sobota, 6 września 2014

Podsumowanie 8 miesiąca

Podsumowanie 8 miesiąca jest u nas z małym poślizgiem, ale naprawdę nie wyrabiam z czasem.

Ogólnie rzecz ujmując, 8 miesiąc to był dla mnie miesiąc walki z upałami. Kurde, jak one dały mi w kość, w szczególności pod koniec sierpnia gdy człowiek wygląda z niecierpliwością pierwszych oznak mijającego lata.

Poza pogodą wszystko u nas na plus. Czuję się całkiem nieźle. O ile nie dokuczają nam wysokie temperatury, nie mam problemu ze spaniem. Bez problemu znajduję wygodną pozycję co zawdzięczam naszemu super wygodnemu materacowi, który idealnie się do mnie dopasowuje. Taki materac to prawdziwy skarb. Biorę zimny prysznic, wskakuję do łóżka, poducha-rogal między nogi i po 5 minutach już mnie nie ma. Budzę się co prawda kilka razy w ciągu nocy, ale ja od zawsze tak mam więc dużej różnicy nie widzę. 

Czasem jednak ciężko mi złapać oddech i z niecierpliwością czekam aż brzuch trochę opadnie i uwolni moją biedną przeponę. 

8 miesiąc trochę mi się dłużył, bo euforia związana z samym faktem ciąży już minęła, wyprawka załatwiona i tak naprawdę pozostało tylko czekanie. Dobrze, że odwiedziła mnie mama, a potem przyjechali nasi kitesurferzy i dni troszkę szybciej zleciały. Pracy nie biorę pod uwagę, bo tłumaczenia to akurat bardzo monotonne zajęcie więc wcale nie sprawia, że przestaję się nudzić :)

Z ciążowych faktów:
- 11 kg na plusie i odczuwam je na każdym kroku. Jestem słonicą. Niby nie przytyłam jakoś bardzo dużo, ale czuję się okropnie ciężka. Puchną mi kostki i palce. Codziennie rano budzę się z nabrzmiałymi łapami - paluchy jak serdelki. Sapię przy wstawaniu, a o wchodzeniu po schodach już nie wspomnę - H. idzie za mną popychając mój zadek :) Nie jest łatwo.

- Kreska na brzuchu wyraźnie się wydłużyła, ale wciąż jej widok mnie rozśmiesza, bo jakoś tak krzywo u mnie wyrosła :) Najpierw było śmiesznie, bo tylko do pępka, a teraz jeszcze po skosie. Dobrze, że w swoim czasie zniknie.

- Pępek wywalony na zewnątrz. To mi się akurat bardzo nie podoba. Denerwuję się, gdy odznacza się pod ubraniem i mam ochotę zakleić go plasterkiem :) Zawsze lubiłam swój pępek, bo był ładny - zawinięty do środka, a teraz to taki pypeć. Przekonałam się, że ciąża to też okazja do eksploracji wcześniej nieodkrytych miejsc ciała. Ja ze zdziwieniem zlokalizowałam w swoim pępku pieprzyk. Że też człowiek po tylu latach się dowiaduje... 

- Apetyt mój nazwałabym normalnym. Smakiem 8. miesiąca była z pewnością nektarynka. Początkowo brzoskwinia, ale szybko zaczęła mnie drażnić włochata skórka. Nektarynka natomiast to jest to! Grunt by była lekko twarda i mocno schłodzona. Pycha! 

- Rozstępów, zgagi, wzdęć itp. wciąż brak (yuhuuu!!!)

- Cycki nadal nie ruszyły nawet o rozmiar (to mnie cieszy jeszcze bardziej niż brak rozstępów).

- Zmorą miesiąca są natomiast uderzenia gorąca. O matko jakie to okropne! Prysznic biorę kilka razy dziennie, zawsze zimny. Po wypiciu nawet łyka herbaty, zlanie się potem mam gwarantowane. Mogę też siedzieć i nic nie robić i nagle stanąć w płomieniach. Mama się śmiała, że ona czuje się tak samo przechodząc menopauzę, teraz już wiem, że powinnam jej baaardzo współczuć :)

Skurczy przepowiadających na razie chyba nie mam albo nie potrafię ich rozpoznać. Czasem boli mnie krzyż i brzuch miewam twardawy, ale to jakby jeszcze nie to, przynajmniej tak podpowiada mi intuicja.

Wyprawkę oficjalnie uznaję za skompletowaną. Kilka dni temu odebraliśmy wanienkę i leżaczek bujaczek. Dzięki Wam zmobilizowałam się też do wyprania ubranek. Prasowanie podzieliłam na trzy tury i jakoś dałam radę pod klimatyzacją. Cieszę się w każdym razie, że mam to już z głowy.

Ku pamięci
Szczęśliwy tata składający leżaczek swojej pierworodnej (stwierdził, że jeszcze nie jest gotowy się ujawnić ;))

Zaraz po wypraniu laurowej garderoby poszłam za ciosem i wzięłam się za przygotowanie łóżeczka i pakowanie torby do szpitala. Pościel wyprałam, wyprasowałam, włożyłam do łóżeczka i wszystko przykryłam kocem, żeby się nie kurzyło. Wózek odświeżyłam. Torba do szpitala jest w trakcie pakowania, ale większość już się w niej znalazła. 

Jestem już niemal gotowa!
Nie, wróć. Jestem gotowa. W razie "W" zapakowanie do torby brakujących rzeczy zajmie mi góra 10 minut :)

Córcia, możesz nadchodzić!

31 komentarzy :

  1. Nie no coś Ty Kasia :) Daj Jej jeszcze trochę czasu :)
    Ale mnie rozczulił widok tych ubranek... Takie maleńkie. A Tatusiowi powiedz, żeby się nie krępował :)

    Piękne chwile przed Wami. Aż Wam zazdroszczę :)

    Ps. Zgaga- mój ciążowy koszmar :( I moje cycki też nie szalały jakoś szczególnie z rozmiarem. Przy Elizie miałam znacznie większe niż przy Lilce, ale nie były jakieś ogromniaste :) A mleka w bród- i to jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem, że to jeszcze czas, ale doktorek ostatnio podniósł taki alarm, że to już ten czas i w każdej chwili może się zacząć, że zaczęłam wyczekiwać :)

      Dziękuję, Martuś. Zazwyczaj ludzie nas straszą, że "za chwilę się zacznie", a ja właśnie wyobrażam to sobie jako piękny czas, nawet jeśli oznacza brak snu, kupki i smarki.

      Tatuś pewnie w końcu się zdecyduje ;)

      To jest właśnie moje marzenie - cycki w niezmienionym rozmiarze (no dobra, ewentualnie większe o jeden ;)) i eksplodujące mlekiem...

      Usuń
  2. Mnie ostatnie 24 godz postawiły w stan gotowości bo Mały nie chciał się ruszać... jednak po długim milczeniu wrócił i kamień spadł mi z serca :) 38 tydzień dobiega końca co mnie cieszy i przeraża ;)
    Gratuluję córeczki! A przyszły tato niech się nie wstydzi ;)
    Co do mojego biustu... trochę urósł i teraz boję się efektu po skończonym karmieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, okropne są takie historie z dreszczykiem. Za każdym razem gdy Laura ma senny dzień, umieram z niepokoju i nie wiem co robić - jechać do szpitala czy nie? Na szczęście do tej pory jakoś udawało mi się ją rozruszać.

      Dziękuję i gratuluję synka :) Jesteśmy na tym samym etapie, więc dopisuję sobie Twój blog do ulubionych :)

      Ja ogólnie mam spory biust i boję się, że mi sflaczeje albo zrobią się z niego balony :-]

      Usuń
  3. Hehe ja robiłam przygotowania jakbym na wojnę szła i ciągle dzwoniłam czy wszystko zrobione, a Ty taka spokojna jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też trochę poganiam otoczenie, bo stolarz mi robi przewijak, czekam jeszcze na elektryka, żebym miała fajny półmrok w sypialni, itp. Staram się jednak nie wariować - spokój najważniejszy :)

      Usuń
  4. A ja mam swojego synka już ponad tydzień przy sobie i już tęsknię za ciążowym brzuszkiem, kopniaczkami ba nawet za tym nocnym wstawaniem! Żal że ten okres w życiu mam już za sobą:( tak więc mimo wszystko ciesz się jeszcze stanem błogosławionym;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję synka, niech zdrowo rośnie! Ale w nocy chyba i tak musisz wstawać, tylko w innym celu, prawda? :) Justynko, uszy do góry, przecież możesz jeszcze kiedyś postarać się o rodzeństwo dla synka :) A stanem błogosławionym się cieszę, tylko fizycznie zaczyna mi coraz bardziej doskwierać.

      Usuń
  5. Zacznie się to, co najlepsze;) Mówią, że pierwsze miesiące z dzieckiem są najgorsze, a u nas już prawie minęły dwa i jakoś tragedii nie było;D

    Śliczny macie bujaczek!
    Laura niech tam jeszcze chwilę posiedzi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzę na suszarce taki rampers w biało-różowe paski? Jak go przywiozłaś z Polski to powiem Ci, że też taki mamy i to było moje ulubione ubranko dla Hani w upały;)

      Usuń
    2. Rampersik jest z F&F więc bardzo możliwe, że mamy taki sam :) U nas był w zestawie z białą bluzeczką.

      Takie straszenie to mnie mocno wkurza, bo przecież nie wszystkie dzieci są problemowe i nie wszystkie mamy popadają w baby blues. Każdy jest inny, dzieci również. A że trzeba będzie wstawać w nocy, babrać się w kupkach, denerwować ile zjadło, itp. to ja to wszystko wiem i jestem na to gotowa. W końcu ciąża jest zaplanowana więc wiedziałam co mnie czeka.

      A Laura może jeszcze siedzieć, nie wyganiam jej :)

      Usuń
  6. Teraz czekamy i odliczamy :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również miałam w miarę normalny biust, a tutaj Mały się urodził i nie mieszczę się w stare staniki! Tak więc muszę siłą rzeczy kupić dodatkowe biustonosze do karmienia... Cieszę się, że już masz mniej więcej wszystko ogarnięte. Zaraz Laura będzie już z Wami :) i masz całkowitą rację. Mnie również tak "straszono", a ja wcale nie narzekam. Nastawialam się na nocne wstawanie, karmienie i kupki. To chyba normalne przy malutkim dziecku? Ludzie gadają tak, jakby to była jakaś nowość... Poza tym mi się akurat trafił mały aniołek i nawet nie chodzę jak zombie :D czego i Tobie na przyszłość życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie się obawiam, dlatego moja radość jest dość umiarkowana...

      Masz całkowitą rację - takie obowiązki są przecież oczywiste przy małym dziecku, więc jeśli jest ono planowane, rodzice raczej wiedzą co ich czeka.

      Dziękuję, kochana! Ja sobie też tego życzę ;)

      Usuń
  8. 11kg to naprawdę nie jest źle jak na ten moment! Tym bardziej że teraz to już tylko miesiąc :)
    Ja też poprałam dzisaaj i poprasowałam bo wiedziałam że jak się za to teraz nie wezmę to później za nic mi się nie będzie chciało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jestem z siebie dumna :) Oby jeszcze udało mi się je w miarę szybko zrzucić po porodzie...
      Pranie i prasowanie to moja zmora. Co prawda obydwie czynności nie sprawiają mi zazwyczaj najmniejszego problemu, ale w takich upałach to tortura.

      Usuń
  9. Ale ten czas leci :) a 11 kg na plusie to nie dużo, tym bardziej, że tak mało czasu zostało ;) Ja tej kreski wzdłuż pępka jeszcze nie mam.. albo jej nie będę mieć;> a co do pępka.. jak na razie nie wyskoczył.. ale nawet nie wiem kiedy sie tego spodziewać ;D hehe który to był tydzień ?;> I gratuluje, że nie masz rozstepów;) u mnie też pranie prawie zrobione.. dwie pralki zostały i pozostaje prasowanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No leci jak szalony, ale i tak mi się teraz dłuży :-] Z 11kg jestem dumna, choć pewnie jeszcze trochę przytyję. Zupełnie jednak już się tym nie przejmuję. Nawet nie sprawdzam wagi. Kreska u mnie pojawiła się z dnia na dzień więc wypatruj jej dalej, tak samo zresztą było z pępkiem :) Pępek mam wywalony już od kilku dobrych tygodni, dramacik... Przed rozstępami chronię się Elancylem, choć słyszałam, że po porodzie też jeszcze mogą się pojawić, więc jeszcze się tym tak nie chwalę :)

      Usuń
  10. Zazdroszczę, że piersi nie urosły. Ja mam na ogól duże a w w ciąży to jakiś koszmar...czuje się jak krowa gdy na nie patrze...:(
    Kreskę mam też krzywą i zawsze się z niej śmieje jak ją widzę ale ona taka prawie nie widoczna...
    Super , że wszystko gotowe. My też. I tez mówię "Laura nadchodź":) na przyszły weekend mam jeszcze z mężem zaplanowane generalne sprzątanie domu i liczę , że po tych dniach coś się ruszy może...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - dojna krowa. Takiego widoku się boję. Ja też mam spore piersi i lubię je w tym rozmiarze. Boję się, że jeżeli urosną choćby o rozmiar nie będą już fajnymi cyckami tylko dydlami. Egh... kobiece rozterki. Jedne płaczą, że małe i nie rosną, drugie że za duże...
      Ja nie wiem co z tymi kreskami, że pojawiają się takie krzywe :) U mnie jest prosto tylko do pępka, a potem idzie po skosie.
      Ja planuję mycie okien i łazienki. Czekam tylko na koniec 38. tygodnia.

      Usuń
  11. Jak tak czytam Twoje podsumowanie to wiele rzeczy u mnie występuje również:) Rano palce jak serdelki, kreska na brzuchu i ten pępek haha, sapanie przy wstawaniu i odliczanie, ahh los ciężarówek ciężki jak wieloryb:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cięęęężko jest :) Dobrze, że jesteśmy już na końcówce, bo im dalej w las tym gorzej :)

      Usuń
  12. Jejciu juz tylko 25 dni! Toz to zaledwie troszke ponad 3 tygodnie! Ale to zlecialo! A ja nadal pamietam post, w ktorym opowiadalas jak balas sie, ze wscibska szwagierka dojrzala test ciazowy! ;) Wiem, ze Tobie tez ostatnie tygodnie beda sie niemilosiernie wlekly, ale nam, blogowym ciociom, to zleci jak ulamek sekundy! :)
    Kurcze, jak to kazda z nas inaczej te ciaze przechodzi... Mnie zgaga doprowadzala do rozpaczy! Juz z Nikiem to szczegolnie, pod koniec ciazy musialam podlozyc jaska pod poduszke, zeby lezec choc troche wyzej (normalnie spie na plasko i nienawidze miec glowy wyzej). :)
    Cycki mi w ciazy tez nie urosly ani o rozmiar. Nie chce Cie straszyc, ale mi za to powiekszyly sie o 2 numery na czas karmienia... Na szczescie teraz wrocily do przed-ciazowych rozmiarow, szkoda ze ksztalt stracily juz permanentnie... :/
    Pepek tez mi wywalilo na wierzch i o ile w ciazy mi sie to podobalo, to niestety po porodzie zostal taki rozlazly i brzydki. :(
    Kochana, 11 kg to naprawde niewiele, wiec nie pisz tu o zadnych wielorybach czy innych slonicach! ;) Chociaz pamietam, ze czulam sie podobnie. To wszystko przez ciagla zadyszke i opuchniecie. Po porodzie przejdzie jak reka odjal! :)
    No to teraz czekamy na Panne Laure! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też tak szybko zleciało i z niedowierzaniem patrzę na to, ile dni nam zostało :) Takiej cyckowej historii właśnie się obawiam, bo w moim przypadku może mieć fatalne skutki, no ale co zrobić, niestety nie jest to w naszej mocy.

      11kg to faktycznie nie tragedia, ale czuję się właśnie jak słonica. Tak jak piszesz, to przez te zadyszki i puchnące nogi i palce. Także panna Laura niech mnie oszczędzi i wychodzi jeszcze we wrześniu :)

      Usuń
  13. 11kg nie jest zle, ja w 6 mieisecy przybralam 9, ale glownie w brzuchu bo raczej nie spuchlam. Moze nie zdarzylam spuchnac.

    A wywalony pepek tez mnie draznil, zwlaszca pod lzejszymi, letnimi ciuchami jak sie bardzo odznaczal. Raz nawet przyuwazylam jak dwie dziewczynki w kosciele bacznie mu sie przygladaly i porownywaly ze swoim :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nieźle! To fakt, niektórzy mają wywalony przez całe życie i się nie skarżą :)

      Usuń
  14. Ale Ci współczuję tych upałów. W lipcu w Polsce było naprawdę gorąco i nie byłam w stanie wyjść z domu, a to był dopiero 5 miesiąc! W Turcji na pewno nie dałabym rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze już chyba za mną. Jestem z siebie dumna, że wytrzymałam, ale drugą ciążę zaplanuję chyba trochę inaczej.

      Usuń
  15. Tak się patrzę teraz na moją córcię, jak siedzi i się bawi zabawkami i przypominam sobie, że jeeeejciu! ona całkiem niedawno siedziała sobie w moim wielgaśnym brzuchu z wywalonym pępkiem i kreską :)
    Ani się obejrzysz.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas tak szybko leci, że mnie to przeraża. Dopiero co dowiedziałam się, że jestem w ciąży, fotografowalam płaski brzuch, a tu już jestem na samek końcówce z brzuchem jak weselny bęben :)

      Usuń