopiero przy krojeniu tortu, czyli po wieczornym posiłku, tj. ok. godz. 21. Czyli człowiek cały dzień swoich na przykład urodzin spędza jak każdy najzwyklejszy dzień po to by pod jego koniec usłyszeć "wszystkiego najlepszego" i zjeść na odczepnego kawałek niesmacznego tortu. Od 8 lat staram się im pokazać jak przywiązana jestem do wszelkich tego typu obchodów. Bo przecież to tak niewiele kosztuje, a solenizantowi jest po prostu super miło! Rodzice H. mieli nawet okazję spędzić w Polsce Wielkanoc, byli też na moich polskich urodzinach, wiedzą więc jak to u nas wygląda. A w Turcji i tak zawsze klapa. Nie oczekuję od nich, że będą ze mną obchodzić chrześcijańskie święta. Na te zresztą i tak najczęściej staram się wracać do Polski. Ale w ciągu tylu lat mogliby chociaż zapamiętać datę  moich urodzin :-S W tym roku wszystko zaczynało się tak pięknie - o północy mąż złożył mi życzenia i wręczył kwiatka. Prezent tradycyjnie mam wybrać sobie sama, co też zamierzam uczynić przy okazji wyjazdu. Po północy leżymy sobie w łóżku, ja czytam książkę, mąż coś tam grzebie w telefonie. Okazało się, że właśnie przypominał swojej mamie, że dzisiaj ma złożyć mi życzenia. Zaraz potem zadzwonił telefon. Teściowa składa mi życzenia. Zrozumiałam, że H. dał jej cynka, ale i tak byłam wdzięczna, że od razu przeszła do czynu. Miło mi się zrobiło, więc zaproponowałam, że wieczorem uczcimy ten dzień tortem, który połowicznie już upiekłam (tak, sama sobie. Z tym akurat nie mam problemu, bo lubię piec i gotować, a te tureckie torty zupełnie mi nie smakują). Na to teściowa "a to ty masz DZISIAJ urodziny??? ja myślałam, że były wczoraj!". Na to kompletnie mi szczęka opadła, po prostu zaniemówiłam :-] Najpierw mnie to rozbawiło, ale potem poczułam zrezygnowanie... Do tego od rana mąż musiał wcześnie pojechać do pracy i miał jakiś super nerwowy dzień. Obiecał mi tylko, że zabierze mnie na bazar, żebym mogła sobie kupić jakieś owoce na tort (zrobiłam pavlovą :)) Przyjechał, ale już tam  na miejscu byłam kilkakrotnie pospieszana, żeby szybko sprawę załatwić, bo on musi wracać do pracy. Akurat znałam powód, dla którego tak mu się spieszyło i według mnie wcale nie był taki pilny :-/ Dostałam też opieprz, żeby min nie strzelać. Tym sposobem od rana do wieczora przesiedziałam w domu sama. Tylko Bąbelek mi towarzyszył. No i rodzice na skypie :-] przez niemal godzinę rozmawiałam z babcią z Polski przez telefon. Czyli polska rodzina jak zwykle się wykazała, a ta turecka dała plamę. Było mi trochę przykro i byłam też o krok od odwołania wieczornego ciacha, poza tym wzięła mnie ochota na kawałek pavlovej i akurat nie potrafiłam znaleźć powodu, dla którego miałabym go sobie we własne urodziny odmówić ;-) Ostatecznie doczekałam wieczora, przełknęłam żal i po kolacji u teściów wysłuchałam "wszystkiego najlepszego". Na tym tak naprawdę obchody moich urodzin się skończyły, bo przez resztę wieczoru prowadzone były rozmowy na temat hotelu, które pochłaniały głównie H. i teścia :-/ Mąż zauważył, że jest mi przykro i starał się trochę zrekompensować ten czas, ale było już po ptakach. Zapowiedziałam mu, że od przyszłego roku urodzinowe ciacho zjemy w dwójkę (Bąbel będzie kończył 6. miesiąc :-D), może pójdziemy do restauracji, może obejrzymy ulubiony serial. Zrobimy tak, żeby mnie było przyjemnie, a nie tak jakbym przygotowywała te urodziny dla kogoś innego... naiwna jestem, że zawsze chcę żeby w Turcji było jak w Polsce. No nie da się i już.

Tym razem nie mam fotografii pięknych widoków, ale wklejam tutaj zdjęcie zrobione podczas poszukiwania owoców na bazarze. Bazary są w Turcji świetne, w szczególności w małych miejscowościach. Wszystko jest ekologiczne i świeżutkie, ludzie uprawiają ogródki i pola, a to co mają w nadmiarze sprzedają na bazarze. Ceny niewiele różnią się od tych sklepowych, ale smak takich warzyw jest naprawdę inny. Zamierzam porobić więcej zdjęć z bazaru, ale ostatnio pospieszana przez męża zupełnie nie miałam do tego głowy. 

Na zdjęciu nie widać, ale od kilku tygodni owocowym vipem na bazarach są truskawki - sezon na te owoce właśnie się zaczął :)



8 komentarzy :

  1. Kasiu- przede wszystkim składam Ci spóźnione życzenia- zdrówka, szczęścia i wszystkiego o czym marzysz!
    Rozumiem wszystkie Twoje żale i dylematy związane ze świętowaniem. Na pocieszenie, napiszę tylko, że ja, w mojej polskiej rodzinie też mam pod tym względem rozłamy i zupełnie inne podejścia. Też bym najchętniej celebrowała każde święto od rana do wieczora i z odpowiednią pompą. Mój Marcin- już niekoniecznie. Zawsze ma jakieś takie głupie argumenty, że aż żal. Myślę, że jeśli swoją przyszłość wiążesz z Turcją, to musicie z mężem wybrać opcję najdogodniejszą dla Was, a cała reszta rodziny- nie zasługuje na tą pyszną pavlową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Martuś :) tak właśnie zamierzam, świętować w gronie tylko najbliższej rodziny, czyli męża i naszych dzieci. Te w końcu będą pół-Polakami więc powinny wiedzieć jak podchodzić do tematu :)

      Usuń
  2. O, nie wiedzialam, ze mialas urodziny! :) Spoznione, ale szczere - Wszystkiego Najlepszego!!!
    U mnie w domu az tak sie urodzin nie swietowalo. Ot, zyczenia z rana i to wszystko. W dodatku, miedzy moimi i siostry urodzinami jest tylko tydzien, wiec zawsze przyjecie bylo wspolne. A i to sie skonczylo jak podroslysmy. Teraz siostra nieraz zapomina mi nawet przyslac smsa z zyczeniami. :) A u mojego M. urodzin sie praktycznie nie obchodzilo. O imieninach juz nie wspomne. :) Jego rodzina za to swietowala Swieta z wielka pompa. U mnie, jesli nie wyjezdzalismy do rodziny i spedzalismy je w czworke, to odbywaly sie one na odwal-odpieprz, bo moja mama nie lubila gotowac, a my tez niespecjalnie sie garnelysmy do pomocy. :)

    Za to odkad mam Bi, staram sie wprowadzic troche wlasnych tradycji i ze wzgledu na nia sprawic, ze te wyjatkowe dni beda bardziej odswietne. Zobaczymy na ile starczy mi entuzjazmu, szczegolnie, ze moj malzonek na wszystko macha reka "eee tam, a po co???". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam, aż nam się nasza rodzinka powiększy i będę wprowadzać swoje własne zwyczaje, również te związane z muzułmańskimi świętami. Te też mogą być magiczne, trzeba tylko trochę entuzjazmu włożyć w ich przygotowanie. Na Boże Narodzenie będziemy się starali co roku wracać do Polski, bo nie wyobrażam sobie tych świąt z dala od rodziny i to w dodatku w kraju, w którym nikt ich nie obchodzi :-/ Chcę, żeby moje dzieci miały wspaniałe wspomnienia związane z świętami, tak jak ja mam swoje z rodzinnego domu. Dlatego, Agatko, staraj się dla Bi, bo kiedyś ona Ci za to podziękuję - zobaczysz. Atmosferę Świąt tworzą kobitki ;-)

      Usuń
  3. Wszystkiego co Najlepsze Solenizantce :D
    No to inna kultura i nie ma co wymagać, by celebrowali to razem z tobą, jak się celebruje w Polsce. Musisz to zrozumieć, chociaż jest pewnie trochę smutno i trochę żal, że nie jest tak jak tutaj. Nie przejmuj się ważne, że mąż pamięta ;)
    Pozdrawiam, Buziaki :**

    http://czekamynacud.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Wiola, to chyba nie wina innej kultury, tylko po prostu inne zwyczaje rodzinne :S

      Usuń
    2. Dziekuje za zyczenia :)

      Usuń
    3. No to nawet.. zwyczajów nie zmienisz :) Możesz spróbować

      Usuń