O mamo... jak te cycki strasznie bolą... normalnie jakbym dwie cegły nosiła. Najgorzej jest wstać z pozycji leżącej. Gdy tylko przechodzą do zwisu, czuję się jakby mi skórę miało porozrywać. Oj ja biedna... Poza tym (odpukać), zmian nie ma. Wciąż spać mi się nie chce i wcale nie wymiotuję. Czuję się tylko bardzo często, jakbym strasznie się objadła, a tymczasem powinnam być głodna. W podsumowaniu jednak przyznaję, że moja ciąża to jakaś wyjątkowo bezobjawowa jest :-) Oby tak dalej.
A tymczasem, tak truudno jest trzymać język za zębami. Naprawdę podziwiam kobitki, które czekają z tą informacją do 12 tygodnia. Ja już teraz ledwo wytrzymuję, a mam w perspektywie ogłoszenie nowiny już za 2 tygodnie :-)
Poza tym, obawiam się, że mamy przeciek. Dzień po zrobieniu ostatniego, trzeciego, testu wieczorem niezapowiedzianie odwiedzili nas kuzyn z żoną, którzy chcą się wprowadzić do mieszkania na przeciwko nas. Mieszkanie to ma taki sam układ jak nasze. Nasze mieszkanie jest naprawdę niewielkie, oni mają już 2 większych dzieci i zastanawiają się, czy uda im się w takim mieszkaniu zmieścić. By sobie lepiej wyobrazić siebie w takim składzie postanowili więc do nas "zajrzeć" (to przedstawiona przez nich wersja oficjalna - ja tam myślę, że chcieli też zwyczajnie zobaczyć jak mamy w mieszkaniu, turecka ciekawość). I tym właśnie sposobem nawiedzili nas po 22. Dzięki bogu, nie zdążyłam jeszcze wziąć prysznica i byłam kompletnie ubrana. Wparowali nam od razu do salonu, gadu-gadu, śmichy-chichy i nagle... objawia mi się test ciążowy na stole za plecami kuzyna żony. Ku mojej zgrozie, ta baba jest pielęgniarką!!! Zwinnie jak kotka i mam nadzieję, niepostrzeżenie, zwinęłam test i schowałam do szuflady. Ale czy widziała, czy nie widziała - nie wiem. Zaczynam jednak być coraz bardziej podejrzliwa, bo Yeliz (tak ma na imię) coraz bardziej się do mnie uśmiecha i dopytuje jak się miewam. Wczoraj zostaliśmy wieczorem zaproszeni na herbatkę. Kuzyn męża pyta co u nas nowego, my na to, że nic specjalnego. A na to Yeliz pokazuje na swojego 7-letniego syna i mówi, że jak pojawi się u nas coś takiego, to będziemy mieć dużo nowego. Normalnie jak taki żarcik. Swoją drogą, jak bardzo od zawsze chciałam być mamą, tak jedyne co sprawia, że wpadam w lekką panikę na tą myśl jest właśnie ich syn. Co to jest za bachor okropny, bożżżże! Skacze, rzuca się na podłogę, na ludzi, łazi po głowach, oparciach foteli, wrzeszczy, po prostu DRAMAT. Gdy już ogłosimy wszystkim naszą nowinę, zapytam ją czy test widziała czy nie :-) Do tej pory mam nadzieję, że zachowa dyskrecję.
PS. Oczywiście nie mogę się powstrzymać i już przeglądam ciuszki, łóżeczka, wózki, itd. Jakie to wszystko rozkoszne jest :-)
PPS. Wizyta u lekarza umówiona!
PPS. Wizyta u lekarza umówiona!
Nie dziwię Ci się, że nie możesz się doczekać. Też nie wyobrażam sobie trzymać języka za zębami długo i nie wiem jak kiedyś mi się to uda ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że żona Kuzyna zachowa to dla siebie dopóki sami nie powiecie ;)
Trzymam kciuki.
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Do wizyty u lekarza został jeszcze tydzień, a ja już ledwo ledwo wytrzymuję :) a co do żony kuzyna też mam taką nadzieję, aczkolwiek Turcy troszkę inaczej pojmują dyskrecję niż my... ;)
UsuńO, to kolejny raz się przekonuję, że ja jednak jestem urodzonym dziwakiem :) O ciąży z Elizą powiedziałam po 17tygodniu, a z Lilą po 20-tym :) Mój brat, kiedy byłam w ciąży z Lilką coś podejrzewał, ale jak mi później powiedział- myślał, że mam znowu problemy z wątrobą i dlatego jestem wzdęta :)
OdpowiedzUsuńEh, no są takie dzieci, na które wystarczy spojrzeć i odechciewa się mieć własne :) Ale to nie wina dzieci, tylko rodziców:)
Boże, kobieto jak Ty wytrzymałaś tyle czasu??? I mąż też się nie wygadał??? Biję ukłony, bo ja już ostatkiem sił się trzymam :-)
UsuńA co do przedmiotowych dzieci to całkowicie się z Tobą zgadzam. W szczególności tutaj w Turcji gdzie podejście do ich wychowywania woła o pomstę do nieba, ale to już temat na osobny post ;-)