Jakiś czas temu zostałam zaproszona przez Malwinę do zabawy polegającej na wyjawieniu kilku swoich sekretów. Malwinko, przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym postem, ale oprócz całego zamieszania związanego z naszą przeprowadzką i kilkoma aktualnymi tematami, których nie chciałam przekładać, post o sekretach był dla mnie nie lada wyzwaniem! :)
Ale do dzieła!
1. Jestem ryzykantem...
I w sumie to w sobie lubię :-) Chcę tu jednak sprostować - ja nie lubię ryzyka. Naprawdę. Jestem typem, który lubi mieć wszystko poukładane, zaplanowane, obmyślone i w dodatku nie cierpię niespodzianek. Ale gdy przychodzi do jakiegoś wyzwania - idę niemal w ciemno. Często lekceważąc niebezpieczeństwo. Samotna podróż autem w śnieżycę? - Jadę. Rejs po brunatno-błotnym jeziorku w czasie ulewy w zalanej powodzią Kambodży? - No pewnie! Wejście do klatki z tygrysem? - Bułka z masłem! Pogłaskanie dzikiej małpy, której ugryzienie bywa bardzo nieprzyjemne w skutkach? - A jakże! Na szczęście jak do tej pory udało mi się uniknąć większych obrażeń, przybyło mi natomiast całe mnóstwo przygód różnej treści ;-) oraz... wiele kłótni z H na koncie., który pod tym względem nie wykazuje żadnej skłonności do przeżywania przygód z dreszczykiem. Czasem jednak udaje mi się go namówić i potem mamy o czym rozmawiać przez kolejny rok!
Po wylądowaniu w Kambodży. Ja - zachwycona, H. - z przerażoną miną i wyrzutami pt. "gdzieś ty mnie przywiozła". |
Stwierdziłam, że skoro lokalesi zachowują się normalnie to znaczy, że nie ma się czego bać :-] |
No i takie widoki miałyby mnie ominąć? No way! |
Na dzień dobry dostałam opieprz od opiekuna tygryska, że zbliżam się niebezpiecznie blisko paszczy :-D |
2. Jestem turkologiem i autorem pewnego słownika :-)
Wiem, że to brzmi kosmicznie, ale wierzcie, wcale takie nie jest :-] Turecki uważam za język prostszy od angielskiego. Jego nauka zajęła mi zdecydowanie mniej czasu i choć język ten jest tak bardzo różny od znanych nam języków europejskich, jest mi niesamowicie bliski - tak bliski, że często najlepiej potrafię się wyrazić właśnie w nim, a nie w języku angielskim czy nawet polskim. Przygoda ze słownikiem była z kolei trochę przypadkowa i z racji, że nie lubię się chwalić, nie wspomniałam o tym dokonaniu nikomu na studiach :-)
3. Mam kiepski kontakt ze swoją jedyną siostrą
I strasznie mi z tego powodu przykro, bo bardzo ją kocham i przez całe lata błagałam rodziców by zdecydowali się na drugie dziecko. Niestety z racji na to, że od wielu lat mieszkam daleko od rodzinnego domu, trudno jest mi tą relację poprawić. Siostra jest młodsza ode mnie o całe 12 lat i choć staram się być "na czasie" to coraz trudniej odnajduję z nią wspólne tematy. Oczywiście sytuację nie ułatwia niezwykle skomplikowany charakter mojej siostry i choć zawsze staram się wykazać maksimum wyrozumiałości i doskonałej pamięci, aby nie zapomnieć jak to "wół cielęciem był", zdarza się, że zwyczajnie się na nią wściekam. Poza tym zazdrosnym okiem patrzę na to jak świetnie H. dogaduje się ze swoją siostrą - żeby było zabawniej - młodszą o całe 15 lat!
4. Marzę o podróży dookoła świata
Uwielbiam podróże, małe, duże, zaplanowane i spontaniczne, na bogato w 5* hotelu i te backpackerskie z maksymalnym oszczędzaniem na noclegach i dojazdach po to by jak najwięcej zobaczyć. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że z wizją podróży dookoła świata mogłam się pożegnać w chwili, w której zostałam mamą, ale z wyjazdów do miesiąca czasu nie zamierzam rezygnować. Oczywiście jeszcze nie teraz, ale gdy Laura podrośnie to kto to wie, gdzie nas poniesie. Apetyt mam w każdym razie spory. Marzy mi się wyprawa do Ameryki Południowej, nie pogardziłabym też Tybetem. Z pewnością na niektóre wyjazdy zabiorę też córeczkę i gdy ona sobie teraz słodko śpi, ja podczytuję blogi o podróżach z dziećmi :-)
5. Uwielbiam jeść i gotować
Co też niestety po mnie widać :-D Ale dla przyjemności jedzenia, mogę zrezygnować z tytułu najgorętszej laski w okolicy! :-P Uwielbiam eksperymentować w kuchni, próbować nowe smaki, nawet gdy wiem, że nie należą do najlepszych. Pod względem jedzenia życie w Turcji niezwykle mi pasuje, bo 1) tureckie jedzenie jest po prostu bajeczne, 2) Turcy uwielbiają biesiadować i nie mają najmniejszych wyrzutów sumienia zamawiając ogromną porcję baklawy o godzinie 23 i 3) regionalne jedzenie jest tu bardzo popularne, a dzięki temu, że Turcja to jednak spory kraj, jego różnorodność jest naprawdę do pozazdroszczenia. Co więcej, Turcy nie widzą nic dziwnego w weekendowej podróży samolotem na drugi koniec kraju po to by zjeść tamtejszy kebap czy spróbować lokalnego deseru. Bardzo mi się to tutaj podoba i z wielką przyjemnością się w tym zakresie asymiluję :)
Pyszności z Adany, do której wyskoczyliśmy na weekend |
Taaakie tosty jada się w Turcji :-D (dla ścisłości: to nie od nich brzuch tak mi urósł) |
6. Zostanę licencjonowanym płetwonurkiem!
Tak sobie obiecałam, bo nurkować po prostu uwielbiam! Pod wodą czuję się jak w innym świecie, to naprawdę nie do opisania... Myślę jednak, że i tutaj odzywają się moje ryzykanckie skłonności... Niestety jak dotąd nie miałam czasu zaliczyć kursu nurkowania i zawsze odkładam go na bliżej nieokreśloną przyszłość po to, by później znaleźć się w jakimś kolejnym raju dla płetwonurków i przypomnieć sobie, że niestety mogę sobie ponurkować tylko za rączkę z instruktorem lub ewentualnie posnurkować z fajeczką i tyłkiem na powierzchni :-]
Zapraszam wszystkich chętnych do zabawy :-)
PS. Laura po raz pierwszy przewróciła się dzisiaj z brzuszka na plecki :)
PPS. Wynajęliśmy mieszkanie - ufff...
Alla faccia - Ty nie lubisz ryzyka. Hahah!!
OdpowiedzUsuńDzieki za odkrycie przed nami cząstki siebie. Niektórych rzeczy się spodziewałam, innych nieco mniej. Jak już zapewne wiesz i ja uwielbiam podróże, ale finanse i moje wszechobecne lęki nieco mi uprzykrzają realizację marzeń w tym zakresie. Mój mąż z kolei to moje przeciwieństwo.
Zdjęcie z tygrysem wymiata, w życiu bym nie podeszła. W ubiegłym roku jak byliśmy na Zoo Safari i tygrysy/lwy przechodziły obok samochodu to ja już się cała trześłam.
p.s.Mieszkanie wynajęte, robi się coraz poważniej :) No i gratulacje dla Laury, nim się obejrzysz a będziesz śmigać na czterech!!
Finanse, niestety, to najtrudniejsza przeszkoda do pokonania w kwestii podróży. I choć ostatnio stawiamy bardziej na tanie podróżowanie, z tanimi hostelami, guesthousami, a nawet couchsurfingiem, po to by zobaczyć jak najwięcej, to jednak nie udaje się wyjechać czesciej niz raz na kilka lat... Ale do tego Zoo Safari zabiorę kiedyś córkę :) bardzo podobaly mi się Twoje zdjęcia :))
UsuńAle ja Ci zazdroszcze takich egzotycznych podrozy!!! I nie dziwie sie, ze H. patrzyl z przerazeniem, ja pewnie tez mialabym podobna mine. ;) Lubie podrozowac, ale na mysl o wycieczce w miejsce na drugim koncu swiata, o obcej kulturze i nieznajomym jezyku, robi mi sie slabo... ;)
OdpowiedzUsuńZawsze chcialam sprobowac nurkowania! Nawet takie za raczke z instruktorem by mnie satysfakcjonowalo! ;) Nigdy jednak nie mialam okazji. Coz, moze podczas kolejnej wyprawy w tropiki, tylko kiedy to nastapi... :/
Mysle, ze Twoje relacje z siostra poprawia sie kiedy wyrosnie ona z denerwujacego, nastoletniego wieku. Dwanascie lat, to jednak bardzo duza roznica... A nawet jesli mialoby to nastapic dopiero jak ona sama zalozy rodzine... Lepiej pozno niz wcale! ;) Najwazniejsze, ze sie nie zrazasz i starasz utrzymywac bliski kontakt.
Gratulacje dla Panny Laury!!!
Agatko, nie ma się czego bać, a już przede wszystkim dla Was - Amerykanów! Przecież caly świat speaks better or worse Inglisz!!! A tak na poważnie - w Azji często mam mega problem by zrozumieć angielski tubylców. Czasem nawet nie jestem pewna czy mówią do mnie po angielsku czy po swojemu :D zeby bylo smieszniej, oni nie mają absolutnie żadnych kompleksów i jeszcze się na Ciebie wsciekaja, ze ich nie rozumiesz :)))
UsuńA ja mam taaaka ochotę na Hawaje i Puerto Rico... Powiedz - drogie są takie wypady od Was ze Stanów?
Co do siostry to staram się, staram, tylko że ona całe życie jest w tym denerwujący m wieku :) no ja też liczę, ze kiedyś jej przejdzie i będziemy miec prawdziwą przyjemnośc z bycia siostrami :)
Na Hawaje drogo, bo i droga daleka, ode mnie dalej niz do Europy, chociaz w odwrotnym kierunku. ;) I ceny podobne. Ale Puerto Rico juz nie tak strasznie, chociaz do najtanszych wysp Karaibskich nie nalezy. :)
UsuńTypem ryzykantki i ja jestem :)
OdpowiedzUsuń:) witaj w klubie
UsuńZ przyjemnoscia przeczytalam Twoje sekrety!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam za odwage- ja raczej z tych zwiedzajacych, ogladajacych ale stapajacych pewnie po ziemi- bo dzieci, odpowiedzialnosc i obawa przed jakims nierozwaznym zachowaniem, ktore mogloby zniszczyc moje dotychczasowe zycie. Z okien autobusu, z przewodnikiem i najlepiej rozumiejac jezyk moge zwiedzac ;) no i koniecznie z odrobina "luxusu" ... no bo ja juz tak mam ;)
Adana... Adana kebab... mniammmm- znowu kusisz :)
Zwinna i sprawna Wasza Corcia- teraz to juz musisz miec oczy do okola glowy!! :)
Masz rację pisząc o odpowiedzialnosci... Oczywiście wszystko było inne gdy nie było jeszcze z nami Laury... A luksusowe wakacje też lubię, ale pod warunkiem że mam zapewniony też inne atrakcje jak np. nurkowanie. Bo leżenie na plaży dość szybko mi się nudzi. Chociaż z przyjemnoscia spędziłabym kilka dni w fajnym hotelu w zimowym kurorcie - tak jak Wy ostatnio :)
UsuńAdana kebap też był na tym stole, ale nie chciałam być okrutna ;)
Wow, wow, wow! Nieźle!
OdpowiedzUsuńChoć punkt 5 jest mi najbliższy :)
BRAWO LAURA!
Gratuluję wynajęcia mieszkanka!
Laura szaleje :-) dziękujemy, teraz pora na samochód...
UsuńWczoraj na szybko, więc dziś wracam- nie dość, że jesteś bardzo skromną osobą (przecież taki słownik, to powód do dumy! Gratuluję!), to jeszcze przeżyć- zazdroszczę i też gratuluję! I fajnie, że masz takie normalne podejście z tym, żeby realizować swoje marzenia i pasje mimo posiadania dziecka. W końcu- szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko! Powodzenia Kasiu- żyjcie pełną parą!
UsuńDziękuję :-*
UsuńPo pierwsze super, że mieszkanko wynajęte po drugie brawo dla Laurki a po trzecie ...chyba najbardziej zaskoczyłas mnie tym słownikiem wow:) Też kocham podróże moim marzeniem jest zwiedzić Egipt i Chorwację wzdłuż i wszerz. Chorwacja się mi udaje co roku bo taniej i bliżej. Egipt to już inna bajka...byłam raz i marzę by wrócić ale nie chce poznawać kurortów tylko zwyczajne życie. ..
OdpowiedzUsuńPodziwiam z tym nurkowaniem...
Dziękuję i w swoim i Laury imieniu :-) Egipt bardzo lubię właśnie ze względu na nurkowanie i tam właśnie zamierzam zrobić kurs :)
UsuńNo nie. ..zabierz mnie ze sobą:)
UsuńAle jesteś super babka! Fajne masz sekreciki :D
OdpowiedzUsuń:-) dzięki!
UsuńJa mam siostrę młodszą o 14 lat i czasami mam ochotę ją rozszarpac więc ci się nie dziwię, choć z wiekiem mamy więcej tematów do rozmowy...
OdpowiedzUsuńO, no to jest jakaś nadzieja...
UsuńNareszcie długo wyczekiwany post. Ale znudowałaś napięcie, bo musiałam przecyztąc kilka razy! Coś bajecznego! Te zdjęcia, o jeeeeeeeeeeeeeeeeny
OdpowiedzUsuńI ta paniz kilometrową szyją.
Kasiu jesteś przepiękna, już Ci kiedyś mówiłam. Świata to Ty już ćwierć zwiedziłaś, więc i inne ćwiartki zwiedzisz.
O rany!
Kambodża!
Tygrys!
Będę teraz to przeżywać!
Haha, Malwinko, rozbawilas mnie :) i dziękuję za tyle komplementów, chyba mam teraz rumieńce ;-)
UsuńZaimponowałaś mi strasznie! Uwielbiam dziewczyny radosne, pełne optymizmu, pełne marzeń do spełnienia. Sprawiasz z każdym czytanym przez mnie postem, że marzę aby odwiedzić Turcję! Również kocham jedzenie. Kocham się w krajobrazach :D
OdpowiedzUsuńKurcze, aż mam wrażenie, że wiele nas łączy, a przede wszystkim to ryzyko :D
Bardzo się cieszę z przewrotu Twojej Córeczki i z wynajęcia mieszkania. :*
O, jak fajnie, że to napisałaś, zaraz muszę się pochwalić mężowi, bo często się na mnie wkurza i mowi,ze ludzie po przeczytaniu mojego wiecznego zrzedzenia nigdy w życiu się do Turcji nie wybiora i jeszcze będą mieli spaczone pojęcie o tym kraju :))
UsuńWitaj w klubie wysokiego ryzyka :D