Wybrany i nawet kupiony. A wszystko trochę na wariata, ale inaczej się nie dało. Zdaję sobie sprawę, że wielu Wam może się wydawać, że za bardzo się spieszę z tym wszystkim. Ok, z ubrankami trochę szaleję - przyznaję ;-) ale z racji, że mieszkamy w Turcji i w dodatku na "prawie-wsi", żeby ogarnąć wszystko logistycznie jestem zmuszona zrobić niektóre zakupy znacznie wcześniej. Datę porodu mamy wyznaczoną na 4 października co oznacza, że równie dobrze junior może nas zaskoczyć pod koniec września. Pracujemy w turystyce więc całe lato będziemy mieli wycięte z życiorysu. Ja mam w tym roku taryfę ulgową, ale mąż będzie zajęty od rana do nocy. Dalsze wypady na zakupy będą możliwe dopiero we wrześniu, a wtedy to ja już pewnie będę na ostatnich nogach nie bardzo w kondycji na zakupowy szał. Poza tym parę akcesoriów zamierzam ściągnąć z Polandii, bo w Turcji zwyczajnie ich nie ma, albo te co są bardzo mi się nie podobają :-]
Taka jest właśnie sytuacja z wózkiem. Te tureckie są po prostu mega ohydne. Przede wszystkim nie dotarł tu jeszcze wynalazek jakim jest gondolka. Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłam. Dzieci wożone są w spacerówkach i to niekoniecznie z rozkładanym na płasko siedzeniem. Wiem, zgroza. Ogólnie zauważyłam, że Turcy z takimi zupełnie malutkimi niemowlaczkami raczej w ogóle nie wychodzą na zewnątrz (to dlatego, że wszyscy się tutaj boją by dziecko nie zmarzło i się nie przeziębiło, nawet jeśli temperatura sięga 40stopni), a jeśli już, to dzieci wożone są w ... fotelikach samochodowych. No istny dramat. Nikt się tutaj nie zastanawia jaki to ma wpływ na kręgosłup dziecka i jego rozwój. Poza tym wózki tureckich producentów są mega niepraktyczne i kiepskie jakościowo. I wszystkie, naprawdę wszystkie, mają malutkie koła. W naszej okolicy nawierzchnia bywa różna. Są dziurawe chodniki, w miarę równe drogi, kostki brukowe, utwardzony żwirek i tzw. kocie łby. Obserwuję matki na spacerach z dzieckiem i widzę jak dziecko się telepie i jak matka się męczy. Turczynki poprzez spacer z dzieckiem rozumieją głównie wypad do spożywczaka - spacer takim gratem po prostu nie może być przyjemnością.
Biorąc pod uwagę to wszystko, wniosek nasunął się tylko jeden: wózek trzeba będzie ściągnąć z Polski.
Nasz pojazd musi spełnić trzy podstawowe warunki: 1) dawać radę na wspomnianych nawierzchniach, 2) być naprawdę lekkim, bo czekają nas częste podróże lotnicze i nie tylko, 3) być ładnym ;-) Czyli wyznacznik nr 1 - duże koła. Te akurat ma już większość wózków dostępnych na polskim rynku. Pytanie czy piankowe czy pompowane? Wszędzie słyszy się, że pompowane lepsze. Wierzę w to z całego serca. Niestety te pompowane są znacznie cięższe i jeżeli się przebiją - klapa, bo w Turcji raczej nie mam co liczyć na pomoc serwisu, a już widzę mojego męża zajmującego się przebitą oponą - pauza w spacerach na co najmniej 2 miesiące ;-] Z racji braku serwisu, ważna jest też dla nas ogólna jakość wózka. Najlepiej by nie było z nim żadnych problemów :)
Z takimi wyznacznikami moi rodzice rozpoczęli poszukiwania. Na początku nie było to łatwe, bo podobały im się wszystkie :)) ja w międzyczasie prowadziłam poszukiwania w internecie. I tak doszłam do wniosku, że nie chcę wózka polskiego producenta, bo ci mają kiepskie usługi serwisowe. W grudniu miałam niemiłe doświadczenie z niby renomowaną polską firmą Wittchen (nawet nazwa jakby zachodnia), która zlała mnie kompletnie przy próbie reklamacji "super wytrzymałej" walizki, która pękła przy pierwszej podróży samolotem. Bardzo mi to zapadło w pamięć i mocno zniechęciłam się do polskich firm. Po przeczytaniu setek opinii doświadczonych mam, zawęziłam wybór do dwóch producentów: Mutsy i X-lander. Wiadomo, że nie ma produktu doskonałego. Ale porównując ilość negatywnych opinii, te wózki mają ich zdecydowanie najmniej. Dodam też, że nie zamierzaliśmy wydać na ten zakup miliony, a całkiem sporo modeli tych firm jest jeszcze w dość przystępnych cenach.
W międzyczasie poszukiwań, obmyślałam stronę logistyczną całej operacji. Rodzice z siostrą chcą nas odwiedzić latem więc mieliby okazję przywieźć wózek. Choć lot charterem ze standardowym bagażem dla 3 osób plus gondolką, spacerówką i fotelikiem (moja mama uparła się by załatwić od razu wszystkie części) od samego początku brzmiał bardzo abstrakcyjnie. Poczta też odpada, bo z racji na wartość musielibyśmy zapłacić cło. Niedawno dostałam cynk, że nasz znajomy Turek planuje podróż samochodem z Polski do Turcji. I właśnie na taką okazję czekałam :)) po rozmowie z nim mój zapał jednak trochę ochłonął, bo kolega jeszcze do końca nie był zdecydowany w kwestii wyjazdu. Zdradził nam jednak tajemnicę, że w poniedziałek (tak, ten) w tą samą trasę wyjeżdża jego znajomy i że ma miejsce w aucie. No! To teraz trzeba na gwałt kupić wózek :-D
Rodzice pognali do hurtowni wózków i wrócili z Mutsy Evo Urban Nomad. O takim:
Zdjęcie z http://www.babyentiener.nl |
Wózek posiada wszystkie bajery, których nie będę już tutaj opisywała i jest w zestawie z fotelikiem Maxi Cosi Citi. Wizualnie bardzo mi się podoba, jest mega lekki i jeśli wierzyć dziadkom - prowadzi się super ;-) Na koła ostatecznie zdecydowałam się piankowe. Jeżeli nie zdadzą egzaminu, w grudniu przy okazji pobytu w Polsce będę miała możliwość je wymienić na pompowane. Nastawiona byłam na kolor granatowy, ale rodzice zachwycili się tym modelem z limitowanej kolekcji Urban Nomad ze skórzaną rączką. Uwielbiam naturalną skórę, na pewno będzie przyjemniejsza w dotyku niż pianka (i może junior nie będzie jej pogryzał w wersji spacerowej ;)). To, na co mamy narzekają w tym modelu to niezbyt duża gondolka i budka w wersji spacerowej. Mam jednak nadzieję, że nie urodzę giganta, a budka wg mojej mamy wcale nie jest taka mała i da się ją jeszcze rozłożyć po rozpięciu zamka.
Wczoraj przez skypa oglądaliśmy szczęśliwych dziadków paradujących z wózkiem dookoła stołu :-D Dumnie oświadczyli, że jest to ich pierwszy prezent dla wnuka/czki :))
W przyszłym tygodniu wózek powinien do nas dotrzeć, choć oczywiście logistycznie nie jest to taka prosta sprawa, bo znajomy, który będzie go wiózł jedzie do Ankary, która leży od nas 600km :-) Ale co najważniejsze - nasz mutsy będzie już w Turcji :-D Z Ankary albo odbierze go inny znajomy, albo po prostu wyślemy po niego kuriera.
Już nie mogę się go doczekać! Mam nadzieję, że w realu wygląda tak samo :-)
Rzeczywiście-piękny, taki stylowy. A wieści o tureckich wózkach i formach spacerów- zatrważające :( Co do zakupów, to każdy ma swój patent, jedni wolą pomału wszystko kompletować, inni na wariata szaleją w 9miesiącu...
OdpowiedzUsuńDzięki, Martuś. Mąż trochę na mnie wczoraj wsiadł, że za bardzo się spieszę z tymi zakupami i że jego mama wciąż zgrzyta zębami, że to niedobrze, no ale jak ja mam im (a w szczególności H. - facetowi) wytłumaczyć, dlaczego z pewnością nie chcę tureckiego wózka? Poza tym, tak jak piszesz, wolę pomału kompletować wszystko i w ten sposób również rozkładać koszty niż pod koniec ciąży na gwałt wyskakiwać z wszystkich oszczędności.
UsuńDodałam tutaj ostatnio komentarz ale widzę, że go nie ma :(
OdpowiedzUsuńWózek szalenie mi się spodobał, nie miałam pojęcia o tej wersji limitowane, od razu pognałam na stronę mutsy i zachwyciłam się więc będę mieć kiedyś dylemat.
Mam nadzieję, że u was się sprawdzi.
Dziękuję, kochana. Mnie też się strasznie podobał. Będziemy tutaj opisywać nasze wrażenia ze spacerów. Ogólnie jest tak ogromny wybór, że naprawdę trudno podjąć decyzję. Ja najpierw zawęziłam wybór do dwóch firm i na ofertę innych już nawet nie patrzyłam. Mam nadzieję, że nie będziemy żałować :)
Usuń