środa, 23 kwietnia 2014

Wielkanoc po turecku

Święta, święta i po świętach. Nasze obchody wypadły oczywiście bardzo skromnie. W sobotę upiekłam babkę cytrynowo-kawową z nowego przepisu, a w niedzielę rano wyskoczyliśmy na umówione śniadanie do restauracji. To był naprawdę bardzo dobry pomysł, bo samo śniadanie - pomimo, że typowo tureckie - było przepyszne, całkiem ładnie (jak na tureckie warunki ;-)) podane i przede wszystkim skonsumowane w przeuroczym miejscu. Jeżeli będzie nam dane spędzać Wielkanoc w Turcji, zamierzam tą tradycję podtrzymywać. Nigdy więcej prób pichcenia wielkanocnych potraw z zastępczych składników - samo ich szukanie jest już nie lada wyzwaniem, ich ceny z racji, że to produkty importowane, powalają, a ostateczny efekt i tak nigdy nie jest taki sam jak w Polsce. To wszystko tylko rozdrapuje moje stęsknione serce.

Pogoda w weekend była przepiękna. Ubraliśmy się trochę 'lepiej' i pognaliśmy do restauracji. Nasza miejscowość położona jest nad morzem, ale w sumie to nawet nie morze jest tu największą atrakcją tylko rzeka, która wypływa z pobliskich gór i wpływa do morza. Rzeka jest całkiem pokaźnych rozmiarów, pływają nawet po niej turystyczne stateczki. Woda jest oczywiście lodowata - latem można się w niej super ochłodzić - i krystalicznie czysta. Lokalni nazywają ją "żywym akwarium".





Wzdłuż rzeki działa kilka urokliwych restauracji, w których bardzo lubię jeść śniadanie. Zabieramy tam też moich rodziców podczas każdej ich wizyty na pyszną rybkę. Stoliki ustawione są nad samą wodą, więc można pałaszować pyszne śniadanko oraz obserwować przepływające okonie morskie, kaczki i gęsi. Wszystkie te stworzenia są tak przyzwyczajone do ludzi, że jedzą niemal z ręki. Z racji na to, że nasza okolica jest objęta ochroną, w rzece nie wolno łowić ryb. Nietykalne też jest wszelkie ptactwo.



Turcy uwielbiają biesiadować, więc posiłki często trwają tu godzinami. Pamiętam, że na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić i od przesiadywania przy stole aż mnie bolał tyłek. A oni wciąż tylko dolewają kolejne filiżanki herbatki.

Tradycyjne tureckie śniadanie składa się z oliwek, pomidorka, ogórka, kilku rodzajów serca (w tym bardzo smacznych serów kozich - i nie, one naprawdę nie muszą śmierdzieć capem!), dżemów, miodu, pekmezu z tahiną (pekmez to bardzo zdrowy półprodukt z obróbki winogron, smakiem i wyglądem przypomina syrop klonowy a tahina to pasta sezamowa; wymieszane razem tworzą ekologiczną nutellę ;-)), pasta z pomidorów i czerwonej papryki oraz jajka w różnej postaci. Turcy bardzo lubią jajka sadzone na przysmażanej wołowej kiełbasie lub menemen, które my akurat mieliśmy na naszym stole. Menemen to rodzaj jajecznicy z zieloną papryką i dużą ilością pomidorów - pychotka. Oprócz tych klasyków dodaje się jeszcze lokalne przysmaki. U nas popularne są tzw. sigara böreği, czyli biały serek z pietruszką zawinięty w ciasto yufka (przypominające mocno ciasto filo) w kształt papierosa. Wiem, że to wszystko brzmi banalnie prosto, ale wierzcie mi, w smaku jest fenomenalne. Do tego podano nam chlebek z domowego wypieku, tzw. bazlamę - to biały chleb drożdżowy w postaci dużych płaskich placków. I oczywiście hektolitry tureckiej herbaty. Ta przynoszona jest w specjalnym czajniku z podwójnym dnem na podgrzewaczu.



Fajnie było tak spędzić poranek - niezły pomysł na przełamanie rutyny. H. zrobił sobie wolne przedpołudnie i spędził ten czas ze mną. A w domu czekała na nas pyszna babka cytrynowo-kawowa.  Sielanka! Oczywiście miałam mały kryzys po rozmowie z rodzicami i babcią. Naszło mnie nawet na wielkanocną mszę i otworzyłam słynną stronę, na której można obejrzeć transmisje na żywo mszy w języku polskim z wielu miast w Polsce. Trafiłam akurat na mszę z Sanktuarium Matki Boskiej na Jasnej Górze, a dokładniej na początek kazania, które potem było szeroko krytykowane w mediach ;-) dokładniej o tym, że ateizm to właściwie satanizm :-] jak się pewnie domyślacie, szybko się stamtąd ewakuowałam.

Pozwolę sobie zauważyć, że święta w kraju muzułmańskim mają jedną zaletę: absolutnie nie czuję się przejedzona. Brzuchol trochę mi się powiększył przez ostatni miesiąc, ale to mnie akurat tylko cieszy. Powiem wam nawet, że jedna osoba niewtajemniczona już nawet zauważyła mój odmienny stan :-)) Niedługo wrzucę tu jakieś fotki.




8 komentarzy :

  1. Hehe, że ateizm to satanizm? Kurka, jednak nie włączanie tv ma jednak też sporo minusów- jestem po prostu ZACOFANA! Co prawda daleko mi do satanizmu, ale skoro mądre głowy tak mówią, to co mi tam-zabić się nie zabiję :) My co prawda dzieci ochrzciliśmy i ślub kościelny mamy, ale do samego wierzenia takiego, jakie ono powinno być, to mi baaaaaaaardzo daleko.

    Uwielbiam taką celebrację posiłków. My tak właśnie jemy w każdy weekend, i w sumie dobrze, że to tylko 2dni w tygodniu, bo bym wyglądała jak beka :) Bardzo lubię spędzać czas przy stole z bliskimi, a jeśli mogę się delektować przy tym pysznym jedzonkiem- jestem w niebie :) Fajnie, że macie takie restauracyjki- już sobie wyobrażam ten klimat, coś wspaniałego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie włączanie tv gwarantuje z pewnością mniej nerwów ;) my też mamy ślub kościelny, ale jak słyszę takie wymysły to moja wyrozumiałość i dobra wola natychmiast się kończy.

      Ja też lubię tureckie biesiadowanie choć nie zawsze jest na nie czas. Turczynki zazwyczaj wyglądają jak beka więc potwierdzają się Twoje obawy ;-) ja staram się ograniczyć przynajmniej chleb, a oni zajadają go nawet do ryżu :-D ale największą pułapką jest to, że tutaj nie robi się kanapek tylko odrywa kawałek chleba i do buzi, do tego kawałek pomidora czy serka i do buzi i w ten sposób zanim się obejrzysz, można zjeść w 2 osoby cały bochenek chleba na jedno śniadanie :)))

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. w takim razie polecam skomponować takie śniadanie w polskich warunkach :)

      Usuń
  3. Te potrawy mnie kuszą ;)
    Święta minęły i Nam szybko, inaczej bo aktywnie ;)
    czekam na fotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tureckie śniadanko można z powodzeniem przygotować w Polsce. Kluczem do powodzenia jest to by wszystko było super świeże, jaja wiejskie a chlebek chrupiący. Do tego czajnik świeżo zaparzonej herbaty i smacznego! ;)

      Usuń
  4. Super wyglada takie sniadanko! A polozenie restauracji to po prostu bajka! Nie dziwie sie, ze czesto tam bywacie!
    Ja na szczescie mam "po nosem" kilka polskich sklepow, wiec ze skladnikami do potraw nie mam problemu, ale przyznam, ze ceny niektorych rodzimych produktow przyprawiaja o opad szczeki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie zazdroszczę CI polskich sklepów! Mnie pozostaje tylko robienie zapasów przy okazji każdej wizyty w kraju. Turcy w ogóle nie są za bardzo zainteresowani obcymi kuchniami stąd trudno tu o takie produkty zza granicy, poza tym nie jedzą wieprzowiny więc z założenia duża grupa polskich produktów od razu odpada. Bardzo z tego powodu cierpię, bo lubię też kuchnię chińską a produktów nigdzie nie mogę znaleźć :-S

      Usuń