czwartek, 22 października 2015

Bo nieszczęścia chodzą parami... i choroby też

Jak w tytule - jesteśmy chorzy. To znaczy ja jestem, a ze mną cały dom. Jednak jak kobiety zabraknie w domowym ognisku to wszystko zaczyna się sypać :) 

Nie wiem jak przeżyliśmy wczorajszy dzień, ale było ekstremalnie ciężko. Gdy tylko otworzyłam rano oczy już wiedziałam co mi jest - grypa żołądkowa. Tej choroby jednak nie można pomylić z żadną inną :]]]] Ja jeszcze przechodzę ją wyjątkowo ciężko - nie dość, że zawsze zaszczycają mnie swoją obecnością wszystkie jej możliwe objawy to jeszcze dopada mnie tak silne osłabienie, że zdarzyło mi się za każdym razem zemdleć. Właśnie ze względu na tą ostatnią możliwość bardzo bałam się zostać z Laurą sama. Umówiliśmy się z H., że on pójdzie do pracy na pół dnia, a ja załatwię lekarze i L4 do opieki nad dzieckiem dla niego. Tak też zrobiliśmy, aczkolwiek do tej 12:00 umierałam milion razy. Laurusia nasza kochana wyczuła chyba, że z mamą jest źle i bawiła się praktycznie sama cały dzień, uwierzycie? Wystarczyło tylko doglądać ją z kanapy, ale dla mnie każda pozycja była tak bolesna, że aż nie wiedziałam co ze sobą zrobić. 

Gdy H. wrócił do domu poczułam chociaż ulgę, że gdy oczy mi się zamykają nie muszę ich na siłę otwierać by patrzeć na dziecko :) Wszystko nawet zmierzało ku lepszemu, H. ogarnął zakupy, przywiózł nam coś do jedzenia, a potem nagle... oświadczył, że jego też łamie w kościach i to tak porządnie :]]] Czy Wasi mężowie też tak mają, że gdy chorujecie raz na boży rok oni muszą natychmiast zachorować jeszcze bardziej? :) Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę wierzę, że źle się czuje, widzę to bardzo dobrze. Ale coś musi chyba leżeć w tej męskiej psychice, że opieka nad innymi chorymi nie może spocząć tylko na jego barkach :D

Wieczorem w każdym razie miałam ochotę dzwonić do mamy, by przybywała z pomocą. Na szczęście dzisiaj czuję się już lepiej. Lepiej na tyle, że ugotowałam zupę :)) 

Mam tylko nadzieję, że grypa oszczędzi Laurę. Lekarz bardzo pozytywnie zareagował na informację, że karmię ją wciąż piersią i powiedział, że Mała otrzymała już z mlekiem przeciwciała więc jest duża szansa, że nie zachoruje. Na razie trzyma się dobrze, ale z szczepienia MMR chyba na razie zrezygnujemy. U nas też jest problem z dostępnością tej szczepionki, ale bałabym się zaraz po tych naszych chorobach.




24 komentarze :

  1. O jejku, to Was dorwalo! :( mam nadzieję, że szybko sobie pójdzie i Laura nie przejmie...dobrze, że H. mógł wziąć te pół dnia i Cię odciążyć...u nas z chorowaniem podobnie - ja zaczynam, następnego dnia pan Mąż twierdzi, że też go coś bierze i oczywiście to wersja hard...a biedna matka - nawet poleżeć w spokoju nie może, bo nagle okazuje się, że trzeba dogladac nie tylko brykajacej Łucji, ale też biednego Mezulka ;) pozdrawiam serdecznie - zdrowiejcie! Mart(k)a

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Mąż na szczęście się jakoś ogarnął i stanął na wysokości zadania :)

      Usuń
  2. Oj wiem coś o jelitowkach, w zeszłym roku chyba z pięć razy ją przechodzilam i mnie też zawsze najbardziej rozkłada.
    A co do l4 to niestety H nie przysługuje w momencie gdy ty nie pracujesz. Nam nawet probowano wmówić że nie przyslugiwalo l4 gdy starszak był kilka dni w szpitalu bo wg pani ksiegowej byliśmy w stanie z mężem wymienić się opieką nad dzieckiem gdyż pracowalismy na przeciwleglych zmianach. Owszem nasze godziny pracy nie nakładały się i bylibyśmy sie wymienić ale gdyby starszak był w domu a nie w szpitalu. Masakra z tym naszym prawem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, nie chcę Cię martwić, ale Wasz pracodawca nie miał racji. Albo Wasza sytuacja była inna, nie wiem. W każdym razie to, że nie pracuję nie wyklucza przyznania zwolenienia współmałżonkowi jeśli osoba opiekująca się dzieckiem (czyli tutaj ja) jest chora i tym samym niezdolna do sprawowania tejże opieki. A to poświadcza lekarz na zwolnieniu. My takie otrzymaliśmy bez problemu, H. zaniósł je do pracy, nikt nawet słówka nie pisnął. A po Twoim komentarzu tak mi podskoczyła adrenalina, że nawet zapytałam o opinię znajomego prawnika :)

      Usuń
    2. A no to chyba że tak;) no to tak jakby H wziął l4 na opiekę nad chorą żoną bo takowe podobno istnieje:)

      Usuń
  3. O kurde współczuje. Grypa żołądkowa to starszne cholerstwo - trzyma się i oby Laurę ominęło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma nic gorszego niż chory mąż... Coś o tym wiem ;)

    Zdrówka dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue hue, oj ja też to wiem :) Tym razem na szczęście skończyło się na łamaniu w kościach; ;)

      Usuń
  5. Współczuję :(
    My ostatnią grypę żołądkową przechodziliśmy solidarnie, niemal wszyscy na raz. Do dziś mam ciarki na plecach, kiedy sobie to przypomnę. Masakra to za mało powiedziane.
    Zdrowiejcie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożżżże, gdybyśmy zachorowali wszyscy razem to nie wiem co by się z nami stało... Babcie daleko, sąsiadów nie znamy, dramat, aż strach pomyśleć.

      Usuń
  6. Współczuję, nie znoszę grypy żołądkowej! No dobra, ale kto lubi? .. Grzeczna dziewczynka. U nas jest tak, że mąż jak ma temperaturę 37 stopni to już leży opatulony w łóżku z garścią leków na przeziębienie. Mnie to musi porządnie rozłożyć, żeby było coś po mnie w ogóle widać. Swoją drogą, ciekawe czemu tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhehhe, chyba nikt :) Mój mąż gdy zachorował na tą chorobę pierwszy raz (w Polsce, bo w Turcji jej nie ma) był w szoku jakie to paskudztwo :D

      Usuń
  7. Matko, nie wyobrażam sobie zachorować przy ruchliwym niemowlaku. No i to zagrożenie zasłabnięcia! Cieszę się, że już następnego dnia było lepiej, a dziś to mam nadzieję, że po chorobie nie ma śladu? Buziaki zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, te kilka godzin, które spędziłam z Laurą sama czekając na powrót H. były prawdziwą torturą. W szczególności gdy Laura chciała na rączki, a ja ledwo miałam siłę sięgnąć po szklankę wody. Tym razem udało się bez mdlenia, ufff.

      Usuń
  8. W życiu nie miałam grypy żółądkowej i na samą myśl przechodzą mnie ciarki, zdrówka i oby wszystko ominęło Laurę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurujcie sie, biedaki! Jelitowka to paskudztwo straszne, nic tak nie scina z nog! :( Mysle, ze jest spora szansa, ze Laura sie nie zarazi. Karmienie piersia duzo jej napewno da I maluszki sa chyba tez na jelitowke troche odporniejsze. Jak 3 lata temu zlapala nas w Polsce, to przechorowalismy ja solidarnie wszyscy: ja, M., siostra, szwagier, moja matka oraz 3-letnia wowczas siostrzenica. A Bi (wowczas miala 16 miesiecy) jako jedyna oszczedzilo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory zachowywałam sporą neutralność jeśli chodzi o temat kp, ale od teraz będę je wielbić pod niebiosa, bo naprawdę wierzę, że to właśnie dzięki niemu córcię mi oszczędziło.

      Usuń
  10. Zdrówka!!! Grypa żołądkowa to straszne paskudztwo. Mnie ostatnio dopadła dość łagodna wersja i całe szczęście resztę domowników oszczędziła. Mam nadzieję że Laura też się uchowała od grypy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uchowała, uchowała! :) Ja tym razem też miałam łagodniejszą wersję, dzięki Bogu.

      Usuń
  11. Zdrówka!!! Grypa żołądkowa to straszne paskudztwo. Mnie ostatnio dopadła dość łagodna wersja i całe szczęście resztę domowników oszczędziła. Mam nadzieję że Laura też się uchowała od grypy?

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczynki, jak sie czujecie?? mam nadzieje, ze juz zdrowe??
    Buziaki ogromne :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :* :* :* Już ok, po chorobie nie ma śladu :)

      Usuń