Idąc za Waszymi radami delektuję się każdą chwilą. Rano wsłuchuję się w odgłosy ogrodu, jedząc obiad ucinam sobie pogawędki z rodzicami, jadąc samochodem chłonę wzrokiem widoki. Rano oglądam Dzień Dobry TVN i jestem na bieżąco z kreacjami Pieńkowskiej.
Jednocześnie próbuję ogarnąć wszystkie sprawy do załatwienia. Od naszego przyjazdu mija właśnie tydzień i jestem z siebie zadowolona - udało mi się niemal wszystko.
Dentystę odhaczam z listy. Zęby skontrolowane, mogę spać prawie spokojnie. Nie pisałam o tym wcześniej, ale zmagam się z ostrym ciążowym zapaleniem dziąseł. Bałam się pokazać je tureckim dentystom, bo słuchając doświadczeń męża wyobrażam ich sobie jako totalnych rzeźników. Poza tym wątpię by słyszeli o odmiennym leczeniu stomatologicznym kobiet w ciąży. Tutaj w Polsce mam zaufanego stomatologa będącego akurat moją zaprzyjaźnioną ciocią, do której mogę uderzać w każdej chwili. Ciocia poratowała mi trochę zęby, zapisała lekarstwa na dziąsła i już widzę poprawę. Ufff... może jednak zęby nie wypadną mi przed 30-stką ;-)
Wizytę u ginekologa mam w poniedziałek. Niestety nie udało mi się umówić do mojej ulubionej PANI ginekolog. Kobieta w ogóle nie odbiera telefonów, nie wiem jak zajmuje się pacjentkami :-S Trochę żałuję, bo do tej pory byłam bardzo zadowolona z wizyt u niej i chciałam choć raz w ciąży iść do kobiety lekarza. Tymczasem nie tracąc czasu na dalsze wydzwanianie, umówiłam się do mojego drugiego "zastępczego" gina, niestety faceta :-) Porobiłam brakujące badania - morfologię, ogólne moczu i na toksoplazmozę z grupy IGM. Na to ostatnie w ogóle mi w Turcji nie robili badań, a morfologię i ogólne moczu kazali mi wykonać tylko na samym początku ciąży :-/
Zakupy dzieciowe niemal skończone. Tymczasowo zawiesiłam polowanie, bo nie wiem kiedy wracamy do Turcji, a już szukamy biletów :-( Wyjazd będzie prawdopodobnie w czwartek lub w następny poniedziałek. Po cichu liczę na poniedziałek, miałabym wówczas jeszcze jeden tydzień więc zakupy z allegro miałyby szansę dotrzeć do mnie na czas :-) Dzisiaj wypuściłam się z mamą do hurtowni z artykułami dla dzieci. Boże, gdybym nie musiała tego wszystkiego przewozić do Turcji, wyszłabym chyba z balotami zakupów. I te drewniane łóżeczka... wszystkie z możliwością zmiany wysokości materaca, podkłady do przewijania, karuzelki....ehhh.... Moje zauroczenie nijak się jednak miało do euforii mojej mamy, która kompletnie odleciała na dzieciową planetę na widok miniaturkowych ubranek i innych słodkich dupereli. Musiałam siłą odciągać ją od stanowiska z ubrankami, chociaż nie udało ich się zupełnie uniknąć. Mama zupełnie ignoruje rozmiarówkę i ładuje do koszyka polarek na 6-miesięczniaka, czyli coś co w naszym przypadku będzie dobre na początek lata :D
Z najważniejszych zakupów kupiłam pościel do wózka - w Turcji z racji, że w ogóle nie używają gondolek, brakuje również pościeli i rożek. Z tego ostatniego akurat jestem średnio zadowolona, bo wizualnie średnio mi się podoba (różowy). Był to jednak jedyny model, który oprócz rzepu miał też wiązanie. Nie rozumiem w ogóle tych wszystkich rożków na rzepy! Bałabym się, że dziecko mi wypadnie. Przecież po kilku praniach to na pewno nie trzyma się już tak pewnie!
Na zakupach nie zapomniałam również o sobie :)) Jutro idziemy na wesele naszych znajomych więc kiecka musiała być kupiona. Oczywiście brzuszek skutecznie uniemożliwił mi zmieszczenie się w jakąkolwiek sukienkę z mojej starej kolekcji :) Po kiepskim początku zakupy zakończyły się pełnym sukcesem. Trochę zaszalałam, ale co tam - trzy nowe kiecki czekają w szafie :) Na szczęście to takie modele, które spokojnie ponoszę również po ciąży. Boże, już prawie zapomniałam co takie zakupy mogą dać kobiecie. Normalnie poczułam, że żyję :) Moje konto również :)))
Mamy też za sobą wizytę w Poznaniu. Chyba zawsze już to miasto będę darzyć takim sentymentem. H. spotkał się z kolegą Turkiem wciąż mieszkającym w Poznaniu. Ja wypuściłam się na zakupy. Odwiedziłam ulubionego chińczyka (chińskie żarcie to też coś nieosiągalnego w Turcji). H. wrócił szczęśliwy po czterech piwkach wypitych w pełnym słońcu zachwalając ceny alkoholu w Polsce :)
Rozpieszczam się też kulinarnie :) Zajadam się polską marmoladą z śliwek, serkami almette i wędzoną szynką. Ulżyłam też sobie kiełbaską grillową i żurkiem. Z tęsknotą spoglądam na różowe Carlo Rossi, ale cóż... nie można mieć wszystkiego :) H. z kolei codziennie drinkuje z moimi rodzicami, mnie pozostają soczki :-]
Gdyby jeszcze tylko czas mógł się zatrzymać... Gdyby nie wisiała nad nami wizja powrotu... Gdybym mogła cieszyć się tym wszystkim bez smutnej myśli gdzieś w głębi mojej głowy, że każda minuta przybliża nas do wyjazdu...
Jak to mowia, wszystko co dobre szybko sie konczy :( Ciesz sie jednak chwila. Ja w ciazy w Polsce nie bylam ani razu - tak naprawde wyjechalam po slubie i wrocic do kraju dane mi bylo dopiero po prawie 2 latach.
OdpowiedzUsuńW szoku jestem, iz w Turcji nie uzywaja gondoli. W takim razie w czym oni noworodki woza? Rozka nie mieliscy - we Wloszech nigdy takowego nie widzialam.
Noworodki wożą w fotelikach samochodowych na stelażu, a potem od razu do spacerówki, nawet takie 3-miesięczniaki. Nie mogę na to patrzeć więc wózek wieźliśmy z Polski. A rożek to bardzo praktyczna rzecz :) w szczególności by uspokoić roztrzęsione serce strapionej matki, która chcąc nie chcąc musi czasem przekazać dziecię niewprawnym gościom ;)
UsuńCo prawda nie wiem co czujesz w związku z pobytem w Polsce, ale mogę się tylko domyślać jakie to emocje i sentymenty :)
OdpowiedzUsuńA co do różowego Carlo Rossi... Ja do tej pory patrzę na nie tęsknym wzrokiem. Z drugiej strony- kiedy patrzę na przyklejoną do cyca Lilą, myślę sobie: Marta, co to jest 5lat bez alkoholu :)
A tak serio- w sumie lampkę, to chyba sobie jednak wypiję, w końcu to nie noworodek- nie pije mleka co godzinę.
Fajne określenie- odleciała na dzieciową planetę :) Ale wiesz co? Tak ma chyba większość babć. Moja mama też zaliczyła taką fazę i też w dziecięcej hurtowni. Śmiem twierdzić, że te hurtownie utrzymują się głównie z hojnego portfela sfiksowanych babć :)
Kochana chłoń Polskę wszystkim zmysłami :) A majonezu to bym na Twoim miejscu zabrała trochę ze sobą :)
Ja sobie umoczyłam tylko język w Carlo Rossi i trochę mi ulżyło :) Mam nadzieję, że starczy przynajmniej do chwili, gdy będę już mogła użyć laktatora, bo wiele bym dała za jedną lampeczkę :))) Ogólnie brak alkoholu w Turcji mi jakoś mniej doskwierał niż w Polsce - tutaj jest po prostu inna atmosfera, te wieczorki przy piwku, popołudnia przy winku, imieniny, wesela, spotkania po latach :)
UsuńA majonez i inne rarytasy z pewnością zabiorę - z myślą o nich przywiozłam tutaj jedną pustą walizkę :D
Niestety jak się gdzieś jedzie to trzeba wrócić :/ Też nie lubię wyjeżdżać jak jestem u rodziców.
OdpowiedzUsuńOdwiedzaj sobie miejsca, tylko odpoczywaj też.. :)
Z tym odpoczywaniem to różnie bywa, ale czuję się świetnie więc dzidzia chyba też ;)
Usuńz tego, co zdążyłam zauważyć, to w UK też mało osób używa gondolek dla takich maluchów - częściej spacerówki lub tak, jak u Was foteliki na stelażu - również, jak Ty nie mogę na to patrzeć :(
OdpowiedzUsuńMnie krew zalewa na widok takich maluszków w spacerówkach z opadniętą główką :/
UsuńTutaj tez nie ma praktycznie wozkow z gondola. Chcielismy sie z tego wylamac i zamowic taki tradycyjny, ale ceny nas doslownie powalily... Tak wiec wozilismy dzieci na spacery w foteliku samochodowym, wzorem tubylcow. ;) Jakos to przezyly i cale szczescie szybko zaczely samodzielnie siadac, wiec przesiadly sie do spacerowki. ;) U nas jednak brak gondoli wynika chyba z faktu, ze ludzie zwyczajnie nie zabieraja maluchow na spacery! Mowie Ci, ja tu w parkach niemal nigdy nie mijalam innej matki z wozkiem!
OdpowiedzUsuńMi tez krwawily dziasla w ciazy, ale moj dentysta sie za bardzo nie przejal, powiedzial tylko zebym delikatniej szczotkowala. :/
Mi badali krew tylko 3 albo 4 razy w ciagu ciazy. Mocz niby sprawdzali przy kazdej wizycie, ale chyba tylko pod katem obecnosci bialka, bo sa bardzo wyczuleni na zatrucie ciazowe. Nie sadze, zeby dali rade zrobic cos wiecej bo pielegniarka zawsze mi powtarzala, ze "wystarczy pare kropelek". ;)
Haha, moja mama tez tak kupuje. Bierze co jej sie spodoba, nie patrzac na rozmiar. Dostalismy od niej pare ubranek, o ktorych z pretensja potem wypominala, ze nigdy dzieciom nie ubralismy. Ale zdarzylo jej sie wlasnie kupic sliczny spiworek, aksamitny z podszewka, na 3 miesiace. Super, tylko ze kiedy Bi miala 3 miesiace to byl srodek lata. Moja mama tlumaczyla, ze to na chlodniejsze dni. Tyle, ze u nas takowych latem nie ma! Tzn. sa, ale nie az takie, zeby dzieciaka owijac w grubie spiworki. Lekki kocyk wystawrczy. :)
Co do rozkow to powiem Ci, ze ja dostalam od siostry z Polski taki na rzepy i byl rewelacyjny. Mimo czestego prania nic z rzepami sie nie stalo. Tyle, ze moje Potworki wyrosly z niego jak mialy lekko ponad miesiac. Strasznie zalowalam, ze sa takie male, bo to rewelacja! Mnie najbardziej sie przydaly, zeby odkladac uspione dzieci delikatnie do kolyski. Tak to sie natychmiast budzily, a z rozkiem nawet nie odczuwaly zmiany polozenia. :)
W Turcji jest podobnie - kobiety właściwie nie spacerują z dziećmi, a na takie wypady do sklepu foteliki się sprawdzają więc i gondolek nie ma. Poza tym wątpię by któraś turecka mama zastanawiała się głębiej nad wpływem wózka na kręgosłup maluszka.
UsuńMoja mama zaczyna mnie przerażać. W szczególności przeżyłam chwilę grozy, gdy pokazała mi co kupi wnuczce na pierwsze urodziny - MERCEDESA :-] czyli taki samochodzik bardzo pokaźnych rozmiarów, do którego wchodzi dziecko i może nim normalnie jeździć. Nie wiem jak ona sobie wyobraża nas wsiadających do samolotu z tym balastem. Poza tym na nasze małe mieszkanko to zdecydowanie za duży grat!
Ja bardzo lubię rożki. Są wielofunkcyjne i dzięki nim dziecko pewniej się chwyta. Na samym początku służą jako otulacze, potem jako kołderki, a nawet jako kocyk do zabawy. Gdyby rzepy były w kilku miejscach może bym się przekonała, ale w hurtowni, w której byłyśmy, pokazywali nam tylko takie z jednym małym rzepem i sama sprzedawczyni przyznała, że bałaby się dziecko w nie owinąć :)