Mamy nowy fotelik. A właściwie fotel, bo wielkie to ustrojstwo jak cholera :-] Miałam już serdecznie dosyć naszego Maxi Cosi Citi choć swego czasu bardzo ten fotelik lubiłam i będę go polecać każdej mamie niemowlaka. Laura jednak już z niego wyrosła i przestał być wygodny. Chociaż dyskusyjna jest właśnie ta kwestia czy wyrosła. Bo słyszałyście o tym, że uznaje się, że dziecko wyrosło z fotelika, gdy jego główka wystaje poza oparcie? Hm... laurowa głowa jeszcze nie wystawała, ale co z tego skoro nogi jej urosły tak, że jeździła przez cały czas w przykurczu! Internetowi znawcy tematu upierają się, że to nie problem, że dziecku tak wygodnie. Mnie to jednak nie przekonywuje. Czasem jeździmy w długie trasy ponad 6 h w jedną stronę i wyobrażam sobie jak mnie byłoby niewygodnie gdyby ktoś kazał mi siedzieć w takiej pozycji tyle godzin. Decyzja wiec zapadła - szukamy nowego fotelika.
Oczywiście zabrałam się do wertowania internetów. Przekopałam słynny blog z gwiazkami w tytule. Fakt, mądre rzeczy tam piszą, ale nie z wszystkimi się zgodzę, bo jako mama wiem dobrze, że teoria to jedno, a praktyka to drugie...
Na takiej mózgowej sieczce przed komputerem zleciał mi cały jeden wieczór, a gdy wreszcie odeszłam od ekranu wiedziałam jeszcze mniej niż przed rozpoczęciem researchu. Okropnie mi się w głowie namieszało. Początkowo myślałam o foteliku ustawianym przodem do kierunku jazdy. Te ustawiane tyłem, ok, na pewno są bezpieczniejsze i w ogóle cud miód malina, ale moim zdaniem sprawdzają się tylko wtedy, gdy obok dziecka siedzi dorosły do zabawiania itp. A ja chciałam wreszcie choć odrobinę bardziej komfortowo jeździć z Laurą sama. Jednak po wieczorze na wyżej wspomnianym blogu zakomunikowałam H., że chyba musimy kupić znowu montowany tyłem i to RWF, czyli taki grubo ponad 1000zł, bo inaczej naszemu dziecku grozi utrata głowy (Jezzzzzuuu, to zdanie wyczytane właśnie na blogu z gwiazdkami tak okropnie podziałało na moją wyobraźnię, że głowa mała). Następnego dnia jednak sprawę przemyślałam i zdanie zmieniłam. Ok. Wiem, wiem, że foteliki te niezaprzeczalnie są najbezpieczniejsze. Ale tak jak pisałam, tylko wtedy, gdy obok dziecka siedzi dorosły-zabawiacz. Bo choćby fotelik był najbezpieczniejszy na świecie nie zagwarantuje mojemu dziecku bezpieczeństwa jeśli ja-kierowca zamiast patrzeć na drogę będę się co chwilę obracała do tyłu i wyginała na przednim siedzeniu by coś mu podać. Tak jak Wam wcześniej pisałam, nie jestem w stanie znieść w spokoju laurowe grymaszenie w czasie jazdy, zupełnie nie potrafię się wtedy skupić na jeździe. Staram się ją wtedy zabawić, coś podaję do rączki próbując jeszcze dosięgnąć ją w foteliku odwróconym do tyłu. Ostatnio tym sposobem prawie wjechałam w tyłek komuś na światłach... Licząc się z linczem jaki może mnie tu spotkać za takie wyznanie przyznam Wam w sekrecie, że gdy czekała mnie jazda z Laurą, która już przed wejściem do auta była mocno marudząca, sadzałam ją w foteliku na przednim siedzeniu by mieć do niej większy dostęp choć zdaję sobie sprawę, że w naszym aucie nie da się wyłączyć poduszki powietrznej. Taki klopsik. Niby auto nie stare, ale no nie da się i już. Wolałam jednak mieć ją obok siebie, bo wierzę, że w ten sposób było mimo wszystko bezpieczniej. Oprzytomniałam więc i stwierdziłam, że RWF nie jest dla nas. Chcę jednak taki montowany przodem.
Po podjęciu tej decyzji wybór już był prosty. Właściwie wybieraliśmy między dwoma - Romer King II LS i Tobim. Internetowa cena Romera - niższa niż w sklepach stacjonarnych - bardzo mnie kusiła by zamówić fotelik, ale obawiałam się czy będzie pasował do kubełkowych siedzeń naszego samochodu. W weekend pojechaliśmy więc do sklepu stacjonarnego i porównaliśmy Romera z Tobim oraz przymierzyliśmy je do naszego auta. Na miejscu od razu bardziej spodobał mi się Romer. Jest większy od Tobiego, głębszy i szerszy. Wydaje mi się, że dłużej posłuży Laurze.
Laurze na razie chyba się w foteliku podoba. Zdecydowanie widzi znacznie więcej niż w tych odwróconych tyłem do kierunku jazdy. Siedzi wyżej i ma dobry widok przez okno pasażera. Poza tym widzi mnie i przednią szybę. Wyglądała na zadowoloną :) Jak dotąd zauważyłam tylko jedną wadę fotelika. A właściwie może nie wadę, a niedociągnięcie. Mianowicie sygnalizacja światłem poprawności napięcia pasów. Początkowo wydawało mi się super opcją. Żeby jednak światełko się zapaliło muszę napiąć pasy tak mocno, że Laura jest zupełnie wbita w opacie fotela. Normalnie jej ramionka są niemal zduszone. Aż żal mi ją tak ściskać. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, żeby miała jakieś luzy, no ale chciałabym, żeby pasy jej nie uwierały, a tu przy zapalonym światełku nie mogę nawet palca wsunąć pod jej pasy! Nie wiem czy to tak miało być, ale uważam, że to niezbyt udane....
Jutro jedziemy z Laurą do moich rodziców, czyli przed nami kolejna przygoda z Intercity... Na razie zauważyłam jedną poprawę - otóż wreszcie można kupić bilet dla siebie i dla dziecka ze zniżką 100% w jednej transakcji :) Może to za sprawą reklamacji jaką do nich pisałam :P
Bierzemy ze sobą Maxi Cosi, bo zamierzam położyć Laurę potem w nim w pociągu, gdy zaśnie. No i mamy jeszcze z Poznania do przejechania autem 100km do rodziców. Fotelik zostawimy już u dziadków by nie trzeba było go wozić za każdym razem. Martwię się tylko tym, co zrobimy gdy Laura naprawdę już przestanie się w nim mieścić. Z fotelikiem-nosidełkiem to była super wygoda - lekki, można go było zamontować na wózek, podróż taksówką czy zmiana auta nie była żadnym problemem. Nasz Romer waży jakieś 10kg i jest OGROMNY. Opcja brania go ze sobą w jakąkolwiek podróż z pewnością odpada w przedbiegach. Czy będę musiała wozić Laurę na kolanach? YYYYYYYyyyyy....!!!
Bierzemy ze sobą Maxi Cosi, bo zamierzam położyć Laurę potem w nim w pociągu, gdy zaśnie. No i mamy jeszcze z Poznania do przejechania autem 100km do rodziców. Fotelik zostawimy już u dziadków by nie trzeba było go wozić za każdym razem. Martwię się tylko tym, co zrobimy gdy Laura naprawdę już przestanie się w nim mieścić. Z fotelikiem-nosidełkiem to była super wygoda - lekki, można go było zamontować na wózek, podróż taksówką czy zmiana auta nie była żadnym problemem. Nasz Romer waży jakieś 10kg i jest OGROMNY. Opcja brania go ze sobą w jakąkolwiek podróż z pewnością odpada w przedbiegach. Czy będę musiała wozić Laurę na kolanach? YYYYYYYyyyyy....!!!
Wygląda fajnie:) moje Bąki nienawidzą fotelików..
OdpowiedzUsuńHeheh, nie wiem co w tym jest, że dzieci tak uwielbiają jeździć na maminych kolanach. Przecież wygodniej jest na foteliku, czyż nie? :)
UsuńWitak kochana- caly czas czekam na nowinke??? Choc zakup fotelika to chyba nie ta bomba?? ;)
OdpowiedzUsuńU nas tez tak bylo, ze Mlody szybko wyrosl z fotelika i mielismy nie lada problem jaki wybrac, dopiero test samocodowy sie powiodl. Zdecydowanie spokojniej bedziesz mogla teraz jezdzic- kurcze to juz naprawde stawalo sie niebezpieczne!! :O
Moze dzidkowie zopatrzyliby sie w jakis fotelik uzywany, ktory na stale by juz u nich zostal?? Oczywiscie bezwypadkowy i pasujacy rozmiarem- powszechnie stosowana tu praktyka- mozna tanio dostac na bazarach i kiermaszach, ktore sa w Niemcowie bardzo popularne.
Usciski!! :*
Chętnie bym się już teraz podzieliła z Wami obiecaną bombą, ale w międzyczasie okazało się, że nie jest ona pewna na 100%, czekam więc aż wszystko się wyklaruje ;)
UsuńTak, prawdopodobnie skończy się na zakupie drugiego fotelika, pewnie używanego, bo nie wyobrażam sobie wydawać drugi raz tyle kasy. Wolałabym jednak od kogoś znajomego, bo troszkę boję się kupować używany fotelik z internetu - strach, że mógłby być powypadkowy nie daje mi spokoju...
U nas jest calkowity zakaz przewozenia dzieci do pewnego wieku na przednim siedzeniu, w foteliku czy bez. Nawet jesli wylaczy sie poduszke powietrzna (chociaz u mnie w aucie tez nie umiem tego dokonac :D).
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki za to wyrosly z pierwszych fotelikow w szerz... ;) Na dlugosc niby jeszcze sie miescily, ale ramionka mieli tak posciskane, ze zal bylo patrzec...
Foteliki RWF tez nie byly dla nas. Mamy jeden, Graco, ktory mozna montowac przodem i tylem i kiedy maluchy najpierw sie do niego przesiadly, jezdzily tylem. Tylko, ze konczylo sie to tak jak z Laura - rykiem. Przesiadly sie przodem do kierunku jazdy i nagle nastal spokoj! :)
Nie wierze tez, ze starszym dzieciom jest w takim foteliku wygodnie. Widzialam na roznych blogach pochwaly, zdjecia dzieciakow i to zawsze sa maluszki, maksymalnie 2-letnie. Patrzac jak dlugie sa nogi Nika, jestem pewna, ze musialby jezdzic z przykurczonymi. I tak jak piszesz, w zyciu nie uwierze, ze dziecku jest tak wygodnie! :)
U nas w aucie tylko z pomocą mechanika, trzeba by bawić się w odłączaniu kabelków, a trochę nas to przeraża czy odłączymy na pewno to co trzeba ;) Poza tym umówmy się, że Laura na przednim siedzeniu podróżowała bardzo sporadycznie, a jednak warto by każdy inny pasażer był chroniony poduszką...
UsuńNo widzisz, i słuchaj tu speców od RWF twierdzących, że dzieci ryczą nie dlatego, że siedzą tyłem i że widzą dokładnie tyle samo jak gdyby siedziały przodem...
Córa chyba zadowolona, a to najważniejsze! :)
OdpowiedzUsuńNa razie się nie skarży :)
UsuńMamy identyczny, też z sową i też żal mi Gabryśki bo pasy aż odciskają jej się na ramionkach, ale skoro to dla jej bezpieczeństwa. Wcześniej również mieliśmy Maxi Cosi z tym że Cabriofix ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMy też mamy Romera i służy już nam 3 rok i jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNa kolanach też się da :D napiszę o tym szerzej w Poście (niby więcej czasu, a jednak go brak), ale powiem Ci skrycie, że ta opcja dużo bardziej mi odpowiada niż fotelik. Jestem straszna! W autokarze na szczęście mogłam go uniknąć i sądzę, że gdybyś miała jechać bez fotelika pociągiem też byś dała radę ;) bo te foteliki 9kg+ są rzeczywiście koszmarne. Takie krowy, które na stałe trzeba zamontować w aucie i koniec. A co jeśli właśnie nie ma opcji jazdy swoim autem? Albo jak poradzić sobie w taksówce? Wniosek - nie masz swojego auta, nie potrzebujesz fotelika :) Wierzę, ze Laura jest zadowolona, tak jak wygląda na zdjęciach, bo taki fotel zmienia kompletnie postać rzeczy! Oby tak dalej znosiła podróże :)
OdpowiedzUsuń